w głębi lasu

Nigdy nie odwracaj wzroku – Florian Henckel von Donnersmarck – „Obrazy bez autora” [recenzja]

Florian Henckel von Donnersmarck to twórca, który zasłynął przede wszystkim jako autor znakomitego Życia na podsłuchu, za który to obraz otrzymał jakiś czas temu statuetkę Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny oraz szereg Europejskich Nagród Filmowych. Od tego czasu zrealizował tylko dwie pełnometrażowe fabuły. Jedną z nich jest łotrzykowska gatunkowa hollywoodzka superprodukcja z udziałem Angeliny Jolie i Johnny’ego Deppa pod tytułem Turysta, drugą zaś tenże właśnie recenzowany obraz, który także otarł się o Oscary, zdobywając dość zaskakujące nominacje do tych nagród: ponownie w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny, ale też za piękne zdjęcia uznanego operatora Caleba Deschanela. Dystrybutorem filmu jest firma Aurora Films, zaś seans produkcji Obrazy bez autora odbył się w trakcie trwającej w Warszawie 25. edycji festiwalu Wiosna filmów, nad którym redakcja Głosu Kultury sprawuje patronat medialny.

W wydaniu amerykańskim produkcja występuje pod tytułem Nigdy nie odwracaj wzroku. Jest to notabene motto, jakie przyświecało bohaterowi przez całe jego twórcze życie, będąc jednym z ostatnich zdań wypowiedzianych przez ukochaną ciotkę, która była ofiarą nazistowskiej polityki eliminacji osób chorych psychicznie.

Obraz twórcy Życia na podsłuchu jest dość wierną biografią topowego malarza Gerharda Richtera (w filmie jako Kurt Bartnert grany przez Toma Schillinga znanego z pokazywanego onegdaj także na tym festiwalu filmu Oh boy). Jest on twórcą nurtu w malarstwie abstrakcyjnym polegającego na tworzeniu fotorealistycznych rozmazanych obrazów będących odtworzeniami zdjęć. Obecnie należy do grona najdroższych na świecie artystów plastycznych. Film ów koncentruje się na procesie formowania się jego wrażliwości twórczej na tle trzech systemów politycznych, w których dojrzewał, to jest hitleryzmu, życia w komunistycznym NRD, a następnie w zachodnich Niemczech, do których uciekł w 1961 r. na moment przed wzniesieniem muru berlińskiego.

Sama tematyka obrazu przypomina mi zresztą ostatni film Andrzeja Wajdy pod tytułem Powidoki, albowiem zarówno jeden jak i drugi tytuł problematyzuje wątek uwikłania artysty w strukturę polityczną definiującą państwo i jest refleksją na temat dopuszczalnych granic wolności artystycznej oraz trybutu, jaki twórca musi spłacać systemowi w zamian za możliwość kreowania swoich dzieł. Obrazy bez autora, opisując te zagadnienia, przyjmują dwie, paradoksalnie sprzeczne, perspektywy.

Jest to jednocześnie opowieść epicka, albowiem akcja rozgrywa się w wymiarze ćwierćwiecza i obejmuje – co zostało już wcześniej zasygnalizowane – przekrojową podróż przez szereg systemów (należy też zwrócić uwagę na rozmiar samego filmu – ponad 3 godziny), a jednocześnie jest wyjątkowo intymna. Kontekst polityczny nie służy tutaj dyskursowi odnośnie zaangażowania Niemców w nazizm oraz konsekwencji tegoż, ale ma znaczenie o tyle, o ile determinuje los głównego protagonisty. W tym wymiarze narracja zaproponowana przez reżysera jest wyjątkowo spójna.

Obraz jest też zamaszysty w używanej frazie, albowiem wszystko tutaj jest deklamowane z nabożną czcią i egzaltacją, co nadto jest wzmacniane przez patetyczną muzykę. Oczywiście na początku zabieg ten może irytować, ale przyznaję, że po jakimś czasie przywykłem do niniejszego szczególnego języka, tratując konstrukcję ścieżki dialogowej jako swoistą licentia poetica von Donnersmarcka. Na uznanie zasługuje narracyjna biegłość reżysera, który przeplata dwa porządki – tj. ten dotyczący malarza, jak i jego adwersarza, nazistowskiego lekarza, konformisty, oportunisty oraz karierowicza, który niczym allenowski Zelig potrafił dostosować się do różnych realiów, pozostając niezależnie od warunków admiratorem idei czystości rasowej.

Seans filmu von Donnersmarcka jest doświadczeniem unikatowym, chociażby w warstwie poznawczej. Mnie samego skłonił do poszukiwania informacji na temat twórczości Gerharda Richtera, jak i w ogóle powojennej niemieckiej awangardy artystycznej – którym głównym ośrodkiem stał się Dusseldorf – przedstawionej tutaj w nieco kpiarskim tonie. W dziele von Donnersmarcka pojawia się też postać wzorowana na papieżu sztuki nowoczesnej, Josephie Beuysie, któremu z kolei poświęcony był kilka lat temu głośny dokument. Całość jednak należy kupować z całym dobrodziejstwem inwentarza, mając na względzie szczególną melodramatyczną i cokolwiek ckliwą stylistykę.

 

w głębi lasu

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *