Limbo to najnowszy film australijskiego reżysera Ivana Sena, autora takich produkcji jak Pod chmurami, Goldenstone czy Mystery Road. Światowa premiera odbyła się na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie, gdzie film walczył w konkursie o Złotego Niedźwiedzia. W Polskich kinach możemy oglądać go od 8 września, dzięki dystrybucji Aurora Films.
Akcja filmu rozgrywa się w tytułowym, fikcyjnym mieście w Australii, w którym ludność trudni się przy wydobyciu opalu. Travis Hurley – smutny i rozczarowany życiem detektyw, przyjeżdża na miejsce, by rozwiązać sprawę Charlotte Hayes, dziewczynki zaginionej 20 lat wcześniej. Początkowo trudno przyzwyczaić się do niespiesznego tempa filmowej historii, w której towarzyszymy bohaterowi podczas lakonicznych rozmów z mieszkańcami. Jednak wraz z każdą kolejną minutą reżyserowi udaje się zbudować zaangażowanie widowni. Monochromatyzm, wszechobecne jaskinie, puste, rozległe przestrzenie nadają historii aury tajemniczości i chłodu, sprawiając wrażenie jakby świat się tu zatrzymał. Wciąż obecne widmo tragedii z przed dwudziestu lat odbija się na rodzinie dziewczynki, mieszkańcach, jak i na samym detektywie. Ciekawostką jest fakt, że film nakręcono w Coober Pedy, mieście w Australii Południowej, w której mieszkańcy ze względu na panujące wysokie temperatury, często mieszkają w jaskiniach pod ziemią. Dostrzegalne zawieszenie rytmu dobowego to również cecha Limbo – tak naprawdę chwilami ciężko oszacować z jaką porą mamy do czynienia – dniem, czy nocą.
Estetyka wykorzystana w filmie koresponduje również z samymi bohaterami. Ludzie w Limbo są smutni, pozbawieni radości życia, nieufni, oszczędni w emocjach, prowadzący mechaniczne rozmowy, pełni dystansu do świata, w którym przyszło im żyć. Poznajemy australijskich Aborygenów – bliskich zaginionej, wciąż przepełnionych żalem wobec białych, którzy poprzez umiejscowienie w takich okolicznościach stanowią niejako symbol tej australijskiej społeczności. Limbo uzmysławia nam, że historia, czy to dotycząca śledztwa czy Aborygenów jest wciąż widoczna w teraźniejszości . Rdzenni mieszkańcy Australii od lat zmagający się z nierównościami na tle rasowym, zostali wcieleni do państwa po mimo różnic i odmienności, co doprowadziło do rozczarowań, niemocy, niczym ludy odległej Syberii, mieszkańcy Limbo popadli w używki i wszechobecny marazm.
Wśród nich istotną postacią jest Charlie – brat dziewczynki, nie szczędzący uwag policji, która w jego mniemaniu robi za mało w sprawie zaginięcia. Służby działają zbyt późno, zbyt opieszale. W powietrzu unosi się wymowna sugestia, że gdyby dziewczynka była biała wyglądałoby to inaczej. Kolejną ważną postacią jest Emma- siostra zaginionej i Charliego, która towarzyszącemu patosowi próbuje nadać pierwiastek ludzki, rodzinny. Wychowuje dzieci swojego brata, stara się stworzyć im dom, czasem zdobywa się na ciepły gest w ich kierunku, lecz na co dzień szczędzi im czułości. W końcu można wspomnieć ponownie o samym Travisie Hurleyu, w którego rolę wciela się Simon Baker. Uzależniony od heroiny detektyw, zmaga się ze swoimi osobistymi demonami i wydarzeniami z przeszłości i słusznie zauważają dzieci w jednej ze scen filmu – bardziej przypomina dilera niż policjanta. Co jest dość uderzające, bowiem ciężko nie doszukać się podobieństwa Travisa do Waltera White’a z Breaking Bad.
W kwestii technicznej Limbo to piękny film, którego zdjęcia ogląda się z zapartym tchem niczym fotografie księżyca. Szerokie kadry, które wykorzystuje operator, surowe lokalizacje praktycznie brak muzyki oraz wszechobecna czerń i biel zapadają w pamięć, podkreślając ascetyczny wymiar przedstawianej historii. Również sam tytuł i wykorzystanie motywu limbo, czyli otchłani jest wymownym przedstawieniem stanu w jakim znajdują się bohaterowie. Dzięki tym zabiegom Limbo jest ważnym dziełem zarówno w warstwie wizualnej jak i fabularnej.
Ivan Sen w swoim najnowszym filmie wykazał się dużym talentem oraz filmową dojrzałością. Mimo, że nie jest to trzymający w napięciu kryminał to należy docenić intymny wymiar pustki i straty ukazany w tym dziele. Limbo to bowiem film, w którym na próżno szukać akcji rodem z filmów detektywistycznych. Ten czarno biały obraz noir przeszywa fala niemocy, gdzie nie ma nadziei na sprawiedliwość. Minione wydarzenia są wciąż odbijającym się echem przeszłości, jednak teraźniejszość jest równie ciężka, szara i smutna. To niejako film o zawieszeniu w tym co minione, a tym co obecne. Bez możliwości pójścia na przód.