same suki

Nasza filozofia jest bliska głębokiej ekologii – rozmowa z Magdaleną Wieczorek, wokalistką zespołu Same Suki

Same Suki powracają z nowym albumem zatytułowanym Ach, mój Borze. To doskonała okazja do rozmowy z wokalistką formacji – Magdaleną Wieczorek. Polecamy rozmowę szczególnie, że Magdalena ma wiele ciekawych przemyśleń o otaczającej nas rzeczywistości.

Osoba niewtajemniczona w świat muzyki folkowej może się nieco obruszyć na nazwę Waszego zespołu. Dlaczego więc nazwa Same Suki?

Nazwa naszego zespołu wiąże się ze staropolskim instrumentem smyczkowym, Suką Biłgorajską, od którego w zasadzie zaczęła się historia naszego zespołu i na którym gra Hela Matuszewska. Oczywiście nazwa ta też łączy się z silnymi charakterami kobiet tworzących ten zespół, które nie boją się zabierać głos w sprawach dla siebie ważnych. Nazwa wzięła się od pewnego wydarzenia. Kiedyś na początku naszej działalności, na naszą próbę przyszła mama Heli, Ela Hołoweńko. Spojrzała na nas i powiedziała „O! Same Suki” i tak już zostało.

Singiel No Name ujawnił się światu już w 2015 roku, płyta była planowana na 2016, ale dopiero pod koniec 2018 roku mamy całą płytę. Skąd tak spore opóźnienie?

Na tej nowej płycie, którą zapowiadał singiel No Name, przyjęłyśmy taki sposób nagrywania, że nie weszłyśmy do studia, mając przygotowany cały materiał naraz. Nagrywałyśmy płytę Ach, mój Borze po jednym utworze. Gdy czułyśmy, że dany numer jest już ostatecznie skończony. Taki sposób nagrywania sprawił, że całość pracy nad płytą rozciągnęła się bardzo w czasie. Każda z nas uczestniczy w wielu innych projektach muzycznych, co sprawiało, że czasem trudno było się umówić razem do studia. Na to nałożyły się dodatkowo nasze osobiste życiowe sytuacje jak śluby, rozwody, wyjazdy zagraniczne. Dlatego czas od singla do wydania płyty tak się wydłużył.

Tytuł jest nieco prowokujący, szczególnie jego zapis: Ach, mój Borze. To celowa prowokacja i czy za tym stoi jakaś głębsza myśl bądź idea?

Dla nas Bór ma wymiar boskości i należy mu się stosowny szacunek. Jeśli to kogoś oburzy – trudno. Nasza filozofia jest bliska głębokiej ekologii, gdzie człowiek jest częścią natury, a nie jej panem. Piosenka Ach, mój Borze, która dała tytuł płycie, jest protest songiem, który powstał w odpowiedzi na wycinkę Puszczy Białowieskiej. Los przyrody leży nam na sercu, stąd nasze muzyczne zaangażowanie w jej ochronę.

Siłą płyty jest nie tylko muzyka napędzana dawnym instrumentarium – teksty odgrywają wielką rolę w odbiorze tej płyty, szczególnie że z perspektywy kobiet było i jest co komentować przez ostatnie lata. Gdy zaczęliście pracę nad płytą, spodziewaliście się, że pod względem lirycznym ta dosyć mocno się upolityczni i uspołeczni?

Naszym założeniem jest mówić o tym, co dotyczy nas, współczesnych kobiet. To zawszy była sprawa społeczna bez względu na zmieniającą się sytuację polityczną. My od początku swego istnienia, czyli od 2012 roku, staramy się konsekwentnie mówić w naszych tekstach wprost o tym, co tu i teraz, o tym, co nas boli, zachwyca, irytuje, intryguje. Poruszamy trudne dla niektórych tematy, odpowiadając na to, co dzieje się wokół nas.

Utwór tytułowy, jak sama zdążyłaś już zresztą wspomnieć, mocno krytykuje postawę naszego rządu wobec wycinki Puszczy Białowieskiej. Boli Was to, jak politycy traktują sprawę ochrony środowiska i dziedzictwa naturalnego? Dokąd może nas zaprowadzić tak krótkowzroczna polityka?

Jak wspomniałam, los Puszczy Białowieskiej leży nam na sercu. Puszcza jest jednym z ostatnich, naturalnych nizinnych lasów Europy. To znaczy, że od setek lat w dużej części ten las egzystował i rozkwitał bez pomocy człowieka. Radził sobie z gradacjami różnych „szkodników” sam, nie trzeba mu pomagać w ich zwalczaniu. Natura jest od nas mądrzejsza. Puszcza zaś jest naszym przyrodniczym, historycznym i kulturowym dziedzictwem. Jest także rezerwatem Biosfery UNESCO i, jak sądzę, powodem do dumy dla Polaków. Polityka podyktowana zyskiem i brakiem poszanowania dla tak cennych zasobów może doprowadzić do ich bezpowrotnego utracenia.

W ujęciu globalnym sposób, w jaki człowiek traktuje środowisko naturalne, nieuchronnie zmierza w kierunku katastrofy ekologicznej. Stoimy w obliczu globalnych problemów środowiskowych. Ich podłoże ma swoje źródło w traktowaniu Ziemi jako własności, którą można sobie eksploatować w nieskończoność. Wycinka Puszczy to jeden z przykładów takiego podejścia.

Angażujecie się w akcje ekologiczne tudzież w działania na rzecz poprawy stanu ochrony środowiska?

Tak, brałyśmy aktywny udział w protestach przeciwko wycince Puszczy Białowieskiej, a także wielu innych. Nasz zespół zaczął się od mojego spotkania z Helą Matuszewska po proteście przeciwko budowie elektrowni atomowej w 25. rocznicę wybuchu Czarnobyla. Po manifestacji dużo osób w niej uczestniczących przyszło do baru, który wówczas prowadziłam w centrum Warszawy. Była wśród nich Hela, którą wtedy poznałam, i okazało się wtedy, że mamy ze sobą dużo wspólnych zainteresowań muzycznych i postanowiłyśmy spróbować wspólnie zacząć działać.

Zaskoczył mnie utwór Biczysko. Tekst opowiada o żonie szukającej zemsty za lata przemocy domowej ze strony męża. Byłem pewny, że to jest tekst współczesny, napisany na „starą” modłę. Wielkie było moje zaskoczenie, gdy zajrzałem do książeczki i się okazało, że słowa są tradycyjne. Jako poszukiwaczki staropolskiej muzyki często się spotykacie z takimi tekstami, motywami, które dzisiaj byśmy określili po prostu jako feministyczne?

Muzyka ludowa przez wieki służyła temu, co my staramy się robić dzisiaj. Teksty odnosiły się do tego, co było aktualne dla danej społeczności. Problem przemocy domowej, który porusza Biczysko, jest stary jak świat. W tradycyjnych tekstach jest bardzo wiele takich historii. Jeśli czasem wyziera z nich feministyczny przekaz, to tylko świadczy o takiej potrzebie w danej społeczności, gdzie dany tekst powstał.

Wyróżnia się Warszawianka jako wyraz dumy pochodzenia z Warszawy. Tylko delikatnie gryzie mi się melodia tradycyjna, kojarząca się raczej z obszarami wiejskimi, z tekstem wychwalającym wielkomiejskość. Jedno i drugie mi absolutnie nie przeszkadza, zastanawiam się jedynie, czy ten nieco prowokujący kontrast swojskości z wielkomiejskością był od początku zamierzony?

Tak, to połączenie jest zamierzone. W końcu wielkomiejskość bywa przaśna. Czyż nie? Taka autoironia. Melodia Warszawianki zapożyczona jest z tradycyjnej piosenki Jestem sobie Kujawianka. Jestem autorką tego tekstu, wychowałam się w Warszawie, ale zawsze fascynowała mnie muzyka ludowa i ludowe tradycje. W moim rodzinnym domu dużo śpiewało się przy uroczystościach rodzinnych właśnie melodii ludowych. Dla mnie to takie naturalne połączenie.

Łodiriktum brzmi niczym blues z delty Missisipi z początku XX wieku. Skąd pomysł na tę kompozycję?

To piosenka, która ma swoją historię. Pierwotnie nie miała znaleźć się na tej płycie, o tym zdecydowałyśmy później. Tradycyjne Łodiritkum bywało grywane na weselach, gdy nad ranem gospodarze chcieli wyprosić gości. Oczywiście miało zupełnie inną melodię i tekst.

Nasze Łodiritkum było moim prezentem weselnym dla Heli Matuszewskiej i Bartka Murackiego, którzy w czasie nagrywania tej płyty wzięli ślub. Miałam w planie zagrać je im osobiście na ich weselu, ale nie dotrwałam do rana. Dlatego nagrałam tę piosenkę sama u siebie w domu i na drugi dzień wysłałam nowożeńcom mailem. Tekst jest zupełnym odwróceniem tradycyjnego, a melodia po prostu sama do mnie przyszła :).

Odejdźmy od muzyki na chwilę. Jak oceniacie współczesną pozycję kobiet w społeczeństwie i ich prawa? Ostatnie lata oceniacie jako wyjątkowo mroczny czas dla praw kobiet w Polsce czy jednak obecna polityka państwa jest po prostu kontynuacją zaniedbań z poprzednich lat?

Ostatni czas rzeczywiście jawi się jako ten, gdzie prawa kobiet mogą zostać mocno ograniczone. Nie wydaje się mi się, aby przyczyną były tu wcześniejsze zaniedbania. To raczej konsekwencja dominującego wśród obecnie rządzących ultrakonserwatywnego światopoglądu. Odbiera on kobietom prawo do decydowania o swoim ciele, zdrowiu, życiu. W życiu społecznym przewiduje dla kobiet role matki, żony, która ma dzielnie spełniać swoje reprodukcyjne obowiązki i nie marudzić, nie dyskutować, nie wyrażać siebie i być zależna. Ta wizja nie pasuje współczesnym kobietom. Takie konserwatywne patrzenie rzeczywiście zagraża wypracowywanej przez lata pozycji kobiet.

Z zespołu zaraz przed wydaniem płyty odeszły dwie instrumentalistki. Ciekawi mnie, jak wygląda szukanie następcy w zespole, który korzysta z bardzo specyficznego instrumentarium?

Półtora roku temu za sercem do Kanady wyjechała suczystka Marta Sołek, a pół roku temu podobną decyzję powzięła wiolonczelistka, Justyna Meliszek. Materiał na płycie Ach, mój Borze został nagrany z nimi. Obecnie nasze utwory zostały przearanżowane na czteroosobowy skład. Nadal śpiewam ja, czyli Magdalena Wieczorek, na suce biłgorajskiej gra niezmiennie Hela Matuszewska, a Patrycja Betlej na instrumentach perkusyjnych. Na wiolonczeli gościnnie występuje z nami Kamila Borowiak. Na razie nikogo więcej nie szukamy.

Wydałyście płytę, więc podejrzewam, że będziemy mogli usłyszeć Was w najbliższym czasie na żywo?

Premiera naszej płyty odbyła się 22.11.2018. Rozpoczęcie trasy koncertowej promującej płytę Ach mój Borze planujemy na luty 2019. Zapraszamy do śledzenia dat i miejsc koncertów na naszym Facebooku oraz stronie www.samesuki.pl. Obecnie nagrałyśmy teledysk do piosenki Biczysko, którego internetowa premiera miała miejsce 13 grudnia 2018.

Dziękuję za rozmowę.

Same Suki - Biczysko (official music video)

Fot.: Bartek Muracki

same suki

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *