ukryty klejnot

Jak niemowa z niewidomym – Natalia López Gallardo – „Ukryty klejnot”

Niektóre przysłowia wydają się żartem. W dodatku żartem niesmacznym, bulwersującym nawet dla wielbicieli czarnego humoru. Powstałe jako mądrość ludowa w zestawieniu z konkretną sytuacją potrafią wykoleić się w zderzeniu z rzeczywistością. Milczenie jest złotem  –  mówi się nie raz i nie dwa, mądrze kiwając przy tym głową, upewniając samego siebie o słuszności tego stwierdzenia. Ukryty klejnot  –  fabularny debiut Natalii López Gallardo  –  rozprawia się z tą prawdą bezkompromisowo, nie odmawiając mu słuszności, lecz dokładając do niego refleksję, że złoto nie zawsze jest tym kruszcem, o który należy się starać i walczyć. Ukryty klejnot to przypominający wernisaż film, który ogląda się uważnie, w napięciu czekając na dalszy ciąg historii, którą opowiadają kolejne obrazy  –  niekoniecznie oprawione w złote ramy. 

Ukryty klejnot, czyli zdobywca Srebrnego Niedźwiedzia na Festiwalu Berlinale, do polskich kin wprowadza Aurora Films, a Głos Kultury objął film patronatem medialnym.

ukryty klejnot

Isabel spędza czas z dziećmi w meksykańskiej posiadłości, bez męża, z którym związek burzliwie się rozpadł. Na tle pozostałych mieszkańców Isabel i jej dzieci wydają się osobami uprzywilejowanymi, pochodzącymi z innej klasy społecznej  –  i zapewne tak właśnie jest. To nie oni sprzątają u kogoś, lecz ktoś przychodzi zrobić za pieniądze porządek w ich domu. Tym kimś jest Maria  –  cicha, dobroduszna kobieta, która ma na głowie niejedno zmartwienie. Największym z nich jest zaginięcie siostry, po której nie pozostał żaden ślad. Podobno bił ją jej partner, taksówkarz, ale czy w tej milczącej, godzącej się w beznadziei z przemocą i wizją gorszego jutra społeczności cokolwiek to zmienia? Czy ten fakt kogokolwiek interesuje? Tutaj każdy ma swoje strachy i swoje zmartwienia, które dzień za dniem z przerażającą dla widza rutyną zamiata pod dywan. 

Widz pragnie punktu zaczepienia – dobra, nadziei. Kolejne obrazy przynoszą jednak coraz więcej niepewności, coraz więcej lęku i zła. Z urywanych scen, nie zawsze do końca zrozumiałych, dociera do nas ogrom przemocy, w jakiej się tu żyje. Kartele, gangi, złodzieje, mordercy  –  to oni żądzą i trzęsą tym światem, mając w rękawie najniebezpieczniejszego Asa, o którym nie wiedzieć może tylko ktoś przyjezdny. Ktoś taki jak Isabel. A jest nim fakt, że w zasadzie cała społeczność uwikłana jest, pod przymusem większym lub mniejszym, w nielegalne działania, które w najgorszym przypadku (niebędącym tu rzadkością) prowadzą do czyjejś śmierci. To dlatego tyle jest zaginięć, dlatego ciągle prowadzone są jakieś poszukiwania. I również dlatego nie ma tu szczęśliwych zakończeń, ponieważ znaleźć można tylko zwłoki  –  przy odrobinie szczęścia zawinięte w dywan, gotowe do identyfikacji, w innym przypadku zwęglone i poczerniałe, dokładnie tak jak losy mieszkańców. Widz tego zaczepienia, tego punktu całkowitego dobra nie dostaje  –  ani w osobie ciepłej Marii, ani miejscowej policjantki, która również nie ma sił na to, aby odmienić cokolwiek. 

ukryty klejnot

Jedna z pierwszych scen, z niewidomą kobietą, nabiera symbolicznego, niebagatelnego znaczenia, kiedy film już się kończy. Bo ta ślepota, której Juanita nie wybrała, stała się udziałem całej społeczności, z tym że jej członkowie w którymś momencie musieli dać na nią przyzwolenie. Tutaj wszyscy coś wiedzą, wszyscy się spotykają i żyją tak, jakby nic się nie działo. Zupełnie jak tutaj w utworze DoDekafonia (Strachy na Lachy):

Gdy staniemy znów przed sobą

Przypadkowo nagobiali

Jak niemowa z niewidomym

Krótko tak będziemy stali.

Właśnie tak wygląda świat Ukrytego klejnotu  –  niewidomi spotykają się z niemowami, prowadząc wątpliwe moralnie życie, podczas gdy obok ktoś płonie żywcem, a ktoś inny wije się związany we własnym moczu, mając zasłonięte oczy i zakneblowane usta (tak jakby w tej społeczności było to w ogóle potrzebne). O ile jednak możemy mówić o wątpliwej moralności, o tyle ocena tych ludzi i tego, czego nie robią, nie należy już do nas. To nie my bowiem żyjemy w ciągłym strachu, nie my drżymy o naszych bliskich dzień po dniu, minuta po minucie. W świecie Gallardo nie ma miejsca ani na nadzieję, ani na jakiekolwiek poruszenia, choćby iskierkę buntu. Nie będzie żadnych zrywów, żadnej walki dobra ze złem. 

ukryty klejnot

Wizualnie natomiast Ukryty klejnot działa na widza wyjątkowo intensywnie, jakby w kontrze do tej powierzchownej stagnacji, w jakiej żyją ludzie z ekranu. Długie ujęcia, jakimi jesteśmy raczeni, pozornie nieruchome, podkreślają bezruch, w jakim utknęli tutejsi, przypominając, że ruch w którąkolwiek ze stron skończyłby się zapewne tragicznie. Kamera niejednokrotnie omija twarze bohaterów, skupiając się na ich nogach, rękach, ukazując ich talerze lub wręcz pomieszczenie za ścianą, podczas gdy my nadal słyszymy ich rozmowy, westchnienia lub lament. Ich nieobecność, wymazywanie siebie z biegu zdarzeń, jest zatem uplastycznione. Gallardo nie popada jednak w wytłuszczanie tego, co pragnie przekazać  –  absolutnie nie. Sęk w tym, że Ukryty klejnot został tak skonstruowany, że to obraz, a nie fabuła sama w sobie, odgrywa tu nadrzędną rolę  –  te długie, nieruchome ujęcia, te krótkie, pozornie niemające znaczenia lub niezwiązane ze sobą sceny. Te spojrzenia od tyłu na ważną w tym momencie dla opowieści postać, te doskonale słyszalne chlupotania wody, ten książkowy spokój, jaki wyłania się z dźwięków typowych dla spokojnego, letniego wieczoru  –  tej ciszy, nie-ciszy rodzącej się z brzęczenia owadów i niemal słyszalnego zachodu słońca. Jeśli więc Natalia López Gallardo pragnęła stworzyć opowieść uderzającą już samą stroną wizualną  –   udało jej się to. Jeśli fabułą chciała dodać obrazom wymowy  –  również spełniła to założenie.

Niewiele jest tu aktorstwa w takim rozumieniu, w jakim lubimy oceniać aktorów i przyznawać im za to nagrody. Tak wiele tu milczenia, tak wiele bezruchu, tak wiele ujęć omijających twarze. A jednak Nailea Norvind jako Isabel i Antonia Olivares jako Maria (której łzy wzbierające w oczach, kiedy odpowiada jednocześnie, że u niej wszystko w porządku, są swoistą opowieścią w opowieści), a także Aida Roa w roli policjantki radzą sobie  z tym trudnym zadaniem bardzo dobrze, ukazując nam kobiety silne, lecz postawione pod ścianą, o którą mogą się już jedynie oprzeć, zwieszając głowę w akcie bezsilności. Znamienne jest zresztą, że to właśnie z perspektywy kobiet obserwujemy w gruncie rzeczy tę straumatyzowaną i zastraszoną społeczność, która nosi w sobie równe znamiona bycia zarówno winnym, jak i ofiarą. 

Ukryty klejnot nie jest łatwym filmem  –  ani w aspekcie fabularnym, ani przez wzgląd na formę, w jakiej została opowiedziana ta historia meksykańskiej wioski. Trzeba być przygotowanym na spotkanie nie tylko ze slow cinema, ale także na nietypową narrację, na brak dosłowności, a przede wszystkim na niełatwą opowieść o niełatwym życiu w cieniu strachu i przestępstw tak częstych, że stają się po prostu kolejnym ogniwem codziennej rutyny. To trudna w odbiorze opowieść o milczeniu, o ślepocie, o braku działania i o odwracaniu głowy. O zmowie milczenia, którą i poniekąd rozumiemy, i nie chcemy zrozumieć. Nie ma tu superbohaterów, nie ma tych, którzy poświęcają się dla większego dobra. Każdy chce po prostu żyć, przeżyć, dożyć  –   zastanawiając się co najwyżej (jak filmowa, bezimienna staruszka), w jakim miejscu zastanie nas śmierć  –   choćby dźwigając bagaż moralny tak ciężki, że któregoś dnia po prostu się spod niego nie podniesiemy. Ukryty klejnot nie jest jednak lekcją, lecz opowieścią. Opowieścią o milczeniu i ciszy, choć pełno w niej dźwięków. Opowieścią o ślepocie, choć seans przypomina wyjście na wernisaż, podczas którego z czasem obrazy zaczynają się ruszać.

ukryty klejnot

ukryty klejnot

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *