Mroczne ubóstwienie – Vacivus – „Rite of Ascension” [recenzja]

EP Rite of Ascension w wykonaniu Brytyjczyków z Vacivus to 23 minuty solidnej, death metalowej jatki zachowanej w oldschoolowych klimatach.

Spadkobiercy kapeli pochodzącej z Wysp Brytyjskich – Dawn of Chaos proponują granie w klimatach Morbid Angel, Incantation tudzież Immolation. Z upodobaniem taplają się w pozornie chaotycznym, dźwiękowym mule z pędzącymi blastami i nisko nastrojonymi gitarami, do których pokrzykuje lekko schowany w miksie growl Nicka Craggsa. Zespół pod nazwą Vacivus zdążył już wydać w zeszłym roku LP  – Dawn of Chaos, aby w tym roku powrócić z EP – Rite of Ascension, wydany niedawno na taśmie przez brytyjski Goatprayer Records. Za to na jesieni płytka doczeka się wydania fizycznego dokonanego przez Polaków z Helltrasher Productions.

Na Rite of Ascension dominują szybkie tempa, jednak oczywiście mieszają się one z potężnymi zwolnieniami, jak w otwierającym EP – Dark Apotheosis. W tym kawałku bohaterem jest basista – Daniel Jones, którego rzężący, interesująco wyeksponowany w nagraniach bas niewątpliwie napędza utwory Vacivus, tworząc wraz z operującym za perkusją Iana Finleya silny fundament dla sprawnie naoliwionej maszyny.

W utworze tytułowym uwagę przykuwają doom metalowe zwolnienia, jednak nic poza tym ciekawego się nie dzieje. Za to dużo smaczków jest w Ageless, Nameless, który wita nas zgrabnym, melodyjnym solo gitary, które zostaje oczywiście zastąpione przez niemiłosierną nawalankę prosto z piekielnych czeluści. To bardzo intensywny, gęsty kawałek, w którym powtarzający się z motyw z początku, po rozwinięciu, wnosi trochę orzeźwiającego powietrza w duszą atmosferę, spotęgowaną przez doom metalową, lekko psychodeliczną zresztą końcówkę, gdzie wokal Nicka Craggsa bliższy jest zdecydowanie black metalowemu skrzekowi niż gardłowemu, głębokiemu growlingowi. Pozostałe kompozycje nie robią aż takiego wrażenia, chociaż Hoistis Rei przynosi ciekawe riffy, z blastami w tle, a Vacivus Aeternum pokazuje kolejne ciągoty zespołu, ku mieszaniu, kombinowaniu w strukturach kompozycji, a także dbałości o klimat, bo atmosfera kawałka jest iście grobowa. Jeśli ten kawałek ma wyznaczać rozwój stylistyczny kapeli, to jestem zdecydowanie za.

Pięć strzałów, dwadzieścia trzy minuty i pozytywne wrażenia, pomimo że godnym zapamiętania jest jedna kompozycja, która przyćmiewa pozostałe cztery, które zdecydowanie trzymają poziom, powodując, że epka Vacivus fanom metalu śmierci jest jak najbardziej godna polecenia. (4/5)

Fot.: Goatprayer Records

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *