Tworząc muzykę, staramy się być wierni sobie – wywiad z Agnieszką Kornet i Krzysztofem Pieczarką, czyli duetem God’s Bow

Członkowie duetu God’s Bow okazali się bardzo wyczerpującymi rozmówcami. Nie ma co się dziwić, bo ich nowe dzieło, czyli krążek Tranquilizer, to wdzięczny temat do dyskusji. I o tę produkcję w dużej mierze pytałem Agnieszkę Kornet i Krzysztofa Pieczarka. Co nie znaczy, że rozmowa nie schodziła na inne obszary, wcale nie mniej ciekawe. Zapraszam do lektury.

Na następcę Follow fani czekali długie 7 lat. Co wpłynęło na aż tak długi okres oczekiwania na nową płytę?

Agnieszka Kornet: Powodów było kilka, przede wszystkim brak czasu na to, aby w pełni poświęcić się tworzeniu muzyki. Jednak bez wątpienia miało to również swoje dobre strony. Album mogliśmy dopracować  tak, aby brzmiał, jak chcieliśmy by brzmiał, bez kompromisów, na które często trzeba iść, gdy jest się pod presją czasu. Oczywiście kolejną płytę chcielibyśmy nagrać szybciej, niż jak to było podczas nagrywania Tranquilizera. Przerwa pomiędzy płytami była faktycznie długa, ale myślimy, że efekt końcowy jest zadowalający…;).

Krzysztof Pieczarka: Rzeczywiście powód jest dość banalny. W pewnym stopniu można nawet powiedzieć, że to logiczna konsekwencja sytuacji muzyki i muzyków undergroundowych, czyli brak czasu i oczywiście brak możliwości utrzymania się z twórczości. W naszym zawodowym jak i prywatnym życiu następowało wiele zmian i niestety nie mogliśmy poświęć tyle czasu, ile byśmy chcieli i potrzebowali, aby szybciej nagrać materiał na nowy album. Jednak tworzenie muzyki zawsze było i jest jednym z najważniejszych elementów naszego życia, tak więc było tylko kwestią czasu, kiedy przygotujemy naszą kolejną płytę. Cieszymy się też z pozytywnego odzewu naszych fanów, którzy, jak się okazało, o nas nie zapomnieli i ucieszyli się na wieść o naszym nowym wydawnictwie. To oczywiście daje dodatkowego wiatru w skrzydła i „napędza” do dalszego działania. Może po tym wydawnictwie sytuacja się trochę zmieni i będziemy mieli więcej możliwości na szybsze przygotowanie nowego albumu? Czas pokaże…

Tranquilizer posiada mroczny przekaz w lirykach. Opowiedzcie coś więcej na temat warstwy tekstowej. Wszak w zapowiedziach prasowych czytamy, że „Tranquilizer ma uśmierzyć ból, pomóc wystartować w nowy, niepewny dzień i dać nadzieję na przyszłość…”. Co to w zasadzie oznacza? Jak to rozumieć?

Agnieszka: Wraz z Tranquilizer’em przekazujemy taka naszą małą filozofię, która nawiązuje do uczuć towarzyszących nam w chwilach przełomowych, w których musimy sobie jakoś ze sobą samym poradzić. Jest to próba znalezienia ukojenia w sytuacji, w której tracimy grunt pod nogami i nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Stojąc nad przepaścią, musimy się oprzeć pokusie, by w nią nie skoczyć… Często tragedie są dla człowieka próbą siły i albo polegniemy, albo się podniesiemy i pójdziemy dalej. Można powiedzieć, że nawet największa tragedia może być początkiem czegoś nowego, lepszego. Pozwala nam odkryć samego siebie, co w efekcie końcowym może nas tylko wzbogacić i zaserwować bardziej świadomą przyszłość…

Muzycznie wydaje mi się, że wykonaliście zwrot bardziej ku stylistyce Dead Can Dance. To słychać mocno, szczególnie w otwierającym płytę Aladiah. Planowaliście taki „skręt” już na początku komponowania materiału na album, czy jednak po prostu stało się to tak naturalnie, bez wymuszania, w trakcie samego już procesu twórczego?

Agnieszka: My właściwie nigdy nie planujemy jakichkolwiek „skrętów”. Nie będę ukrywać, Dead Can Dance jest dość istotnym zespołem, który na przestrzeni lat zakorzenił się na dobre w kategorii naszych ulubionych kapel, jednak nie służy nam jako wzór do naśladowania. W naszej muzyce słychać fascynacje wieloma stylami, a sam proces twórczy sprowadza się do tego, że pojawia się po prostu pomysł, jakaś melodia, fajny dźwięk, który pociąga za sobą dalsze. No i tak powstaje kawałek po kawałku.

Krzysztof: Wydaje mi się, że duch wczesnego 4AD zawsze w nas istniał i pewnie dlatego tak odbierasz nasz nowy album. Jednak jak słyszałeś, są też inne brzmienia na Tranquilizer. Wszystkie utwory są obrazem naszych aktualnych odczuć, przeżyć i inspiracji, jakie daje nam muzyka, książki, filmy i różne sytuacje życiowe.

Co za mroczna historia kryje się pod utworem Curse the Night?

Agnieszka: Historia jest dość przejmująca. Podczas czytania pewnej książki z czasów rosyjskich łagrów natknęłam się  na opowieść człowieka, która mną po prostu szarpnęła i nie pozwalałao sobie zapomnieć. Człowiek ten dowiaduje się, że jego córka  przebywa w innym łagrze parę kilometrów od niego i jest ciężko chora, prawdopodobnie nie dożyje dnia następnego. Mężczyzna podejmuje ryzyko i ucieka z obozu, by zobaczyć ostatni raz swoje dziecko, niestety śnieżna, zimowa noc utrudnia cała sprawę i ojciec gubi drogę… Nie dociera na czas, córka umiera, a on nie dostaje nawet pozwolenia na ostatnie pożegnanie swojego dziecka. Tak w skrócie. Takie obozowe okrucieństwo w pigułce…

Fallen opowiada o upadku ludzkości, ale też o tym, że na gruzach starego powstaje nowe, które z czasem ponownie dąży do samozagłady. Czyżby nasza cywilizacja znalazła się na skraju takiego upadku?

Agnieszka: Obserwując wydarzenia ze świata na przestrzeni ostatnich miesięcy, chyba tak można stwierdzić… Weźmy chociaż takie Państwo Islamu, zgraja zwykłych bandziorów, która bezwzględnie wycina w pień niewinnych ludzi i niszczy dorobek starożytnych cywilizacji. Czy wydarzenia na Ukrainie. Wszystko to dzieje się w jednym czasie, a że mamy wszechobecny dostęp do informacji jak nigdy dotąd, zaczynamy się zastanawiać, czy to już początek końca. W zasadzie świat zawsze oferował w rożnych zakątkach jakieś większe czy mniejsze katastrofy, jednak mam wrażenie, że intensywność tych katastrof przybiera na sile. Mogłoby się wydawać, że ludzkość nie jest stworzona do spokoju na dłuższą metę, w pewnym momencie musi się pojawić jakiś robak szaleństwa, który jest w stanie zawładnąć bezwzględnie tłumem i go zniewolić. Mam tylko cichą nadzieję, że świat  jest w stanie się opamiętać.

Na Follow potrafiliście zaprezentować słuchaczom utwory wręcz przebojowe, chwytliwe jak Helpline. Na Tranquilizer za to jest więcej wokaliz, mniej oczywistych rozwiązań, momentów, gdzie wymagane są od słuchacza uwaga i skupienie. Nie boicie się, że dla wielu osób krążek może być trudny do przyjęcia?

Agnieszka: Tworząc Tranquilizer, nie myślałam w ten sposób. Właściwie tworząc muzykę, staram się być wierna sobie, nie zastanawiam się nad doborem stylistyki, która mogłaby być dla kogokolwiek wygodna i łatwa czy też trudna w odbiorze. Wszystko co robimy, jest efektem doświadczeń i obserwacji tego, co się dzieje wokół nas. I na podstawie tego, co obserwujemy czy przeżywamy, powstają w nas odpowiednie emocje, które przelewamy potem w muzykę i teksty. A że wraz z upływem czasu jesteśmy bardziej świadomi przemian, które zachodzą w naszym otoczeniu, przemian które wywołały trochę smutku i zamieszania w naszym życiu, płyta jest „mniej wesoła” (śmiech).

Krzysztof: My oboje bardzo lubimy wokalizy. Czasem przekazują więcej niż śpiewany tekst. Są też bardzo obrazowe i przejmujące. A my lubujemy się w muzyce obrazowej, też instrumentalnej i filmowej. A co do przebojowości, to nigdy nie było naszym celem stworzenie przeboju; jeśli Helpline nim był, to był tylko przypadek (śmiech). Dla nas ważniejsza jest głębia utworu, dotykanie i przekazywanie prawdziwych odczuć, czego moim zdaniem typowe przeboje nigdy nie będą w stanie uczynić. Sami uwielbiamy zagłębiać się w muzyce „nieoczywistej” i mocno rozwiniętej czy „pokręconej” (śmiech) – w typowych przebojach nie ma tej głębi, w którą można wpaść i dać się ponieść. Cieszymy się zawsze, jeśli trafimy do słuchaczy, którzy właśnie to cenią w muzyce. Przebojowość to raczej coś pobocznego i dosłownego, choć oczywiście nie musi być negatywne, to po prostu inny poziom muzyki, do innego odbioru.

God's Bow - After All

Płyta jest eklektyczna. Dużo się dzieje w warstwie muzycznej. Mamy mieszankę elektroniki, transu pulsującego rytmem, muzyki etnicznej z wykorzystaniem wielu instrumentów, ale nie brakuje także brudu i zgrzytów. Nie boicie się, że słuchacz może być z lekka przygnieciony mnogością rozwiązań aranżacyjnych i tego, że przekaz może się w tym wszystkim po prostu rozmyć?

Agnieszka: W moim odczuciu płyta jest raczej spójna, przede wszystkim tematycznie.

Krzysztof: Mnogość rozwiązań, to dla mnie komplement, dziękuję :). Dokładnie tego brakuje mi czasem na płytach innych wykonawców. Nie jest tak, żebym był załamany, jeśli  zróżnicowanie i bogactwo różnych brzmień nie pojawi się na jakiejś płycie, ale bardzo lubię takie, na których je znajdę… Zresztą oboje jesteśmy bardzo otwarci i słuchamy bardzo różnej muzyki, mniej czy bardziej skomplikowanej, zależnie od nastroju. Może dlatego też chętnie używamy i mieszamy ze sobą tyle różnych rozwiązań, które mogą wydawać się mocno skomplikowane, czy bardzo inne stylowo.

Od lat jesteście duetem. Nie zastanawialiście się, mając na uwadze Wasze bogate brzmienie, aby dokooptować do składu dodatkowych muzyków? Czy jednak duet jest optymalnym sposobem na działalność God’s Bow?

Agnieszka: Jesteśmy duetem i raczej nim zostaniemy. Często myślimy o tym, aby w miarę możliwości zatrudnić dodatkowych muzyków na nasze koncerty. Najchętniej takich, którzy grają na instrumentach nietypowych, mniej popularnych. Fajnie jest  pokazać widzowi coś oryginalnego.

Krzysztof: Do samego tworzenia muzyki więcej osób nie potrzebujemy i wolimy przedstawiać całkowicie nasze wizje, choć mieliśmy już też na płytach gościnnych muzyków, co naszym zdaniem dawało bardzo ciekawy efekt. Koncerty – jak najbardziej, choć nie zawsze jest to możliwe, ale chętnie gramy z innymi muzykami. Bardzo miło wspominamy np. Castle Party w Bolkowie w 2004 roku, gdzie grał z nami B. Deutung (wiolonczelista znany ze współpracy m.in. z Deine Lakaien) i dwóch perkusistów: Lars Watermann (klasyczna) i Adam Dziewiałtowski-Gintowt (afrykańskie i orientalne instrumenty perkusyjne).

Od blisko dwudziestu lat funkcjonujecie na scenie dark wave/gothic. Dobrze ją znacie. Co przyczyniło się do tego, że na przełomie wieków w Polsce nastąpił pewien boom na taką stylistykę, który przygasł zdecydowanie pod koniec pierwszej dekady XXI wieku? A jak oceniacie dzisiejszą scenę z perspektywy osób, którzy na co dzień mieszkają w Niemczech i obserwują wszystko z pewnego dystansu?

Krzysztof: Boom pojawił się prawdopodobnie dlatego, że publiczność szukała czegoś innego w muzyce, świeżego i niespotykanego. Lata temu sami byliśmy zafascynowani nowymi dźwiękami, które pomału zaczęły docierać do nas zza zachodniej granicy. Czy w pewnym okresie przygasł, tego nie mogę powiedzieć. Przy rozmowach z moimi znajomymi w Polsce, nie koniecznie wnioskowałem, że zapotrzebowanie na taką muzykę było dużo mniejsze…

No właśnie. Waszym stałym miejscem zamieszkania są nasi zachodni sąsiedzi. Ułatwia Wam to działalność muzyczną, otwiera jakieś furtki? Łatwiej jest się przebić do zachodniego słuchacza?

Agnieszka: Niemiecki rynek muzyki alternatywnej z gatunku gothic/elektro/dark wave jest bez wątpienia bardziej rozbudowany niż w Polsce, choć i w naszym kraju wiele się zmieniło na korzyść na przestrzeni lat – jest więcej koncertów i tematycznych imprez, przybywa fanów mrocznej muzyki. W Niemczech społeczność skupiona wokół mrocznej muzy jest ogromna, istnieje już kilkadziesiąt lat.  Bez wątpienia jest więcej możliwości, aby się zaprezentować, ale to nie jest gwarancja sukcesu. Być może dlatego, iż zespołów z tego nurtu jest całe mnóstwo, jest spora konkurencja.

Krzysztof: To prawda, nie jest łatwo, szczególnie młodym zespołom. Nam z pewnością sytuacja sprzed kilkunastu lat na niemieckim rynku (kiedy kontakt z innymi muzykami, firmami i organizatorami był łatwiejszy) z pewnością pomogła i przyczyniła się to do łatwiejszego startu. I oczywiście z samą muzyką w stylu, jaki prezentujemy nadal jest  łatwiej dotrzeć do odbiorców w Niemczech niż w Polsce, ale wydaje mi się , że w naszym kraju jest pod tym względem coraz lepiej…

W lutym graliście trasę z niewątpliwą gwiazdą gatunku, czyli z Deine Lakaien. Jak wspominacie te koncerty i całą trasę?

Agnieszka: Wspominamy wspaniale. Nie dość, ze podróżujesz autokarem ze świetnymi ludźmi, imprezujesz, rozmawiasz i po prostu się bawisz, to grasz koncerty dla sporej liczby odbiorców. Wszystko jest profesjonalnie zorganizowane, zapięte na ostatni guzik. Dla nas była to niewątpliwie super okazja, aby zaprezentować się szerszej publiczności.

W sumie, czytając o Waszej twórczości, często widzę porównania do Dead Can Dance, czasami do Fading Colours. Jak się z tym czujecie? Jacy artyści Was najbardziej inspirują?

Agnieszka: Czujemy się z tym całkiem dobrze :). Powiedzmy sobie szczerze, w przypadku każdego zespołu trudno uniknąć porównań. Faktem jest, ze Dead Can Dance wywierało na nas zawsze ogromne wrażenie, zawsze lubowaliśmy się w zespołach klimatycznych, mistycznych, zahaczających o klimaty etniczne. Wplatać takie elementy do elektroniki to sama przyjemność. To coś, co nas napędza, klimat i  elektronika, nierzadko mocna. Łączenie mistycyzmu, klimatu z czymś mocnym i surowym to coś, co mnie kręci. Jeśli chodzi o inspiracje, to jest sporo zespołów, na które zwracamy uwagę. Ninę Inch Nails, Depeche Mode, DCD i klimaty 4 AD to juz klasyka, dochodzą do tego odkrycia ostatnich lat, jak Sigur Ros, Linea Aspera, zespoły nurtu shoegaze, choćby Snow in Mexico czy New Canyons.

Posiadacie jakieś plany na najbliższą przyszłość? Czy jednak God’s Bow zachowa dynamikę swojej działalności z ostatnich kilku lat?

Krzysztof: Plany czy zamierzenia posiadamy zawsze, pytanie tylko, czy uda się je szybko wprowadzić w życie :). Z najbliższych wydarzeń – pewne jest, że zagramy w tym roku na festiwalu Castle Party w Bolkowie. Dalej będziemy informować na bieżąco na naszych stronach w  Internecie. Niestety będąc muzykiem, który pracuje dość intensywnie na co dzień nie w swojej branży i nie nad swoją muzyką, jest się ograniczonym czasowo… Mam nadzieję, że na kolejną płytę nie będziemy czekać tak długo, jak to było poprzednio.

Dziękuje za rozmowę!

Fot.: cantaramusic.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *