materia

Manifest – Materia – „We Are Materia” [recenzja]

Pochodząca ze Szczecinka Materia nie kazała długo czekać słuchaczom na następcę debiutu Case of Noise. I dobrze, bo trzeba kuć żelazo póki gorące i dopiero co wydany krążek – dobitnie zatytułowany We Are Materia – to dowód rozwoju tej formacji, która już trochę zdążyła namieszać w środowisku metalowym.

Zespół legitymuje się niemałym doświadczeniem. Materia powstała w 2007 roku i zanim wydała swój pierwszy LP, doczekała się demo Vandals (2009) i EP Holidays On The Angel Island (2011), a materiał z tych wydawnictw był wykorzystany również na pełnoprawnym debiucie, więc Case Of Noise w dobrej połowie okazał się dokumentem rozwoju stylistycznego grupy na przestrzeni lat i siłą rzeczy okazał się materiałem trochę nieskładnym, chaotycznym, z brakującą mu myślą przewodnią. Natomiast muzyka zawarta We Are Materia doskonale koresponduje z tytułem – to manifest stylu muzycznego, jaki sobie wypracował zespół. Na szczęście Materia odpuściła sobie wątpliwe występy w programach typu Must Be The Music, gdzie „porywająco” coverowali Na Wojtusia z popielnika… Z drugiej strony byli zaledwie krok od wygranej.

Różnica pomiędzy debiutem a We Are Materia jest taka, że zespół dojrzał, w pełni postawił na autorski styl. Przede wszystkim jest ciężej, muzycy jakby obniżyli strój gitar, postanowili, że z głośników będzie nam się wylewał ołów. Również same kompozycje są dojrzalsze, mniej już połamańców w stylu Meshuggah czy The Dillinger Escape Plan (muzycy pewnie mają dosyć już tych porównań), a za to więcej jest groove’u, co natychmiastowo dodało Materii pierwiastek przebojowości tudzież chwytliwości.

Płyta jest cholernie równa. Ciężko wskazać wybijające się kompozycje, trudno uznać jakiś kawałek, który ciągnie całość w dół. Obniżone strojenie, ciężar instrumentów został wzmocniony doskonałym, selektywnym brzmieniem, któremu tym razem kształt nadali sami muzycy zespołu. Materia atakuje nas nawałem dźwięków już od pierwszego utworu, kroczącego, wgniatającego w fotel Cry Forever, z potężnym – raz niskim, basowym, raz wysokim, skrzekliwym – wokalem Michała Piesiaka.

Im dalej w las, tym wcale nie gorzej. W Place Of Find jest czas na oddech i czyste wokale. Zespół lubi czasami wpuścić powietrze, tak jak jest to Wasted, gdzie pomiędzy potężne riffy i uderzenia perkusji wpleciona jest zgrabna, klasyczna solówka gitarowa. Czasami zespół lubi zadać jeden, krótki, konkretny cios jak w Let’s Go To Stars, a czasami Materia lubi wkroczyć na terytoria bliższe progresywnemu graniu, jak w Air, gdzie połamane rytmy, zmiany tempa i skomplikowane riffy będą nam towarzyszyć przez cały utwór.

The Materia - We Are Materia (Full Album)

Na wyróżnienie na pewno zasługuje mocny We Believe In Diffrent Gods ze smolistym riffem, który dzięki zgiełkliwym gitarom w tle robi się na wskroś nowoczesny. Utwór tytułowy to hymn, który z pewnością stanie się żelaznym punktem koncertów Materii. Jedynie Addictions i kończący płytę My Land  w mojej opinii nie zasługują na poważniejszą wzmiankę, natomiast nie schodzą one poniżej pewnego poziomu, zapewniając doznania podobne do pozostałych kompozycji zawartych na płycie.

Słowem podsumowania należy powiedzieć, że Materia z pewnością nagrała lepszą płytę niż poprzednią, debiutancką. Zespół w pełni rozwinął własny styl, brzmienie, balansujące gdzieś pomiędzy metalem, metal core’m a djentem. Najważniejsze w tym wszystkimjest to, że Materia stara się być sobą i to jest idea przewodnia drugiego krążka formacji, która z pełną świadomością, z całą mocą wieszczy nam – Jesteśmy Materia. I to mnie bardzo cieszy.

Fot.: Hand2Band

materia

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *