Alkoholowe dzieje Polski

Wielogłosem o…: „Alkoholowe dzieje Polski”, Jerzy Besala

Alkohol. Druga substancja, po wodzie, najczęściej pita przez Polaków. Może stereotypowo podchodzimy do tematu, jednak legendarne pijaństwo naszego narodu nie wzięło się znikąd, tylko zostało mocno podparte naszym odwiecznym przyzwyczajeniem do wszelakich miodów, win, wódek, piw, gorzałek, siwuch i… można tak wymieniać bez końca. Pomimo, że sami nie jesteśmy wolni od alkoholowych oparów, to gdy naszym politykom z wysokiego szczebla zdarzyło się pojawić w Sejmie albo na jakiejś wizycie zagranicznej po kilku głębszych, to larum w narodzie było wielkie, jak zapewne, Drodzy Czytelnicy, doskonale pamiętacie. Ale jak to! To nie przystoi! A nam, zwykłym ludziom przystoi przesadzić z alkoholem? No nie… Z drugiej strony, gdyby każdy z Polaków przeczytał, ba!, nawet przekartkował Alkoholowe dzieje Polski, które pojawiły się w ostatnich miesiącach na półkach księgarskich, to na wspomniane wybryki naszych polityków nawet nie machnąłby ręką. Bowiem alkohol w różnych postaciach był zawsze, no prawie zawsze, obecny u boku naszych władców, posłów na Sejm czy agentów dyplomatycznych, nie mówiąc o generałach wojsk czy zwykłych żołnierzach walczących o chwałę najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Po prostu tak było i to nam przybliża znakomity historyk, Jerzy Besala, który na kartach Alkoholowych dziejów Polski, pokazuje, że alkohol mógł być głównym rozgrywającym w naszych dziejach. Zaintrygowani? My też, a szczególnie Jakub i Martyna, którzy w wielogłosie opowiedzą nam o tej wyjątkowej pozycji.

WRAŻENIA OGÓLNE

Jakub Pożarowszczyk: Jerzy Besala podjął się karkołomnego zadania opisania wpływu alkoholu na dzieje Polski na przestrzeni dziejów, aż do momentu czasów rozbiorowych. Sięgając po to opasłe, sięgające blisko 900 stron tomisko, zastanawiałem się, jak historyk ten ugryzie temat, wydawałoby się nie do udźwignięcia. Mimo, że tego typu podejście do uprawniania historii, w sensie wyboru obszarów badań, we współczesnej nauce historycznej jest bardzo popularne, to można by zastanawiać się, czy Besala poradzi sobie pod względem merytorycznym i szczególnie metodologicznym. Pierwszego się osobiście nie obawiałem, bo to historyk uznany, lubiany, mające dobre pióro i olbrzymią wiedzę. O to drugie się bardziej martwiłem, bowiem skąd wziąć źródła do takiego tematu? Jak już się je posiada, to jak dokonać krytyki źródłowej? Na szczęście pierwsze kilkanaście stron rozwiało kompletnie moje obawy. Doświadczony historyk poradził sobie z zadaniem w sposób wyśmienity i stworzył porywającą momentami monografię, która potrafi rzucić nowe światło na wiele istotnych tudzież przełomowych momentów w historii naszego kraju.

Martyna Michalska: Ja, jako laik w dziedzinie historii, podchodziłam do książki nieco inaczej. Liczyłam, że z książki dowiem się, jak to do końca było ze spożywaniem alkoholu w Rzeczpospolitej. Czy faktycznie jesteśmy narodem, który może „poszczycić” się długoletnią tradycją spożywania trunków w ilościach hurtowych, albo czy zasłyszane przeze mnie informacje o tym, że wiele bitew zostało przegranych rzekomo właśnie przez alkohol, są prawdziwe. Poza tym, nie ukrywam, że historia spożywania alkoholu po prostu mnie zaciekawiła. Liczyłam przy tym na pozycję, która będzie „do strawienia” nie tylko dla historyków i osób związanych z pokrewnymi kierunkami studiów, ale również dla zwykłego zjadacza chleba. W większości Alkoholowe dzieje Polski spełniły moje oczekiwania, ale do paru aspektów muszę się przyczepić.

WADY/ZALETY

Jakub: Rozpocznę od wad, bo mimo wszystko one są, ale jest ich zdecydowanie niewiele. Po pierwsze wydaje mi się, że Besala korzystając z mnóstwa źródeł pamiętnikarskich, chwilami zapomniał o odpowiedniej krytyce tych źródeł i wydaje się, że po prostu zbyt lekko korzysta z nich w swojej pracy. Inna sprawa, że trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie i zasadniczo tylko przekazy pamiętnikarskie są jedynymi sensownymi źródłami do historii obyczajowości, bowiem w oficjalnych dokumentach, kronikach, próżno szukać informacji o upajaniu się władców czy innych ważnych person w dziejach Polski. Idąc dalej tropem korzystania z pamiętników, to wydaje się, że Besala przesadza z ich cytowaniem. Tych cytatów jest za dużo, a zdecydowanie za mało parafraz. Powoduje to, że momentami książkę czyta się po prostu ciężko, bo cóż… staropolszczyzna dla współczesnych najprzyjemniejsza do lektury nie jest i potrafi nawet zmęczyć mnie, historyka, który jednak raczej obcował z XIX-wiecznymi źródłami. I ostatni zarzut, trochę na wyrost, ale zdecydowanie zabrakło omówienia okresu zaborów na kartach książki. A szkoda. Zaborcy skrzętnie wykorzystywali nasze ułomności jeśli chodzi o picie i alkohol stał się jednym ze środków na ujarzmienie narodu.

Za to zalet jest bez liku. Na pierwszy plan wysuwa się długość książki. To lektura na wiele, wiele wieczorów. Zdecydowanie nie do połknięcia na raz, a nawet w kilku podejściach. Styl naukowy, mimo, że w gruncie rzeczy całkiem lekki, z ciętym, błyskotliwym językiem autora, nie pozwala zawsze na lekturę łatwą i przyjemną. Śmiało można stwierdzić, że Besala swoim stylem pisania pracy historycznej nawiązuje do mistrzów, jak Władysław Konopczyński czy Jerzy Łojek. Trudniej o lepszą rekomendację.

Nie sama długość jednak i styl napisania pracy składa się na jej wartość. Treść i jakość to główna zaleta Alkoholowych dziejów Polski. Śledzimy wpływ napojów alkoholowych na ludzi tworzących politykę na wysokim szczeblu i nie tylko, bo Besala pokazuje to wszystko w kontekście społecznym, kulturowym, obyczajowym czy też – i zostało to zaakcentowane niezwykle mocno – militarnym. Historyk na łamach swojej pracy często wysuwa zaskakujące wnioski i dla mnie osobiście lektura ta zadziałała orzeźwiająco i zmusiła do weryfikacji mojego stanu wiedzy historycznej, powodując poszerzenie kontekstu w niektórych wydarzeniach. Szczególnie, że jestem całkiem świeżo upieczonym absolwentem studiów historycznych i na nich poznawałem dzieje Polski w sposób ograniczony. Z podręczników, z syntez czy nawet z klasycznych monografii zgłębiałem historię przeważnie w ramach kontekstu politycznego, militarnego, kulturowego, czasami społecznego. Nie zaglądając jednak za kulisy. Nie próbując dociekać przyczyn postępowania władców, a jeśli już, to ograniczając się do prób zrozumienia motywów postępowania, sposobu myślenia, nie próbując się zastanawiać nad tym, czy dana decyzja o sojuszu, wypowiedzeniu traktatu czy rozpoczęciu wojny nie została podyktowana wpływem czynników czysto ludzkich, jak właśnie upojenie alkoholowe, które niewątpliwie zmienia psychikę i sposób postępowania człowieka.

Inna sprawa, że jestem absolwentem studiów systemu bolońskiego. Historia chyba najwięcej straciła jako kierunek studiów na tej zmianie, bowiem program został okropnie okrojony i szczerze mówiąc przyspieszony, bo wciśnięty w trzy lata kurs nie pozwalał na próbę zbadania sedna poznawanej przez nas historii. Tym większe było moje zdziwienie podczas lektury, gdy dowiedziałem się, że to właśnie alkohol, a dokładniej choroba alkoholowa Bohdana Chmielnickiego mogła odegrać dużą, a może i kluczową, rolę w powstaniu kozackim roku 1648 roku. Takich zaskoczeń pojawia się co najmniej kilka. Autor ponadto nie zapomina o kwestiach gospodarczych, społecznych, kulturalnych. Nagle alkohol okazuje się, że był od początku zawsze i praktycznie wszędzie, jako składnik codziennej diety. W średniowieczu było to piwo, z czasem miody i wina. Z dzisiejszego punktu widzenia jest to co najmniej dziwaczne. Ba! W porównaniu do naszych przodków, możemy spokojnie uważać się za trzeźwy naród wbrew obiegowej opinii krążącej o nas.

Martyna: Zgodzę się tutaj z moim poprzednikiem. O ile książka jest napisana w naprawdę ciekawy sposób, a język nie zraża przeciętnego czytelnika, o tyle ilość wspomnianych cytatów przytoczonych w oryginalnej staropolszczyźnie jest stanowczo za duża. Czasami autor stawiając tezę, stara się ją udowodnić, korzystając tylko i wyłącznie z cytatów. Zrozumiałe jest, że w książce historycznej obecność takowych jest uzasadniona, jednak zbytnie ich nagromadzenie powodowało, że w pewnym momencie nie wiedziałam, o czym czytam. Nie znam staropolszczyzny, więc pewne przytoczone fragmenty utworów czy pamiętników mogłam starać się zrozumieć tylko intuicyjnie. Na pewno łatwiej byłoby przebrnąć przez tekst, gdyby Besala co trudniejsze przytoczenia tłumaczył lub po prostu z nich zrezygnował.

Kolejną sprawą, o której chciałabym wspomnieć, jest uporządkowanie faktów. Besali zdarza się często wracać do wydarzeń z czasów opisywanych przez niego wcześniej, co czasami może dezorientować. Nie jest to jednak na tyle uciążliwa kwestia, aby książkę można było uznać za chaotyczną.

Jakub: O, to słuszna uwaga. Mnie, jako historyka, chronologiczne przeskoki aż tak nie drażniły, bo dzięki posiadanej wiedzy ogólnej o przedmiocie mogłem w tym lekkim rozgardiaszu doskonale się odnaleźć. Jednak czytelnikowi, który z historią obcuje od czasu do czasu, może to sprawić kłopoty. Trzeba przyznać jednak, że ilość materiału i jego rozległość zmusiło Besalę momentami do odchodzenia od chronologicznej konstrukcji pracy na rzecz układu chronologiczno-rzeczowego.

NAJLEPSZE MOMENTY

Jakub: Tutaj nie będę się rozwodził, ale fragment o Powstaniu Chmielnickiego mną wstrząsnął. Podobnie jak opowieść o słynnym magnacie drugiej połowy XVIII wieku, Karolu Radziwille „Panie Kochanku”. Jego hultajstwo jest legendarne i powszechnie znane, jednak Besala przedstawił rozdzierający obraz tego magnata, jako jeden z symboli upadków Rzeczpospolitej Obojga Narodów, bo jakby nie było „Panie Kochanku” przez długi czas miał olbrzymi wpływ na dzieje kraju. Ponadto bardzo mi się podobały podrozdziały o polskich królach i ich upodobaniach alkoholowych. Niewątpliwie daje to do myślenia i powoduje, że od przeczytania książki Besali, na niegdysiejsze wyskokowe wybryki Aleksandra Kwaśniewskiego patrzę łaskawszym okiem. Ale przyznać trzeba, że było paru abstynentów na tronie polskim, m.in. Kazimierz Wielki i Stanisław August Poniatowski.

Martyna: Mnie natomiast najbardziej zaciekawiły fragmenty dotyczące obyczajowości oraz przemian społecznych. Dzięki nim dowiedziałam się, skąd wzięły się stereotypy dotyczące Żydów. Szalenie interesujące również są wzmianki o warunkach prowadzenia szynków, umów dotyczących dystrybucji złocistego napoju oraz konsekwencji wynikających z ich nieprzestrzegania. Poza tym, laikowi serwowana jest tu solidna dawka wiedzy na temat piw, sposobie warzenia go oraz pochodzenia. Książka jest więc prawdziwą skarbnicą wiedzy nie tylko w zakresie historii, ale również obyczajowości oraz właśnie historii browaru.

Jakub: A mnie wspomniane przez Ciebie fragmenty w sporej części nużyły, szczególnie, gdy Besala opisywał czasy Polski nowożytnej. Mam wrażenie, że autor miał problem z selekcją materiału i wrzucił do książki wszystko, co zebrał, momentami nas zanudzając. Z drugiej strony historia społeczna nigdy nie należała do moich ulubionych zagadnień podczas studiów i stąd moje marudzenie.

NAJGORSZE MOMENTY

Jakub: Niewiele, ale są. Wspomniałem już o nich, ale wymienię je bardziej z kronikarskiego obowiązku, bowiem w tak olbrzymiej książce i to w dodatku o charakterze naukowym, muszą się pojawić momenty mniej porywające i w Alkoholowych dziejach Polski są to fragmenty często obyczajowe albo te, w których wspominane jest jak pito w konkretnych warstwach społecznych. No właśnie, ktoś powie, że zasadniczo to też może być ciekawe! I zapewne jest, jednak nie dla mnie i to jest czysto subiektywne odczucie. Trudno jednak wskazać słaby moment, wskazując np. braki metodologiczne. Przez całą pracę Besala nie zszedł poniżej pewnego poziomu.

Martyna: Ja z kolei uważam wspomniane fragmenty za najbardziej ciekawe ;).

W tym punkcie po raz kolejny napiszę o nieszczęsnych cytatach. Wiem, że się powtórzę, ale to były jedyne momenty, w których czułam znużenie książką. Cytat, cytat, cytat, po którymś z kolei tak naprawdę trudno mi było skupić się na tym, co czytam, a co dopiero próbować je zrozumieć. Sądzę, że gdyby autor je choć trochę ograniczył lub objaśnił, lektura byłaby przyjemniejsza.

STYL, JĘZYK

Jakub: O tym już pisałem, ale podsumuję moje wspominki w całość. Pod względem stylistycznym, mając na uwadze, że praca ma charakter naukowy, to napisana jest wyśmienicie jeśli chodzi o momenty, pochodzące bezpośrednio od Jerzego Besali, bo już wspominałem, że ilość cytatów jest momentami przytłaczająca. Czuć, że autor jest dziennikarzem (pisuje dla „Polityki”, „Newsweeka”) i te elementy stylu dziennikarskiego momentami przenikają do narracji, gdy widzimy inteligentne porównanie, błyskotliwą uwagę albo humorystyczny akcent wtrącony gdzieś pomiędzy wydarzenia. To istotne, bo czytając Alkoholowe dzieje Polski można niejednokrotnie się głośno zaśmiać, pomimo gorzkiego zakończenia opowieści.

Martyna: Zgadzam się z Tobą. Ja również parę razy się uśmiechnęłam, czytając uwagi autora. Fakt, iż elementy dziennikarskiego stylu są w książce wyczuwalne, działa zdecydowanie na jej korzyść, nie zawężając grona odbiorców tylko i wyłącznie do osób, które prace naukowe czytają.

PODSUMOWANIE

Martyna: Choć wcześniej zdarzyło mi się czytać książki traktujące o wydarzeniach historycznych, to bez bicia przyznaję się, że nie było ich wiele. Tak więc mimo tego, że nie mam takiego doświadczenia w czytaniu podobnych tekstów, jakie posiada Jakub, lektura Alkoholowych dziejów Polski była dla mnie interesującą wycieczką literacką. Ogromna ilość wiedzy podana w przystępny sposób, tak, że nawet laika nie odstraszy to opasłe tomiszcze, ciekawostki historyczne i przystępny język – to wszystko składa się na wartościową pozycję dla każdego. I ja pewnie nie raz do niej wrócę, traktując ją jako swoiste kompendium w zakresie alkoholowej obyczajowości.

Jakub: Besala w prosty, przystępny sposób opisał, jak pewne zjawisko wpłynęło na naszą historię i zrobił to w sposób niejednokrotnie porywający. Ta praca jest kapitalnym przyczynkiem do dziejów Polski – ukazuje ona wiele wydarzeń z innej perspektywy, rzuca nowe światło na nie. To ponadto ciekawy dokument, jak upadaliśmy jako państwo, społeczeństwo, jak nasze elity pogrążały się w marazmie, hultajstwie, kompletnie zapominając o ojczyźnie, co w dalszej konsekwencji sprowadziło na nas tragedię zaborów. Tak, zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji historycznych 2015 roku.

Fot.: Zysk i S-ka

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *