daniel spaleniak

Marzyciel – Daniel Spaleniak – „Back Home” [recenzja]

Daniel Spaleniak zrobił na mnie duże wrażenie przy okazji debiutanckiego krążka Dreamers wypełnionego fenomenalnymi strzałami takimi jak My Name is Wind czy House of Fire. Wokalista wrócił z płytą Back Home, na której wydaje się, że znajdują się jeszcze większe pokłady melancholii i piękna, których przecież nie brakowało na debiucie.

Zmiana tyczy się także brzmienia. Spaleniak na Back Home jest znacznie bardziej oszczędny w sferze instrumentalnej, jakby chciał oderwać się od irytujących porównań z Bon Iver. Tutaj rządzi przede wszystkim głos i w mniejszym stopniu gitara akustyczna. Pozostałe elementy są jedynie tłem. Jeżeli pojawia się perkusja, to tylko po to, aby delikatnie zaznaczyć rytmikę kawałka, nie wysuwa się ona zdecydowanie do przodu, jak to było chociażby na debiucie w My Name Is Wind, gdzie głosowi i gitarze towarzyszył dosyć mocny, elektroniczny beat. Ktoś powie, że na Dreamers takie brzmienie wcale nie dominowało, i daleko tam było do aranżacyjnych szaleństw i wodotrysków – artysta postawił zdecydowanie na klimat i nastrój. To fakt, ale Back Home, poza kilkoma wyjątkami, jest płytą jeszcze bardziej nastrojową i wyciszoną od Dreamers.

I to moim zdaniem jest główna zaletą Back Home. Spaleniak nie chciał robić powtórki z debiutu, lecz nie pozbawiając się charakterystycznego dla siebie stylu, przygotował trzydzieści pięć minut niepokojącej muzyki, którą trudno pomylić będzie z twórczością innego wykonawcy. Artysta dalej serwuje nam smutne, przesycone nostalgią i tęsknotą songi płynące niespiesznie do przodu, zarażające swoją pozorną monotonią, lecz również obezwładniające chłodem, a zarazem pięknem melodii. Artysta pokazał na LP Dreamers, że jest mistrzem w takiej konwencji, a na Back Home jedynie potwierdza swój nieprzeciętny talent kompozytorski.

Daniel Spaleniak - BACK HOME feat. Kacha Kowalczyk (Coals)

Gdzieś przy okazji debiutu przeczytałem, że twórczość Spaleniaka to muzyka drogi, i myślę, że coś w tym jest. Doskonale „wchodzi” ten krążek, kiedy wraca się autem, a jakże – do domu, z długiej podróży. Kompozycje takie jak Dear Love of Mine, Take a Walk and Never Come Back czy Back Home, ze wspaniałymi wokalizami Katarzyny Kowalczyk z duetu Coals, dosłownie hipnotyzują. Ich transowość idealnie wpływa na zmysły, kojąc w najlepszy z możliwych sposobów. Momentami robi się wręcz onirycznie, jak w ostatnich trzech kompozycjach na Back Home z naciskiem na Night, gdzie marzycielski głos wokalisty do zapętlonego akordu gitary idealnie współgra z delikatnymi plamami klawiszy i schowanym w tle beatem. Ciężko to opisać, trzeba posłuchać.

Piękne są też momenty, gdy Spaleniak jest tylko i aż bardem, któremu towarzyszy jedynie akustyczna gitara, jak chociażby w zatytułowanym trafnie Moment For Myself. W takich momentach wyjątkowo doceniam mocny, głęboki głos wokalisty, który nie jest zakłócony pozostałym instrumentarium, i trochę szkoda, że Daniel Spaleniak nie pokusił się o więcej takich kompozycji, gdzie podkład muzyczny ograniczony jest do niezbędnego minimum, co wprowadzałoby tym samym jeszcze bardziej intymny nastrój. Nie zmienia to jednak faktu, że Back Home to i tak płyta bardzo delikatna, wysublimowana i co najważniejsze – osobista. Jakbym słuchał opowieści dobrego przyjaciela.

Fot.: Antena Krzyku

daniel spaleniak

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *