Lepiej nie zasypiać w autobusie – Christos Nikou – „Niepamięć” [recenzja]

Podobno, gdy Christos Nikou pojawił się na planie, kompletnie nie znał się na rzemiośle filmowca. Swojej przyszłej roli nauczył się u boku Richarda Linklatera, a także Yorgosa Lathimosa – jednego z najważniejszych nowofalowych greckich reżyserów, któremu asystował przy filmie Kieł. W swoim debiutanckim dziele Niepamięć, które zachwyciło krytyków i święciło triumfy na festiwalach, Nikou poniekąd przewidział pandemię, a okoliczności z nią związane na pewno przyczyniły się do tego, by lepiej zrozumieć i odczytać dzieło debiutującego reżysera. Film od 25 czerwca dzięki dystrybucji MFF Nowe Horyzonty można zobaczyć w kinach w całej Polsce, do czego gorąco zachęcam. 

Świat Niepamięci dzieje się w Atenach dotkniętych pandemią amnezji. Główny bohater, Aris, pewnego dnia wychodzi z domu, wsiada do autobusu i dojeżdżając do pętli, zapomina, kim jest, nie pamięta swojego przeszłego życia, jak się nazywa ani gdzie mieszka. Dla takich jak on państwo stworzyło program budowania swojej tożsamości na nowo. Aris, który decyduje się na to rozwiązanie, staje się numerem 14842 i od zera próbuje stworzyć swoje życie, codziennie stosując się do instrukcji zawartych na beznamiętnie nagranych kasetach magnetofonowych.

Od tego momentu surrealistyczna rzeczywistość łączy się z próbą stworzenia nowego świata przez głównego bohatera. Rekonwalescencja nadzorowana przez dwójkę lekarzy polega na wypełnianiu przez pacjentów listy zadań, które codziennie odsłuchują z magnetofonu w swoim nowym, podarowanym przez lekarzy, ascetycznym mieszkaniu. Jest to swoista nauka życia, która z każdym kolejnym zadaniem staje się mniej lub bardziej kłopotliwa i dziwna. Każde zadanie zwieńczone ma być zdjęciem dokumentującym jego realizację. Fabuła skupia się wokół głównego bohatera, a widzowie stają się cichymi obserwatorami jego działań, niczym podczas seansu reality show.

Niepamięć będąca greckim kandydatem do Oscara to przykład kina arthousowego, w którym widać inspiracje wyżej wymienionym Lanthimosem czy Kaufmanem. To pięknie wyeksponowany pomysł, który z filozoficznym zacięciem  zadaje nam pytania o naturę i kondycję człowieka. Wielokrotnie podczas oglądania filmu zastanawiałam się, czy to, co widzę, nie jest jedynie projekcją, czy może bohater przechytrzył nas wszystkich, a jego amnezja jest konsekwentnie przemyślanym, udawanym kłamstwem. Zaskakujący finał, którego nie będę w tym miejscu przytaczać, poniekąd rozwiał moje wątpliwości. Główny bohater grany przez Arisa Servetalisa, który z chłodną mimiką wdraża się w kolejne zadania, doskonale stapia się z filmową fabułą. Przepełniony bólem wyraz twarzy nie zdradza nam zbyt wiele, ale jednocześnie intryguje i pozwala wniknąć w jego własny zagubiony świat. W jego własny świat? A może jest to świat większości osób cierpiących na zanik pamięci i biorących udział w programie Nowej Tożsamości. Reżyser skrzętnie porusza kwestie indywidualności, samotności, a także bólu po stracie oraz miłości lub jej braku. Mimo że historia filmu dzieje się na granicy rzeczywistości i fikcji to nie można odmówić jej autentycznego wydźwięku. Być może dzieje się to za sprawą wydarzeń z życia reżysera – żałoby po stracie ojca i próbie poradzenia sobie z tym wydarzeniem.

Za zdjęcia do filmu odpowiada polski operator Bartosz Świniarski znany między innymi z serialu Rojst. Mimo iż nie są to kadry zapierające dech w piersiach, tym, którzy mieli okazję obejrzeć Niepamięć, na pewno zapadanie w pamięć scena, w której główny bohater na rowerowej rampie robi sobie zdjęcie. Kolejnym aspekt technicznym, który zwrócił moją uwagę, są detale, które sprawiają, że Niepamięć można odbierać jako dzieło uniwersalne, mające miejsce poza czasem. Wydawać by się bowiem mogło, że akcja dzieje się współcześnie, jednak niektóre przedmioty, z których korzysta bohater, takie jak kasetowy magnetofon czy system dźwiękowy z gabinetu lekarskiego, pozbawiają nas tej pewności.

Podsumowując, stwierdzam, że Niepamięć to w pewnym sensie dzieło o egzystencji bez doświadczeń i traum, o życiu na nowo, dosłownie i w przenośni, w którym od początku możemy stworzyć swój obraz. To w końcu historia, za którą większość ludzi czasem tęskni, bo któż z nas nie chciałby czasem spróbować wszystkiego od początku. Jednocześnie to film bolesny, przepełniony zagubieniem i smutkiem, gdzie pierwotna chęć „początku” szybko mija, tym samym uświadamiając nam, że warto docenić świadomie budowaną i kreowaną  przez nas samych codzienność, w której zmiany stanowią część naturalnego biegu rzeczy.

Fot.: Nowe Horyzonty


Przeczytaj także:

Wielogłos o filmie W co grają ludzie

Write a Review

Opublikowane przez

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Skromny, ważny film.
    Te kadry, z których jesteśmy ulepieni, te uniwersalne odkrycia, inicjacje, traumy… być może jednak mają moc przypominania. Każdy z nas przeżywa to samo, ale każdy inaczej. I dlatego, może naiwnie, ale wolę myśleć, że w przypadku głównego bohatera w końcu zaskoczyło – że w tej uniwersalnej talii kart trafiła mu się w końcu ta dla niego najważniejsza, która przywróciła mu jego własne życie.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *