Nostalgiczna opowieść o życiu w takt koreańsko-amerykańskiego snu – Lee Isaac Chung – „Minari” [recenzja]

Minari to na wpół autobiograficzna opowieść o dzieciństwie. Reżyser filmu, Lee Isaac Chung (zadebiutował produkcją Munyurangabo na festiwalu w Cannes w 2007 roku), przedstawia nam uniwersalną, choć jednocześnie bardzo osobistą historię. Z początku wydaje się, że Minari to klasyczna opowieść o imigrantach, którzy przybywają do nieznanego im świata – obcej przestrzeni, w której nie do końca wiedzą, jak się poruszać. I choć w najnowszej produkcji Chunga nie brak miejsca na bardziej dramatyczne rozgrywki, to reżyser rezygnuje z w pełni poważnej narracji na rzecz subtelnych, lekkich, serdecznych i często zabawnych akcentów – szczególnie jeśli chodzi o zaznaczenie różnic rasowych czy kulturowych.

Nowy film Chunga wyróżnia się niesamowitą czułością, empatią i delikatnością. Porusza i wzrusza. Smuci i bawi. Zdecydowanie nie jest czarno-białą, toporną historią, choć też i nie stara się walczyć o miano filmu szczególnie ambitnego. To niezależne kino, które wywołuje masę emocji, uśmiech na twarzy i pozwala opuścić salę kinową z o wiele lżejszym sercem niż przed rozpoczęciem seansu. Za Minari odpowiada niezależne studio A24. Natomiast w polskich kinach dystrybucją filmu zajmuje się Best Film. Głos Kultury z przyjemnością objął produkcję Lee Isaaca Chunga patronatem medialnym.

Lee Isaac Chung to nie obcy na amerykańskiej ziemi

Historia opowiedziana w Minari rozgrywa się w latach 80. za czasów prezydentury Ronalda Reagana. Koreańsko-amerykańska rodzina przeprowadza się ze słonecznej Kalifornii do wiejskiego miasteczka Lincoln w stanie Arkansas. Do przeprowadzki dążył przede wszystkim Jacob, którego marzeniem jest założenie farmy warzywnej zapewniającej utrzymanie całej rodzinie. Problemy finansowe, nowe środowisko, początkowe kłopoty z asymilacją i kryzys w małżeństwie Jacoba i Moniki doprowadzają do kolejnych wyzwań, z którymi musi poradzić sobie rodzina. Do tego dochodzi stawianie pierwszych, często nieudanych kroków w rolnictwie czy w końcu zapowiadany jako pierwszy, intensywniejszy powiew zmian – przyjazd z Korei Południowej matki Moniki. Koreańską parę w Minari grają: Steven Yeun (znany głównie z serialu The Walking Dead, ale też z takich produkcji filmowych jak: Okja czy Płomienie) oraz południowo-koreańska aktorka Ye-ri Han. Sam Lee Isaac Chung określa Minari jako filmową miksturę rzeczy, które wydarzyły się, ale i nie miały miejsca. Swoją przeprowadzkę na małą, samotną farmę, na której znajdował się dziwaczny dom na kółkach, wspomina tak:

Kiedy przyjechaliśmy, było tam tylko pole z bardzo wysoką trawą. Wciąż pamiętam, jak trawa była dla mnie – małego chłopca – wysoka i jak widzieliśmy węże pełzające po niej, gdy przez nią szliśmy.

Ciepło, uroczo, naiwnie

Głównych bohaterów (małżeństwo, dwójkę dzieci, a następnie babcię Soonję) poznajemy przez cały film. Chung nie wyjaśnia od razu, skąd biorą się motywacje bohaterów, dlaczego są takie, a nie inne i z jakimi problemami zmaga się koreańsko-amerykańska rodzina. Wielu kwestii też dosłownie nie wyjaśnia. Pozostawia pole dla wyobraźni i spojrzenia widza, któremu nie jest narzucana jednokierunkowa narracja. Reżyser bardzo dobrze prowadzi aktorów, którzy nie potrzebują wypowiadać danych słów, aby druga strona/widzowie, mogli poczuć, co bohater w tym momencie przeżywa. Zachwyca postać małego, siedmioletniego Davida i jego relacja z babcią. To urocza, autentyczna i nieoparta na stereotypach więź, która przedstawiona jest w niezwykle delikatny, zabawny, ale też momentami złośliwy sposób. Choć David kocha Soonję, to za żadnego skarby swojego małego świata tego uczucia nie wyzna. Będzie raczej przyglądał się babci z boku, wymyśli psikusa albo dwa i ucieknie na bezpieczną odległość, aby stamtąd cieszyć się udaną akcją. Co istotne, Soonja nie pozostanie mu dłużna. To energiczna, odrobinę dziwaczna kobieta, która zawsze mówi to, co myśli.

Z kolei Lee Isaac Chung o swojej babci, która – podobnie jak w filmie – przyjechała wprost z Korei Południowej, aby dołączyć do rodziny, mówi tak:

Ona była dzieckiem jak my pod wieloma względami. Byliśmy przyzwyczajeni do stereotypowego obrazu babci, jaki znaliśmy z telewizji, a ona zupełnie taka nie była. Poza tym, była bardzo młoda – musiała mieć z 50–parę lat. Myśleliśmy, że nawet nie wygląda jak babcia, tylko jak młoda kobieta, która przeklinała i chciała nauczyć nas hazardu.

 

David, babcia i minari

A czym właściwie jest minari? To roślina pochodząca z terenów Azji Wschodniej, znana również pod nazwą: seler wodny czy pietruszka japońska. Reżyser przyznał w jednym z wywiadów, że nie przepadał za tym warzywem, jednak nie przeszkodziło to jego babci w sadzeniu minari na ich wiejskiej farmie, na której się wychowywał. Tak więc i tytuł filmu Chunga w pewnym sensie nawiązuje do jego dzieciństwa, stanowi sentymentalny odnośnik do przeszłości. Przybycie Soonji do Arkansas to zapowiedź zmian. Moment przełomowy dla całej rodziny. I choć w pewnym sensie coś się zmienia, to prawdziwym przetasowaniem kart w filmowej talii okaże się zasadzenie przez nią małej, niewzbudzającej szczególnego zachwytu roślinki – minari. Każda postać opowieści Chunga jest jakaś. Reżyser nie nadaje każdej z nich jedynie paru wyróżniających je cech, a stawia na ludzką, autentyczną różnorodność. Bohaterowie popełniają błędy, próbują, rozczarowują się, upadają, znowu próbują; często są egoistyczni, myślą o sobie, zapominają o reszcie członków rodziny. Ta wielowarstwowa budowa postaci pozwala na szybkie i autentyczne sympatyzowanie z nimi. Jako odbiorcy trzymamy kciuki za to, aby plan Jacoba wypalił, aby David w końcu zakumplował się z babcią, z którą to się w sumie przecież kumpluje, ale broń bogom, jeśli istnieją, przyznać się do czegoś takiego; tak więc malec udaje, że przyjaźni żadnej między nim a Soonją nie ma, co rusz coś w tejże relacji chachmęcąc.

Najbardziej uniwersalny film Lee Isaac Chunga

Steven Yeun za rolę Jacoba został nominowany do Oscara. I choć jego roli nie mam nic do zarzucenia, to jednak wydaje mi się, że Monica grana przez Ye-ri Han jest o wiele ciekawszą, intensywniejszą, a przy tym wciąż minimalistycznie nakreśloną bohaterką. Jej spojrzenie przeszywa, jest napięte, mocne, ale także czułe. To właśnie te sceny, w których Monica nic nie mówi, tylko obserwuje swoją rodzinę lub ze złością albo subtelnością spogląda na swojego męża, są najlepsze w jej wykonaniu. Minari opowiada historię z perspektywy koreańsko-amerykańskiej rodziny. Na bliższy plan przebija się jej odrębna kultura, ale i widoczna powolna, acz stale postępująca asymilacja. Jacob sprawia wrażenie typowego wojownika walczącego z całych sił o spełnienie amerykańskiego snu. Jednak cóż w tym dziwnego? W końcu w amerykańskiej ziemi tętni życie milionów imigrantów z najróżniejszych zakątków świata. To właśnie oni, poszukiwacze złotych środków na życie, łapacze marzeń, pragmatycy i błąkający w obłokach, mający nadzieję, widzący we wszystkim szansę na nowy początek – tworzą ten kraj. Minari nie jest gorzkim filmem. To sentymentalno-nostalgiczny zapis pewnej epoki, po części autobiograficzna opowieść, może właśnie dzięki temu tak autentyczna i szczera. To w końcu intensywnie amerykański i często naiwny film, który, choć skupia się na koreańskich imigrantach, jest przede wszystkim filmem uniwersalnym. Rewolucji i powiewu oryginalności tu nie ma, ale też i nie miało być. To prosty film dla każdego – ukoi serce, rozluźni głowę, ociepli myśli, pozwoli chwilę pogonić za nieuchwytnym marzeniem, da odpocząć.

Na koniec warto wspomnieć, że Minari zdobyło aż 6 nominacji do Oscara. Film Lee Isaaca Chunga brał także udział w festiwalu w Sundance w styczniu 2020 roku, gdzie udało mu się zdobyć dwa wyróżnienia: Główną Nagrodę Jury oraz Nagrodę Publiczności.

Jeśli jesteście ciekawi okołofilmowych historii – o sposobie pracy Lee Isaaca Chunga oraz doświadczeniach, wspomnieniach z planu Stevena Yeuna – możecie sprawdzić te dwie rozmowy: pogawędkę Lee Isaaca Chunga z Bong Joon-Ho oraz dyskusję Riza Ahmeda ze Stevenem Yeunem z serii Actors on Actors.

Minari | Official Trailer HD | A24

Fot.: Best Film

Write a Review

Opublikowane przez

Magda Przepiórka

Psychofanka Cate Blanchett, Dario Argento, body horrorów Davida Cronenberga, Rumuńskiej Nowej Fali i australijskiego kina. Muzyka to beztroskie, ale i mocniejsze polskie brzmienia – przekrój dekad 70/80 – oraz aktualne misz-masze gatunkowe w strefie alternatywy. Literacko – wszystko, co subiektywnie dobre i warte konsumpcji, szczególnie reportaże podróżnicze. Poza popkulturą miłośniczka wojaży wszelakich.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *