wąż z essex

Szukając węża – Sarah Perry – „Wąż z Essex” [recenzja]

Sarah Perry po wydaniu zaledwie dwóch powieści jest dziś w gronie najciekawszych autorek i autorów brytyjskich – John Burnside. Takim oto cytatem zostajemy obdarowaniu już na samym początku przygody z panią Perry i jej Wężem z Essex. Powieść została okrzyknięta książką roku portalu Waterstone, ale również otrzymała prestiżową nagrodę British Book Awards 2017. Ale co sprawiło, że autorka już na samym początku swojej kariery literackiej stała się jedną z najciekawszych pisarek literatury brytyjskiej? Wąż z Essex jest zdecydowanie powieścią niekonwencjonalną, umiejętnie splata ze sobą wiele wątków, które tworzą niepodzielną całość, a sama historia staję się wielowymiarowa. Historyczna, miłosna, religijna, naukowa, intymna, magiczna – są to tylko niektóre słowa, którymi można by określić Węża…, ale i tak nie oddają w pełni tego, co oferuje nam  sama autorka. Co do jednego można się zgodzić – jest to książka, która łamie wszelką monotonność czy powszechnie utarte motywy miłosne; w zamian za to otrzymujemy wielopłaszczyznową powieść, która uświadomi nam, że miłość może przybrać przeróżne oblicza… i to bardzo nietypowe.

Przenosimy się do wiktoriańskiego Londynu, gdzie Cora Seaborne postanawia rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu po śmierci (nie)ukochanego męża, stwarzając pozory ogromnej żałoby, jak przystało na dobrą żonę. Jednak pod fałdami czarnej sukni kryje się prawdziwe oblicze głównej bohaterki, która ukradkiem odczuwa ulgę z powodu śmierci apodyktycznego małżonka. Cora wraz synem i przyjaciółką Marthą postanawiają wyjechać do małej miejscowości Aldwinter z nadzieją na chwilowe oderwanie się od zgiełku stolicy i zaznanie spokoju w przybrzeżnej miejscowości… lecz jeszcze nie wiedzą, że to, co tam zastaną, zachwieje ich codzienną równowagą i porządkiem. Zmusi do przewartościowania swojej wiary i przekonań, może nawet do zaakceptowania tej całkiem sprzecznej z dotychczasowymi wartościami. Dochodzą do nich pogłoski, że w wodach Aldwinter grasuje morderczy (i tytułowy) wąż z Essex, czekający na nieuważnych lub ciekawskich wędrowców. Nasza bohaterka zdecydowanie zalicza się do tej drugiej grupy, a powszechne pogróżki czy ostrzeżenia nie zniechęcają naszej odkrywczyni, wręcz przeciwnie – podsycają jej ciekawość i motywują do odnalezienia bestii na własną rękę, gdyż głęboko wierzy, że stwór może okazać się przedstawicielem wymarłego gatunku. Jest jednak ktoś, komu owa fascynacja wężem nie przypadła do gustu – miejscowy pastor William Ransome. Uważa, że pogłoski są tylko majaczeniem przerażonych mieszkańców, które oddala ich od wiary w Boga. Dwa sprzeczne charaktery i jedna wyjątkowa relacja. Czy jest mowa o namiętnym romansie? Oczywiście, że nie. Czy jest tam miejsce na intymność? Jak najbardziej… tylko w bardzo niepowtarzalnym wydaniu.

Każdy, kto interesuję się kulturą – i to nieważne czy w postaci filmu, książki, czy obrazu olejnego – musi dać upust swoim emocjom związanym z kontaktem z poszczególnym dziełem. Z jednego seansu może zrodzić się wielogodzinna dyskusja, a po przeczytanej lekturze nasza ręka nie odrywa się od kartki papieru, gdzie próbujemy zinterpretować wybrane dzieło. Zawsze po „kulturalnej kolacji” miałam wiele do powiedzenia, przekazania, słowa wylewały się jak wodospad Niagara, a jedna myśl zawsze goniła drugą. Jednak po przygodzie z Corą i Williamem poczułam się, jakby ktoś wybudował tytanową ścianę pomiędzy krainą emocji i sposobem wyrażania. Kłębiło się we mnie tyle uczuć, a jednak nie umiałam ich określić. Chciałam dużo napisać, ale kartka dalej była pusta. Miałam wiele do powiedzenia, a jednak nie mówiłam nic… Wszystko i nic.

Jest to chyba pierwsza lektura, o której tak trudno mi pisać, co wcale nie znaczy, że nie byłam nią zachwycona. Wręcz przeciwnie, delektowałam się każdą stroną, chociaż nie zawsze były one łatwe w odbiorze. I właśnie wyrażenie „delektować się” staje się tu frazą kluczową, gdyż nie mogę wspomnieć o jednodniowym pochłonięciu książki, jak to często mamy w przypadku większości lektur, lecz codziennie kosztowałam dawkę świata wykreowanego przez autorkę. I chyba właśnie to jest przepis idealny na przeczytanie Węża z Essex: delektowanie się, a nie lektura na trzy kęsy.

Książki nie mogłabym określić innym słowem niż „intymna„, ale nie mam tu na myśli powszechnego skojarzenia z seksualnością czy romansem pod różnymi postaciami, ale bliską relacją, jaka może narodzić się pomiędzy dwojgiem ludzi, niekoniecznie opartą na miłości damsko-męskiej czy wzajemnym pożądaniu. Bowiem historia Węża z Essex nie krąży tylko i wyłącznie wokół losów Cory i Williama, ale również poznajemy wybitnego chirurga Luka Garreta, historię Marthy i jej osobistą walkę z niesprawiedliwym systemem, chorą żonę pastora i wiele innych. Każdy z nich prowadzi swoją własną batalię, lecz czy zawsze wyjdą z niej zwycięsko? Jedno jest pewne – tragedia i fortuna idą ze sobą w parze, lecz niektórych gospodarzy muszą odwiedzić osobno, a wszystko to w akompaniamencie essexowskiego węża.

Nie natkniemy się tu na tradycyjny wizerunek bad boya i skrzywdzonej dziewczyny czy kobiety o ciętym języku adorowanej przez mężczyzn. Sarah Perry mówi im zdecydowane: Nie! Powieść ta przede wszystkim ukazuje, jak miłość potrafi przeobrazić się w różnorodne formy, nie zawsze odpowiadające naszym oczekiwaniom, lecz za każdym razem zaskakujące. A William i pani Seaborne idealnie się o tym przekonają. Z początku zupełnie odmienne nastawienie wobec mitycznej bestii odpycha ich od siebie, jednak coś stale ich ku sobie przyciąga; poznają się bliżej i przekonują się, że dzieli ich więcej, niż łączy, ale nie potrafią powstrzymać wpływu, jaki na siebie wywierają. Chociaż przeciwne poglądy stają się źródłem wzajemnych niesnasek, to po pewnym czasie wracają do siebie nieświadomie spragnieni swojego towarzystwa. A Martha? Jaką ma alternatywę na proponowane jej małżeństwo?

Wąż z Essex przedstawia nam nie tylko nowe oblicze miłości, ale przeplata go z motywami historycznymi, społecznymi, religijnymi czy wręcz magicznymi. Tu każdy bohater jest inny jak i również wyrazisty, a sam legendarny wąż zaskoczy nas swoją… nieco inną „formą”. Sarah Perry już ma na swoim koncie kilka nagród i nominacji, w pełni zasłużonych, jednak Wąż z Essex nie jest lekturą, którą mogłabym polecić każdemu. Książkowi wojownicy jak najbardziej mogą docenić innowacyjne spojrzenie autorki na pewne aspekty, lecz osoby, które dopiero zaczynają swoją czytelniczą podróż w świecie literatury, powinny odłożyć tę pozycję na późniejszy termin. Niektóre strony wymagają od czytelnika pełni skupienia, co sprawia, że książki nie czyta się tylko i wyłącznie jako przyjemną historyjkę, ale raczej wysłuchujemy historii pewnego mędrca, który często przemawia do nas symbolami czy niedopowiedzeniami. W tym przypadku Sarah Perry okazała się mistrzynią.

Nie zmienia to faktu, że książka jest jedyna w swoim rodzaju i zdaje się czarować swojego czytelnika. A to wszystko to tylko mała część tego, co towarzyszyło mi w trakcie czytania Węża… Za całym tekstem kryje się milion innych uczuć, które trzymane na smyczy nie potrafią wyjść na światło dzienne. Lecz pewnych rzeczy czasami nie da się wyartykułować. Trzeba po prostu przeczytać.

Fot.: Wydawnictwo Marginesy 

 

wąż z essex

Write a Review

Opublikowane przez

Natalia Trzeja

Piszę, więc jestem. I straszę w horrorach. Bu.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *