Top 15 najlepszych popowych płyt 2017 roku – ranking
Pop Anno Domini 2017 wywoływał u autora tego cyklu całą gamę intensywnych emocji. Od radości i fascynacji, po szok oraz niedowierzanie, a nawet odrobinę smutku i rozczarowania. Te najbardziej przyjemne chwile wiązały się z konsumpcją kilkunastu znakomitych albumów. Oto przed Wami pierwsza część listy wyróżniającej projekty, dzięki którym ostatnie miesiące były naprawdę magiczne.
15. Mac DeMarco – This Old Dog
(dojrzały pop)
Pewnego dnia spotykasz swojego ulubionego kumpla-lekkoducha i stwierdzasz, że facet nieco się zmienił. Stary dobry druh wyrzucił z garderoby krótkie spodenki i przestał reagować na wszystko beztroskim śmiechem. Jego osobowość nabrała odrobinę mocniejszych rysów, przypominających o ostatnich miesiącach spędzonych na dogłębnej autorefleksji. Charakterystyczny błysk w oku ma teraz znamiona słodko-gorzkiej ironii, wyhodowanej na potrzeby egzystencji na całkiem nowych zasadach. Uwielbiany przez wszystkich łobuz ewoluował w doświadczonego przez życie koleżkę, który schował maskę Piotrusia Pana głęboko do szuflady.
14. Washed Out – Mister Mellow
(nadrealny pop)
Wakacje. Samotny spacer po plaży nocą. Kolejnym krokom towarzyszy szum fal, orzeźwiający wiatr oraz kojący zmysły chłód piasku. Czas i miejsce stają się abstrakcyjnymi pojęciami, zarezerwowanymi dla reszty populacji, której nie jest dane zaznać tego, co teraz przeżywasz. Twoja włóczęga nie ma początku ani końca, a rytualny charakter marszu wprawia w hipnagogiczny trans. Zahipnotyzowany audiowizualnymi wrażeniami, chowasz pragmatyzm do kieszeni. Ochoczo oddajesz kontrolę nad własnym ciałem w ręce magicznej synestezji, pozwalając jej na wyjątkowo zmyślne figle. „Oby ten sen nigdy się nie skończył” – powtarzasz w myślach.
13. John Maus – Screen Memories
(fatalistyczny pop)
Czasy współczesne nareszcie doczekały się odpowiedniego epilogu. Technologiczny fetyszyzm doprowadził nas do definitywnego finału. Nie ma już śladu po spreparowanej nostalgii zamkniętej w folderach z plikami .mp3, produkowanych seryjnie wspomnieniach zasiedlających social media oraz kolekcjonowanych przez telefony komórkowe, prowizorycznie konstruowanych relacjach międzyludzkich. Koniec ma smak niedosytu, spowodowanego metafizycznymi pytaniami bez odpowiedzi i sromotną porażką ludzkiej słabości, w starciu z potęgą cywilizacyjnych możliwości. Nasze nieudolne próby okiełznania zastanej rzeczywistości podsumowują dźwięki syntezatora – instrumentu żeniącego robotyczną perfekcję z człowieczą ułomnością. Taka apokalipsa nie śniła się nawet największym filozofom.
12. Sampha – Process
(bezpretensjonalny pop)
Sztuka konwersacji potrafi przysporzyć mnóstwa problemów. Na trudności w komunikacji z drugim człowiekiem ma wpływ wiele istotnych, niemożliwych do oswojenia czynników. Wyjścia z tej niełatwiej sytuacji są dwa. Pierwsze, polega na wybudowaniu prywatnej skorupy i odrzuceniu możliwości potencjalnej interakcji. Drugie, opiera się na stuprocentowej szczerości intencji. Osoba, która wybiera tę bardziej produktywną opcję , bierze udział w rozmowach z opuszczoną gardą. Nie boi się okazywać słabości ani przyznać do błędu. Takim właśnie interlokutorem jest Sampha.
11. Jamiroquai – Automaton
(brawurowy pop)
Spójrz na tego śmiesznego gościa przy barze. Ten jego pstrokaty kapelusz, w połączeniu z rozpietą o jeden guzik za daleko koszulą i modnie przetartymi spodniami.. Ha! Ha! Ile ten koleś ma lat? Ze cztery dychy na pewno. O! Zobacz, jak wywija na parkiecie. Chyba myśli, że znowu mamy lata dziewięćdziesiąte. No, powiedz co o nim sądzisz? Że jak? Zazdrościsz mu, powiadasz? Zazdrościsz i podziwiasz? W sumie… jakby się tak dłużej zastanowić, to ja też. To jednak fajny facet jest. No i na dodatek zawsze nam stawia piwo!