Erotyczny thriller czy romantyczny dramat? – François Ozon – „Podwójny kochanek” [recenzja]

Podwójny kochanek w reżyserii Françoisa Ozona to przeniesiona we francuskie realia ekranizacja powieści kryminalnej amerykańskiej pisarki Joyce Carol Oates. Twórca Basenu, 5×2, Młodej i pięknej czy Frantza tym razem stworzył zmysłowy thriller, poruszający tematy miłości, tajemnic natury ludzkiej i erotyki. Nazywany ostatnim romantykiem kina europejskiego Ozon celnie wskazuje na ukryte pragnienia oraz słabości człowieka. Niesamowita gra aktorska Marine Vacth i Jérémiego Reniera, dla której tłem jest dopasowana ścieżka dźwiękowa, oraz fantastyczny scenariusz tworzą historię intrygującą i trzymającą w napięciu do ostatniej sekundy.

Paryż. Gabinet ginekologiczny. Młoda kobieta o surowej urodzie rozmawia po badaniu z panią doktor, która proponuje jej konsultacje psychologiczne. Chloé Fortin udaje się więc na pierwszą wizytę do psychoterapeuty Paula Meyera i opowiada o sobie. Ma 25 lat, odkąd pamięta boli ją brzuch, stosowała różne diety, ale żadna jej nie pomogła. Mieszka sama, ma kota Milo, szuka pracy, co okazuje się stresujące. Wcześniej była modelką (najpierw wydawało się to ekscytujące, ale z czasem stało się wstrętne), przeżyła parę romansów. Podsumowuje przedstawianie się słowami: Chyba nie jestem zdolna do miłości. Podczas kolejnych spotkań z psychoterapeutą zdradza, że w wieku siedmiu lat dowiedziała się, iż była niechcianym dzieckiem, a jej matka nie znała nawet jej ojca. Wychowywana przez dziadków nigdy nie otrzymała od rodzicielki czułości i podejrzewa, że to może być przyczyną jej dolegliwości. Wraz z postępem terapii następuje poprawa stanu Chloé, która zdobywa pracę jako strażniczka w muzeum, Palais de Tokyo, odzyskuje pewność siebie i czuje się szczęśliwa. Właśnie wtedy doktor Meyer informują ją, iż nie mogą się więcej spotykać: Ogarnęły mnie uczucia uniemożliwiające dalszą sesję.

Przed wyjściem z gabinetu dochodzi do pocałunku pacjentki z lekarzem. Akcja przenosi się do paryskiego wieżowca, do którego (po pewnym czasie od wyjawienia uczuć) przeprowadza się… para. Panna Fortin z kotem oraz jej chłopak, Paul Meyer. Pierwszego wspólnego wieczoru w apartamencie kobieta wypomina ukochanemu, że on wie o niej wszystko, a ona sama ma czasem wrażenie, iż nie wie o nim nic. Wątpliwość ta narodziła się w momencie natrafienia w trakcie przeprowadzki na pudło ze starymi dokumentami Paula, a dokładnie na jego paszport z innym nazwiskiem. Mężczyzna zarzeka się, że nie ma przed partnerką tajemnic. Czy to jednak wystarcza?

Podczas przesiadywania w salach muzealnych Chloé ma sporo czasu na zastanawianie się nad tym, co usłyszała. Przełomowym okazuje się jednak ujrzenie, z perspektywy pasażera jadącego autobusu, swego partnera rozmawiającego z obcą kobietą pod wielkim gmachem. Gdy podczas kolacji dzieli się z nim swymi obserwacjami, słyszy sprzeciw i zapewnienie, że musiał to być sobowtór, gdyż Paul cały dzień spędził, pracując w szpitalu. Kobieta postanawia przeprowadzić własne śledztwo. We wspomnianym gmachu mieści się gabinet innego psychoanalityka, Louisa Delorda, który okazuje się być… bratem bliźniakiem Paula Meyera. Dlaczego więc Paul nie przyznaje się do niego, utrzymując, że jest jedynakiem? Główna bohaterka pragnąc odkryć to, co zatajone, naraża siebie na śmiertelne niebezpieczeństwo. Ciągła niepewność, powracający ból brzucha i senne koszmary to tylko szczyt góry lodowej konsekwencji odważnej misji. W dodatku przebywający w mieszkaniu kot, Milo, znika.

