milion much

Miliony nie mogą się mylić – Milion Much – „’78-’89” [recenzja]

Krakowska formacja grająca energetycznego rock 'n’ rolla, Milion Much zachęca do poznania zestawu ’78–’89 krótkim, aczkolwiek dobitnym żądaniem: sprawdź to gówno, zanim umrzesz. Nie ukrywam, że owo reklamowe hasło w połączeniu z muzyczną, skądinąd całkiem niezłą, zawartością płyty, nie jest wcale przesadzone.

’78–’89 to nic innego, jak dotychczasowe podsumowanie twórczości Miliona Much – jak sami twierdzą członkowie zespołu – od samego początku istnienia zespołu do chwili obecnej, w której formacja skupia się już na nagraniu kolejnego albumu. Większość kawałków zawartych na płycie ma swój fonograficzny debiut, poza czterema utworami, które w 2014 roku pojawiły się w wersji na żywo na EPce W Fabryce.

Trzeba uczciwie i na spokojnie przyznać, że wielką szkodą byłoby, jakby te kompozycje nie zostały udostępnione szerszej publiczności, bo Milion Much doskonale czuje się w stylistyce, w której działają. Ich twórczość to mieszanka luzackiego rock 'n’ rolla, hard rocka i garażowego grania, z polskojęzycznym wokalem. Powiem szczerze, że Polacy przeważnie radzą sobie w takiej niszy dosyć topornie, dlatego tym większym zaskoczeniem była dla mnie jakość nagrań Miliona Much zgromadzonych na ’78–’89.

W zestawie znajdziemy szybkie petardy, jak Najgorszy Dzień z fajnym kotłującym riffem i świetnym, szarpiącym za przegub, w ciekawy sposób wyeksponowanym w miksie, basem. Klej Na Łapie może jest mniej intensywny w warstwie muzycznej, lecz refren i ciekawy, sugestywny tekst wynagradzają inne braki. Tarty Ser jest wręcz punkowy, natomiast Le Blues De La Mouche, jak sam tytuł sugeruje, jest fajną, bluesującą balladą. Czyli widzimy, że jest różnorodnie, Milion Much nie zamykają się w wąskich ramach gatunkowych.

Milion Much - Najgorszy Dzień

Mimo że muzykę Miliona Much charakteryzuje luz i rock 'n’ rollowe zacięcie, co doskonale słyszalne jest w Będę Szczekał, gdzie wokalista znany jako Warszawski płynnie przechodzi od wysokich tonów po niski, basowe, nadając trochę tej kompozycji pastiszowego charakteru. Ale bywa też zdecydowanie bardziej ponuro, jak w powolnym, mającym w sobie całkiem ciężkie riffy Slayerze. Zresztą od Slayera aż do końca zespół przestawia się z szybkiego, luzackiego grania na surowe riffy i mroczniejszy klimat, niczym z klasycznych płyt Atomic Rooster. Jeśli zespół ma iść w kierunku takiego grania, to absolutnie nie mam nic przeciwko. Doskonale zespół w takiej odsłonie wypada Czarnym Dniu, gdzie gitary oprócz ciężkiego, brudnego riffowania i wydobywania z siebie przeszywających dźwięków, uzupełnione zostają charakterystycznymi dźwiękami klawiszy niczym z filmów grozy, dodając nowe elementy do i tak dosyć ciężkiego nastroju unoszącego się nad kompozycją, która, należy przyznać, intrygowała od pierwszych nut.

Milion Much składanką ’78–’89 pokazują, że są jednym z bardziej frapujących składów z szerokiej, krakowskiej sceny muzycznej. Co więcej, dzięki intrygującej i oryginalnej zawartości tego zestawu, zespół daje duże nadzieje na przyszłość i kolejne nagrania, które jak wynika z zespołowego facebooka, są już w drodze. Nie pozostaje nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość i oczekiwać efektów.

Fot.: Milion Much

milion much

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *