kobieta na froncie

Życie ze „złamanym kręgosłupem” – Alaine Polcz – „Kobieta na froncie”

Wojna implikuje wiele potworności i krzywd, których skalę można jedynie oszacować. Są jednak zbrodnie, których ofiary zmuszone były milczeć pod groźbą represji politycznych czy społecznej stygmatyzacji. Dopiero w latach 90. (sic!) gwałty na ludności cywilnej na terenach objętych konfliktami zbrojnymi zaczęto rozpatrywać w kategorii zbrodni wojennych. To właśnie wtedy społeczność międzynarodowa zaczęła otwarcie mówić o potrzebie pomocy ofiarom i o rozliczeniu sprawców z popełnionych czynów. Wtedy też na Węgrzech opublikowana została Kobieta na froncie – wstrząsający zbiór wspomnień Alaine Polcz, której młodzieńcze lata zbiegły się z wybuchem II wojny światowej. ”

Kobieta na froncie  to zbiór wspomnień z linii frontu walk między Rosjanami a Niemcami pod koniec drugiej wojny światowej. Tekst ma charakter bardzo osobistej, literackiej spowiedzi Alaine Polcz, która porusza temat pozostający jeszcze pół wieku po wojnie społecznym tabu: przemocy seksualnej wobec kobiet z terenów wyzwalanych. Wspomnienia Polcz pisane są raczej prostym, bezpośrednim językiem. Autorka oszczędnie dobiera środki wyrazu, stawiając na szczerą, prostolinijną narrację, która przez to jest jeszcze bardziej przejmująca i bolesna. Stara się też w miarę zachować chronologię wydarzeń, ale to emocjonalny bagaż z tamtych dni pozostaje w centrum narracji. Oczywiście, najmocniejszym i najbardziej szokującym tematem jest przemoc seksualna; Polcz jednak dotyka wielu bolesnych aspektów wojennej rzeczywistości. Wspomnienia autorka zdecydowała się podzielić na kilka części opatrzonych wymownymi tytułami: Podróż poślubna, Uchodźcza idylla, Front, Pokój oraz Epilog.

Na samym początku lektury Alaine Polcz zawiera swoisty pakt szczerości z czytelnikami. Powraca do początków małżeństwa ze swoim pierwszym mężem, Janosem. Kreśli też portret samej siebie w ostatnich miesiącach wojny, na krótko przed wydarzeniami, które naznaczą ją na całe życie. Spogląda z niewypowiedzianą czułością na 19-letnią Alaine, która w 1944 r. wychodzi za swoją pierwszą miłość, uwypuklając całą jej młodzieńczą niewinność i naiwność. Z lekkim rozbawieniem wspomina  swoją bezradność podczas nocy poślubnej. Próżno jednak doszukiwać się w tym wyznaniu wstydu – jest to raczej odruch pełnej szczerości, preludium mające przygotować czytelnika na dalszą spowiedź. Rozdział Podróż poślubna poświęcony jest burzliwemu i raczej słodko-gorzkiemu początkowi pierwszego małżeństwa – początkowi, który już wygląda końca. Jest to też wewnętrzna podróż Alaine ku powolnemu rozczarowaniu Janosem. Ich małżeństwo łatwe nie jest – to właśnie od męża krótko po ślubie Alaine zaraziła się chorobą weneryczną, sama zaś odnosi się do tego związku mianem „fresku niepięknego” – eufemistycznie, ale jakże wymownie.

Alaine Polcz, pomimo wszystkich brutalności wojny, których doświadczyła, zdołała ocalić niezwykłą wrażliwość na drugiego człowieka. Sama autorka nie próbuje wcale wybielać się lub negować tego, jak wojna bezlitośnie wypaczyła w niej pewne reakcje, ale przytacza liczne przykłady prób ratowania choćby resztek normalności wśród wojennej zawieruchy. Wspomina dzielenie się chlebem ze współtowarzyszami uchodźczej tułaczki, podkreślając, że w tamtym czasie żaden przyzwoity człowiek nie jadł sam.

W rozdziale Front Alaine Polcz dociera do tematu, który jeszcze 30 lat temu wstrząsnął opinię publiczną, a którego widmo do dziś nęka liczne rodziny jako dziedziczna trauma pokoleniowa. Do czytelnika najpierw docierają strwożone szepty  o bestialskim zachowaniu czerwonoarmistów wobec kobiet z wyzwolonych terenów – ich ofiarą pada też sama autorka. W swoim świadectwie nie skupia się jednak wyłącznie na makabrycznych szczegółach, ale bierze pod lupę całą dynamikę, która pozwalała rosyjskim żołnierzom na takie zachowanie. Piętnuje przede wszystkim jawne przyzwolenie dowództwa na akty przemocy wobec ludności cywilnej, wszak wyzwolicielom wolno…

Najbardziej wstrząsa jednak postawa Alaine wobec jej oprawców: mimo wszystko próbuje dostrzec w prymitywnych bestiach pierwiastek człowieczeństwa. Co więcej, mając możliwość pomszczenia własnych krzywd, Polcz robi krok wstecz, zadając retoryczne pytanie: Qui bono? Wiedziała, że wydanie jednego żołnierza nie naprawi niczego ani nie pozwoli cofnąć czasu. W wojennych realiach, gdzie nikt nie śmiałby zakwestionować jej prawa do zemsty, Alaine Polcz dała ciche świadectwo maksymalizmu etycznego i heroizmu – heroizmu jakże różnego od tego, który opiewały sowieckie piosenki wojenne. Nie pozwoliła zredukować swojego człowieczeństwa do czysto behawioralnych odruchów, ale walczyła o jego integralność do końca. Przyznam, że spośród licznych szokujących scen przywołanych przez Alaine Polcz, ta najmocniej naznaczyła mnie jako czytelniczkę i jako człowieka.

Autorka przygląda się również dynamice relacji ofiar sowieckich żołnierzy nie tylko z samymi czerwonoarmistami, lecz również z bliskim oraz z resztą przyfrontowej ludności. W tę analizę wpisuje się także wzajemny stosunek kobiet zarówno zgwałconych, jak i tych, które zdołały jakimś cudem uniknąć traumy. O ile ofiary mogły liczyć na ciche współczucie, a w najgorszym wypadku na obojętność, o tyle kobiety, które były gotowe dobrowolnie oddać się w zamian za leki czy żywność, spotykały się z niemą pogardą i ostracyzmem. Doświadczenie gwałtu, choć traumatyczne i upokarzające, w zbiorowej świadomości nie było dramatem jednostki, ale powszechnym „utrapieniem” – prawie tak powszechnym, jak wszy. Doświadczyły go miliony kobiet i dziewcząt, które solidaryzowały się ze sobą w cierpieniu. Jednak w przypadku dobrowolnego utrzymywania stosunków z żołnierzami, kobietę, którą nakryto na tym, uznawano za zhańbioną.

Rosjanie we wspomnieniach Polcz odmalowani są przez pryzmat ich absurdalnej nieprzewidywalności i dzikości, stojących w opozycji  do metodycznego postępowania Niemców. Postawa sowieckich  żołnierzy wobec kobiet była równie nieprzewidywalna, jak ich strategia militarna. Wynikało to, jak podkreśla sama autorka, z faktu, że Rosjanie traktowali kobiety przede wszystkim przedmiotowo. Stanowiły one łup wojenny, a ponieważ nie dało się go zniszczyć lub zagrabić, jak w przypadku innych dóbr materialnych, należało go zatem zawłaszczyć w inny sposób – uciekając się do czysto „samczej” dominacji. Ponadto nie była to jedyna „funkcja” tych kobiet – oprócz zaspokajania popędów sowieckich żołnierzy miały również w razie potrzeby zapewnić żywność czy opatrywać rany.

Gwałty popełnione przez Rosjan odbijały się nie tylko na psychice i zdrowiu ofiar, ale również na ich relacjach z najbliższymi. Widać to w relacji Alaine z mężem Janosem, który wykorzystał położenie swojej żony, żeby stopniowo się od niej odsunąć. Dramatycznie przebiega też rozmowa Alaine z własną matką, która nie potrafi zaakceptować wyznania córki, do tego stopnia, że dziewczyna zmuszona jest uciec się do kłamstwa, by oszczędzić matce cierpienia. Trudno wyobrazić sobie, jak bardzo musiało być bolesne i niesprawiedliwe dla niej doświadczenie takiej reakcji ze strony własnej matki… Tym bardziej godna podziwu jest jej postawa i decyzja o spisaniu tych wspomnień, które przywróciły głos milionom kobiet w podobnym położeniu.

Alaine Polcz nie używa filtrów. Przyznaje, że czasem miewa problem z chronologią niektórych wydarzeń, ale trudno się temu dziwić. Niemniej jej świadectwo, choć opisuje niezliczone potworności wojny i niewyobrażalne ludzkie cierpienie, to paradoksalnie jest odą do człowieczeństwa, które zwyciężyło nawet w całkowicie granicznej sytuacji. Polcz nie poddała się mimo „złamanego kręgosłupa”, choć wojna zakwestionowała cały znany jej porządek świata oraz wyznawane wartości. Zawiodła religia, wiara; zawiodły konwencje i traktaty; zawiedli nawet najbliżsi. Nie ulega wątpliwości, że tylko dzięki heroicznemu wysiłkowi woli zdołała ocalić własne człowieczeństwo, a jej historia przywróciła głos kobietom, którym nigdy nie uczyniono sprawiedliwości za wyrządzone krzywdy.

Kobieta na froncie to opowieść bolesna, ale opowiedziana na warunkach samej Polcz – nie anonimowa, ogólnikowa, sprowadzona do trzeciej osoby liczby pojedynczej lub mnogiej, ale od początku do końca należąca do Alaine.

Fot.: Marginesy

kobieta na froncie

Overview

Write a Review

Opublikowane przez

Natalia Wesołowska-Basista

Z wykształcenia jestem romanistką. Mieszkam w Krakowie, a sercem w Zagrzebiu :) Pochłaniam książki i czekoladę, popijając kawą. Czytelniczo od kliku lat przechodzę fazę realizmu magicznego i nic nie zapowiada zmiany.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *