das moon

Perwersyjne połączenie – rozmowa z DJ-em Hiro Szymą z Das Moon

Elektroniczne trio Das Moon powróciło z nowym, świetnym albumem zatytułowanym niezwykle wymownie – Dead. Płyta, która naładowana jest mrocznymi treściami, ubranymi w przebojową i chwytliwą muzykę, jest moim zdaniem jedną z mocniejszych premier ostatnich miesięcy na krajowym rynku. Z okazji premiery Dead porozmawiałem z DJ Hiro Szymą – muzykiem formacji. Zapraszam do lektury.

Sugestywny tytuł oraz okładkowe noże na czerwonym tle… Ostatnio był weekend w raju, a teraz jest wręcz odwrotnie. Skąd taki pomysł na tytuł i grafikę towarzyszące albumowi?

Tytuł powstał szybko i jakoś tak jednogłośnie przyjęliśmy propozycję Daisy, która w zespole odpowiada za słowa :). Natomiast były długie dyskusje nas stroną plastyczną albumu. Zwyczajowo odpowiadam za tę działkę. Tak było i tym razem. Powstało wiele rozstrzelonych stylistycznie propozycji, ale na końcu zdecydowaliśmy się na wybór właśnie tej sugestywnej, która dobrze „plakatowo” koreluje z tytułem. Strona plastyczna od zawsze była i jest dla nas bardzo ważna. Okładka ma w lapidarny i krótki sposób dopowiadać to, czego nie można przekazać muzycznie. Jest już po premierze płyty i oddźwięk jest bardzo pozytywny :).

Dead z jednej strony nie przynosi zaskoczeń (zresztą sami ich nie zapowiadaliście), natomiast pewną nowością okazał się na płycie kompletny brak gitar. Skąd taka decyzja, aby Waszą muzykę zatopić wyłącznie w syntezatorowo-elektronicznym sosie?

Hmm… może chcieliśmy być bardziej „czyści” stylistycznie? :). Jesteśmy od początku zespołem elektronicznym, więc użycie za każdym razem gitary przestawiało nas na tor rockowy, a chyba tego chcemy na obecnym etapie uniknąć. Myślę, że nie potrzebowaliśmy tym razem gitary jako środka przekazu emocji.

Słuchając nowej płyty, wręcz uderzyło mnie to, jak ten materiał jest przebojowy i chwytliwy. Nie ukrywam, Weekend In Paradise wymagał trochę cierpliwości ode mnie, natomiast krążek Dead momentalnie zawładnął moim odtwarzaczem. Mieliście plan stworzyć album bardziej przystępny, łatwiejszy w odbiorze? Czy jednak chwytliwość w nowych utworach pojawiła się samoczynnie, naturalnie?

To chyba wynik tego, że lepiej wiedzieliśmy, jaki chcemy uzyskać efekt. Ważne były melodie i rytm. Ta pewność wynika z tego, że jest to nasz trzeci krążek i trzeci nagrany w tym samym składzie, z tym samym producentem, Paweł Gawlikiem. Wszyscy mamy do siebie duże zaufanie, a to bardzo pomaga. Myślę też, że po prostu dojrzeliśmy jako twórcy… mentalnie i warsztatowo.

Teksty są mroczne, sugestywne, idealnie odwołujące się do tytułu płyty. Czyżbyście na Dead próbowali połączyć ogień z wodą? Czyli subtelną melodykę, taneczny rytm z historiami, z których wyziera niekoniecznie pozytywny przekaz?

Fajnie, że to zauważasz… na ogół „letnie” teksty są opakowane w równie lekką melodię lub ciężkie tematycznie teksty okraszone równie ciężką, nieprzystępną muzyką. Tutaj chcieliśmy, aby łatwiejsza, bardziej chwytliwa melodia była skonfrontowana z tekstami niosącymi nie zawsze pozytywne emocje, mając nadzieję, że takie połączenie jest bardziej wyrafinowane i… perwersyjne :).

Gold flirtuje z dream-popem, zachwyca swoją subtelnością oraz pięknem. Nie ukrywam, że ten utwór trochę kłóci się z Waszą dotychczasową twórczością. Jest to coś nowego u Was. Jaka jest geneza powstania tej kompozycji?

To utwór, który powstał praktycznie na koniec pracy nad płytą, czyli można powiedzieć, ze jest to najnowsze oblicze zespołu…, ale my po prostu szukaliśmy jakiegoś nowego podejścia kompozycyjnego i chyba się udało, bo wiele osób zauważa ten utwór jako „inny”. Inny jest też w nim śpiew Daisy…. Wchodzi w nim w nowe rejony swojego głosu.

Porównuje się Was do artystów takich jak Kraftwerk czy Depeche Mode. Natomiast ja słuchając utworów jak chociażby Rain czy Gone, szukałem w Waszej muzyce odbicia twórczości grup ze stajni 4AD. Chodzi mi nie tyle o samo brzmienie, co o charakterystyczną melodykę, śpiew Daisy K. Nie męczą Was te wieczne porównania do wielkich postaci muzyki końca lat 70 i 80.? Dopytuję się o to, bowiem wydaje mi się, że właśnie na Dead Wasz autorski, charakterystyczny styl jest dokładnie zarysowany i takie porównania mijają się z celem.

No właśnie… dziennikarze lubią szufladki i często nas porównują z tym klimatami, ale my po prostu robimy muzykę, która gra nam w duszy. Nie wiem, czemu ktoś gra bluesa, a ktoś gra heavy metal? To jest jakiś wybór drogi, która mogła być zupełnie inna… i nie jest wcale powiedziane, że Das Moon do końca świata będzie nagrywało tylko płyty elektroniczne. Myślę, a nawet jestem pewien, że w którymś momencie zamarzy się nam coś innego, ale to pieśń przyszłości :).

Kiedy pierwszy raz usłyszałem Time, pomyślałem sobie, że to materiał na murowany hit. Ale z drugiej strony nie jawicie mi się jako zespół z wielkim parciem na szkło. Marzy Wam się, aby jedna z Waszych kompozycji stała się nagle wielkim hitem, co spowodowałoby siłą rzeczy Wasz transfer ze środowiska alternatywy do mainstreamu? 

Mainstream to większe możliwości dotarcia za swoim przekazem do większej ilości osób i większe pieniądze, które dają stabilność zespołowi, ale z drugiej strony to zagrożenie twórcze, bo zaczynasz kombinować i zastanawiać się, jak się w tym mainstreamie utrzymać. My na tym etapie jesteśmy pozbawieni tej kombinatoryki, więc robimy czysty art z serca i duszy. To duży atut. Choć nie mówię, że każdy mainstreamowy zespół jest fałszywy. Póki co jesteśmy w przedsionku… i powtórzę coś zabawnego, co niedawno usłyszałem o Das Moon… Jesteśmy za popowi na alternatywę i zbyt alternatywni, aby zaistnieć w popie :).

Strasznie spodobało mi się zamknięcie płyty. Forest to nie jest standardowa piosenka, znajduje się w niej solidny kawałek niepokojącego, instrumentalnego, elektronicznego grania z domieszką dźwięków saksofonu. Doskonale wypadacie w takiej konwencji – nie gorzej niż w stricte piosenkowej. Nie zastanawialiście się kiedyś, aby nagrać płytę wyłącznie instrumentalną, bez wokalu? Potraktowanej jako jednorazowy eksperyment?

Takiej płyty można posłuchać… :), słuchając naszej twórczości sprzed Das Moon. Dwie oficjalne płyty zespołu Rh+ a joint of audiovisual performers – Poems Aktion powstały właśnie na takiej zasadzie… była to muzyka w dużej części improwizowana z dużą dawką elektroniki i fletu. Ostatnie egzemplarze tej drugiej płyty można upolować czasami w naszym sklepiku po koncertach. Polecamy zapoznanie się z tą mniej znana twarzą sprzed Das Moon :).

Saksofon słychać jest nie tylko w Forest, ale i lekko szalonym Locust. Skąd pomysł, aby na płycie z muzyką elektroniczną zagościł saksofon?

Trzy rzeczy się na to złożyły… a wszystkie łączy jedna postać… Tomek Świtalski, czyli saksofon legendarnych zespołów Kryzys i Brygada Kryzys. Tomek poznał nas lata temu z Daisy i dzięki temu faktowi w ogóle mogło powstać Das Moon. Po drugie jesteśmy w zespole fanami tych kapel z lat 80., więc zaproszenie Tomka i jego zgoda na uczestnictwo na płycie było dla nas zaszczytem. Trzeci powód jest taki, że Tomek gra na saksofonie, czyli instrumencie prawie zupełnie niekojarzonym z elektroniką i to było fajne wyzwanie, aby ten saksofon jakby na przekór pojawił się na naszej płycie.

DAS MOON - GONE [OFFICIAL VIDEO]

Przeczytałem Waszą wypowiedź, że Dead to koniec pewnej trylogii zapoczątkowanej debiutanckim albumem. Zastanawialiście się, w jakim kierunku może pójść twórczość Das Moon na kolejnych nagraniach?

To prawda… to zamknięcie pewnej drogi, jakoś podświadomie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie wiemy, jaka czeka nas przyszłość :). Coś tam niby planujemy…, ale czas pokaże, co z tego wyjdzie. Przecież życie to głównie przypadek :).

Skoro Dead jest zamknięciem pewnego etapu w Waszej twórczości, to jak z perspektywy czasu oceniacie swoje poprzednie dzieła? Electrocution oraz Weekend In Paradise?

Włożyliśmy w te płyty tyle „NAS” w danym czasie. Wysłuchałem ich po tysiąc razy w procesie twórczym, ale od tego momentu kompletnie tych płyt nie słucham. Może się boję, że są słabe. Z drugiej strony na swój sposób cały czas nimi żyjemy, bo gramy wiele z tych utworów nadal na koncertach. Z płytami jest tak jak ze zdjęciami w starym albumie fotograficznym… fajnie się ogląda i wspomina po latach. Często zastanawiasz się, patrząc… to na pewno ja??? Super będzie posłuchać tych płyt za trzydzieści lat… :). Jeśli będzie to możliwe :).

Jakie plany macie zaraz po premierze Dead?

Zaraz po premierze ruszamy w trasę po Polsce. Uwielbiamy koncertować. Odwiedzimy wiele miast. Szczegóły na naszej stronie www.dasmoon.pl oraz na FB. Potem krótkie wakacje, ale Das Moon nie da o sobie zapomnieć :).

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Jarosław Sadkowski

das moon

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *