Syn drzewa oliwnego – Iljas Churi – „Dzieci getta. Mam na imię Adam” [recenzja]

Dzieci getta. Mam na imię Adam to napisana przez Iljasa Churiego powieść opisująca przerażającą katastrofę, która dotknęła Palestyńczyków w 1948 roku. Pisarz sięga po rozmaite środki i figury, po mnogość metafor i język, który czasami zaskakuje poetyckością, a czasami rani brutalnością. Dzieci Getta to już druga jego powieść wydana w Polsce dzięki wydawnictwu Karakter (pierwsza powieść to Jalo wydana w 2014).

Adam

Narratorem powieści Iljasa Churiego jest Adam, który tak naprawdę nie zna swojego prawdziwego imienia i żyje z tym piętnem już ponad pięćdziesiąt lat. Wychował się w getcie w Liddzie, które to zostało założone przez izraelskich żołnierzy po Nakbie. Był to exodus około 800 tysięcy Palestyńczyków, którzy zostali wygnani z własnych domów po zajęciu Liddy przez wojska Izraela. Zostali zmuszeni do marszu, który dla wielu z nich skończył się śmiercią – bez jedzenia, bez wody, bez schronienia od upału – stali się ofiarami kolejnego już w historii ludzkości marszu śmierci. Ci, którzy jakoś przetrwali, zostali zapędzeni w jedno miejsce otoczone drutem kolczastym.

Waddah al-Jaman i skrzynia milczenia

Na początku powieści czytamy metaforyczną opowieść o Waddahu al-Jamanie – poecie, uwięzionym w skrzyni, który nie wydobył ze swojego gardła choć jednego słowa obrony, który nie pisnął słówka, skazując się na wieczną mękę. Uwięził go tam kalif, podejrzewający go o miłosną relację ze swoją żoną. Przypowieść ta staje się dla głównego bohatera idealną historią, która przywodzi mu na myśl tragedię mieszkańców Liddy. Oddaje się on bez reszty historii Al-Jamana, tworząc coś na wzór poetyckiej powieści, w której chciałby zawrzeć prawdę o milczeniu swojego narodu. To trudny etap powieści, mimo że to sam początek historii Adama, to ilość metafor, odniesień i nachalna czasem poetyckość mogą odebrać radość z lektury. Ten wstęp, jakże ważny i symboliczny, czyta się ciężko, ale metafora, którą autor tutaj operuje, już wkrótce stanie się dużo jaśniejsza.

Moment przełomowy

Adam żyje z dnia na dzień, nie myśląc o wcześniejszych porzuconych życiach, które wiódł. Uciekał kilkakrotnie, zmieniał swoje życie i miejsce zamieszkania, by zacząć od nowa. Teraz, zmęczony już trochę, żyje kolejnym swoim życiem w Nowym Jorku jako kucharz w małej restauracji – nie angażuje się emocjonalnie, nie ma zbyt wielu przyjaciół czy wielu ambicji, dorósł do tego, by żyć i cieszyć się małymi rzeczami, nie pragnąc już więcej. Jednak spotkanie ze ślepym Mamunem, który był jego przybranym ojcem i opiekunem, kiedy jako dziecko mieszkał w getcie, sprawia, że głęboko przeżywa osobistą tragedię – jest dzieckiem getta, pierwszym jego obywatelem, dzieckiem znalezionym pod drzewem oliwnym, dzieckiem wtulonym w zmarłą matkę, w jej opadniętą pierś bez krzty ciepła. Adam zaczyna rozumieć, że nie wie, kim jest i jego osobista tragedia jest być może tragedią wszystkich Palestyńczyków, że jest on symbolem tego, co ich spotkało. Postanawia porzucić pisanie poetyckiej powieści o Waddahu al-Jamanie, metaforycznie wychodzi ze skrzyni milczenia i postanawia opowiedzieć swoją historię, która ciągle się pisze, a jej zakończenia nie znamy, gdyż nie zna go sam Adam.

Głośny krzyk

Powieść Dzieci getta. Mam na imię Adam jest powieścią trudną, powieścią bolesną i specyficzną. Nie znam zbyt wielu powieści arabskich, dlatego tak interesujące było dla mnie zetknięcie z dziełem napisanym przez pochodzącego z Libanu pisarza, który w wywiadach wspomina, że jest „Palestyńczykiem z wyboru”. Oddał on czytelnikom powieść skomplikowaną, przeplataną prawdą i fikcją, w której trudno się odnaleźć. To, co narrator powieści przekazuje nam, najpierw poprzez milczenie, a potem poprzez krzyk, sprawia, że boimy się tej brutalnej prawdy. Adam spisuje historie mieszkańców Liddy i robi to z oszałamiającą czytelnika brutalnością i precyzją – słowa trafiają do nas i sprawiają ból. Opisy są brutalne, a sama powieść jest jakby poszatkowana – część piękna i poetycka, metaforyczna i symboliczna, a część odarta z fałszu, intymna i brutalna, pokazująca ogrom zła i cierpienie ludzkie.

Dzieci getta uderzyły mnie swoją nieoczywistością, przytłoczyły wręcz nadmiarem tego, co pozostawało w ukryciu, milczeniu. Powieść jest fragmentaryczna, stworzona jakby w chaosie, czytelnik gubi się, próbując pojąć ilość znaczeń i odniesień, symbolika przeplata się tu z faktami, brutalnymi opisami. Czytelnik musi w tym chaosie zdecydować się na pozbieranie odłamków rzuconych przez autora, na poskładanie ich, nadanie im znaczeń i ułożenie w głowie przesłania, które próbuje on wyrazić. To historia cierpienia, które zostało zbudowane na cierpieniu, idea getta przewieziona wprost z nazistowskich obozów zagłady. To także historia nieuznanego przez kronikarzy i historię cierpienia, które musi bronić się samo.

Fot.: Karakter

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *