W naszym salonie czas płynie inaczej – rozmowa z Magdą Kośmider i Kasią Siewruk, założycielkami warszawskiego salonu optycznego mag.nifier [część 2]

Okulary to niezbędny element codzienności wielu z nas. Korekcyjne, będąc wyrobem medycznym, umożliwiają poprawne widzenia świata, a przeciwsłoneczne chronią przed promieniowaniem UV i ułatwiają widzenie w pełnym słońcu. Wpływają na to, jak postrzegają nas inni, ale i na to, jak my sami postrzegamy siebie. Zdarza się, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nosić je powinniśmy. Wybierając oprawki, możemy nie mieć pojęcia, od czego zacząć, a okazuje się, że jest to temat dość rozległy. Specjalistkami w tej dziedzinie, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, są Magda Kośmider i Kasia Siewruk, założycielki warszawskiego salonu optycznego mag.nifier. To nietypowe miejsce, wyglądające jak galeria sztuki, zdążyło już zagrać w jednym z polskich seriali, a w swoich szufladach kryje okulary z teledysku Beyoncé czy Sary Connor z Terminatora 2. Odwiedzając mag.nifier i mierząc zarówno subtelne, jak i szalone okulary, możecie stanąć przed lustrem z Zachętą w tle i zupełnie stracić poczucie czasu.

Z Magdą i Kasią rozmawiamy o designie, okularach z bawolego rogu, inspiracjach popkulturą i tym, jak ważne jest świadome dbanie o wzrok, właściwa diagnostyka okulistyczna i odpowiedni dobór okularów. Czytając naszą rozmowę, odkryjecie, jaka firma wyprodukowała okulary sposobem Christo – artysty, który opakował materiałem berliński Reichstag – i jak na podstawie doświadczeń pilotów opracowano kształt awiatorów. Odkryjecie, które oprawki oferują funkcję grzebienia do włosów i jaki kolor okularowych szkieł najlepiej sprawdzi się na nartach, a jaki nad morzem. Dowiecie się też, czemu Jack Nicholson nosi kolorowe szkła i który aktor z Sukcesji zachwycił się wnętrzem mag.nifier.

 

Przeczytaj pierwszą część naszej rozmowy.

 

Gosia Kilijanek: Omówiłyśmy okulary na nosach gwiazd. Czy uważacie, że pojawianie się konkretnych modeli w popkulturze można uznać za zabieg marketingowy, świadomy mniej lub bardziej?

Magda Kośmider: Jak najbardziej. Chyba dobrym przykładem, jednym z ostatnich, była tegoroczna gala oscarowa i okulary pojawiające się na czerwonym dywanie. Widzimy je raz, drugi, trzeci i zaczynają nam się podobać. To tak jak z piosenkami – lubimy bardziej te, które już słyszeliśmy.

Tak zwany efekt czystej ekspozycji.

Magda: Często w wyniku tego szukamy czegoś w podobnym stylu. Docieranie do ikon świata mody i filmu oraz prezentowanie swoich okularów na ich nosach może mieć na odbiorców znaczący wpływ. Często lepiej zapamiętujemy obraz danej aktorki czy aktora niż reklamę w mediach społecznościowych. Możemy później znaleźć konkretny model okularów albo skorzystać z alternatywnej propozycji, o której wspomniałyśmy.

Do tego potrzeba też wiedzy i doświadczenia w wynajdywaniu perełek. Czy w swoim salonie macie pojedyncze egzemplarze danych modeli?

Magda: Zdecydowanie. Mamy je po jednej sztuce.

Kasia Siewruk: Na palcach jednej ręki mogłybyśmy policzyć, które pary mamy zdublowane. Na to decydujemy się, gdy wiemy, że jakiś genialny model ma zostać przez daną firmę wycofany z produkcji. Robimy wtedy mały zapas w postaci dwóch czy trzech par.

Magda: Nie jesteśmy jeszcze na takim etapie, aby móc sobie pozwolić na zakupy wszystkiego, czego byśmy chciały.

Kasia: Zależy nam na dużej, dokładnej selekcji. Uważamy, że lepiej jest dawać klientom większy wybór. Bardzo często okulary pochodzą z krótkich, limitowanych serii i nie można ich po czasie domówić. Matsudzie wyprodukowanie jednej pary okularów często zajmuje do pół roku, bo oprawki posiadają wiele ręcznie żłobionych detali. Na domawianie więc też się czeka, ale to już natura pracy z takim rodzajem okularów, które są w naszym salonie.

Czy macie jakieś wskazówki co do tego, czym powinno się kierować przy wyborze oprawek? Co jest najistotniejsze w tym procesie poza odpowiednim doradcą?

Magda: Na pewno nie powinniśmy kupować okularów do szafy, do szuflady. Kupuje się je po to, żeby były na nosie. Wybór okularów jest bardzo subiektywny, powinien zostać przefiltrowany przez siebie, ale dobrze mieć asystę i jakieś podpowiedzi, aby finalnie spośród różnych modeli wybrać ten idealny. Trendy trendami, jednak warto też słuchać siebie. Nie zawsze dobrze wygląda się w oprawkach wpisujących się w najnowsze trendy, dobrze jest w tym procesie zachować trochę zdrowego rozsądku.

W czasie poszukiwania odpowiednich oprawek wielokrotnie można też usłyszeć: sprawdź, jak się w nich czujesz. Czy jest to równie istotne?

Magda: Bardzo, jest to w zasadzie najważniejsze. Zadajmy sobie pytanie: czy to jestem ja? Okulary nie powinny być przebraniem, chyba że mają służyć jako przebranie.

Kasia: Jeśli okażą się przebraniem, to jest spore ryzyko, że wylądują w szafie. Czasem ktoś mówi, że świetnie w czymś wyglądamy, ale jak sami tego nie czujemy, to też się może tak stać. Dobrze jest dać sobie czas, przymierzyć konkretną liczbę oprawek, przetestować je. Odbiór siebie może też zmienić się zupełnie, kiedy przymierzymy dziesięć par okularów i powrócimy do tej pierwszej. Po porównaniu jej z innymi odkrywamy ją na nowo, nabieramy dystansu.

Magda: Istotne bywa to czy mierzymy okulary rano, czy wieczorem, w jakim świetle.

Kasia: Dobrze jest mierzyć je w budynku i wyjść z lustrem na dwór, spojrzeć na siebie w naturalnym świetle dziennym. Równie ważne jest to, jak czujemy się danego dnia. Bywamy czasem przecież niewyspani…

Magda: Czasem dobrze jest przyjść na przymiarki okularów, będąc zmęczonym i niedopracowanym. Wiadomo, że jak się jest dopracowanym, to wszystko dobrze leży.

Kasia: Magda proponuje też zwykle, aby zdjąć kurtkę czy marynarkę, założyć czapkę, związać czy rozpuścić włosy.

Magda: Po prostu zobaczyć siebie w różnych sytuacjach życiowych.

 

Drzwi do salonu otwierają się i wchodzi do niego pan z biura obok, by przekazać dziewczynom przesyłkę. Magda zauważa, że okulary nieco krzywo leżą mu na nosie, a on przyznaje, że nie ma czasu odwiedzić optyka. Dowiadując się, że Magda może mu pomóc od razu, oddaje okulary w jej ręce i po kilku chwilach wychodzi w idealnie dopasowanych.

 

Czy historia którejś z marek okularowych, o których opowiadacie, jest szczególnie nietypowa?

Kasia: Marka Rigards ma polskie korzenie, co jest zaskakujące, bo jej założyciel jest z Malezji. Mają tam mistrza okularowego w wieku około dziewięćdziesięciu kilku lat, odpowiadającego za know-how łączenia ze sobą nietypowych materiałów, takich jak kamień, róg bawoła, srebro czy drewno bocote, cechujące się świetną akustyką, przez co używane jest do wytwarzania wysokiej jakości gitar. Mają projekty, które bywają zaskakujące. Patrząc na nie z boku, możemy uznać, że są dziwne czy zbyt określone, a później Magda je nam proponuje i uznajemy, że są genialne i powinniśmy je nosić na co dzień. To wspaniałe, kiedy ludzie nie boją się ich przymierzać. Ostatnio gościłyśmy w salonie panią, która pracuje w urzędzie. Chwyciła ze Rigardsy z funkcją kolorowych nakładek na szkła i… je zamówiła.

Kolorystyka szkieł ma zapewne znaczenie w codziennym użytkowaniu, a na Waszym tapas barze dostrzegam żółte, zielonkawe i wpadające w róż. Czy jakaś barwa szkieł jest preferencyjna?

Magda: Podstawowa baza najczęściej używanych kolorów szkieł to szary, brązowy i szaro-zielony, czyli tak zwana zieleń ray-banowska. Patrząc przez szare soczewki, odbiór obrazu jest najbardziej naturalny, one nie zmieniają barw. Brązowe soczewki zawierają dodatek czerwieni, więc podbijają kontrast – obraz wydaje się jaśniejszy. Patrząc przez zielone soczewki, oko odpoczywa. Poza nimi istnieją kolorystyczne wariacje i specjalistyczne barwienia. Właśnie taką właściwość mają szkła w okularach Jacka Nicholsona. Aktor nosi takie fancy okulary, ale nie jest to jego widzimisię, a wynika z retinopatii, czyli uszkodzonej siatkówki. Nicholson musi używać specjalnych szkieł filtrujących w odpowiednim kolorze, aby światło padało na czułe punkty na siatkówce, które jeszcze fizjologicznie działają. Specjalistyczne szkła mogą zwiększać kontrast czy wydobywać barwy, na które siatkówka nie jest już czuła. 

Kasia: Kolory szkieł mają konkretne właściwości. Brązowe szkła są dobre dla kierowców, a różowe dla narciarzy.

Magda: Do jazdy na nartach z pewnością dobry będzie róż wymieszany z purpurą i lekkim brązem. Doskonale podbije kontrast i uwidoczni wszystkie muldy, bo kiedy patrzy się na jedną płaszczyznę, wydaje się, że nic tam nie ma, a w rzeczywistości jest. Szare szkła sprawdzą się idealnie nad wodą – tam, gdzie obszar koloru niebieskiego atakuje z góry i z dołu. Brązowy będzie genialny do prowadzenia auta i w bardzo wysokie partie gór. W górach dobra będzie też szarość. Zielony za to daje komfort i efekt odprężenia, wręcz prysznica dla oczu. Przy trwającej od kilku dekad intensywnej pracy wzrokowej w bliskich odległościach i zamkniętych pomieszczeniach, dobrze jest robić sobie przerwy, spoglądać w dal czy popatrzeć na zieleń, jeśli ma się ją w pobliżu. Żółty jest polecany na mgłę i do strzelania, pomarańczowy jeszcze bardziej podnosi kontrast. Barwienie soczewek możemy dedykować konkretnym warunkom. W tej chwili firmy mają tak zaawansowane technologie, że możemy zrobić sobie szkła w kolorze ulubionego sweterka czy T-shirtu.

Niektóre z modeli szkieł barwione są też gradalnie.

Kasia: Gradalne barwienie świetnie sprawdza się w użytkowaniu codziennym. Kiedy jest bardzo jasno widzimy lekkie przyciemnienie, ale jednocześnie kiedy na chwilę zajdzie słońce to dzięki jaśniejszej części szkieł nie odczuwamy dużej różnicy. To bardzo wygodne i może okazać się użyteczne przy konkretnym stylu życia.

Fot. W_SRODKU Fotografia

Na rynku dostępne są też możliwości zamówienia kilku par okularów do domu, aby dokonać wyboru. Pozornie wygodne rozwiązanie, nie daje jednak szans na uzyskanie eksperckich wskazówek czy dopasowanie oprawek.

Kasia: Nawet jeżeli można przymierzyć okulary przed lustrem, to zostaje się z tą parą, która nie będzie odpowiednio wyprofilowana. Różnimy się kształtem nosa, odległościami od uszu.

Odpowiednie dopasowanie jest szczególnie ważne przy okularach korekcyjnych. Jest to przecież wyrób medyczny.

Kasia: Oczywiście. To rodzaj protezy, która powinna pracować razem z człowiekiem. Jedna z naszych klientek opowiadała, że po zakupie okularów przez internet przez rok zmagała się z bólem głowy. Można też wybrać się po zakupie online do salonu i poprosić o pomoc w dopasowaniu okularów, ale nic nie zastąpi odpowiedniego dobrania oprawek od momentu ich pierwszego mierzenia. Dane dotyczące wymiarów okularów w internecie, jak na przykład wysokość mostka, również bywają nie do końca poprawne. Doradztwo w tej kategorii produktu jest ważne, czasem nawet po zdjęciu da się coś podpowiedzieć. W ten sposób pracujemy też ze stałymi klientkami Magdy. Nawet ostatnio zdarzyło nam się dobierać okulary dla klientki spoza Warszawy na podstawie zdjęcia. Okazało się, że wyszło świetnie, była bardzo zadowolona.

Czy w gronie Waszych klientek i klientów są częściej osoby, które odbyły wizytę u okulisty i optometrysty, czy zaglądają, aby najpierw przyjrzeć się dostępnym modelom okularów?

Magda: Bywa różnie. Czasem przychodzą do nas osoby ciekawe, czy cokolwiek im się spodoba, w celu swego rodzaju rozpoznania potrzeb, a inne trafiają do nas już z receptą. Niektórzy przychodzą też ze złą receptą.

Kiedy okazuje się, że recepta jest zła?

Magda: Zwykle na początku. Podstawowym krokiem u optyka powinno być sprawdzenie poprzedniej korekcji, którą dany pacjent nosił i odniesienie się do nowej recepty. Jeśli istnieją rozbieżności, należy je wyjaśnić. Dobrze byłoby, żeby wyjaśniali to lekarze okuliści czy optometryści, sporządzając na recepcie krótką notatkę. Czasem klienci opowiadają nam o swoich codziennych dolegliwościach, o których być może zapomnieli powiedzieć podczas badania. Wtedy można ten temat rozpracować i dojść do pewnych wniosków.

Kasia: Zależy nam też na tym, żeby współpracować z osobami, którym ufamy. Optometrystką, z którą współpracujemy, jest Weronika Leszczyńska. O jej umiejętnościach przekonałam się na własnej skórze. Kilka lat temu przeszłam badanie wzroku w innym miejscu, wyszłam z receptą na okulary korekcyjne, a po jej zrealizowaniu okazało się, że lepiej widzę bez nich. Towarzyszyła mi też z czasem nadwrażliwość na światło, a w ciemnych okularach chodziłam nawet po kuchni. Rok temu postanowiłam zbadać wzrok ponownie, tym razem u Weroniki, która od razu zwróciła uwagę na to, że moja rogówka jest przesuszona i zaleciła mi dwa tygodnie nawilżania oczu. Po tym czasie okazało się, że pierwsze badanie wskazywało na wadę -0,75 D, tę dotychczasową, a badanie przeprowadzone po nawilżeniu oczu wykazało, że nie potrzebuję żadnej korekcji. To spora różnica, dlatego zawsze podkreślamy, że badanie wzroku powinno być przeprowadzone przez kogoś sprawdzonego.

Po badaniu wzroku czas na realizację recepty i podjęcie decyzji o wyborze oprawek. Czy osoby odwiedzające Wasz salon są w stanie szybko zdecydować, w których okularach wyjść, czy może potrzebują czasu i wracają po kilku dniach?

Kasia: Ile ludzi, tyle przypadków.

Magda: Chociaż my ten proces zwykle utrudniamy (śmiech). Mamy tak dużo pięknych okularów i jesteśmy ciekawe jak ten ktoś będzie w nich wyglądał, że je proponujemy i tym samym proces wyboru przedłużamy. Fajnie więc byłoby zarezerwować sobie na tę zabawę trochę więcej czasu. Niejednokrotnie powtarzam, że w naszym salonie inaczej płynie czas, po prostu zwalnia. Dobrze byłoby też w innych dziedzinach życia dawać sobie więcej takiego czasu.

I uważności. Myślę, że proces wyboru okularów, wymagający skupienia i zauważenia siebie, temu sprzyja.

Magda: Może być też naprawdę przyjemny. Jednym z ostatnich na to dowodów jest nasz klient ze Szwajcarii. Podczas dobierania okularów, pełne entuzjazmu pokazywałyśmy mu nowe modele, prowadziliśmy rozmowy, świetnie się bawiliśmy. W końcu ten pan popatrzył na nas, uśmiechnięte, i zapytał: zaraz, zaraz, to kto ma większą zabawę – Wy czy ja? (śmiech). Nie ukrywamy, uwielbiamy tę pracę.

Magdo, wspominasz o kliencie ze Szwajcarii, a czy zagranicznych klientów macie więcej?

Magda: Tak. Z Meksyku, ze Stanów, z Australii!

Jak do Was trafiają?

Magda: To często turyści, których zachwyca wnętrze naszego salonu. Turyści są ciekawscy, wchodzą, pytają: Co to za miejsce? Co to za okulary? Często nie mają szerokiej wiedzy na ich temat, możemy ich zaskoczyć polskimi markami okularów.

Fot. W_SRODKU Fotografia

Jeśli chodzi o przypadkowych gości, ale cieszących się popularnością, to czy najbardziej zaskakująca była dla Was wizyta Kierana Culkina z Sukcesji?

Magda: Zdecydowanie!

Kasia: To było bardzo zabawne, wydarzyło się chyba trzy dni po otwarciu naszego salonu. Wieczór wcześniej oglądałam najbardziej przełomowy odcinek ostatniego sezonu Sukcesji. Kto oglądał, ten wie, co się tam wydarzyło, ale nie będę robić spojlerów. Tego dnia cały czas myślałam o tym odcinku, nawet w momencie, kiedy Magda stanęła w drzwiach i powiedziała: Kasia, zobacz kto to! Kieran przeszedł obok naszej witryny, zawrócił na pięcie i do nas wszedł. Początkowo nie mogłam uwierzyć w to, że to on, ale gdy zaczął mówić po angielsku, nie miałam wątpliwości. Zapytał, co to za miejsce, twierdząc, że wygląda cool. Pogadaliśmy trochę, pośmialiśmy się, oczywiście poruszyliśmy temat tego odcinka. Uznałam, że to fajna sprawa. Skoro taki aktor jeździ dużo po świecie, mieszka w Los Angeles, a nasz warszawski salon zrobił na nim aż takie wrażenie, że postanowił wejść i zagadać, to chyba możemy być dumne (śmiech). Okulary z Sukcesji też oczywiście mamy.

Wspominacie o klientach, którzy otwierają drzwi do mag.nifier z ciekawością. Rozmawiałyśmy kiedyś o tym, że niektórzy jednak mają ku temu opór, onieśmieleni pięknym wnętrzem. Zauważacie takie sytuacje, w których ludzie stoją przed witryną, ale boją się wejść?

Magda: Tak, wiele razy nam się to zdarzyło, ale wtedy otwieramy drzwi. Zapraszamy do środka, okazuje się często, że nie taki diabeł straszny.

Domyślam się, że jeśli już ktoś da się przekonać do wejścia i zacznie z Wami rozmawiać, to może przepaść.

Magda: Troszkę zmienia się wtedy perspektywa. To chyba najpiękniejsze.

Okulary mogą nas ozdabiać, ale naczelną ich funkcją bywa jednak korekcja. Z tego, co od Was wiem, czasem z wady wzroku można nie zdawać sobie sprawy.

Magda: Kultowa historia w tym temacie należy do mojej koleżanki po fachu, też optyka, którą odwiedziła w pracy siostra. Znajoma przygotowywała do wydania okulary ze szkłami z korekcją -6 D, a jej siostrze bardzo się spodobały i zechciała je przymierzyć. Na informację, że nie będzie w nich nic widzieć, stwierdziła, że jest ciekawa oprawek. Po założeniu ich przyznała, że widzi fantastycznie… Tym sposobem dowiedziała się, że da się widzieć lepiej, bo nie miała pojęcia o istniejącej sporej wadzie wzroku. Nasz mózg bywa niesamowity, ale oko ma swoją amplitudę akomodacji, która kiedyś się kończy. Profilaktyka chorób oczu jest bardzo ważna, istnieje wiele podstępnych schorzeń, jak choćby jaskra prowadząca do stopniowego ubytku pola widzenia. Może się ono zmniejszać w niezauważalny dla nas sposób, bo mózg przyzwyczaja się do tego, jakie jest pole widzenia. Tak samo jest ze zwyrodnieniem siatkówki czy plamki żółtej, na które wpływać mogą zaburzenia gospodarki hormonalnej, obciążenia genetyczne. Cukrzyca, plaga naszych czasów, jest kolejna na liście i prowadzi do nieodwracalnej degradacji siatkówki. Trzeba dbać o kontrolę okulistyczną, zaglądać na dno oka, obserwować nerw wzrokowy, pole widzenia, przedni odcinek oka. Wszystko ma znaczenie.

Mamy też prezbiopię, w polskiej nomenklaturze nazywaną starczowzrocznością, trochę niefortunnie.

Magda: To naturalny proces, który czeka wszystkich z nas, niezależnie od długości życia ani tego, czy ktoś ma minusy – krótkowzroczność, plusy – nadwzroczność, czy nie ma żadnej wady wzroku. Nazwa starczowzroczność jest brzydka, może budzić uprzedzenia, lepiej brzmi prezbiopia. Profilaktyczna kontrola okulistyczna też odgrywa dużą rolę w jej diagnostyce.

Wasz salon jest też przyjazny zwierzakom. Same jesteście ogromnymi fankami zwierząt.

Magda: Ostatnio odwiedziły nas trzy pieski: Rosemary, Chloe i Judyta. Mamy tu sporą przestrzeń do biegania, nie ograniczają ich żadne stoły czy lady.

Kasia: Chętnie naszych psich gości karmimy smaczkami. Zawsze węszą, chyba czują inne zwierzaki, a my wiemy, jak takie poznawanie świata jest istotne w procesie socjalizacji. Sama mam dwa psy, Phoebe i Bubę, Magda ma kota, Rysia, to taka osobista słabość. Zawsze chciałyśmy też zwierzakom pomagać, organizowałyśmy akcje pomocy schroniskom, przesyłając im karmy i maty.

Magda: W naszej działalności mamy plan wspierania zwierząt i środowiska.

Kasia: Chcemy dziesięć procent zysków przekazywać na poszczególne organizacje: raz zwierzęta, raz drzewa, raz dom samotnej matki. Uczestniczyłyśmy w akcji sadzania drzew Las Na Zawsze, a psy pomagały nam kopać dołki (śmiech). 

Oznacza to, że każdy spacerowicz ze zwierzakiem jest u Was mile widziany?

Magda: Jak najbardziej, miałyśmy już takie sytuacje, że kiedy drzwi do naszego salonu były otwarte, to psy uciekały właścicielom, żeby do nas wejść.

Kasia: My też je często wołamy. Czasem staram się stopować, żeby nie przesadzić z obdarzaniem uwagą zwierząt klientów (śmiech).

Sprzyja temu na pewno doświadczenie opieki nad własnymi zwierzakami. Bywa, że lekarze weterynarii lepiej pamiętają imię psa niż jego opiekuna, to chyba przypadłość zawodowa.

Magda: Mam tak z okularami. Pamiętam model i markę, ale nazwiska niekoniecznie. To dla mnie ta pani czy ten pan, który chodzi w takich i takich okularach.

Pracowniczki perfumerii są często w stanie rozpoznać większość zapachów wyczuwanych na ludziach, czy to na siłowni, w restauracji czy metrze. Rozpoznajecie w podobny sposób modele okularów na osobach mijanych na co dzień? A może widzicie kogoś i wiecie, jakie okulary by mu pasowały?

Magda: Mam tak bardzo często. Sama jestem niesamowicie wyczulona na krzywe, niedopasowane okulary. Muszę się wtedy powstrzymywać od komentowania, od razu chciałabym je tej osobie prawidłowo dopasować.

Kasia: To przychodzi z doświadczeniem. Czasem, gdy zauważam kogoś w danej marce okularów od razu zastanawiam się, czy może jest lekarzem, skoro je nosi. A może wykonuje inny zawód?

A jest jakaś marka szczególnie lubiana przez lekarzy?

Kasia: W naszym salonie często stawiają na duńskiego Lindberga.

Magda: Sama ostatnio spotykam lekarzy w kolorowych okularach. Kiedy przez kilka godzin przebywałam na SOR-ze, zobaczyłam wielu sanitariuszy medycznych, pielęgniarek i lekarek właśnie w kolorowych, lekkich okularach. Takie osoby od razu wzbudzają bardziej pozytywne emocje.

Kasia: Odnoszę wrażenie, że w Polsce ludzie stają się coraz bardziej odważni. Na ulicach Paryża czy Mediolanu kolorowe dodatki nie stanowią niczego nietypowego, nie muszą udawać, że ich nie ma.

Magda: Całe Włochy w zasadzie takie są. Włosi nie mają oporów przed posiadaniem kolorowych torebek, rękawiczek, butów.

Kasia: Chociaż wciąż stereotypy co do noszenia okularów istnieją, to fajnie zauważać tę odwagę i zabawę.

Magda: Pierwsze, na co zwracamy uwagę w drugim człowieku, to twarz. Później zauważamy resztę.

Fot. W_SRODKU Fotografia

Pierwsze wrażenie na czyjś temat może powstać w kilka sekund. Wybór konkretnych oprawek może wpływać na odbieranie nas przez innych.

Kasia: Niedawno rozmawiałyśmy z klientką, która pracuje na wysokim stanowisku korporacyjnym. Od szefa usłyszała radę, że jeśli jest postrzegana przez innych jako młoda, w domyśle za młoda, to jak założy mocne okulary, nowym wizerunkiem wpłynie na poważniejsze traktowanie.

Rozglądając się wokół i zwracając uwagę na to, ile osób na ulicach nosi okulary, można się zaskoczyć. Jak wygląda obecnie rynek designu optycznego, o którym już wspomniałyśmy? Czy trendy i ponadczasowość idą ze sobą w parze?

Kasia: Wydaje mi się, że istnieje pewna równowaga między dwoma rodzajami produktów tych kategorii. Kultowe modele istnieją obok trendowych wariacji na ich temat. Pewne oprawki od stu lat przyjmują określoną formę, nie zmieniają się i to zawsze będzie w trendach. Można je też ograć sezonowymi kolorami – wtedy mamy klasyczny kształt, który będzie nieco podkręcony, na przykład zastępując czerń fioletem. Niektórzy producenci bawią się wykończeniem, na przykład rzeźbieniami, bez ingerencji w kształt.

Magda: Wszystko zależy od tego, czego sami poszukujemy: ponadczasowości czy na przykład zabawy. Znamy trendy, śledzimy je, modele tego typu też mamy. Uważamy je za powiew świeżości i coś nowego. Co dekadę czy dwie pojawia się nacisk na pewien kształt okularów, tylko inaczej dopracowany. Obecnie zauważamy powrót do historii retro, jak na przykład lata 70., 80., 90., albo futurystyczny przełom XX i XXI wieku. Znane modele pojawiają się w nowej technologii tworzenia okularów, przy użyciu nowych materiałów i niesamowitych soczewek.

Po tegorocznej gali oscarowej spotkałam się ze stwierdzeniem, że pojawiające się na czerwonym dywanie kreacje vintage wciąż zachwycają ponadczasowością, a najnowszym kolekcjom często wróżyć tego nie można. Co o tym myślicie w kontekście okularów?

Magda: Za dwadzieścia lat powiemy co innego. Konkretne modele z pewnością wejdą do kanonu mody. Z okularami jest tak samo. Z pewnością zyskają te, które wykonane są z najlepszej jakości materiałów, z dbałością o szczegóły. 

Obie nosicie okulary?

Kasia: Magda tak, a ja, jak już wspomniałam, po ostatnim badaniu wzroku noszę głównie okulary przeciwsłoneczne. Czasem zakładam na nos zerówki, bo nie mogę nad sobą zapanować, kiedy jakieś oprawki bardzo mi się podobają (śmiech).

Ile macie w takim razie par swoich własnych okularów?

Kasia: Staram się nad sobą panować, wychodzi mi to ostatnio średnio (śmiech). Mam w swojej kolekcji jakieś dwadzieścia par.

Magda: Nie miałam świadomości, ile par okularów posiadam, dopóki Kasia nie wypatrzyła na nie organizerów. Myślałam, że wystarczy mi jeden, a okazało się, że potrzebuję co najmniej trzech. Wszystkich z pewnością nie policzyłam, bo pewnie niektóre są gdzieś poukrywane w domu, ale podejrzewam, że swoich okularów mam około czterdziestu. Noszę okulary korekcyjne z wieloogniskowymi soczewkami, gdyż od pewnego czasu dotyczy mnie prezbiopia. Mam okulary progresywne i relaksacyjne. Takie do pracy i do czytania, które trzymam w różnych miejscach w domu, aby zawsze mieć je pod ręką i móc po nie sięgnąć. I mnóstwo genialnych okularów przeciwsłonecznych.

Te liczby robią wrażenie. Który model jest Waszym ulubionym?

Magda: Jedna z najcenniejszych oprawek, które mam, wiąże się z praktykami u wspomnianego na początku naszej rozmowy pana Zdzisława Robaka. Posiadał wtedy wyjątkową kolekcję okularów dla dzieci Diora, wśród których znalazły się oprawki, które skradły moje serce: czarne, okrągłe z zieloną kokardką, wykonane z najlepszego acetatu Mazzucchelli, na fleksach, czyli z uchylnymi zausznikami. Nikt w tamtych czasach nie kupował okularów dla dzieci. Po jakichś piętnastu latach, kiedy byłam już dorosła i miałam córeczkę oraz syna, podczas spotkania towarzyskiego wspomniałam o tym modelu Diora, a pan Robak niespodziewanie mi go sprezentował. Oprawki mają już jakieś trzydzieści lat, są najstarszymi w mojej kolekcji i nosiła je moja córka, coś pięknego! Cały czas wyglądają jak nowe. Kolejne to Ray-Bany, o których wspomniałam wcześniej, tylko trochę młodsze od Diora. Bardzo lubię też Mykitę, Lindberga, Matsudę.

Kasia: Trudno wyróżnić jeden model. Zachwycające są też te młode marki: brazylijska Lapima, irlandzki Pewpols.

Magda: Okulary Pewpols bardzo mi się podobają, ale niestety na mnie dobrze nie leżą. Nie można pominąć francuskich oprawek Emmanuelle Khanh, która projektowała wcześniej genialną modę.

Kasia: Wszystkie marki się od siebie różnią, a każda jest na tyle charakterystyczna, że można byłoby uzasadnić, za co cenimy daną markę czy model. Wskazanie jednych okularów to za mało. Okulary Mykita są dla mnie idealne do życia codziennego, bardzo często po nie sięgam, bo wiem, że zapomnę o noszeniu ich na nosie i nie muszę się z nimi obchodzić jak z jajkiem. Lapima za to jest tak wyjątkowa, że nie można jej porównać do niczego innego. Ją również uwielbiam. Pewpols to mocniejsze okulary z masywnego acetatu. Kiedy je zakładam, to od razu czuję się jak milion dolarów. Konkretne modele wybieram zależnie od nastroju.

Magda: Mam też piękne klasyczne okulary Chanel, ale kiedy zauważyłam efekt współpracy Mykity z Damirem Domą, czyli czarną oprawkę z tworzywa i złotą lustrzanką, to Chanel wydała mi się ordynarna. Chanel nosiłam chyba finalnie dwa razy, a Damira uwielbiam, mogłabym nosić bez końca.

Fot. W_SRODKU Fotografia

Powinniśmy zauważać, jak czujemy się w danych oprawkach, ale mając ich większą kolekcję, możemy zadziałać na odwrót: wybrać dany model, by odpowiednio się poczuć. Można tym wpłynąć na swój nastrój?

Kasia: Oczywiście. Kiedy za oknem panuje szarość, mogę przekornie założyć coś mocnego, kolorowego i zauważać jak mijający mnie na ulicy ludzie się uśmiechają. To działa.

Czy macie w takim razie okulary wymarzone, o które chciałybyście rozszerzyć prywatne kolekcje?

Kasia: Ta lista się nie kończy… Mnie się bardzo podobają okulary Rigards ze srebra. W katalogu modele tej marki wyglądały na mocne i określone, a jak zaczęłam je mierzyć, to byłam w szoku, jak dobrze leżą. Uwielbiam ich okulary wykonane z bawolego rogu, to srebro mnie kusi…

Magda: Ja chyba chciałabym właśnie jakieś okulary z rogu bawoła, ich jeszcze nie mam w swojej kolekcji.

Co użytkowo wyróżnia ten materiał w oprawkach okularów?

Magda: To jeden z najbardziej naturalnych materiałów dostępnych na rynku, a wręcz hipoalergiczny jak stal chirurgiczna. Niesamowite jest to, że kość zawsze jest inna – nie ma dwóch takich samych odcieni, wybarwienia, faktury. Są odpowiednio wyprodukowane i lekkie, co nas bardzo zaskoczyło w Rigardsie. Lindberg też ma lekkie oprawki z rogu bawoła, ale odrobinę cięższe od Rigardsa.

Jak wygląda pozyskiwanie bawolich rogów?

Magda: Nie cierpią w tym procesie zwierzęta, materiał kostny pozyskiwany jest pośmiertnie.

Kasia: W tej kwestii upewniłyśmy się, że proces ten nie wygląda jak pozyskiwanie kiedyś żółwich skorup dla szylkretowych oprawek. Pierwsze oprawki okularowe tworzono kosztem tych zwierząt, ale obecnie etyka produkcyjna wygląda inaczej. Lapima wypuściła jakiś czas temu limitowaną serię osiemdziesięciu sztuk z rogiem bawoła, z czego każdy, jak już wiemy, jest inny. Przedrukowano te egzemplarze do książki i wyglądało to jak na aukcji. W katalogu umieszczono zdjęcie każdej pary, po wybraniu której naklejano na nie kropkę oznaczającą sprzedane. Było to o tyle niesamowite, że siedząc i oglądając je na targach w Paryżu, uznałyśmy z Magdą, że chcemy konkretne, a zaraz okazywało się, że są już niedostępne – klienci obok przed chwilą je wybrali. Udało nam się wtedy kupić jeden egzemplarz, numer 50. Jedną jedyną sztukę z tej serii o wyjątkowym kształcie i z niepowtarzalnego materiału.

W naszej rozmowie pojawiło się sporo nawiązań kulturowych wpływających na projekt salonu, oprawek i Waszych wyborów dostępnych modeli. Jakie dzieła kultury zrobiły na Was ostatnio duże wrażenie?

Kasia: Z pewnością był to film Bulion i inne namiętności, który niebawem trafi na kinowe ekrany. Miałyśmy okazję zobaczyć go przedpremierowo w KinoGramie w ramach spotkania stowarzyszenia Silne Razem. To wyjątkowy film o jedzeniu i gotowaniu, o tym, jak ono zbliża i jakie wywołuje emocje. Pełen niejednoznaczności i niepozwalający o sobie zapomnieć.

Magda: To prawda. Obejrzałam też Biedne istoty Yorgosa Lanthimosa, o których już kiedyś rozmawiałyśmy. Cudowny film, który cały czas we mnie pracuje. Fantastyczne postacie i scenografia. Druga część Diuny też okazała się epicka.

Kasia: Zachwycająca była też wystawa Nowosielskiego na Zamku Królewskim w Warszawie.

Kogo chciałybyście gościć w swoim pięknym salonie z okularami i komu chciałybyście pomóc w doborze okularów?

Kasia: Lubimy pracować z osobami otwartymi, które chcą sobie pozwolić na eksperymenty, zabawę. Magda, komu byś chciała dobrać okulary?

Magda: Eltonowi Johnowi, on kocha okulary! Moje jedno z takich marzeń się w sumie ziściło, bo odwiedziła nas cudowna i ciepła Magda Umer. Jest nosicielką naszych okularów.

Kasia: Wybrała genialne, wiosenne, wesołe różowe oprawki, a do tego różowe szkła! Są takie boskie!

Magda: Wspaniała Lidka Popiel też nam zaufała. Myśląc jeszcze o gwiazdach hollywoodzkich, z pewnością zeszłabym na zawał, gdyby odwiedził nas Jason Momoa. Jednak tak naprawdę chciałybyśmy u siebie gościć osoby z otwartymi na eksperymenty głowami. Te bardziej sceptyczne, które chciałyby poznać różne możliwości, też.

Kasia: Najciekawsze wydają się historie o rzeczach nieprzeciętnych, nieoczywistych. Prawda jest jednak taka, że dużą część naszego asortymentu obejmują okulary na życie, stonowane, wręcz niezauważalne. Mogą jednak skradać serca dzięki idealnemu kształtowi dla danej twarzy. Oczy mamy jedne, warto o nie dbać, dobierając szkła i oprawki w odpowiedni sposób.

Niesamowite jest, z jaką pasją o tym wszystkim opowiadacie, nie tylko mnie, ale też klientom, co miałam okazję obserwować. Podsumowując naszą rozmowę, rozumiem, że zapraszacie do swojego salonu każdego, kto chciałby nabyć wyjątkowe okulary. Czy mogą Was też odwiedzać ci, którzy nie planują noszenia okularów, ale chcieliby zobaczyć, co cechuje starannie wykonany model oprawek czy sprawdzić, jak wyglądają w okularach z Sukcesji?

Magda: Wejście do nas nie zobowiązuje do kupienia okularów.

Kasia: Nie zmuszamy do tego, serdecznie zapraszamy. Ostatnio usłyszałyśmy, że ktoś bał się do nas wejść ze względu na tę moc wnętrza. Nie ma się czego bać, na nic nie naciskamy, zawsze staramy się doradzić, jak możemy.

Magda: To trochę jak wchodzenie do wyjątkowej, włoskiej cukierni, w której widać cały proces wykonywania pięknie, misternie przyozdabianych słodkości. Może zachwycić. Samo wejście do takiego miejsca może zmienić perspektywę i pozwolić na odkrycie czegoś, czego nigdy wcześniej nie zauważaliśmy. I tak jest w każdej dziedzinie życia. Staramy się tworzyć takie miejsce w świecie okularów. Można je u nas pooglądać, przymierzyć, cieszyć się tym, po prostu…

Kasia: …i z nami pogadać, bo bardzo to lubimy. mag.nifier w zamyśle miał być przestrzenią do rozmowy i spędzania razem czasu – zapraszamy właśnie do tego.

 

Przeczytaj pierwszą część wywiadu.

Dowiesz się z niej:

  • jak powstał pomysł na salon mag.nifier,
  • kto zaprojektował wyjątkowe wnętrze salonu,
  • czy kształt oprawek ma wpływ na pole widzenia,
  • czy na rynku dostępne są okulary Audrey Hepburn ze Śniadania u Tiffany’ego,
  • która marka stworzyła oprawki z osiemnastokaratowego złota.

W naszym salonie czas płynie inaczej – rozmowa z Magdą Kośmider i Kasią Siewruk, założycielkami warszawskiego salonu optycznego mag.nifier [część 1]

 

mag.nifier

plac Stanisława Małachowskiego 2, Warszawa

Fot.: W_SRODKU Fotografia

 

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *