roger waters

Déjà vu – Roger Waters – „Is This The Life We Really Want?” [recenzja]

Roger Waters powrócił z płytą Is This the Life We Really Want? Można zadać sobie pytanie, po co to zrobił? Czego możemy się spodziewać po artyście, który wydał ostatnią płytę z prawdziwego zdarzenia aż ćwierć wieku temu? Bałem się tej płyty jak cholera – że będzie wtórna, przewidywalna i ogólnie rzecz biorąc, okaże się przeładowana treściami typowymi do solowego Watersa. I zasadniczo okazało się, że… miałem racje. Tylko że ja znowu nie doceniłem tego zgryźliwego, starszego pana, któremu nie brakuje pasji i zaangażowania.

Czyli Waters dalej śpiewa o wojnie, koniecznie sięgając pamięcią do II Wojny Światowej. Oczywiście jednak zdecydowana większość płyty oscyluje wokół współczesnych nam tematów, jak globalizacja, chciwość banków i korporacji, problem uchodźców. Dostaje się rzecz jasna Donaldowi Trumpowi, a Waters musi trochę popolemizować z Bogiem. Śmierdzi Wam coś? Tak, tak, to lekki swąd hipokryzji, bo Waters sam jest beneficjentem współczesnego świata. Nie wypominając, jego trasa The Wall przyniosła blisko pół miliarda dochodu, więc zwierzenia lewicowego intelektualisty-milionera na temat współczesnego świata muszą tchnąć hipokryzją. Niech ktoś nie próbuje nawet zakłamywać rzeczywistość.

Muzycznie Waters rzekłbym, nawet zaskakuje. Oczywiście piszę to nieco przewrotnie, bo w końcu muzyk sięgnął na swoich solowych albumach głęboko do swojej przeszłości z Pink Floyd. Smell The Roses Picture That to kalki brzmienia jego macierzystej grupy. Pierwszy z powodzeniem mógłby znaleźć się na Wish You Were Here, a drugi na Animals. Natomiast reszta kompozycji to jednak typowe dla solowego Watersa nagrania, z tym że nie są one przeprodukowane, jak to bywało na Amused To Death. Wręcz przeciwnie. Nie wiem, ile w tym zasługi producenta Nigela Goodricha, ale nowe kompozycje wydają się być odpowiednio wyważone, momentami wręcz surowe, będące raczej tłem dla Watersowej opowieści. Idealny przykładem jest The Last Refugee czy przepiękna ballada The Most Beautiful Girl. Muzyk momentami potrafi polecieć skrajnym minimalizmem, jak w Oceans Apart.

Sam Waters jest daleki od swojej optymalnej formy wokalnej, co zresztą nie jest żadnym odkryciem. Inna sprawa, że zużyty, obolały głos Watersa doskonale wzmacnia przekaz jego kompozycji, a szczególnie tekstów. Waters, jak to Waters – w każdym z utworów wypruwa sobie flaki i, pomimo że tematycznie jego płyta nie jest, jak już wspominałem, żadnym zaskoczeniem, to każdy z liryków umieszczonych na Is This the Life We Really Want? jest swoistym miniarcydziełem. Muzyka w połączeniu z tekstami niesie za sobą mnóstwo emocji. Waters nami potrząsa, zmusza do refleksji, zadumy, na pewno nie zostawia obojętnym. Pomimo siedemdziesięciu czterech lat na karku, Anglik dalej kąsa jak za dawnych lat.

Czy to jest życie, jakiego naprawdę chcemy? No cóż… Waters zadaje nam pytanie, na które tak naprawdę nie potrafimy odnaleźć odpowiedzi. Ale czy to jest płyta, na jaką czekaliśmy? Powiem szczerze, że ja już straciłem nadzieje na nową muzykę twórcy The Wall. I właśnie dlatego, że w pewnym momencie porzuciłem jakiekolwiek nadzieje i oczekiwania, ta płyta potrafiła mną odrobinę wstrząsnąć. Jest to godne pożegnanie ze studiem nagraniowym tego wielkiego muzyka.

Roger Waters - Déjà Vu (Audio)

Fot.: Sony Music Polska

roger waters

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *