Snu zimowego nie da się porównać do żadnej innej książki, przynajmniej tych wywodzących się z anglojęzycznego pióra. W świecie wydawniczym nareszcie rodzi się tendencja do większego zainteresowania literaturą inną niż tylko pisaną w języku angielskim. Jednak nie ma czemu się dziwić – angielski wszyscy znają i kochają, łatwo znaleźć tłumacza, a mała wstawka przy opisie danej książki, mówiąca o tym, że English to język oryginalny dodaje nieco nutki „tego prestiżu”. Fascynacja językami, a co za tym idzie również literaturą, pozwala wynajdować coraz to znakomitsze literackie perełki, odkrywać na nowo lektury starszej daty niosące namiastkę historii. Goli Taraghi i jej Sen zimowy przedstawiają obraz irańskiej codzienności lat 60., kiedy to potrzebę niezależności i indywidualności postrzegano jako dowód szaleństwa, a wszystko to oprawione w ramy tytułowych marzeń sennych, którymi wydają się żyć przedstawieni bohaterowie. Czy kiedyś w końcu się obudzą? I czy nie będzie już za późno?
Sen zimowy to książka do bólu przepełniona różnorodną symboliką, obecną nie tylko w postaci przedmiotów czy wydarzeń, lecz i samych bohaterów. Aby zrozumieć tę lekturę, należy przybliżyć sobie nieco historii kraju, w którym rozgrywa się akcja – w Iranie. Goli Taraghi urodziła się w Teheranie, lecz przed wybuchem rewolucji islamskiej przeniosła się do Francji, gdzie została już na stałe, jednakże swoje dzieła wciąż pisze w języku ojczystym. Dzieło w sposób bardzo nieoczywisty przedstawia codzienność irańskiego społeczeństwa na przełomie lat 60. i 70., kiedy to doszło do zderzenia się dwóch odrębnych światów – tradycji i innowacyjności. W obywatelach silnie zakorzeniono potrzebę solidarności, jedności, grupowej przynależności, jednak wraz z postępem i stopniowym odchodzeniem od tradycji różnice między pokoleniami stawały się coraz wyraźniejsze, czego, niestety, nie rozumieli bohaterowie już w dość podeszłym wieku. Wszelkie przejawy niezależności, indywidualności i zdrowego egoizmu uchodziły za przejaw dziwactwa bądź nawet choroby psychicznej, gdyż pasywność i obojętność wydawały się idealnymi składnikami szczęśliwego życia. Po co próbować swoich sił w walce o lepszy byt, skoro wiadomo, że ta batalia jest z góry skazana na porażkę? Bohaterami rządzi przekonanie, że indywidualizm jest zwyczajnie pozbawiony sensu, a ci, którzy próbowali udowodnić, że jest inaczej, długo w tym „zacnym” gronie nie przetrwali.
Sen zimowy można by opisać jako zbiór wspomnień głównych bohaterów, wszystko przeżywają w swoich głowach, jakby byli odłączeni od rzeczywistości, aby na stałe zamieszkać w świecie marzeń, myśli, wspomnień. Nikt z nich nie żyje „tu i teraz”, oprócz młodej i nieco dziecinnej Szirin, lecz po co szarpać się na jakiekolwiek carpe diem skoro i tak nie warto walczyć o samego siebie? W końcu w grupie siła, na co ci ta cała niezależność?! Wydawałoby się, że w takim chodzeniu z głową w chmurach nie ma nic złego, przecież każdemu z nas zdarzy się czasami odlecieć, jednak lata lecą, a bohaterom życie przecieka przez palce z zabójczą prędkością.
Haszemi, Hejdari, Anwari, Azizi, Ahmadi i Mahdawi „budzą się” w najmniej odpowiednim momencie; wszyscy mężczyźni są już dorośli (bądź nieco starsi) i stopniowo zaczynają żałować straconego czasu. Dochodzą do wniosku, że mogli pokierować swoich życiem zupełnie inaczej, „nowocześniej”, jednak, niestety, głęboko zakorzeniony tradycjonalizm nieprzerwanie wkradał się w serca bohaterów, powodując u nich przekonanie, że gdyby mieli szansę rozpocząć swoje życie od nowa, najprawdopodobniej nic by w nim nie zmienili, kończąc w miejscu, w którym aktualnie się znajdują. Tak jak irańskie społeczeństwo z tamtego okresu, mężczyźni byli wielce niesamodzielni i współzależni, pozbawieni wszelkiej formy odpowiedzialności za siebie czy niezależności. Indywidualizm uchodził za dziwaczne odchylenie od normy, które powinno być jak najszybciej zduszone w zarodku, dlatego też bohaterowie przyjęli bierną postawę wobec swojej codzienności, niesieni na falach czasu, nie próbując nawet choć troszeczkę popłynąć pod prąd.
Idealnym uosobieniem wartości związanych z ową nowoczesnością jest beztroska Szirin – lekko dziecinna i naiwna, lecz wciąż wielce niezależna, oryginalna i niezastąpiona. Sposób w jaki się zachowuje czy przemawia udowadnia, że młoda dziewczyna stała się promykiem nadziei rozpraszającym marazm i przyzwyczajenie wspomnianych indywidualności. Nawet przesadnie racjonalny Hejdari nie był w stanie zabić w niej dziecięcej niewinności i wiary w możliwość poprawy swojego losu. Jednak nawet taka zawzięta wojowniczka może poczuć się zmęczona, co stało się również i w tym przypadku. Przygwożdżona przez pasywizm, apatię i niechęć do czynów zrezygnowała z dalszych batalii, ustępując miejsce przyzwyczajeniom i niezmordowanej tradycji.
Sen zimowy jest wręcz napchany wszechobecnymi symbolami nawiązującymi do irańskiej rzeczywistości sprzed czterdziestu lat, jednak pewnym elementom można przypisać bardziej „aktualne” znaczenie. W przeciwieństwie do głównych bohaterów mamy dość czasu, aby zawalczyć o siebie tu i teraz bez obaw, że w podobnym wieku będziemy rozmyślać „a co by było, gdyby…”. Hejdari, Mahdawi, Ahmadi, jak i reszta ekipy zanurzyli się w bierności i marazmie zbyt głęboko, aby móc z nich swobodnie wypłynąć, targani przez prądy oddalające ich od bezpiecznego brzegu.
Fot.: Książkowe Klimaty