george dorn screams

W bezpiecznym kokonie – George Dorn Screams – „Spacja Kosmiczna” [recenzja]

George Dorn Screams bez szumnych zapowiedzi wrócili z płytą, która idealnie będzie się sprawdzać w jesienno-zimowym krajobrazie. Bydgoska grupa znowu, jak nikt w Polsce, oczarowuje słuchacza na swojej kolejnej, czwartej już płycie.

Nie należy się na Spacji Kosmicznej spodziewać zaskoczeń rodem z drugiej płyty formacji, czyli O’Malleys Bar. George Dorn Screams krążąc pomiędzy alternatywą, post-rockiem oraz dream popem misternie tkają gitarowe krajobrazy połączone z opowieściami śpiewanymi przez Magdę Powalisz. Dźwiękowe pejzaże, swoją intensywnością i emocjonalnością powodują, że słuchacz ma ochotę momentalnie się w nich zanurzyć. Bydgoszczanie stworzyli porcję muzyki odprężającej, niezobowiązującej, idealnej na leniwe, spokojne wieczory, w których oddalamy się od trosk codziennego życia i zgiełku otaczającego nas świata. Nastawiamy muzykę George Dorn Screams, wpadamy w tę muzyczną przestrzeń i nie chcemy z niej wyjść. O to chodziło. A że czwarta płyta zespołu nie przynosi absolutnie żadnych zaskoczeń i wydaje się być zaledwie nieznacznym rozwinięciem dotychczasowego stylu, co może zwiastować lekki zastój w rozwoju kapeli? Nie szkodzi, dobra muzyka zawsze się obroni.

Chociaż muszę przyznać, że trzeba spędzić sporo czasu i włożyć trochę wysiłku, aby docenić kunszt George Dorn Screams zawarty na Spacji Kosmicznej. Zespół niechętnie uwypukla swoje zalety takie jak lekka, zwiewna melodyka rodem z najlepszych płyt wychodzących pod szyldem 4AD. Składają się na nią łagodny, anielski głos Magdy Powalisz i cudowne, ciepłe, lekko łkające dźwięki gitary obsługiwanej przez Radosława Maciejewskiego. Niekiedy te gitary z sekundy na sekundę zwiększają natężenie dźwięków, zbliżając zespół do estetyki shoegaze tudzież slowcore’a (Spacja Kosmiczna), a czasami hipnotyzująco, monotonnie w tych gitarach wybrzmiewają pojedyncze akordy w towarzystwie delikatnych, niebiańskich klawiszy, jak w Na Końcu Świata.

George Dorn Screams - Spacja Kosmiczna

Na szczęście te sielskie momenty przeplatane są mocniejszymi momentami, jak Koci Szlak z doskonałą grą sekcji rytmicznej, z inteligentną, lekko jazzującą grą Michała Karnowskiego na perkusji. Natomiast w W Cieniu rządzą brudne gitary i shoegazowy posmak w tle, który zostaje przełamany śpiewem Magdy. Chyba największym zaskoczeniem jest trochę przydługi utwór końcowy, czyli Począstki, gdzie początkowy temat gitary zdaje się nie mieć końca, a wycieczki ku ambientowi i skrajnie shoegaze’owym szumom, w moim przekonaniu niezupełnie sprawdzają się w wykonaniu George Dorn Screams.

Muzyka zawarta na Spacji Kosmicznej raczej nie spowoduje, że o George Dorn Screams stanie się głośno w rockowym światku i chyba nie o to im chodzi. Dziesięć lat temu wchodząc na scenę ze swoim świeżym spojrzeniem na alternatywny rock, również nie zamierzali stać się gwiazdami rocka zapełniającymi hale koncertowe. Z drugiej strony mam wrażenie, że zespół przygotował płytę bezpieczną, pełną pięknych kompozycji i melodii, lecz nieodbiegającą znacznie od tego, za co już zdążyliśmy pokochać George Dorn Screams. Jakby głosy krytyki skierowany ku O’Malleys Bar spowodował, że bydgoska formacja trochę boi się wychylić ze swojego bezpiecznego kokonu. Szczerze mówiąc, ja nie narzekam, natomiast wydaje mi się, że przy kolejnej płycie dobrze byłoby zrobić większy krok w innym kierunku. Jakim? Ciężko mi powiedzieć, szczególnie że trochę zawiodłem się na kawałku Począstki. Ale to też nie czas na takie rozważania. Póki co, należy się cieszyć Spacją Kosmiczną, bowiem ta płyta udowadnia, że George Dorn Screams dalej należą do czołówki krajowej alternatywy.

Fot.: cantaramusic.pl

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *