Wielogłosem o…: „Do utraty sił”

Jake Gyllenhaal przypakował, Rachel McAdams zmieniła się w kobietę o dyskusyjnej elegancji, Forest Whitaker uczy boskować, Eminem nagrywa nowe utwory, a 50 Cent pokazuje niezbyt piękny charakterek… To oczywiście tylko kilka spraw, które opisują film Do utraty sił, oparty na scenariuszu Kurta Suttera. Sylwia i Mateusz zasiedli do dyskusji o obrazie, który stworzył reżyser Antoine Fuqua, rozmawiając przy okazji o schematyczności filmów sportowych, nagradzaniu Oscarem za fizyczną przemianę aktora, a także o filmowych scenach śmierci. Zapraszamy do lektury.

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: O najnowszym filmie reżysera Dnia Próby wiedziałem praktycznie od momentu pojawienia się pierwszych informacji na jego temat. Scenarzysta filmu, Kurt Sutter, umyślił sobie, że napisze scenariusz do filmu specjalnie dla Eminema, bowiem twórca Synów Anarchii od dłuższego czasu chciał podjąć współpracę z najpopularniejszym raperem na świecie. Eminem przyjął rolę, jednak bardzo szybko z niej zrezygnował, ponieważ większym priorytetem była dla niego praca nad najnowszym albumem. I myślę, że dobrze się stało, bo zyskali na tym wszyscy. Eminem kończy pracę nad najnowszą, prawdopodobnie ostatnią już płytą, Jake Gyllenhaal dokonał modnej ostatnio przemiany fizycznej i stworzył zapadającą w pamięci kreację walczącego do upadłego bohatera zniszczonego przez życie, dzięki czemu mówi się, że ma realne szanse na nominację do Oscara, a sam film również zyskał na zmianie aktora pierwszoplanowego, gdyż – z całym szacunkiem dla mojego ulubionego artysty – nie udźwignąłby on tej roli. Choćby przez swój wiek. A moje pierwsze wrażenia po skończonym seansie są pozytywne, aczkolwiek dostrzegam sporo mankamentów, które ma w sobie Do utraty sił.

Sylwia Sekret: Przed seansem trochę obawiałam się, że film będzie do bólu schematyczny. I mimo, że parę utartych ścieżek się w nim znalazło, to i tak pójścia do kina na obraz oryginalnie zatytułowany Southpaw, nie nazwałabym czasem straconym. Aktorzy dali radę, scenariusz był niczego sobie, muzyka dopasowana – nie ma czego żałować.

southpaw nad basenem hope z żoną i centem

ZALETY I WADY FILMU

Mateusz: Główną zaletą filmu jest z pewnością gra aktorska Jake’a Gyllenhaala, który nie dość, że stworzył perfekcyjną kreację, która na długo zapadnie w pamięć przeciętnemu widzowi, to jeszcze swoją rolą przyćmił pozostałych aktorów, a partnerował mu nie byle kto, bo chociażby Forest Whitaker. Jedną rzeczą jest świetnie napisany scenariusz (mam tu na myśli przednio rozpisaną postać głównego bohatera, ponieważ sam zarys filmowy jest… wyświechtany, skrajnie poprawny i miejscami okropnie schematyczny), który pozwolił Gyllenhaalowi wczuć się w Billy’ego Hope’a, a drugą jest praca, jaką włożył w rolę niespełna 35-letni aktor.

Kolejną, istotną dla mnie zaletą jest – rzecz jasna – muzyka, nad którą pieczę sprawował Eminem. Mam tu na myśli ścieżkę dźwiękową, w której zawierają się głównie hiphopowe piosenki, a nie muzykę, za którą odpowiedzialny był nieżyjący już James Horner. Wiem, że jestem w zdecydowanej mniejszości, ale ja w całym filmie czułem “ducha” Eminema, unoszącego się nad produkcją, bo nie dość, że to z myślą o nim powstał ten film, to on wybierał większość piosenek do filmu i nagrał napotrzeby Do utraty sił cztery utwory.

Ostatnią zaletą wartą odnotowania jest fakt, że Sutter, mimo powielania schematów, potrafił w perfekcyjny sposób złapać widza za gardło i ściskać za nie tak długo, aż uronimy łzy. Do utraty sił to miejscami silny wyciskacz łez, bazujący na silnych emocjach widza, powodujący zresztą dzięki owym emocjom, że zaraz po seansie wystawiamy filmowi wyższą ocenę, niż na to tak naprawdę zasługuje.

Jeśli chodzi o wady – kiedy odłożymy na bok emocje i podejdziemy do filmu na chłodno, dotrze do nas, że Do utraty sił to film jedynie przyzwoity, który siłą rzeczy garściami czerpie ze wszystkiego, co do tej pory mogliśmy obejrzeć w filmach bokserskich bądź sportowych w ogóle. Oczywiście trudno o innowację w filmie o jasno określonych fabularnie ramach, ale właściwie od samego początku widać, w którą stronę będzie zmierzać i w którą ostatecznie podąży scenariusz, nie zadziwiając widza właściwie w żadnym momencie. Niestety dzięki zwiastunowi jedyny twist fabularny zostaje zaspoilerowany, dlatego i tutaj nic nas nie zaskoczy.    

Sylwia: Nie zgodzę się z Tobą w kwestii tego, że dopiero po odłożeniu na bok emocji, dostrzegamy w filmie jego przyzwoitość i schematyczność. Te elementy widać od razu, ponieważ nie zostały niczym przykryte, ale osobiście uważam, że dobrze się stało, bo dzięki temu film nie udaje czegoś więcej, czegoś, czym tak naprawdę nie jest. Do utraty sił to film oparty na silnych emocjach; całe bokserskie tło stanowi jedynie pretekst do opowiedzenia historii uplecionej z grubaśnych nici żalu, smutku, zwątpienia, ludzkiego upadku, troski, tęsknoty, tragedii odmieniającej życie, miłości, rodzicielstwa, załamania, nadziei… Ten film w zasadzie mógłby opowiadać równie dobrze historię księgowego, filozofa, marynarza, żołnierza, kucharza… Choć przy księgowym, filozofie i kucharzu pewnie nie sprzedałby się tak dobrze. Ma opowiadać uniwersalną i ponadczasową historię o reakcji człowieka na wielką tragedię, o pogodzeniu się ze stratą i odbudowaniu swojego życia na fundamentach tego, co nam jeszcze zostało, dla czego i dla kogo warto jeszcze żyć. I jako taka historia film sprawdza się bardzo dobrze, jednak widoczny jest w nim pewien paradoks. Momentami, jak już oboje wspomnieliśmy, jesteśmy jako widzowie świadkami scen tak schematycznych, że musiałaby chyba spaść asteroida, żeby jednak nie miały one miejsca, z drugiej strony natomiast są takie chwile w filmie, które kompletnie odbiegają od tego, co znamy z amerykańskich produkcji. Ale o tym później. Do największych zalet filmu dopisałabym grę aktorki, która wcieliła się w rolę córki Billy’ego Hope’a, i muzykę. Natomiast do wad, obok schematyczności, zaliczę zdjęcia – zwłaszcza te z początku filmu – kadrowanie kompletnie nie przypadło mi do gustu, najlepiej widać to w jednej z wcześniejszych scen, w łóżku, tuż przed seksem.

southpaw bal przed strzelaniną

NAJLEPSZA SCENA

Mateusz: Wiem, że Sylwia się tu ze mną zgodzi, ale jedna z najlepszych scen, niejako łamiąca schemat w wielu tego typu sytuacjach w kinematografii to ta, w której umierająca Maureen jest kompletnie zdezorientowana i doznaje szoku tak głębokiego, że nie zdaje sobie sprawy z powagi swojego położenia oraz z uchodzącego z niej życia. Subtelnie zagrana, oczywiście budząca silne emocje, z ciekawie ukazanym zachowaniem ludzi, którzy byli świadkami jej śmierci.

Sylwia: Ja to miałam pierwsza powiedzieć! Ta scena, kiedy umiera żona słynnego boksera, to właśnie ta, o której pisałam, że tworzy paradoks w filmie opierającym się w głównej mierze na schematach. Ta scena mnie po prostu zachwyciła i jestem w stanie powiedzieć, że tak powinny być skonstruowane chwile śmierci któregoś z bohaterów na ekranie. Jeśli nie do koca rozumienie, o czym mówię, to zróbmy krótkie porównanie. Oglądaliście ostatnią część Hobbita? Bitwę pięciu armii? Jeśli tak, to na pewno zniesmaczyła bądź rozśmieszyła Was scena, w której umiera Kili, a jego ukochana Tauriel przeżywa wszystko niczym w transie. Kili umiera w czasie, w którym zdążyłoby spokojnie wyrosnąć drożdżowe ciasto, a już na pewno minąć pierwsza połowa meczu piłki nożnej. Zarówno on jak i ona doskonale wiedzą, że zaraz (wcale nie tak zaraz) przyjdzie im się rozstać na wieki wieków amen, więc lamentują, przeżywają, wzdychają, wyznają sobie miłość i co tam jeszcze. No po prostu banał, tandeta i kicz. Kiedy na zwiastunie Do utraty sił zobaczyłam, że w filmie ginie żona głównego bohatera, już wyobrażałam sobie tę melodramatyczną scenę z chwytajacymi za serce wyznaniami: Zaopiekuj się naszą córką. Pokochaj inną kobietę. Bądź dzielny. Byłeś miłością mojego życia – To z jej strony, a z jego: Byłaś miłością mojego życia. Nie pozwolę ci odejść. Nie zostawiaj mnie. Nie idź w stronę światła. Dałaś mi wszystko, co najcenniejsze, nie pokocham żadnej innej. I tak dalej, i tak dalej. Jednak, o dziwo, o najsłodsza panienko – zaskoczenie, szok i zachwyt. Ona nie wie, się dzieje, on nie wie co się dzieje, oboje są przerażeni. Chaos, dezorientacja, fizyczny ból i jedyna chęć, jaka pojawia się w głowie umierającej: jedźmy do domu. Świetna scena, świetnie zagrana… i wiecie co? Dopiero ta scena, z nienachalnymi emocjami przemawia do widza, jej prawdziwość i to, że w chwili śmierci człowiek jest kompletnie b e z r a d n y. Czasami nie jest nawet w stanie powiedzieć ostatnich słów, pożegnać się. Bo takie jest życie. A raczej śmierć. Nie, jeszcze wciąż życie. Choć przemawia przez nie śmierć.

southpaw forest i jake na ringu

NAJGORSZA SCENA

Mateusz: Ciężko mi w tej chwili znaleźć jakąś jedną, szczególną. Generalnie Curtis “50 Cent” Jackson jest strasznie drewniany jako aktor, dlatego wiele scen z nim na ekranie troszkę mnie uwierało, bo była to postać, która miała spory potencjał, której niestety coraz mniej popularny raper nie udźwignął.

Sylwia: A ja nie do końca się zgodzę. Wydaje mi się, ze jego rola taka była, drewniowatość tej postaci wyrażała też to, jakim ten “przyjaciel” Billy’ego był człowiekiem. Choć może się mylę. W każdym razie mnie jego gra w żaden sposób nie przeszkodziła w odbiorze filmu czy konkretnych scen. Podobnie jednak jak ty, nie jestem w stanie wskazać najgorszej sceny. Film miał gorsze momenty, jednak żaden z nich nie kwalifikuje się absolutnie do tej kategorii.

southpaw jake rachel ring

EWENTUALNE DZIURY FABULARNE

Mateusz: Tutaj mam wiele uwag. Nie będę się upierał, że są to dziury, ale niedociągnięcia już z pewnością i moim zdaniem nie powinny mieć miejsca, bo zwyczajnie – ciężko w takie sytuacje uwierzyć, bo są one fabularnie niewiarygodne. Tym bardziej boli, że przy tak udanie skonstruowanej postaci Billy’ego Hope’a resztę pozostawiono nie do końca dopracowaną. Już tłumaczę, co mam na myśli. Pierwszy przykład: po śmierci żony, świat Billy’ego rozpada się kawałek po kawałku. Czy jednak mając olbrzymią rezydencję, kilka samochodów i świetną karierę z tygodnia na tydzień zostaje się bankrutem? Jasne, było coś wspomniane, że jedna ze stacji pozwała go za niedotrzymanie kontraktu, ale problemy finansowe miał – mam wrażenie – dosłownie w kilka dni po śmierci Maureen. Sytuacja dla mnie kompletnie nierealna. Jasne, takie rzeczy się dzieją, ale brakowało mi jakiegoś dokładniejszego ukazania, w jaki sposób bokser, który ma ponad 40 wygranych walk i stabilność finansową w niecałe 3-4 tygodnie ląduje na bruku. Kolejna kwestia: nasz bohater przychodzi do swojego przyszłego mentora, Ticka Willisa, pyta go o pracę i oczywiście praca dla niego jest. Billy Hope jednak odrzuca propozycję, ale kiedy się reflektuje – etat w dalszym ciągu na niego czeka. Zdaję sobie sprawę, że są to drobne sprawy, ale momentami rzucają się w oczy i rzutują na odbiorze całości. Nie wszystko przykryje odpowiednie granie na emocjach.  

Sylwia: Również zwróciłam uwagę na te dwie rzeczy. Są to jednak elementy, które również wpisują się w schematyczność tego filmu. Obraz przedstawia bohatera, który z wielkiego splendoru i sławy musi upaść niemalże na bruk. A film nie był na tyle długi, aby pokazać dogłębnie kłopoty finansowe boksera; z kolei gdyby miał dłużej szukać pracy – Do utraty sił przedłużyłoby się o kolejną godzinę. Czas czasem, jednak scenarzyści muszą pamiętać, że ich widz nie jest idiotą, to po pierwsze, a po drugie wie, jak wygląda życie. Tymczasem oni nawet w filmie o tym, że człowiek ma ogromne kłopoty i przeżywa tragedie, muszą mu wszystko ułatwiać, albo stwarzać te kłopoty z niczego.

southpaw jake odwiedza córkę

SPRAWY TECHNICZNE

Mateusz: Muzyka, którą skomponował James Horner jest przyzwoita, kilka motywów zapada w pamięć, przeważają oczywiście nuty nostalgiczno-dramatyczne, ale całość odbieram raczej pozytywnie. O nominacji nawet nie ma co marzyć, ale są to dźwięki, których można posłuchać z przyjemnością i poza filmem. Jednak oficjalny soundtrack to ten, w którym palce maczał Eminem i jako, że jestem na etapie fascynacji tą ścieżką dżwiękową, oczywistym jest, że będę ją zachwalał. Powiedziałem jednak o niej już całkiem sporo, dlatego dodam tylko kilka zdań: Phenomenal oraz Kings never Die to świetne motywatory, w sam raz na porządny trening. Cały soundtrack został zadedykowany tragicznie zmarłemu Jamesowi Hornerowi, który niestety nie ukończył prac nad wszystkimi kompozycjami do filmu, co jednocześnie czyni Do utraty sił ostatnim filmem, do którego tworzył muzykę.  

Sylwia: Muzyka była okej, natomiast co do soundtracku, to żal mi było jedynie, że świetny utwór Phenomenal stworzony, jak już zaznaczałeś, specjalnie na potrzeby filmu, nie został powtórzony jeszcze w senie ostatecznej walki Billy’ego. Brakowało w tym momencie tego utworu i bardzo żałuję, że tak fenomenalny do tego filmu utwór pojawił się w nim tylko raz. Co do zdjęć już wypowiedziałam się wyżej, początkowa praca kamery kompletnie mnie nie przekonała, później albo nieco została zmieniona, albo nie zwracałam już na nią uwagi, w każdym razie – nie raziła mnie już, jak miało to miejsce w początkowych scenach.

Boli plakat i polskie tłumaczenie tytułu. Nie ma co rozwijać tu dyskusji na temat nietrafionych, a czasem po prostu śmiesznych tłumaczeń, nad którymi – mam wrażenie – głowią się czasami odpowiedzialni za to ludzie przez długie godziny. Plakat w połączeniu z patetycznym Do utraty sił zapowiada film, którym Southpaw nie jest – tanie romansidło, melodramat. A wystarczyłoby naprawdę pozostawić tytuł niezmieniony. Ale… mieliśmy już przecież tyle kwiatków, a pojawią się przecież następne…

southpaw jake ring złość

AKTORSTWO

Mateusz: Zdaję sobie sprawę, że modne dziś metamorfozy ciała są dla wielu aktorów przepisem na Oscara. Nie ujmując nic ich niewątpliwemu talentowi, ale ostatnich kilka statuetek powędrowało do tych z aktorów, którzy albo udawali kobiety, albo przerażająco chudli na potrzeby roli. Jake Gyllenhaal również przeszedł znaczną przemianę, poddając się morderczemu treningowi, czego efekty – ku uciesze damskiej części widowni – możemy podziwiać w trakcie seansu. Czyżby rola w Do utraty sił miała być przełomem w karierze Amerykanina? Bardzo go lubię, ale mimo wszystko, nie wydaje mi się. Faktem jest jednak, że swoją kreacją przyćmił towarzyszące mu gwiazdy. Rachel McAdams miała zbyt mało czasu na ekranie, by pokazać coś wybitnego, niemniej swoją rolę odegrała przekonująco. Podobnie zresztą Forest Whitaker, który był dla mnie nieco zbyt oczywistym wyborem na podstarzałego mentora głównego bohatera, ale po Gyllenhaalu jest najjaśniejszą gwiazdą produkcji.

Sylwia: I tu się nie zgodzę. Foresta Whitakera uwielbiam za rolę w Ostatnim królu Szkocji i ucieszyłam się niezmiernie, kiedy zobaczyłam, że gra u boku Gyllenhaala. Nie on jest jednak najjaśniejszą gwiazdą produkcji zaraz po odtwórcy głównej roli. I absolutnie nie winię tu czarnoskórego aktora, bo on swoje zadanie wykonał świetnie; dostał po prostu rolę, w której nie mógł się wykazać. Czyje nazwisko w takim razie jaśnieje obok przypakowanego księcia Persji? Oony Laurence, dziewczynki, która wcieliła się w Leilę Hope, córeczkę stratowanego przez życie boksera. Świetnie poradziła sobie nawet z trudnymi scenami; genialnie, jak na swój wiek i nikłe doświadczenie, zagrała mimiką. Widać to w całym filmie, jeśli jednak miałabym wskazać konkretną scenę, w której najbardziej to dostrzegamy, byłby to moment decydującej walki jej ojca na ringu. Fenomenalna dziewczynka, oby jej kariera aktorska trwała w najlepsze.

southpaw jake z córką

PODSUMOWANIE

Mateusz: Do utraty sił to film, który na pewno będę chciał w przyszłości mieć w swojej domowej wideotece. Nie jest to produkcja, która zasługuje na obsypanie nagrodami, jednak Rocky z 1976 roku udowadnia, że nawet wybijające się niewiele ponad przeciętną filmy są w stanie sprzątnąć sprzed nosa statuetkę faworytom. Nie wydaje mi się jednak, aby Do utraty sił miało jakiekolwiek szansę, by powtórzyć szalony wyczyn filmu Sylvestra Stallone’a. Wracając jednak do oceny – oglądało mi się to bardzo dobrze, dałem się porwać emocjom na tyle, abym w trakcie seansu przymknął oczy na oczywistości scenariusza oraz skróty fabularne; obserwowanie gry Gyllenhaala sprawiło mi przyjemność, a możliwość wysłuchania obu nowych piosenek Eminema w sali kinowej to coś wspaniałego. Dlatego, mimo świadomości, że nie jest to film zasługujący na notę wysoką, oceniam go bardzo wysoko.

Sylwia: Film był przyzwoity, nieźle gra na emocjach widza, no i gra aktorska jest naprawdę dobra. Dla sceny śmierci chętnie obejrzę film jeszcze raz. Co do Oscarów, o których już wspomniałeś przy okazji Do utraty sił kilka razy – moim zdaniem z pewnością tytuł ten zdobędzie kilka nominacji. Stawiam na główną rolę męską, na piosenkę, nie zdziwiłabym się gdyby także scenariusz otrzymał nominację. Natomiast z całego serca życzyłabym sobie, aby młodziutka Oona Laurence była nominowana za rolę drugoplanową, by była naprawdę świetna.

Ocena Mateusza: 8/10
Ocena Sylwii: 7/10

Fot.: Forum Film Poland 

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *