Hausner

Strawione ideały – Jessica Hausner – „Club Zero”

Parafrazując wypowiedź Ewy Szabłowskiej, dyrektorki mff mBank Nowe Horyzonty (od tego roku ze znajomym bankiem jako sponsorem tytularnym), kino nowohoryzontowe nie jest kinem uniwersalnym; to kino gruntownie osadzone w rzeczywistości, unaoczniające problemy i konflikty, z którymi zmagają się ludzie tu i teraz, próbujące wywrzeć realną zmianę w percepcji kulturowo świadomej widowni. Spośród 251 filmów dostępnych na wrocławskim festiwalu moją szczególną uwagę przykuł Club Zero, najnowszy film Jessiki Hausner, który, kiedy zerkamy z daleka, zdaje się skrupulatnie wpisywać we wspomniane maksymy, choć z nie do końca właściwych im powodów.

Do kolorowej, aczkolwiek minimalistycznej i, co niebagatelne, dosadnie utopijnej prywatnej szkoły trafia nowa nauczycielka, bezimienna pani Nowak (Mia Wasikowska). To właśnie ona ma prowadzić zajęcia ze „świadomego odżywiania” powstałe bezpośrednio z inicjatywy rady rodziców. Zaczyna się niewinnie: każdy z uczniów opowiada w znamiennym kółku z ułożonych krzeseł o swoich indywidualnych powodach, dla których zapisał się na zajęcia. Większość z nich, dzielnie reprezentując generację Z, jest świadoma, jak ważne w naszym życiu jest spożywanie właściwych posiłków i z niestygnącym zapałem chce poznać tajniki świadomego jedzenia. Jest tutaj zawiedziona bezmyślnie biernym społeczeństwem aktywistka, anorektyczna księżniczka, ale znajdzie się też chłopak, który potrzebuje dodatkowej piątki na świadectwie, by zdobyć semestralne stypendium.

Hausner

Z każdą kolejną lekcją sprawy zaczynają jednak przybierać coraz dziwniejszy obrót. Uczniowie najpierw jedzą mniej, potem przechodzą na dietę zawierającą wyłącznie pojedyncze warzywa, by kilka tygodni później napełniać żołądki wyłącznie spoglądaniem na apetyczne posiłki w szkolnej stołówce. Rodzice zaczynają się niepokoić, ale dyrektorka zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą. W końcu pani Nowak to profesjonalistka, najlepsza z najlepszych w swoim fachu. Co ma jednak powiedzieć samotna matka, gdy jej syn nagle nie chce jeść przygotowanych przez nią domowych obiadków?

Hausner bawi się lejtmotywem zaburzeń odżywania na wszystkich możliwych frontach; szkoda tylko, że jej refleksja zdaje się nie sięgać ponad żartobliwe „w końcu nie muszę wymiotować po obiedzie, bo nie mam czym!”, które wypowiada jedna z bohaterek w procesie stopniowego głodzenia w ramach samozwańczej diety-cud pani Nowak. Momentami zakrawając na satyrę, obrany przez reżyserkę cel dokonuje, wybaczcie dosadność tego określenia, swoistego samozaorania, stopniowo dokładając do pieca kolejne dietetyczne anomalie. Jest szok, zgrzyt i niedowierzanie (scena, w której bohaterka pałaszuje swoje wymioty sprzed chwili, wywołuje w zaskoczonej widowni niejeden niekontrolowany odruch), jednak na tym kończy się wigor Hausnerowskiej historii. I niby można mówić o budowaniu jakiejś żywieniowej świadomości widza, ale w rozważaniach austriackiej reżyserki ewidentnie brakuje wniosków, które nie tyle miałyby sugerować gotowe rozwiązania, ile po prostu zachęcać do autorefleksji i wielowymiarowego spojrzenia na problem.

Hausner

Ta cała zabawa nie byłaby jednak możliwa, gdyby nie oddani nowej nauczycielce uczniowie. Nasza antagonistka sprawnie buduje wśród swoich podopiecznych antyżywieniowy kolektyw i choć nie obędzie się bez przeszkód, ostatecznie wykreuje w umysłach zdolnych, pełnych wigoru młodych ludzi niezmywalną ideę życia bez jedzenia. Wiara zdaje się zresztą faktycznym punktem wyjścia i kompozycyjną klamrą tej historii. To ona gęsto unosi się w powietrzu w licznych rozmowach i konfrontacjach dzieci z ich równie progresywnymi, co utopijnymi rodzicami, stanowiąc źródło determinacji i uporu, z jakim uczniowie podążają za cudowną dietetyczką. Na szczęście, na zasadnicze pytanie „dlaczego?” zadawane wielokrotnie przez opiekunów swoich pociech, reżyserka odpowiada jasno. Kiedy do bezpiecznego środowiska samoświadomych uczniów, progresywnych nauczycieli i zaangażowanych rodziców trafia ktoś taki, jak przemiła pani Nowak umiejąca rozbudzić niezaspokojone ideą umysły młokosów, łagodny fanatyzm pozostaje kwestią czasu.

Naprawdę szkoda, że na tym kończy się cała łamigłówka i aż do finału próżno szukać w tym seansie czegoś więcej. Szczerze chcę doszukiwać się pod spodem nowoczesnej opowieści Hausner pewnej charakterystyki kondycji współczesnej młodzieży oraz braku autorytetów, z których ci mogliby czerpać, ale jest tam tego po prostu za mało, bo tylko w zarysie, zatartym i niepełnym. Jeśli więc najnowszy film Jessiki Hausner ma nas czegoś nauczyć, to nie zdrowych żywieniowych nawyków, a raczej tego, że tematyczny szok nie wystarczy, by wprawić odbiorcę w zadumę. Filmowi Club Zero sporo do tego brakuje.

Fot.: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Hausner

Overview

Ocena
4 / 10
4

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Jaworski

Pasjonat kina, szczególnie tego kameralnego. Aspirujący scenarzysta i jednoczesny student informatyki.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *