Nie ma nic gorszego niż nierozwiązane sprawy. Czynności, które zostały przerwane przez inne okoliczności lub które nie mogą zostać dokończone ze względu na wszelkiego rodzaju braki. Czy to nie jest frustrujące, zwłaszcza jeżeli chodzi o osiągnięcie jakiejś większej całości? Oczywiście, że tak. Nic nie jest podane od razu na tacy. O każdą najmniejszą informację trzeba zabiegać, drążyć, starać się ze zdwojoną siłą. Każda z danych okraszona jest niesamowitym wysiłkiem. Tak też przedstawia się historia opisana w najnowszej książce jednego z moich ulubionych autorów thrillerów psychologicznych – Donata Carrisiego – Dom bez wspomnień.
Jestem totalną fanką autora, a każdą z jego powieści byłam zdolna pochłonąć w maksymalnie trzy dni. Czy tym razem Dom bez wspomnień także mnie zauroczył?
Sam początek od razu serwuje Czytelnikowi mały rollercoaster uczuć. Oto zostaje odnaleziony Nico – dwunastoletni chłopiec, który nie mówi. Wszelkie próby nawiązania jakiegokolwiek kontaktu z nim, spełzają na niczym. Co ciekawe chłopiec był zaginiony od kilku miesięcy razem ze swoją matką. Jednak nic nie wskazuje na to, że był przetrzymywany przez kogoś siłą, zostały mu zadane rany lub cokolwiek zostało zorganizowane bez jego zgody. Na pierwszy rzut oka wydaje się „normalny”. Tylko że się nie odzywa.
Bezradna Policja prosi o pomoc usypiacza dzieci, Pietra Gerbera, który swój przydomek zyskał ze względu na stosowanie technik hipnozy podczas psychoterapii dzieci. Już podczas pierwszej sesji Nico przyznaje się do morderstwa swojej matki. Takie przyznanie się do winy zamyka sprawę dla policji, jednak nie dla Pietra, który absolutnie nie wierzy w to, co usłyszał. Tym bardziej że widocznie jest dla niego to, iż chłopiec został zmanipulowany oraz zaprogramowany do konkretnych zachowań.
Wiadomym staje się fakt, że świadomością Nico zawładnął inny człowiek, tak zwany Fabularz. I tylko niektóre zachowania mogą doprowadzić do odblokowania historii, którą chłopiec musi opowiedzieć… by przeżyć. Autor w cudowny sposób prowadzi czytelnika przez misternie utkaną fabułę, która wciąga od pierwszej strony. Mnogość wątków, ich różnorodność, elementy psychologiczne, psychoanaliza to mieszanka niezwykle interesująca, od której nie sposób się oderwać.
Pietro Gerber nie rezygnuje z poszukiwań sposobów, metod, aby uwolnić chłopca spod władzy Fabularza, który manipuluje jego świadomością, tworzy fałszywy obraz sytuacji, programuje zachowanie Nico, warunkuje jego myśli i kontroluje wypowiedzi. Największą trudnością jest znalezienie tych „przycisków”, które zbliżają usypiacza dzieci do odkrycia prawdy oraz czas, którego zawsze jest za mało na odkrycie prawdy. Umysł chłopca niczym labirynt z mnogością ślepych zaułków nie jest przyjaznym środowiskiem. Zderzanie się z pustą ścianą wywołuje złość, gniew i poczucie bezradności.
Usypiacz dzieci został świetnie wykreowany przez autora. Ma swoje wady, jednak sam bohater stara się wyjść na prostą i od nowa ułożyć sobie życie bez najbliższych mu osób. Nie pomaga mu w tym nikt, jest sam jak palec. Jest biernym obserwatorem drugiego życia swojej byłej żony. Nie zostaje mu nic innego jak zanurzenie się w historię opowiadaną przez znalezionego chłopca. Postać Nico została wykreowana na potrzeby opowiadanej przez niego historii. Jest jakby tajemniczą studnią, z której kręgów należy wyczytać całokształt. Odkryć prawdę. Jednak dla kogo tak naprawdę przeznaczona jest ta historia? Dla Nico? Dla jego matki? A może Fabularz za cel obrał sobie Pietra?
Dom bez wspomnień ma interesująca okładkę – na pierwszym planie widać fotel bujany (czy to miejsce dla Fabularza? Pietra? Czy Nico?). Mebel znajduje się w opustoszałym pokoju (miejsce bez wspomnień). Kolorystyka okładki utrzymana jest w zimnych odcieniach błękitu, czerni i granatu. Jedynie krzesło jest punktem zaczepienia – jednym z elementów, które mogą na nowo sprawić, że dom zostanie wypełniony wspomnieniami.
Fot.: Wydawnictwo Albatros