Yu

Z Ziemianami jest coś nie tak – wywiad z formacją YU

Formacja YU wydała niedawno płytę We Are Sorry. Z tej okazji porozmawiałem chwilę z zespołem, który uchylił nieco rąbka tajemnicy. Zapraszam do lektury.

Zacznijmy od samego początku. Jak powstał duet Yu? Jak wyglądała droga do nagrania i wydania płyty We Are Sorry?

Yu to nie duet. Jesteśmy grupą, w skład której wchodzą Samanta Janas, Kuba Krupski i Scott Andrews. Dochodzi jeszcze skład live, czyli Jakub Sokołowski, Wiktor Pogoda oraz wielu innych muzyków, którzy niestety nie zawsze mieszczą się na polskich scenach. Jednak, rzeczywiście, nasza debiutancka płyta powstała w 2014 roku jako zderzenie umiejętności trzech osób wymienionych na początku.

We Are Sorry jest już modna? Czy już jednak przestała być modna? Podoba mi się Wasze ironiczne podejście do tematu trendów i mody. Stoi za tym głębsze przesłanie, głębsza myśl?

Myśl nie jest zbyt głęboka. To jest bardzo proste: jeśli coś jest modne, to idąc za trendem, trudno jest mówić o oryginalności. Swoją odrębność można budować, idąc dokładnie w odwrotnym kierunku do całej reszty. Czyli jeśli wszyscy idą w prawo, to my idziemy w lewo.

Co kryje się za tajemniczą nazwą Yu? 

Yu wzięło się od angielskiego słowa TY/WY, ale żeby nie określać się jako angielski zespół, zmieniliśmy pisownię. Nie wiedzieliśmy, że to słowo oznacza  najpopularniejsze imię w najludniejszym kraju na świecie czyli w Chinach.

W Internecie zadebiutowaliście utworem HejTy i proszę – ponad 400 000 wyświetleń. Niezły wynik jak na debiutanta. Spodziewaliście, że ta piosenka, pełna subtelnej gry słów, spodoba się tak internautom, szczególnie że to w pewnym sensie piosenka o nich samych?

Bardzo nas cieszy ten wynik, ale musimy sprostować, że HejTy to nie jest piosenka o hejterach, tylko o miłości.

Teledysk do HejTy jest przepełniony klimatem teledysków do klasyków disco, new romantic z lat osiemdziesiątych z dodatkiem elementów rodem z filmów s-f. Zresztą cała płyta We Are Sorry wydaje się być odbiciem pewnych muzycznych inspiracji zespołami pokroju Spandau Ballet, OMD, Human League. Jak to jest z tymi inspiracjami muzycznymi u Was? 

Trudno nam jest mówić o inspiracjach. Obejrzeliśmy mnóstwo dobrych i złych filmów s-f, przesłuchaliśmy też dużo dobrych i złych płyt. Ten ogrom obrazów i muzyki, który przewinął się przez nasze mózgi przez te wszystkie lata, zostawił ślady i my z tych śladów ulepiliśmy nasze YU.

Uwielbiam Wasze teksty. Moim ulubionym jest Umrzywamy. Chyba chcieliście w nim postawić diagnozę polskiemu społeczeństwu. Jest z nami tak źle? 

Ogónie z Ziemianami jest coś nie tak. Chociaż właściwie, to wszystko zależy od tego, jaką miarę przyłożymy, jak duże oczekiwania mamy względem świata. Bo jeśli niewielkie, to spokojnie można powiedzieć, że jest dobrze.

Angielskie teksty napisał Scott Andrews. Jak doszło do Waszej współpracy z pisarzem? 

To dosyć niecodzienna kooperacja na linii pisarz – muzyk. Scott jest jak działo Gatlinga. Nie potrafi napisać jednego tekstu ani mieć jednego pomysłu. Jeżeli zacznie pisać, to ciężko go potem zatrzymać. Poznaliśmy Scotta w 2013 roku. I on się zaczął wtedy rozkręcać, a nam bardzo podobało się to, co z siebie wyrzuca. Założyliśmy więc w trójkę zespół i mamy już materiał na 16 albumów łącznie z The Best of YUYU-Reunion.

Jakie wartości, elementy składowe przemycił pisarz do Waszej twórczości? 

Scott Andrews i PRZEMYT nie idą w parze. Dobrze wiedzieliśmy, co wyjdzie z tej współpracy. No i mamy. Chór dzieci śpiewających We are all fucked.

W zapowiedziach prasowych zapewniacie, że chcielibyście podbić rynek japoński i chiński, co mogą sugerować ostatnie filmiki promocyjne. Jak jest naprawdę? To przejaw pewnej artystycznej pozy, czy jednak faktycznie macie ochotę spróbować podbić rynek wschodni? 

Nie jesteśmy pewni, czy zapewnialiśmy :).

Planujecie koncerty promujące We Are Sorry? Domyślam się, że oprócz uczty muzycznej, możemy się spodziewać atrakcji wizualnych? 

Pierwsze koncerty już za nami. Trasę szykujemy na jesień. Zależy nam bardzo na tym, żeby podobały się nasze występy na żywo, dlatego dużo czasu spędzamy na przygotowaniach do nich. Nie ma nic przyjemniejszego, niż widzieć uśmiech ludzi słuchających naszej muzyki.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Michał Polak

Yu

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *