Böse

Nieskończona erupcja dźwięków – Böse – „Soar Into The Endless Madness” [recenzja]

Nie wiem za bardzo, jak rozgryźć opolską formację Böse. Nigdy w świecie rocka nie widziałem takich tytanów pracy jak oni. Zespół istnieje od 2014 roku, a już zdążył wypuścić 59 (!) albumów, na które składają się zarejestrowane jamy muzyków na próbach. Recenzowany przeze mnie krążek Soar Into The Endless Madness wypuszczony został w marcu 2016, a od tego momentu muzycy zdążyli zarejestrować kolejnych 8 albumów. Powiem szczerze, że nie przesłuchałem ich wszystkich, natomiast wiem, że panowie tworzą intrygującą muzykę, będącą mieszanką psychodelii, doomu i stoner rocka.

Ktoś złośliwy zauważy, że co z tego, iż muzycy wypuszczą dziesiątki godzin nowej muzyki rocznie do sieci, skoro za tym nie idzie poważny sukces artystyczny i komercyjny? Podejrzewam, że wcale im na nim tak nie zależy. Najpewniej Böse to nic innego, jak projekt trójki przyjaciół uwielbiających ze sobą grać, a grają na tyle dobrze, że po prostu nagrania z ich prób są wysokiej jakości i nie wstyd ich ujawnić. Nic, tylko przyklasnąć. Tak to sobie wymyślili panowie z Böse, chociaż obawiam się, że w świecie, gdzie mamy coraz mniej czasu, a dostęp do każdego zespołu muzycznego świata mamy na wyciągnięcie ręki – bo bandcampy, spotify i tym podobne – to obawiam się, że naprawdę niewiele osób postanowi dobrze zbadać CAŁĄ twórczość Böse i odpowiednio ją docenić.

A zdecydowanie warto po muzykę chłopaków sięgnąć, szczególnie, jeśli ktoś gustuje w doom/stoner metalu à la Electric Wizard, niewolnym od potężnych, psychodelicznych wpływów. W twórczości Böse szalenie ważny jest pierwiastek improwizacji, wyjścia poza piosenkowy schemat w taki sposób, aby słuchacz to kupił. Soar Into The Endless Madness jest doświadczeniem w pewnym sensie totalnym – albo wchodzi się w to całym sobą, albo wcale, inaczej nie doceni się kunsztu Böse.

Böse - Soar into the endless madness full album 2016

Płyta pomimo swoistego ciężaru gatunkowego może przynieść kilka zaskoczeń, jak jawne odwołania do psychodelii przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w otwierającym płytę Take It. Morningstar zaskakuje mniejszą ilość ołowianych riffów, kierując zespół nieco w kierunku southern rocka. Natomiast kończący płytę Endless Madness intryguje bluesrockowym riffowaniem. Böse jednak najlepiej się czuje w powoli się rozwijających, walcowatych kawałkach, jak Into The Sun, w którym przester gitar sięga maksimum, siejąc przy tym samym niemałe, soniczne spustoszenie.

Słuchając tych, jakby nie patrzeć, nagrań rodem z jam sessions, zastanawiam się, czy nie warto byłoby niektóre kompozycje wziąć na warsztat, dopieścić, dodać ewentualnie wokal i nagrać w profesjonalnym studio? Można tylko gdybać, ale tak, jak wspominałem – tak to sobie panowie z Böse wymyślili. Jest to ich własny, autonomiczny sposób na funkcjonowanie w światku rocka. I choć Soar Into The Endless Madness to tylko nagrania z próby, świadczą one o niemałym potencjale muzyków. Zachęcam do sprawdzenia i posłuchania wszystkich 59 krążków od Böse.

Fot.: Böse

Böse

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *