love de vice

Artysta wyraża pragnienia ludzi – rozmowa z Pawłem Graneckim, wokalistą formacji Love De Vice

Formacja Love De Vice powróciła z premierowym, studyjnym albumem, który otwiera nowy rozdział w karierze zespołu. Kilka lat temu zespół pojawił się na krajowej scenie, robiąc niemałe zamieszanie płytami: Dreamland Numaterial, z miejsca lokując się w czołówce polskich artystów wykonujących muzykę progresywną. Najnowsze dzieło Love De Vice – Pills to dowód, że warszawska ekipa nie zamierza stać w miejscu, bowiem panowie postanowili nieco zburzyć dotychczasowe wyobrażenia o zespole. Z okazji premiery zadałem parę pytań wokaliście zespołu – Pawłowi Graneckiemu. Zapraszam do lektury.

Gratuluję fantastycznej płyty. Długo zajęło Wam nagranie nowego albumu. Skąd tak długa przerwa wydawnicza? Szczególnie że po wydaniu Numaterial i koncertowego DVD szybko zapowiadaliście kolejną płytę.

Paweł Granecki: Dziękujemy za miłe słowa o płycie. Nagranie nowego albumu zajęło kilka miesięcy w 2015 roku, wcześniej było dużo zakrętów artystyczno-personalnych i organizacyjnych. Każdy z nas miał sporo życiowych spraw na głowie, potem trochę innych aktywności artystycznych, zmienił się skład zespołu, bo powrócił do nas Krzysiek Słaby w miejsce Jacka Melnickiego. W pierwotnym zamierzeniu z 2011 roku kolejny album zespołu miał być dalszą wędrówką wgłąb estetyki progresywnej, którą mocno czuć na DVD Silesian Night 11.11.11. To DVD to tak naprawdę przecież były w większości premierowe, niezarejestrowane w studiu utwory, przygotowane na naszą trzecią płytę. Ostatecznie jednak zmieniliśmy kierunek na bardziej współczesny i dynamiczny. Materiał z Pills fajnie wypada na koncertach, ma energię i dobrze nam się gra te rzeczy.

Odeszliście od długich, muzycznych form, ku bardziej zwięzłym, skondensowanym. Zapragnęliście zmian stylistycznych? Jaki cel sobie postawiliście przed nagraniem płyty?

Długie formy to przeszłość rocka – chwalebna, ale przeszłość. Powielanie jej nie ma sensu. Celem płyty Pills jest pokazanie Love De Vice jako zespołu wszechstronnego i ciekawego dla słuchacza, zespołu niebojącego się zmian w brzmieniu i klimacie utworów, grającego z serca, a nie piszącego matematyczne zagadki o harmoniach i tempach.

Podejrzewam, że treść wynikająca z okładki ma słuchaczowi zasugerować, że niektórym ludziom jest potrzebny substytut mózgu w tabletkach. Komu polecilibyście takie tabletki? Jakim grupom społecznym?

Płyta jest raczej gniewna i gorzka, wyraża emocje, które były w środku, kiedy powstawały te utwory, te teksty. Okładka powinna wyrażać to samo. Różne zdarzenia, które nas spotykają w życiu, są jak tabletki, jedne pomagają – inne szkodzą. Tabletka z mózgiem jest po części tęsknotą za tym, żeby się czegoś nauczyć na błędach, a po części oświadczeniem, że my już taką tabletkę mamy zapisaną i wiemy, że życie czasem solidnie kopie.

Jaka jest tematyka płyty Pills? Czego słuchacz może się spodziewać po warstwie lirycznej albumu? Wszak teksty zawsze są bardzo istotne w Waszych kompozycjach.

Każdy z utworów przedstawia impresję na dany temat – od dużych spraw, jak degradacja człowieka w świecie (Hell On Earth, No Escape) i degradacja świata przez człowieka (Best Of Worlds), poprzez problemy ludzkiej duszy (Pills, Winter Of The Soul, Pictures From The Past), po tematykę czysto fizyczną lub relacyjną (Ritual, Wild Ride, Nobody Owns Me). Większość tekstów składa się z metafor i skojarzeń, z pewnością każdy odbiera je i tłumaczy po swojemu. Tak, teksty są ważne dla tych kompozycji.

Utwór tytułowy i jego tekst zdaje się sugerować, że funkcjonowanie w tym świecie bez wspomagaczy jest co najmniej trudne. Aż tak źle oceniacie nasz współczesny świat?

Źle. Tekst utworu odnosi się do bardzo konkretnej historii młodej dziewczyny, która nie radziła sobie z ambicjami otoczenia i popadła w depresję, a jedyną odpowiedzią dorosłego świata były coraz to nowe pigułki, które miały rozwiązać problem. Pewnego dnia dziewczyna upadła podczas spaceru i zmarła. Była koleżanką Kasi Graneckiej, która śpiewa ten utwór. Co do wspomagaczy i funkcjonowania w świecie każdy ma swoją drogę, my się niczym nie wspomagamy.

Wierzycie, wzorem piosenki Best of Worlds, że nasza Ziemia stanie się kiedyś najlepszym ze światów?

Ziemia jest najlepszym ze światów i jedynym, jaki mamy. To tragedia, co z nim robimy, i po to jest ten utwór, żeby się nad tym chwilę zastanowić i zmienić bezrefleksyjne niszczenie naszego otoczenia.

Ritual za to zdajecie się krytykować wiarę i ślepotę ludzi, bezrefleksyjnie tkwiących w religii – moje tropy interpretacyjne są słuszne?

Pudło – to piosenka o miłości. A tkwienie w religii skrytykujemy na kolejnym albumie :).

Hell of Earth za to dostaje się szeroko rozumianemu społeczeństwu. Staliśmy się zbyt obojętni na zło, które nas otacza?

Jesteśmy bardzo przejęci złem, które nas otacza, ale wyłącznie w warstwie deklaracji. Te wszystkie akcje społecznościowe, wsparcie itp. nic nie dają. Tymczasem na Ukrainie od dwóch lat trwa wojna ludzi takich jak my sami, w Syrii cały świat ma jakieś interesy we wspieraniu wrogich stron, a cierpią ludzie. Problem stary jak świat, ale trudno nie dać wyrazu pogardzie dla hipokryzji i znieczulicy.

Dwie pierwsze płyty: DreamlandNumaterial mają już kilka, ładnych wiosen. Jak je oceniacie po latach?

Bardzo sobie cenimy te płyty i mamy do nich sentyment. Gramy po kilka utworów z każdej z nich na koncertach. Bez nich nie byłoby też obecnej, trzeciej płyty. Słychać, mimo różnic stylistycznych i brzmieniowych, że to to samo Love De Vice.

Pamiętam, że jak wydaliście dwie pierwsze płyty, to z miejsca staliście się, dzięki fantastycznym nagraniom, sensacją na krajowej scenie rocka progresywnego. Zastanawialiście się, jak udało Wam się z miejsca zdobyć serca wymagającej – jakby nie patrzeć – publiczności?

Każdy muzyk się nad takimi rzeczami zastanawia, ale chyba jeszcze nikt nie znalazł odpowiedzi. Gramy to, na co mamy ochotę, nigdy nie zabiegaliśmy o popularność, idąc na artystyczne kompromisy. Możemy się tylko cieszyć, że sporo ludzi to ceni w naszej twórczości.

No właśnie, macie ugruntowany status wśród fanów ambitnego rocka i progresji. Marzy Wam się krok do przodu i wypłynięcie na szerokie wody, bliżej szeroko rozumianego mainstreamu?

Chętnie zagralibyśmy w Madison Sqare Garden, to byłby krok do przodu. A poważnie, nie wierzymy w mainstream, raczej w mówienie głosem ludzi. Jeżeli mówisz na płycie czy ze sceny to, co publiczność myśli, masz szansę stać się wyrazicielem czegoś większego niż muzyka. W czasach, kiedy rock nie jest już od dawna muzyką buntu, nie jest to tak oczywiste, ale jednak wierzymy, że nadal aktualne – artysta wyraża pragnienia ludzi.

Jakie są Wasze plany na przyszłość? Koncerty promujące Pills?

Na pewno pogramy znacznie więcej niż dotychczas. Zaczynamy też już prace nad kolejnym materiałem, mamy kilka lat do nadrobienia i sporo pomysłów. Można spodziewać się także kolejnych niespodzianek stylistycznych, chcemy trochę wyjść do przodu, zaznaczyć jeszcze bardziej nasze własne spojrzenie na muzykę.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Fonografika

love de vice

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *