Był jazz – Rafał Mierzejewski – „Na zawsze Melomani”

Dokument Rafała Mierzejewskiego, twórcy może stosunkowo mało znanego, jednak płodnego, który eksploruje różne elementy polskiej kultury w wydaniu międzywojennym, jak i powojennym, odkrywa na nowo popularny na przełomie lat 40. i 50. XX wieku jazzowy superband o nazwie Melomani. Twórcą tego zespołu – o być może nieadekwatnej do muzycznej zawartości nazwie sugerującej jednak rzemiosło z obszaru muzyki poważnej – był znany także potem kompozytor muzyki filmowej Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, członkami zaś takie legendy jak Witold Sobociński (później wybitny autor zdjęć filmowych), Andrzej Trzaskowski (ojciec aktualnego prezydenta Warszawy) czy też wreszcie Krzysztof „Komeda” Trzciński. Co ciekawe, większość z nich kojarzymy raczej z kinem niż z muzyką jako taką.

Reżyser w konwencjonalnej formie, trochę zresztą na granicy reportażu telewizyjnego, chronologicznie przedstawia ów zapomniany fenomen grupy w czasach, w których jazz był bardziej masowy i odpowiadał swoją popularnością późniejszemu rockowi. Przewodnikiem po tej historii jest krakowski producent, aktywista i raper Marcin „BZYK” Nohucki, będąc figurą nieco zbyt pasywną w inicjowaniu konwersacji ze swoimi rozmówcami, jednak z drugiej strony wnosząc do filmu ożywczą perspektywę młodszego pokolenia. Owo spojrzenie staje się bardziej widoczne w sekwencjach, w których muzyk aranżuje współczesne wykonania jazzowych standardów. Problem z tym dokumentem polega jednak na tym, że w ograniczonej formule jednogodzinnego filmu próbuje pokazać i powiedzieć zbyt dużo, kreśląc historię całej tej bikiniarskiej epoki w szerokiej perspektywie. Wydaje się bowiem, że twórcom zabrakło materiału, aby skupić się wyłącznie na historii zespołu i ewentualnie późniejszych perypetiach osób go współtworzących. Czego bowiem nie ma w tym filmie? Jest Roman Polański wraz ze swoimi etiudami, tj. Rozbijemy zabawę oraz Dwaj ludzie z szafą, a wobec tego panorama imprezowego klimatu łódzkiej Filmówki. Jest słynna modelka Domu Mody Telimena Ewa Maria Morelle, błyszcząca z kolei w krótkometrażówce Witolda Leszczyńskiego Zabawa. W obrazie pojawia się nie kto inny, jak Feliks Falk, a zatem twórca fabuły Był jazz, który był przecież inspirowany tamtą epoką (słynny tzw. półkownik z okresu stanu wojennego), ale też Janusz Majewski, którego znakiem rozpoznawczym stał się klimat retro odtwarzany w kolejnych tytułach. Wreszcie reżyser oprowadza widzów po zakamarkach łódzkiego YMCA, a więc miejsca, gdzie w katakumbowych warunkach rodził się polski jazz.

Jako swoisty portret epoki dokument ten, mimo swojej zachowawczej formy, sprawdza się znakomicie. Jeden z rozmówców w pewnym momencie zresztą stwierdza, mówiąc o tym w atmosferze splotu goryczy i satysfakcji, że polska kultura nie dostarczyła światu zbyt wiele… ot, rodzima szkoła plakatu, być może polska szkoła filmowa z lat 50. i właśnie polski jazz, który, choć miał rodowód plebejski, to w okresie powojennym stał się rozrywką elitarną. Mierzejewski dobrze zaczyna. W pierwszej scenie rzeczony Andrzej Bzyk odwiedza Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, aby zaprezentować widzom samolot Dakota, jakim onegdaj poruszał się zespół Melomani, koncertując choćby podczas festiwalu jazzowego w Sopocie w 1956 r., później zaś rozmywa swoją opowieść. Nie jest to zatem klasyczny dokument muzyczny, podczas jego seansu zaś nie dowiemy się zbyt wiele o legendarnym zespole, a jednak ma istotną wartość poznawczą odnośnie do wciąż mało znanej epoki w historii polskiej kultury masowej.

Fot.: NAVICULA.M

Overview

Ocena ogu00f3lna
6 / 10
6

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *