dead frank

To się udało – Dead Frank – „Dead Frank” [recenzja]

Ostatnio sobie obiecałem, że będę bardziej krytyczny dla artystów, którzy zaliczają fonograficzny debiut. Pomijając klasyczny aspekt wrodzonej złośliwości, sądzę, że początek kariery to dla muzyków najlepszy moment na przyjęcie krytycznych uwag, które czasami mogą wydać się celne. No właśnie, czasami… Niestety dzięki debiutom, jak pierwsze dzieło od Dead Frank, moje postanowienia biorą w łeb, bowiem cokolwiek złego chciałoby się napisać o ich muzyce… zdecydowanie łatwiej przychodzą mi na myśl słowa pochwały.

Z drugiej strony Dead Frank nie są absolutnymi debiutantami. Ba! Trzon zespołu stanowią doświadczeni muzycy: wokalista i gitarzysta Tomek Uszyński kojarzony z występów z Voltage Betty i chyba najbardziej znany z całego towarzystwa – gitarzysta Jacek Perkowski (T. Love, Azyl P, De Mono). Skład uzupełnia sekcja rytmiczna – Piotr Kowalewski i Rafał Dutkiewicz. Czyli wiemy, że za muzykami stoi duże doświadczenie, studyjne, jak i scenicznie, więc śmiało możemy od nich wymagać więcej. I wymagamy.

W zapowiedziach prasowych czytamy, że muzyka Dead Frank, to rasowe granie spod znaku The Black Keys i Jacka White’a. Chyba z tym drugim lekko przesadzili, jednakże płyta Dead Frank, to może i tylko trzydzieści minut grania, ale jest to autentyczna, skondensowana energia muzyczna. Panowie, mimo że odwołują się do klasycznego rockowego, hard rockowego, z elementami bluesa, grania, to wtapiają w swoją twórczość elementy nowoczesności – brzmią świeżo, wcale nie archaicznie. Zdają się nam muzycy mówić, że: tak, tak, znamy klasykę rocka, wielbimy ją, ale mamy własny przepis na rockowe granie i będziemy go konsekwentnie realizować.

Wiele barw się mieni na Bardziej. Jest mocno, dynamicznie, gitarowo, lekko space rockowo, jak w otwierającym płytę utworze Kosmos. Nowocześnie i hałaśliwie jest w singlowym Bardziej, gdzie mocny puls basu i zgiełkliwe dźwięki gitar korespondują z harmoniami wokalnymi. W Zdarza się raz mamy kompletnie zaskoczenie, bo obok soczystego bluesującego grania z doskonałym riffem jest moment, gdzie się pojawia gość w postaci… rapera Sokoła i trzeba przyznać, że Sokół dał radę, świetnie uzupełniając swoim flow kompozycję.

Im dalej w las, tym nie mniej ciekawie. Łagodne, akustyczne klimaty, trochę spod znaku trzeciej płyty Led Zeppelin są w To się nie udaAfirmacje okazują się kompozycją, która szczególnie w zwrotkach może przywodzić na myśl dokonania zeszłorocznego odkrycia na polskiej scenie, czyli Organka. Balladowy, leniwy, melancholijny, ze zwiewną melodią To Skomplikowane daje czas na oddech i nie tylko, bo solo gitary w tym kawałku jest najlepsze na całej płycie. Sama końcówka płyty, to druga wersja Zdarza się raz bez udziału Sokoła.

Dead Frank - Bardziej

Obok świetnej muzyki na albumie nie gorzej prezentują się teksty, które w gruncie rzeczy są niczym innym, jak sztandarową, rockową poezją. Mamy specyficzne wyznania miłości, jak w Bardziej: W przebieralni się przeglądasz, po godzinie chuj mnie strzela/To bardziej Cię kocham. Ten aspekt potrafi być opisany w sposób również bardziej subtelny, jak w Królowej czy To skomplikowane. W Kosmosie i szczególnie w Zdarza się raz, zwłaszcza w wersji z Sokołem, mamy afirmację imprezowego stylu życia i korzystania z zasady carpe diem: Drugiego życia już nie będziesz miał/Życie nie po to jest, byś w kącie stał… Świetnie takie teksty korespondują z muzyką, co z czasem powoduje, że niektóre refreny nie chcą wyjść z mojej głowy.

I szkoda, że ta płyta tak szybko się kończy. Z drugiej strony staranna selekcja materiału i nieprzeciągnięty czas trwania całości powodują, że nie ma na niej słabych punktów i po wysłuchaniu Bardziej zostajemy w lekkim, jak najbardziej pozytywnym szoku i kolejnym przekonaniu, że w Polsce potrafią grać soczystego rocka. Szczególnie, że Dead Frank czynią to z naturalnym luzem; zero wymuszenia w muzyce, słychać, że panowie się doskonale czują w tej stylistyce. Prochu zdecydowanie nie odkrywają, bo i nie ma gdzie go odkryć, ale piszą cholernie dobre, przebojowe, kipiące energią, chwytliwe utwory, i o to w tym wszystkim chodzi. Mocny kandydat na debiut roku.

Fot.: Fonografika

dead frank

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *