Rudasiem

Lubię eksperymentować – wywiad z Michałem Rudasiem

Michał Rudaś postanowił zaskoczył trochę swoich słuchaczy singlem Wieloryby i Syreny. Muzyk znany z eksplorowania etnicznych, indyjskich brzmień pokazał, że przebojowe, chwytliwe granie nie jest mu obce, a wręcz przeciwnie, czuje się w nim jak ryba w wodzie. Nadchodząca EP, ale i nie tylko, okazała się doskonałą okazją do rozmowy z wokalistą. Zapraszam do lektury.

Twój nowy singiel Wieloryby i Syreny zwiastuje zmianę stylistyki, do której przyzwyczaiłeś fanów. Skąd ta metamorfoza? Co jest jej źródłem?

Prawdę mówiąc, wcale nie planuję porzucać stylistyki indyjskiej czy ogólnie world music, natomiast otworzyłem się tym razem na rzeczy dla mnie nowe, które zrodziły się w wyniku spontanicznych, twórczych spotkań z gitarzystą z mojego zespołu – Łukaszem Chylińskim. Epka, której premiera planowana jest na początek lutego przyszłego roku, będzie przejściem do melodyjnych, piosenkowych form w języku polskim, których byłem trochę głodny.

À propos Twojej muzycznej, niedalekiej przeszłości, skąd u Ciebie taka fascynacją kulturą Indii? Bo to, co tworzyłeś na pierwszych dwóch albumach, spotykane jest na naszym rynku muzycznym niezwykle rzadko.

Zainteresowanie Indiami pojawiło się u mnie, gdy miałem mniej więcej 15 lat i rozwijało się w sposób naturalny, w wyniku moich młodzieńczych poszukiwań w rejonach duchowych i muzycznych, ale na pewno nie było związane z żadnym konkretnym, przełomowym wydarzeniem. Ta fascynacja ostatecznie przerodziła się w prawdziwą miłość, gdy 9 lat później po raz pierwszy wyjechałem do Indii uczyć się klasycznego śpiewu indyjskiego. Potem już wracałem tam co roku, na miesiąc czy dwa i dalej zgłębiałem tajniki tej niezwykłej muzyki. A moje albumy: ShuruvathChanging są właśnie owocem tych podróży.

Planujesz w przyszłości powrót do brzmień indyjskich, czy będziesz eksplorował rejony pop-rockowe? Czy jednak nadchodząca EP jest dopiero wstępem do stworzenia większego materiału, do wydania pełnowymiarowego albumu w stylistyce pop-rocka?

Inspiracji indyjskich wcale nie porzuciłem i cały czas do nich wracam. Mam już nawet pewne plany z nimi związane zarówno w projektach solowych, jak i gościnnych. Natomiast nadchodząca epka, to pewnego rodzaju eksperyment i odskocznia od tego, co tworzę na co dzień. Ja lubię eksperymentować i nie zamierzam nigdy ograniczać się do jednego stylu, bo wtedy zaczyna wiać nudą, a to dla mnie najgorsze w działalności artystycznej. Natomiast nie wiem jeszcze, czy będę dalej eksplorował rejony popowe i czy nagram pełny album z takim materiałem. Zobaczymy, co czas pokaże.

Nie obawiasz, że muzyczna metamorfoza, w kierunku silnie w naszym kraju eksploatowanego przez innych artystów pop-rocka, spowoduje, że z twórcy niepodrabialnego na naszej scenie, zamienisz się w jednego z wielu i aby dotrzeć do Twojej twórczość, trzeba będzie przebrnąć przez tłum podobnych?

Tak jak wspomniałem, ja lubię bawić się stylistykami i pewnie nigdy na dobre nie zagoszczę w żadnym stylu. Moja nowa premiera muzyczna zatem nie wiąże się z żadną metamorfozą i w związku z tym nie obawiam się etykietki popowego wokalisty, bo pewnie zanim na dobre utkwię ludziom w pamięci jako wokalista popowy, zdążę zaserwować im coś zupełnie z innej beczki. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych słuchaczy będę panem reprezentującym stylistykę X, dla innych Y, a jeszcze dla innych XYZ, bo ludzie na bazie informacji, jakie do nich dochodzą, mają tendencję do szufladkowania – tak z natury funkcjonuje nasz mózg. Reasumując, pewnie nie raz będę robił „psikusy” lubiącym szufladkowanie – mnie i mojej muzyki – odbiorcom. (śmiech).

Zapytam o nowe kompozycję, które słyszałem z nadchodzącej EP. TGV, szczególnie w warstwie muzycznej, zdradza, że jesteś delikatnie zainspirowany muzyką francuską. Jak powstał ten utwór? Moje domysły co do tego utworu idą w dobrym kierunku?

Ależ oczywiście! Pierwsze skojarzenia po skomponowaniu tej piosenki były właśnie związane z atmosferą francuskiej kawiarni, pełnej radosnego gwaru.

Warstwę muzyczną, podkreśloną dodatkowo przez akordeon, tak mocno kojarzony z uliczną muzyką francuską, dopełnia świetny tekst autorstwa Patrycji Kosiarkiewicz, która bardzo zgrabnie wyłapała brzmieniowe podobieństwa między niektórymi wyrazami w języku polskim i francuskim.

Wieloryby i Syreny daje natomiast do zrozumienia, że masz ochotę podbić listy przebojów. Mocny rytm, silne elektroniczne akcenty, świetny, przebojowy, wchodzący w głowę refren. Napisałeś ten kawałek z myślą o promocji i listach przebojów, czy jednak brzmienie jego powstało w sposób naturalny podczas procesu tworzenia?

Kompozycja ta powstała w wyniku mojego i Łukasza Chylińskiego – gitarzysty – muzykowania na plaży nad polskim Bałtykiem i była ona po prostu zapisem pewnych emocji, na które wpływała otaczająca aura i błogi, sielski nastrój.

Oczywiście, przyszło mi później do głowy, że ten utwór ma szansę podbić listy przebojów, ale tak naprawdę zdecydowałem się go nagrać dlatego, że lubię śpiewać również takie pozytywne, melodyjne i energetyczne utwory. Jeśli ta piosenka odniesie kiedyś sukces komercyjny, to będę się bardzo cieszył, ale jeśli nie, to i tak będę ją chętnie wykonywał na koncertach, bo po prostu pozytywnie mnie nakręca.

Michał Rudaś - Wieloryby i Syreny (Official Video)

Z nowej płyty słyszałem ponadto delikatny Raj Song. Trzy utwory i trzy różne oblicza. Może to zasugerować, że EP będzie urozmaiconym materiałem, w którym każdy znajdzie coś dla siebie? Jakie oblicza Michała Rudasia ujrzymy ponadto na nowej EP?

Tak, EP będzie bardzo zróżnicowana stylistycznie i nastrojowo, dzięki czemu faktycznie jest duża szansa, że każdy znajdzie na niej coś dla siebie. Nie zabraknie tam również ballad, w których czuję się zawsze najlepiej. A więc będzie zarówno refleksyjnie, jak i rozrywkowo. Ponadto w jednym utworze robię wokalne nawiązanie do mojej dotychczasowej twórczości, inspirowanej muzyką świata, w tym muzyką indyjską, więc nie porzucam całkiem moich „korzeni”.

Na pierwszych dwóch albumach miałeś jazzujące momenty, na EP to się powtórzy?

Moim zdaniem, moja nowa muzyka leży bardzo daleko od jazzu, choć duch jazzowy na pewno w naturalny sposób w niej zagościł, ponieważ w końcu większość z nagrywających tam muzyków wywodzi się z jazzu, jak np. pianista Jan Smoczyński i perkusista Bartosz Nazaruk.

EP-kę wydasz w ramach akcji crowdfundingowej. Na swoim blogu również przybliżasz ideę crowdfundingu. Na ten temat powstało wiele mitów, sporów w Internecie –  przeciwnicy niejednokrotnie uważają, że jest to pójście na łatwiznę. Przeprowadziłeś niedawno zbiórkę, więc czy rzeczywiście jest to droga na łatwiznę? Czy jednak uzbierawszy pieniądze od fanów, ciąży na Tobie większa odpowiedzialność?

Akcja crowdfundingowa przez niewtajemniczonych czasem jest mylona z akcją charytatywną. Natomiast crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe polega na tym, że osoba zbiera pieniądze na realizację projektu, a wpłacający dostają coś określonego w zamian, np. jakieś gadżety, płyty z autografem lub możliwość udziału w różnych wydarzeniach. Ponadto dodatkowym profitem dla wspierającego jest poczucie, że ma bezpośredni wpływ na powstawanie kultury, z którą chce obcować.

Crowdfunding to świetny przykład współzależności i współodpowiedzialności twórcy i odbiorcy i myślę, że jest takim światełkiem w tunelu w dzisiejszym zdominowanym przez korporacje świecie. Szerzej o tym mówię na wspomnianym blogu, który prowadzę.

Natomiast Ci, którzy myślą, że crowdfunding to pójście na łatwiznę, są w wielkim błędzie. Już w trakcie planowania kampanii oraz konsultacji z ekspertami z portalu Polak Potrafi, na którym uruchomiłem zbiórkę, dowiedziałem się, że prowadzenie takiej akcji, to tak naprawdę praca na pełny etat. Wiedziałem, że będzie mnie czekać sporo pracy, ale nie sądziłem, że będzie jej aż tak dużo. Sporo czasu zajęło mi przygotowanie akcji, dużo zajmuje i będzie jeszcze zajmować realizowanie nagród, ale najbardziej czasochłonna  była promocja i Ci, którzy myślą, że wystarczy wrzucić kilka postów o akcji na facebooku, żeby zebrać potrzebną kwotę, bardzo się mylą.

A ta ciążąca na mnie odpowiedzialność, o której wspominasz, żeby wywiązać się z mojej obietnicy w stosunku do osób, które wsparły akcję, jest bardzo dla mnie dobra, bo motywuje mnie do działania i nie pozwala na przeciąganie w czasie całego procesu.

Nie jesteś tylko artystą, ale także wydawcą. Prowadzisz label Atma Music. Opowiedz o tym projekcie. Jakich wykonawców zdążyłeś do tej pory wydać?

Tak, od prawie trzech lat jestem przedsiębiorcą i mam swoją małą, jednoosobową firmę Atma Music, przez którą wydałem moją poprzednią płytę Changing, kilka singli oraz zamierzam wydać również nadchodzącą epkę. Ponadto wydałem elektronicznie album jazzowego zespołu Enigmatik Quartet. To piękna, melodyjna płyta, inspirowana polskim folkiem – polecam.

Aktualnie jednak działam tylko na rzecz własnej twórczości, bo do obsługi innych projektów i artystów musiałbym powiększyć firmę o nowych pracowników. Ale kto wie? Może kiedyś zdecyduję się na rozwój w tym kierunku?

Ponadto muszę przyznać, że bardzo sobie chwalę taką niezależność, bo nie lubię, gdy ktoś mi dyktuje co mam robić. Z drugiej strony jednak mam przez to też dużo więcej obowiązków, w tym pracy papierkowej i menedżerskiej, ale można to polubić. Problem natomiast zacząłby się wtedy, gdybym przestał mieć czas na śpiewanie i tworzenie, ale do tego staram się nie dopuszczać, bo w końcu przede wszystkim jestem i chcę pozostać artystą :).

Masz za sobą występ w The Voice of Poland. Występowałeś tam już jako wokalista o ugruntowanej pozycji i z sukcesami, jak nominacje do SuperJedynki czy Fryderyka. Jak wspominasz ten czas? Nie żałujesz z perspektywy czasu występu w tym programie?

Mój udział w The Voice of Poland to była świetna przygoda, ale i niezły sprawdzian wytrzymałości psychicznej. Nie żałuję, że wziąłem w nim udział, bo gdybym nie wziął, to bym wtedy z kolei żałował, że nie wykorzystałem jakiejś szansy, a ja w życiu lubię próbować różnych rzeczy, ryzykować i skakać na głęboką wodę. Na pewno program ten pomógł mi dotrzeć do nowych odbiorców i pozyskać nowych fanów oraz dał mi trochę więcej pewności siebie, no i przede wszystkim dał możliwość poznania wielu świetnych ludzi, z którymi do tej pory utrzymuję kontakt.

Na początku roku wydajesz EP. Planujesz coś ponadto? Koncerty promujące płytę, inne projekty?

Tak, płyta wyjdzie na początku lutego i prawdopodobnie w okolicach premiery odbędzie się w Warszawie koncert promocyjny. Planuję też kolejne koncerty, o czym będę informował na moje stronie www.michalrudas.com czy stronie na FB.

Ponadto działam też na innych, muzycznych frontach. Wczesną wiosną ma się ukazać debiutancki album etnicznej formacji Lelek, której jestem głosem i współtwórcą. W naszej muzyce i tekstach, które śpiewamy odwołujemy się do kultury i wierzeń naszych przodków, czyli prasłowian.

Rozpocząłem też współpracę z Teatrem Pieśni Kozła z Wrocławia i wiosną przyszłego roku zaczynam próby  do nowego spektaklu. Praca z tą niezwykłą, awangardową grupą teatralną, bardzo cenioną i wielokrotnie nagradzaną w kraju i na świecie, była moim marzeniem i już nie mogę się doczekać tych wszystkich przygód, wyzwań i twórczych uniesień, które czekają mnie podczas przygotowań.

Przyszły rok będzie zatem pełen różnobarwnych i zróżnicowanych stylistycznie artystycznych doświadczeń, z czego się bardzo cieszę :).

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: SmilePR

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *