Na płycie znajdą się znakomite wykonania utworów, zarejestrowane na przestrzeni lat, które połączył w elektryzującą całość, wieloletni współpracownik zespołu, Jeremy Wheatley. 25LIVE@25 to zarówno celebracja jubileuszu, jak i podkreślenie znaczenia grupy jako muzycznej i kulturowej siły. Ich ekscytujące występy na żywo to huragan energii, hałasu i osobowości, zachęta do stania się częścią czegoś o wiele większego, przed czym nie sposób się oprzeć.
Założony w 1994 roku zespół, od początku wykazywał silne poczucie indywidualności, unikając britpopowej formy białych 20-letnich mężczyzn z gitarami, zastępując ją wspaniałą mieszanką ras, płci, seksualności, kultury i wpływów muzycznych. Niezwiązani z żadną sceną, posuwali się naprzód, tworząc swoje własne dzikie brzmienie i wizerunek: zwinny, brutalnie szczery, naładowany politycznie „clit rock” (czyli „rock łechtaczkowy”) – termin wymyślony przez Skin.
Jako czarna wokalistka, byłam trudna do zaakceptowania na wiele sposobów. A potem znalazłam się na scenie, robiąc dokładnie to, co wyobrażałam sobie w moich marzeniach. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że zostałam zaakceptowana.
W Londynie w latach dziewięćdziesiątych była mieszanina ludzi – dodaje gitarzysta Ace. Jednak zespoły takie nie były. To zawsze była grupa czterech facetów w identycznych fryzurach. My byliśmy zespołem ludzi, którzy byli tacy jacy są naprawdę. Dlatego byliśmy radykalni.
– mówi Skin
Ich niesamowita prezencja sceniczna sprawiła, że ofertę kontraktu płytowego dostali już po drugim występie, a później stali się pierwszym wielorasowym zespołem, który odbył trasę po RPA, gdzie zagrali trzy wyprzedane koncerty halowe. Po raz pierwszy zostali zaproszeni na festiwal w Glastonbury zaledwie rok od powstania zespołu, a cztery lata później zostali zaproszeni w roli głównej gwiazdy festiwalu.
Uznawani za jeden z najbardziej unikalnych zespołów rockowych ostatnich trzech dekad, ich piosenki wielokrotnie znajdowały się w pierwszej czterdziestce najlepiej sprzedających się singli, a albumy docierały do pierwszej dziesiątki na listach sprzedaży. Sprzedali miliony płyt na całym świecie i dzielili scenę z Davidem Bowie czy U2, a także razem ze Steve’m Wonderem, Niną Simone i Michaelem Jacksonem śpiewali Happy Birthday Nelsonowi Mandeli.