Terapia u Delorda przybiera formę spotkań w łóżku, a Chloé przyznaje, iż kochając się z Paulem, wyobraża sobie Louisa, i na odwrót. Doktor „leczy” pacjentkę agresywnym seksem, a Ozon sięga kamerą tam, gdzie nie docierają promienie słońca. Androgyniczna postawa seksualna kobiety tworzy kolejną zawiłość. Fabuła, wręcz lustrzana, przemienia się w pryzmat, którego promienie niełatwo odpowiednio zaklasyfikować, mając wątpliwości, co wydarzyło się naprawdę, a co było jedynie iluzją. Granica między światem rzeczywistym a wyobrażonym może łatwo ulec zatarciu. W pewnych momentach dochodzi również do koalescencji postaci, do czego widza przygotowują wcześniej wielokrotne odbicia sylwetek w zwierciadłach, których w filmie tym nie brakuje. Warto wspomnieć też o istotności dla fabuły bliźniąt lustrzanych, jakimi są terapeuci, oraz bliźniąt kanibali.

Sceny w gabinetach terapeutycznych sprawiają wrażenie intymnych, a odpowiednie ruchy kamery skracają rzeczywisty dystans między siedzącymi naprzeciw siebie postaciami. Kadry prezentujące prowadzące do miejsc terapii spiralne schody mogą jawić się jako halucynacje, a jednocześnie stanowią metaforę zawiłej drogi do czystości umysłu, przywołując na myśl dzieła Briana De Palmy. Dodając do tego pseudofreudowskie koszmary o tematyce seksualnej, można sądzić, że całość to mieszanka wybuchowa. Motyw koci (zarówno zwierząt żywych, jak i wypchanych) nie został użyty bez powodu. Symbole i odwołania do psychologicznych teorii (wspominany Freud czy Lacan) mogą dać wiele satysfakcji tym, którzy pewną wiedzę w tym zakresie posiadają.

Piękne, zachowujące symetrię kadry, kręcone z największą dbałością o szczegóły, wyglądają bardzo estetycznie. Wyjątkowo dopasowana, spokojna, eteryczna, ale i budująca napięcie muzyka fantastycznie dopełnia filmowe widowisko, a przeplatanie się jawy z wyobrażeniami przedstawiają przenikające się ujęcia.

Pełna emocji gra aktorska wciąga widza do świata paryskiej intrygi. Magnetyzujące spojrzenia bohaterów potrafią wyrazić więcej niż słowa, idealnie wpisując się w historię o mrocznych tajemnicach i pożądaniu. Posągowa i urokliwa Marine Vacth oszałamiająco łączy w sobie cechy oziębłej i oddanej kochanki, a Jeremie Renier, grający postacie Paula i Louisa, nie pozostawia wątpliwości, że tworzą duet (a może trio?) doskonały. Jacqueline Bisset także wciela się w podwójną rolę – matek, a sprawiająca wrażenie wielkodusznej sąsiadki Myriam Boyer nie wydaje się wielką miłośniczką kotów (wbrew temu, co mówi). Ostatnia postać stanowi nawiązanie do Dziecka Rosemary Romana Polańskiego, pojawiając się w kadrach wręcz zaczerpniętych od polskiego reżysera.

Często opowieści o dolegliwościach psychicznych są przedstawiane na ekranie wyraźnie i prosto, ale w przypadku Podwójnego kochanka odbiorca ma do czynienia z ujęciem tego tematu w zabarwieniu erotycznym. Ta opowieść o oszustwie, rozdwojeniu i pierwotnych instynktach daje reżyserowi możliwość zawarcia jego ulubionych motywów, takich jak: dystans między wizerunkiem a rzeczywistością, złożoność wewnętrznego życia kobiet czy konieczność wykorzystywania wyobraźni w życiu codziennym. François Ozon umiejętnie porusza się na granicy dobrego i złego smaku, a także bawi się gatunkiem, mieszając erotyczny thriller z filmem psychologicznym, dramatem i horrorem. Francuz tworzy wywołujący spore emocje obraz, od którego nie sposób oderwać na moment oka. Nagość ukazana bez pruderii, wyjątkowa złożoność prezentowanych na ekranie charakterów, intryga, ukrywane fantazje, przywdziewanie masek, zaskakujące zwroty akcji i nieszablonowy sposób myślenia. Oto Podwójny kochanek. Oto kolejne dzieło Ozona, które zasługuje na uwagę.

Ocena: 8/10

Fot.: Gutek Film

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *