Helldivers II

Wciel się w żołnierza kosmosu! – Arrowhead game studios – Helldivers II

Rok 2024 to dziwny rok. Jak grzyby po deszczu otrzymujemy niespodziewany hit za hitem. W Palworld zagrywało się miliony ludzi na całym świecie, Enshrouded to świetny survival na miarę Valheima, zaś na początku lutego setki tysięcy graczy (w tym ja) rzuciło się do eksterminowania robali i maszyn niczym z filmów o terminatorze w Helldivers II. Czy gra Arrowhead game studios rzeczywiście zasługuje na tak wielką popularność, a może zniknie zapomniana po chwilowym boomie popularności? Zapraszam do recenzji!

Przed premierą Helldivers II nikt nie spodziewał się tak spektakularnego sukcesu. Zwłaszcza, że pierwsza część, gdzie w rzucie izometrycznym eliminowaliśmy kolejne hordy wrogów nie było wielkim, ani nawet średnim hitem. Ot, przyjemna strzelanka, lecz nic poza tym. Obawy również budził fakt, że kontynuacja ma zmienić perspektywę na widok zza pleców bohatera, choć studio Arrowhead nie miało wcześniej do czynienia z takimi produkcjami. Jak wyszło? Krótko mówiąc – fantastycznie! W dniu, gdy piszę tę recenzję, Helldivers II zanotowało kolejny rekord na Steamie, zrzeszając w swoich szeregach 385 tysięcy (sic!) graczy jednocześnie. A to zapewne tylko połowa, ponieważ Steam oczywiście nie uwzględnia bazy graczy z Playstation. Mimo problemów, jakie trapią tę grę na premierę, to wynik iście imponujący, a co najważniejsze – zasłużony.

Takie tam, z kolegą

O czym jest Helldivers II? Najprościej uznać go za extraction shootera, w którym nie tracimy wyposażenia po przegranej. Odwiedzamy kolejne planety, wykonując zadania w maksymalnie czteroosobowej ekipie, po czym gnamy na złamanie karku, aby wahadłowiec zabrał nas z powrotem do statku matki. Co w tym nowego? Niezwykłego? Ano niewiele. Jednak do Helldivers II chce się wracać raz za razem, ponieważ ta gra stoi przede wszystkim niesamowitą grywalnością i klimatem rodem z Żołnierzy kosmosu. Nasi bohaterowie rzucają sloganami wyjętymi żywcem z filmów akcji klasy C, latają na kilkadziesiąt metrów, stratowani przez ogromnego robala (i przeżywają), lub giną w nalotach zesłanych przez własnych sojuszników. I to działa, panie i panowie!

Wybuchy są ładne. I zabójcze.

Przede wszystkim developerzy z Arrowhead Studios postawili na regrywalność produkcji. Po wybraniu ekwipunku na statku, zrzuca nas, oraz naszych przyjaciół, na planetę pełną niegościnnych stworzeń, bądź robotów, zrodzonych podczas mokrego snu Skynetu. Oprócz zadań głównych, polegających na odpieraniu ataków przez określony czas, odpalimy także rakiety międzykontynentalne, przerwiemy transmisje radiowe, ukatrupimy robala wielkiego jak wieżowiec, lub pozbędziemy się gniazd wypełnionych jajami. Poza tym w Helldivers II czekają na nas zadania poboczne, oraz przeróżne znajdźki na planetach. Żeby nie było zbyt łatwo, goni nas czas, ponieważ na każdą misję jest przewidziany określony limit minutowy (chociaż jego upłynięcie nie oznacza automatycznej porażki!). Ponadto podczas każdej misji możemy odrodzić się określoną ilość razy – jeśli stracimy wszystkie życia, nasze truchło zostanie na obcej planecie, tak samo jak tysięcy innych Helldiversów.

Żryjcie demokrację!

Aby do tego nie dopuścić, dostaniemy do dyspozycji całą tonę arsenału (którą oczywiście najpierw trzeba odblokować za pomocą nagród z misji). I tutaj leży największa zaleta Helldivers II – strzelanie. Dawno nie spotkałem się z produkcją, w której ten element wykonano z taką pieczołowitością. Strzelba realistycznie odrzuca, karabin satysfakcjonująco pruje pestkami, pieszcząc ucho odgłosami strzałów, zaś walenie z wielkokalibrowych działek jest przyjemne jak ciepłe skarpetki z kaloryfera w mroźną zimę… Oprócz standardowych pukawek, można przywoływać stacjonarne działka, potężne, a przede wszystkim widowiskowe orbitalne ataki wsparcia, oraz specjalne bronie, do obsługi których wymagany jest drugi członek załogi. Łącznie jest tego kilkadziesiąt sztuk i nawet największa maruda znajdzie dla siebie zestaw, dzięki któremu smutna twarzyczka pokraśnieje z emocji, a w zrezygnowanych oczach będzie odbijać się blask palonych wrogów. Ps. Czy wspominałem, że w Helldivers II doświadczymy upokarzającego, ale jakże dobrze wpływającego na rozgrywkę friendly fire? Często największym zagrożeniem jest nie kolejna horda robali zmierzająca w naszą stronę, a członek załogi z wielkokalibrowym działkiem za naszymi plecami…  Rozgrywkę napędzają dodatkowo globalne rozkazy, gdzie z całą społecznością gry stajemy ramię w ramię do realizacji większego celu i nie jest to nasz polski CPK, a na przykład wyzwolenie w stu procentach określonych planet, bądź odparcie zażartego, trwającego cały tydzień ataku mechów.

Przepraszam, czy tu biją?

Wszystko to (i wiele więcej) okraszone jest bardzo przyjemną dla oka grafiką, napędzaną nieznanym mi wcześniej silnikiem Stingray. Trzeba przyznać, że bardzo dobrze wyglądają nie tylko wybuchy ogromnych bomb, lecz również zwykłych granatów, a po zesłaniu napalmu przysiągłbym, że ubyło mi brwi. Wszystkie eksplozje zostawiają po sobie ślady w postaci kraterów, bądź spalonej ziemi, a podczas wybuchów szczątki budynków, odwłoków i kończyn (niestety naszych) latają dookoła, tworząc klimat prawdziwej bitwy sci fi. Do tego dochodzą ciekawe elementy pogodowe – na jednej z planet panuje złowieszcza, klimatyczna mgła, podczas gdy na innej deszcz siecze bezlitośnie, zmniejszając skutecznie widoczność. Na uwagę także zasługuje fizyka, gdzie granaty odbijają się od ścian i mogą stanowić śmiertelne zagrożenie, a także wrażenie ,,ciężkości” pokonanych kolosów, którzy padają z hukiem na ziemię, wzniecając tumany kurzu.

Jak tu zimno, jak deszcz siecze – w Helldivers II zagraj se, człowiecze

Powiem tak: kij z wszystkimi hitami z początku roku. O Palworld niemal już zapomniałem – Helldivers II zmiotło konkurencję i zrobiło to zasłużenie. Dawno tak dobrze się nie bawiłem, zarówno zabijając, jak i ginąc przez własną głupotę, bądź nieopatrznie rzucony granat towarzysza broni. Helldivers II stoi niesamowitą grywalnością i wybuchami (ognia, śmiechu, bądź rozpaczy) i to jest w niej najlepsze! Nie sposób jednak nie wspomnieć o problemach, które trapiły grę na premierę. Często serwery bywają przeciążone, zwłaszcza w weekendy – jednak developerzy robią co mogą, aby wszyscy mogli bawić się jednocześnie. Na pewno z biegiem czasu liczba graczy zniknie, a razem z nimi kolejki, lecz na razie wciąż zdarzają się przeróżne bugi, jak niezaliczone misje, czy nieodebrane nagrody, które irytują społeczność i przez to Helldivers II na Steamie posiada jedynie ,,w większości pozytywne” oceny.

Piechur nie musi pozostać przy życiu, nie jest to najważniejsze.
Ważne jest, jak masz umierać – z głową do góry, w marszu do celu.

Ostatecznie wystawiam grze Arrowhead Studios dziewiątkę z kredytem zaufania. Tylko w ich rękach leży to, czy uporają się z problemami i błędami w grze, jestem także ciekaw rozwoju Helldivers II. Niedawno sami deweloperzy ogłosili, że po takim sukcesie muszą zmienić całą roadmapę i zobaczymy, ile zajmie dodanie nowości do rozgrywki, gdyż po czterdziestu godzinach gry, mam już prawie wszystko odblokowane. Mimo to wciąż gram, po trosze za sprawą przyjaciół i świetnej społeczności, ale przede wszystkim dlatego, że naprawdę lubię pluć ołowiem do robali i automatów. I mam nadzieję robić to jak najdłużej!

Fot.: Arrowhead game studios

 

Helldivers II

Overview

Ocena:
9 / 10
9

Write a Review

Opublikowane przez

Adam Kamiński

Dusza anarchisty ściera się we mnie z romantycznym sercem. Jednego dnia rzucałbym koktajlem Mołotowa i palił rządowe pałace, innym razem wzruszam się nad twórczością klasyków literatury - Tołstoja, Steinbecka czy Remarque'a. W wolnych chwilach potrafię wyruszyć samotnie na szlak i biwakuję w ostępach przyrody. Moim marzeniem jest napisać powieść.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *