Konstytucja

Wielogłosem o…: „Konstytucja”

Film Konstytucja, który objęliśmy patronatem medialnym, to dzieło opowiadające o miłości, przyjaźni i żałobie, ale przede wszystkim bardzo mądra przypowieść o niszczącej sile uprzedzeń. Paradoks, jakim w swoim dziele posłużył się Rajko Grlić, polega na tym, że główny bohater powinien być osobą, która od owych uprzedzeń jest wolna, ze względu na to, że sama przez nie cierpi… Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej, o czym dowiecie się, oglądając film i czytając poniższy wielogłos. Sprawdźcie, jak nasi redaktorzy, Sylwia i Mateusz, oceniają film i co im się w nim najbardziej podobało. 

WRAŻENIA OGÓLNE

Mateusz Cyra: Przeglądając zwiastun i pierwsze materiały promocyjne od Aurora Films, spodziewałem się filmu raczej dziwnego, skonstruowanego w taki sposób, że trafi on do nielicznego grona odbiorców, jednak sam seans zweryfikował moje podejście i śmiało mogę stwierdzić, że jest to nad wyraz udana produkcja, która utrzymuje się raczej w uniwersalnych tonach i każdy widz znajdzie w Konstytucji coś dla siebie. Film przybliża nam trójkę mieszkańców jednej z chorwackich kamienic. Oczywiście jest to z mojej strony olbrzymie uproszczenie, bo dzieło Grlića zawiera w sobie multum emocji i wydarzeń, które tak w trakcie seansu, jak i niedługo po nim, nakazują przemyśleć nam wiele kwestii w nim poruszonych. Główną osią fabularną jest relacja, jaka zawiązuje się między Chorwatem Vjeko Kraljem a serbsko-chorwackim małżeństwem, mieszkającym pod głównym bohaterem. Vjeko jest wysoko postawionym (najprawdopodobniej przez wzgląd na przeszłość jego rodziny) nauczycielem, który – skrajnie nieszczęśliwy po śmierci swojego ukochanego – jedyną namiastkę radości odnajduje w samotnych nocnych spacerach po mieście ubrany jako kobieta. Niestety, młodsza część społeczeństwa nie jest w stanie zrozumieć i zaakceptować odmienności nauczyciela, dlatego któregoś wieczoru zostaje on brutalnie pobity, w związku z czym ląduje w szpitalu, a tam rozpoznaje go pracująca jako pielęgniarka sąsiadka Maja, która szybko oferuje pomoc mężczyźnie. Świeżo po wypadku Vjeko nie jest w stanie w pełni opiekować się swoim starym, niepełnosprawnym ojcem, dlatego Maja pomaga mu i w tym, prosząc w zamian o to, by nauczyciel pomógł jej mężowi nauczyć się na pamięć tytułowej Konstytucji Chorwacji, będącej przedmiotem egzaminu w służbach policyjnych. Wywiązująca się relacja tej trójki to gratka dla miłośników dobrze opowiedzianych historii!

Sylwia Sekret: Konstytucja to film bardzo skomplikowany, a jego klimat przez większość seansu jest ciężki, duszny, przydymiony i parny. Mateuszowi zdarzy się wspomnieć kilkukrotnie w dalszej części wielogłosu, że twórcy ubrali mimo wszystko tę trudną tematykę w dość lekka formę. Ja się z tym jednak absolutnie nie zgodzę. Dla mnie dzieło, które wyreżyserował Rajko Grlić, jest szalenie przytłaczające, wciąż czułam się podczas seansu tak, jakbym siedziała w ciasnym pomieszczeniu, doświadczając pierwszych, lecz wciąż rosnących objawów klaustrofobii. Jednak nie dajcie się zwieść moim brzmiącym negatywnie słowom – to absolutnie nie jest wada tego filmu, ale o tym za chwilę.

Jak na film, który obejrzymy w kinie studyjnym, jak na dzieło ambitne i z pewnością stojące daleko od komercji – niesamowicie wciąga i sprawia, że seans mija naprawdę szybko.  Nasz wzrok uparcie wpatruje się w ekran, nie chcąc się odwrócić choćby na sekundę, żeby nie utracić nic ze skomplikowanych relacji trojga sąsiadów, o których opowiada nam Grlić. Oprócz nich systematycznie przez cały film przewija się również wątek mordercy psów, który faszeruje kiełbasy szkłem i zostawia je w parkach bądź na ulicach, powodując wiele śmierci czworonogów… i nie tylko.

PLUSY I MINUSY FILMU

Mateusz: Dla mnie największym fenomenem tego filmu są dwa elementy, stanowiące tak naprawdę jedność – mianowicie postać Vjeko Krajla oraz wcielający się w tę postać Nebojša Glogovac. Rola Bośniaka ociera się o perfekcję i autentycznie ostatni aktor, który zrobił na mnie tak olbrzymie wrażenie swoją grą, to był Leonardo DiCaprio wcielający się w Hugh Glassa [chodzi o rolę w filmie Zjawa, za którą aktor otrzymał w 2016 roku Oscara – przyp. red.]. Glogovac hipnotyzuje i uwodzi widza, ale na temat aktorstwa wypowiem się nieco później. Kolejną zaletą jest swoista lekkość, jaką przybrał reżyser podczas opowiadania tej niełatwej historii. To wciąż ambitny film, mocujący się z wieloma tabu, ale sposób realizacji jest na tyle przystępny, że każdy widz będzie w stanie wyjść z kina ukontentowany. Gatunkowo duet Rajko Grlić i Ante Tomić (scenarzyści) balansuje między komedią a dramatem, ale Konstytucja ma w sobie też wiele elementów, które można by uznać za materiały edukacyjne. Na szczęście udało się twórcom uniknąć wrażenia moralizatorstwa i wmawiania, że coś jest dobre, a coś złe. Pewne kwestie musimy osądzić sami i to do nas należy ocena zachowań bohaterów, a ta z pewnością nie będzie łatwa do wystawienia. Konstytucja to idealna produkcja pod kątem refleksji właśnie – nad tym, czym są i czym rządzą się uprzedzenia w życiu człowieka, oraz nad tym, jak można sobie z nimi radzić, często opierając się o ciepło i zrozumienie drugiego człowieka.

Sylwia: Z pewnością największym plusem tego filmu jest dla mnie ironia losu, która sprawia, że ze swoimi uprzedzeniami przychodzi zmierzyć się człowiekowi, który sam jest od wielu lat ich ofiarą. Jednak nie możemy zapominać również o tytułowej Konstytucji – wszak tutaj także rozpościera się przed nami ironiczny wydźwięk całego filmu. Mamy przecież nauczyciela, który jest homoseksualistą, a także transseksualistą – sam jednak jest pełen uprzedzeń do swojego sąsiada tylko z tego powodu, że jest Serbem. Mamy również owego Serba, który od lat zmaga się z uprzedzeniami przez wzgląd na swoje pochodzenia (już chyba, jeśli dobrze zrozumiałam, sam egzamin jest swego rodzaju formą uprzedzenia, bo chorwaccy funkcjonariusze nie musieli go zdawać, jedynie Ante). Na to wszystko mamy jeszcze tytułową Konstytucję, której nauka łączy tych dwóch bohaterów. Twórcy bezpardonowo zwracają naszą uwagę na to, jak paradoksalnie układa się świat, w którym dwaj mężczyźni, których życie składa się z uprzedzeń na tle etnicznym i seksualnym, czytają na głos Konstytucję, która ma gwarantować swoim obywatelom wolność, równość i zapewniać, ze takie prześladowania nie będą miały miejsca lub będą surowo karane… To ironiczne, a jednocześnie jawne podejście do tego, jak suchym, pustym i często niewiele znaczącym tekstem jest konstytucja w krajach – jest jednym z większych plusów filmu.

Aktorstwo to oczywiście kolejna zaleta, ale Mateusz wspomniał już o tym dość obszernie. Choć trzeba powiedzieć, że Dejan Aćimović wcielający się w rolę Antego, a także Ksenija Marinković, która zagrała Maję, również spisali się bardzo dobrze, tworząc postaci przede wszystkim bardzo ludzkie, krwiste i naturalne. Owszem, mieli mniej do pokazania, bo i mniej skomplikowane były ich postaci, ale nadal wywiązali się ze swego zadania nad wyraz dobrze.

Tę ciasnotę i wręcz klaustrofobiczne uczucie, które towarzyszyły mi podczas seansu, a o których wspomniałam już wyżej, również uważam za ogromny atut Konstytucji. Dlaczego? Ponieważ symbolizują ciasnotę umysłów ludzi, którzy pozwalają kierować się uprzedzeniami. Ta produkcja świetnie pokazuje, że w każdym z nas gnieżdżą się uprzedzenia, nawet jeśli wydawałoby się, że nasze własne postępowanie czy zamiłowania powinny czynić z nas istoty wolne od tego typu zachowań i przemyśleń.

Co do minusów… cały czas zastanawiam się, co do filmu wnosił wątek mężczyzny zabijającego psy… Mógłby być również symboliczna przestrogą przed czynieniem zła, które do nas wraca, gdyby zakończył się dużo wcześniej, niż miało to w rzeczywistości miejsce. A ponieważ skończył się inaczej… sama nie wiem. Ostatecznie nie zapiszę go po stronie wad, ale nie do końca wiem, co o nim myśleć.

NAJLEPSZA SCENA

Mateusz: Wspomniałem wcześniej, że dla mnie niepodważalnym atutem filmu jest Vjeko Krajla, dlatego z automatu wszystkie sceny z tym bohaterem uznaję za te najlepsze. Jeśli jednak mam wskazać jedną – będzie to ta, w której Vjeko poddaje się chwili słabości i jako Katarina upija się w swoim mieszkaniu. W międzyczasie słyszy, jak jego ojciec usilnie go wzywa, a ten – może dzięki alkoholowi, może nie – bez ceregieli zagląda do przykutego do łóżka rodzica, nabiera do strzykawki (bez igły!) odrobinę alkoholu i częstuje ojca mocnym trunkiem, następnie kładzie się obok niego w tym kusym, kobiecym stroju i przegląda album ze zdjęciami, oddając się wspomnieniom. Mocna scena, mająca w sobie wiele sprzeczności. Z jednej strony Vjeko prowokuje ojca i wciąż żywi do niego urazę, z drugiej jakaś cząstka jego osoby wciąż usilnie potrzebuje jego aprobaty i chęci przebywania z nim.

Sylwia: Mnie z kolei bardzo podobała się jedna z końcowych scen, kiedy Ante i Maja w panice przybiegają do swojego sąsiada siedzącego na ławce samobójców. Moment, kiedy ci w zasadzie obcy ludzie siadają po jego dwóch stronach niczym najlepsi, znani od lat przyjaciele, i kiedy Ante chwyta go za rękę, jakby zapominając, że profesor nigdy nie zaakceptuje go ze względu na jego narodowość. To była wzruszająca scena, która pokazała, że w obliczu największego smutku i największej słabości dopiero wychodzi na jaw to, że wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi, a inne podziały nie mają kompletnie żadnego sensu, póki ból i radość odczuwamy tak samo.

NAJGORSZA SCENA

Mateusz: Chyba sobie takowej nie przypominam.

Sylwia: Ja również nie umiem wskazać chyba takiej sceny.

AKTORSTWO / OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Mateusz: Nebojša Glogovac stanął przed niebywale trudnym, wymagającym wyczucia i dobrego smaku zadaniem. I zdał ten egzamin aktorski fenomenalnie. Udało mu się to, czemu nie podołał choćby Eddie Redmayne w Dziewczynie z portretu. Bośniak wiarygodnie wykreował wciąż zagubionego (mimo średniego wieku) mężczyznę, który całe życie się zmaga. Zmaga się z opinią społeczną, z brakiem akceptacji ze strony ojca, ze śmiercią ukochanej osoby oraz prawdopodobnie z samym sobą. Z jednej strony nie razi go słowo “pedał” i sam go często używa i zdaje się być pogodzony z tym, że część osób po prostu myśli za wąsko, w sposób zbyt ograniczony, żeby spróbować go zrozumieć, z drugiej strony sam jest piekielnie zaślepiony dawnymi urazami etnicznymi i nie ma w nim ani grama tolerancji dla Serbów – wszystkich uważa za identyczne, zdolne do mordu i rzeczy podłych ścierwo. Ma to oczywiście uzasadnienie – ze względu na wydarzenia na terenie Bałkanów po śmierci przywódcy Jugosławii, Tity. Pielęgnowane od lat uprzedzenia są w nim na tyle silne, że gdy dowiaduje się, iż pyszna potrawa, którą zaserwowała mu sąsiadka, to serbski przepis, Vjeko odkłada miseczkę na stół i dziękuje za posiłek. Jednocześnie oczekuje od społeczeństwa nie tyle aprobaty, co akceptacji, świętego spokoju i normalnego traktowania, gdy zaspokaja swoje transseksualne potrzeby, przebierając się za kobietę i przybierając postać Katariny. To naprawdę genialnie rozpisany bohater, z którym widz może mieć niebywały problem. Z jednej strony nie sposób nie darzyć go sympatią, ale z drugiej strony nie można zrozumieć ślepego uporu i nienawiści, którą ma w sobie człowiek, który potrafi tak kochać. Do tego Glogovac naprawdę postarał się, aby jego bohater nie był kiczowaty i nie wzbudzał śmieszności – jego oszczędna mimika, wystudiowane gesty, jakaś wewnętrzna duma i pewność siebie, gdy Vjeko przeistacza się w Katarinę – to po prostu miło się ogląda.  

Sylwia: Jednak bardzo ważną w tym wszystkim postacią jest także Maja. Ta kobieta jest tak naprawdę tym, co łączy dwóch mężczyzn i stanowi w ich relacji taki wentyl bezpieczeństwa. Zdumiewa z każdą kolejną sceną jej pracowitość, spokój ducha i to, że zdaje się z całkowitą akceptacją przyjmować w zasadzie wszystko – bez pytań, grymasów czy miny wyrażającej zdziwienie lub niesmak. Być może wpływ ma na to fakt, że kobieta jest pielęgniarką, co sprawia, że wiele już rzeczy w życiu widziała, ale mimo wszystko… Maja bez mrugnięcia okiem przyjmuje do świadomości fakt, że ojciec Vjeka nie ma nóg, bez oporów przygląda się swojemu sąsiadowi przebranemu za kobietę, a także pozwala, by ten wykonał jej makijaż, w końcu bez żalu czy nerwów mierzy się z faktem, że profesor – ten mądry, wykształcony i znający z autopsji niszczącą człowieka siłę uprzedzeń – nie umie zaakceptować jej męża tylko dlatego, że ten jest Serbem. Maja symbolizuje jakąś taką wyższą mądrość, która wie, że potrzeba czasu – dlatego dalej uparcie organizuje spotkania, na których Vjeko i Ante uczą się Konstytucji. Maja została świetnie zagrana przez niezwykle naturalną Kseniję Marinković – jej postać jest bardzo prawdziwa i ciepła.

KWESTIE TECHNICZNE

Mateusz: W film świetnie wkomponowuje się muzyka Duka Bojadzieva. Jest napięta, niespokojna, mroczna i momentami ciężkawa. Bardzo dobrze współgra to z dość ciepłymi, ale zaciemnionymi kadrami, kiedy akcja rozgrywa się wieczorem lub nocą. Dobre wrażenie robi również szafa z ubraniami Vjeko. Kostiumy bowiem odgrywają tutaj równie ważną rolę, co sama opowieść. Realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie i te nieco ponad dziewięćdziesiąt minut mijają nie wiadomo kiedy. Język chorwacki jest bardzo przyjemny w brzmieniu – ma w sobie jakąś taką ciepłotę, miękkość. Wpływ na to z pewnością ma fakt, że wiele słów brzmi tak samo, jak u nas, wszak chorwacki to odłam słowiańskiego.

Sylwia: Ja dodałabym również słowo o scenografii i kolorach. Zwróćmy uwagę na to, że choć pod koniec filmu okazuje się, jak wielkie jest mieszkanie profesora, my – wtedy, kiedy mamy do niego wgląd – mamy wciąż wrażenie ciasnoty, jak w niewielkim mieszkanku jego sąsiadów. Scenografia tworzy w dużej mierze ten klaustrofobiczny klimat, o którym mówiłam na początku, świetnie odzwierciedlając ciasnotę ludzkiego umysłu. Także kolory odegrały tu niebagatelna rolę, bo zazwyczaj są one ciepłe, ale przytłumione, tworząc wrażenie z jednej strony intymności, ale z drugiej właśnie duszności i zamknięcia.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz: Konstytucja w przystępny sposób stawia przed widzem istotne pytania i w lekki, ale inteligentny sposób zmusza do myślenia. Rewelacyjna kreacja Nebojši Glogovaca nie pozwala o sobie zapomnieć, dzięki czemu ja będę miał w głowie dzieło Rajko Grlića bardzo długo w sobie.

Sylwia: Dla mnie Konstytucja nie jest lekkim filmem, ale zgodzę się co do inteligencji. Film Rajko Grlića okazał się niespodziewanie wciągającym i bardzo mądrym obrazem. Choć jego akcja dzieje się w Chorwacji, to spokojnie takie wydarzenia mogłyby mieć miejsce zapewne w jakimkolwiek innym kraju. Jesteśmy pełni uprzedzeń – nieważne czy mamy ku temu powody, czy nie. Jednak w prawdziwej potrzebie tak naprawdę okaże się, czy te uprzedzenia są ważne i czy warto w nie brnąć, pozbawiając się przyjaciół i radości w życiu. Konstytucja to mocno ironiczne dzieło, wyśmiewające zarówno ludzkość, jak i paradoksy, które sama tworzy, jednak ostatecznie to właśnie ta ludzkość jest światełkiem w tunelu, które zapala się na sam koniec filmu.


Ocena Mateusza: 8/10

Ocena Sylwii: 7/10

Fot.: Aurora Films

Konstytucja

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *