The Stranger

Wielogłosem o…: „The Stranger”, sezon 1

Współpraca Harlana Cobena z Netflixem ma się bardzo dobrze. Lada moment premiera polskiego serialu W głębi lasu, jakiś czas temu debiutowała produkcja Safe, a zza oceanów dochodzą nas głosy o kolejnych produkcjach związanych z popularnym pisarzem. Nie może to jednak dziwić, ponieważ wielu z nas lubuje się w kryminalnych historiach, tak jak rozwiązywanie zagadek jest często ciekawsze niż gorące plotki z życia celebrytów, a Harlan Coben to dziś już marka, która zdecydowanie potrafi przyciągnąć. Omawiamy dziś aktualnie najnowszy serial będący ekranizacją powieści zatytułowanej The Stranger. Sylwia i Mateusz zastanawiają się, co wyszło, a co nie do końca udało się twórcom tego serialu. Zapraszamy do lektury wielogłosu.

WRAŻENIA OGÓLNE

Sylwia Sekret: The Stranger na początku bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zaintrygował, wciągnął, zaskakiwał, trzymał w napięciu i sprawiał, że z zaciekawieniem odpalałam kolejny odcinek. Niestety im bliżej końca, tym mocniej obawiałam się tego, że niektóre wątki mogą okazać się zwykłymi zapychaczami, mydląc nam oczy i udając jedynie powiązanie  z głównymi wątkiem. Finał mnie mocno zawiódł, a absurdalne rozwiązania sprawiły, że początkowa ocena, musi zostać obniżona – i to sporo.

Mateusz Cyra: Mam dokładnie takie same przemyślenia. Pierwsze trzy odcinki naprawdę wbiły w fotel i człowiek nie mógł doczekać się kontynuacji poszczególnych wydarzeń. Jednak typową bolączką wielu seriali Netflixa jest fakt, że środkowe epizody gubią rytm, często niepotrzebnie sprowadzając nadmiar wątków. w przypadku z serialu The Stranger nie wiem, na ile jest to kwestia języka serialu czy też są to fabularne mielizny wynikające z tekstu źródłowego. Ale fakt jest taki prezentowany przez twórców mylne tropy i ślepe zaułki nie wprowadzają niczego nowego i niepotrzebnie przeciągają całość. Nie chciałbym znęcać się nad końcówką, ale smutna prawda jest taka: finałowy odcinek obniża notę przynajmniej o jeden. Wspomnę jeszcze, że żadne z nas nie czytało książki, ale w razie czego recenzję Wiktorii znajdziecie tutaj.

RYS FABULARNY 

Sylwia: Rodzina Price’ów wydaje się idealna, a kiedy coś się takie wydaje, wiadomo, że można spodziewać się wstrząsającej tajemnicy. Kiedy Corrine wyjeżdża na konferencję nauczycieli, jej mąż Adam zabiera młodszego syna na spotkanie w klubie sportowym. Tam właśnie przysiada się do niego nieznajoma kobieta i wyjawia mu, że kilka lat temu jego żona udawała ciążę (a co za tym idzie również stratę dziecka)

Mateusz: Adam oczywiście nie chce wierzyć w szokujące rewelacje nieznajomej, jednak gdy tylko zaczyna sprawdzać swoją żonę, brutalna prawda wychodzi na jaw. Okazuje się że udawana ciąża to tylko wycinek prawdy i Adam będzie musiał poskładać tę historię do kupy napięcie rośnie, ponieważ nieznajoma ma do ujawnienia kolejne sekrety.

WADY I ZALETY SERIALU

Sylwia: Mnogość wątków to pierwsza bolączka tej produkcji. Jest nią tym bardziej, że na początku cecha ta była zaletą serialu. Widz co rusz był czymś zaskakiwany – nową osobą zamieszana w sprawę, nowym powiązaniem, i zachodził w głowę, jak to się wszystko ze sobą połączy, jak tęga głowa stworzyła tę zagmatwaną sieć. Okazuje się jednak, że nie wszystko się ze sobą łączy, a co gorsza, niektóre z wątków, choć ostatecznie się ze sobą łączą, są naciągane i prowadzone na siłę.

Mateusz: Masz całkowitą rację. O mnogości wątków wspomniałem już wcześniej, dlatego tym razem sobie odpuszczam i skupię się na zalecie, a jest nią fakt, że ten serial bardzo dobrze się ogląda, mimo bolączek, o których na pewno wspomnimy. To dobra propozycja czysto rozrywkowa dla wszystkich tych, którzy pragną skupić się na serialu i zapomnieć o reszcie świata. W tej kategorii The Stranger z pewnością wygrywa. Niestety, gdy przychodzi nam analizować treść produkcji Netflixa, nie jest już tak kolorowo.

Sylwia: Aktorstwo oceniam mimo wszystko dobrze i na plus serialu. Dlaczego mimo wszystko? Ponieważ wiele postaci prowadzonych jest bardzo sztampowo i jednokierunkowo, dlatego też ewentualne rysy na kreacjach postaci zrzucam na karb złego ich wykreowania na papierze, a nie zagrania.

Mateusz: Mnie szczególnie do gustu przypadła aktorka, która wcieliła się w rolę Johanny, ale prawda jest taka, że miała ona najwięcej do zagrania. Richard Armitage wcielający się w główną postać, robił, co mógł i generalnie wypadł w porządku, jednak miałem problemy z tym, żeby uwierzyć w cierpienie jego bohatera. Nie czułem w ogóle chemii między nim a jego żoną i tu znowu kłania nam się kolejny przykład wadliwego scenariusza.

Sylwia: Właśnie! Odnośnie słabego miejscami scenariusza – brak tu wytłumaczenia, doprowadzenia do końca i uzasadnienia wszystkich wątków, a to natomiast kolejny minus, przez który widz momentami może czuć się po prostu oszukany – głowił się bowiem długo nad tym, jakby tu sprytnie połączyć wszystkie wątki i tym samym dorównać geniuszowi twórców, a tymczasem okazuje się, że żadnego geniuszu nie było, a odbiorcy zostali wyprowadzeni trochę w pole…  no chyba, że to jest ten geniusz…

the stranger 3

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia: Polubiłam detektyw Johanne Griffin. To postać, która w przeciwieństwie do wielu innych prowadzących śledztwo w kryminałach, nie ma żadnej mrocznej przeszłości, nie skrywa kompromitującego sekretu lub takiego, przez który ktoś może zmienić o niej zdanie. To osoba twardo stąpająca po ziemi, potrafiąca wydawać rozkazy i egzekwować je, nie brakuje jej jednak także empatii i poczucia humoru. To taka zwykła, ale bardzo ciepła osoba – kreacja, która w tego typu produkcjach zazwyczaj przypisana jest partnerce lub partnerowi detektywa/ policjanta.

Mateusz: Wypadałoby omówić kogoś innego, ale nic nie poradzę na to, że ja także najcieplejszymi uczuciami darzę naczelną policjantkę tej produkcji. Od siebie dodam tylko, że Johanna jawi mi się jako taki najbardziej ludzki z detektywów. Od służby ważniejsza jest dla niej przyjaźń i życie osobiste, ale swoją pracę wykonuje z pełnym zaangażowaniem. Zdecydowanie bliżej jej do małomiasteczkowego gliny, który zna i lubi swoją społeczność niż do Sherlocka Holmesa.

Drugim wartym uwagi bohaterem jest John Katz. Nie do końca przekonuje mnie moment jego pojawienia się w serialu – nie wiem tylko, czy wynika to z mojego przeoczenia, czy jednak twórcy zapomnieli dodać jakiejś informacji, która wyjaśniłaby fakt, że Katz pojawia się w serialu tak naprawdę znikąd, wywołuje ogromne zamieszanie, które zresztą później definiuje cały serial, a po kilku odcinkach okazuje się, że jest on mieszkańcem miasteczka, ma swoje problemy osobiste i generalnie trudno uwierzyć w to, że nie znał kilku osób, z którymi przyszło mu się spotkać. Przedziwny to dla mnie bohater, który zostaje wrzucony do worka antagonistów w zasadzie w pierwszej scenie, w której go poznajemy, by później scenarzyści nieustannie próbowali go z tego worka wyrzucić. Wcielający się w Katza Paul Kaye wykonał kawał solidnej roboty, ale jego bohater zwyczajnie nie pasuje mi scenariuszowo.

the sranger 2

AKTORSTWO

Sylwia: Jak już wspomniałam, mimo wszystko uważam, że aktorzy poradzili sobie dobrze i całkiem sprawnie oddali ducha swoich postaci. Inną kwestią jest natomiast dobór aktorów…  To oczywiście subiektywne wrażenie, ale aktorka wcielająca się w Corrine Price kompletnie mi do tej roli nie pasowała. Po pierwsze wydawała się dużo starsza od męża (i oczywiście nie byłoby w tym nic złego, gdyby taki był zamysł twórców, ale raczej nie chodziło o to), po drugie jestem niemal na sto procent pewna, że miała budzić sympatię widzów, tymczasem we mnie wzbudzała wyłącznie irytację. I – może się mylę – raczej obwiniałabym za to właśnie aktorkę.

Wyjątkowo dobrze zapamiętam natomiast wcielającą się w Johannę Siobhan Finneran, a także młodych aktorów odgrywających synów Corrine i Adama. Szkoda natomiast, że tytułowa nieznajoma nie miałam aktorsko zbyt wiele do pokazania, poza tymi samymi minami i rzucanymi tym samym tonem tajemnicami.

Mateusz: Bardzo podobnie odebrałem Corrine Price i też uważam, że w tym wypadku jest to błąd castingowy. Na usprawiedliwienie Netflixa wspomnę, że zarówno Richard Armitage, jak i Dervla Kirwan skończyli 48. lat, czego niestety na ekranie nie widać.

Aktorstwo generalnie uważam za udane, ale też z drugiej strony jest bardzo nierówne. Najlepiej z całej stawki wypadł policyjny duet Griffin-Katz, rodzina Price’ów w większości pozostawiła po sobie pozytywne wrażenie (poza wspomnianą już przez nas Kirwan).

the stranger

KWESTIE TECHNICZNE

Sylwia: Podobała mi się czołówka, ale długo dawałam się twórcom nabierać na to, że jest w  niej ukryty jakiś dodatkowy sens, jakieś znaczenie. Tymczasem była to chyba kolejna „zapchajdziura”. Dobrze będę kojarzyć muzykę – i z czołówki, i z poszczególnych odcinków –przyjemna i dobrze dobrana.

Mateusz: Serial jest też przede wszystkim dobrze zmontowany – chociaż nie mogę powiedzieć o tym, żeby twórcy postawili na innowację w tej kwestii, to całość broni się tym, że umiejętnie trzyma w napięciu i w scenach akcji wszystko wypada wiarygodnie. Ja, szczerze mówiąc, czołówkę niespecjalnie zapamiętałem, ale muzyka też mi się podobała.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Sylwia: Muszę być szczera i zdradzę, że do podsumowania serialu siadam o wiele później niż do reszty tego Wielogłosu, a co za tym idzie – już jakiś czas po obejrzeniu i tak zwanym przetrawieniu produkcji. I muszę przyznać, że z perspektywy czasu oceniam The Stranger jeszcze o pół gwiazdki niżej. Choć początek był naprawdę obiecujący, to to, co zrobili ze scenariuszem twórcy, sprawia, że początkowe zadowolenie widza przeradza się w jeszcze większą frustrację po skończeniu wszystkich odcinków. Nie sztuką jest zrobić kryminał, w którym nawalimy – mówiąc kolokwialnie – wątków i tak zagmatwamy wszystko, żeby widz był zaskakiwany w każdym epizodzie. Sztuką jest tak to zrobić, żeby miało ręce i nogi, a The Stranger gdzieś po drodze pogubił kończyny. Serial wciąga, owszem, ale jednak trochę za dużym kosztem, bo logiki i satysfakcjonującego finału.

Mateusz: The Stranger to całkiem niezły serial, który potrafi sprawić, że zapomnicie o świecie zewnętrznym, ale tylko pod warunkiem, że momentami odłożycie na bok logiczne myślenie. Razi tu przede wszystkim niekonsekwentny i miejscami przeciętny scenariusz, wprowadzający wątki poboczne, które mają mylić widza i odwlekać nieuniknione, ale prawda jest taka, że główną intrygę rozwiążecie zdecydowanie za szybko. To produkcja którą można obejrzeć, ale jeśli jej nie obejrzycie, nie poczujecie się z czegokolwiek wykluczeni.

Fot.: Netflix

The Stranger

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *