Mohipisian

Niewinni czarodzieje #9 – Mohipisian

Lublin i jego okolice z miesiąca na miesiąc odkrywają przede mną kolejne muzyczne perełki. W ramach cyklu Niewinni Czarodzieje swój tekst mieli Spring Rolls, parę słów wspomniałem o łukowskim (no, to takie dalsze okolice) Otherside, a tym razem czas na Mohipisian, mający w swoim dorobku krótką EP i szykujący się do nagrania długogrającej płyty, czego zapowiedzią jest doskonały singiel City of Life.

Zespół jest już całkiem doświadczony. Został założony w 2010 roku, a swój debiut mieli już rok później na scenach lubelskich klubów. Kwartet balansuje między rock ‘n’ rollowym graniem z lat sześćdziesiątych a współczesnym indie rockowym i alternatywnym graniem, co tworzy zgraną i dosyć nowoczesną całość, nie trącącą jednak tanią tęsknotą do brzmień retro, lecz będącą pierwszym symptomem tworzenia się własnego stylu grupy, nad którym niewątpliwie Mohipisian pracuje podczas prób.

Kwartet swoje pierwsze kompozycje już rok temu wydał na EP zatytułowanej po prostu Mohipisian. Składa się na nią pięć utworów o łącznym czasie trwania blisko dwudziestu minut. Wszystkie kawałki mają jeden mianownik, jakim jest słowo „energia”. I tak jest już od otwierającego epkę Intolerable. Brudne, garażowe brzmienie, pulsująca sekcja rytmiczna, hałaśliwe gitary i lekko luzacki głos wokalisty Sebastiana Adamskiego tworzą intrygującą całość – przebojową, chwytliwą od pierwszych nut, idealną na alternatywne listy przebojów.

mohipisian EP
Okładka EP – „Mohipisian”

Mohipisian też potrafi pokombinować z formą i brzmieniem, czego dowodem jest lekko psychodeliczny Fallin’. To chyba najbardziej retro kawałek w dorobku zespołu – wrażenie to wzmacniają klimatyczne dźwięki klawiszy z epoki. Tanecznie, z gitarą à la  Nile Rodgers,  robi się za to w Pełnym zanurzeniu, utworze, który ciekawie się przełamuje na czas refrenu. Run to już nowoczesne, bliższe współczesności granie z ostrzejszym niż w pozostałych kawałkach brzmieniem gitary. W Hectic dominuje za to przestrzenna perkusja, podbita elektronicznymi wstawkami nadającymi lekko industrialny charakter. Fajnie płynie ta kompozycja, szczególnie, gdy wchodzi wokal nagrany z pogłosem.

EP to raczej świadectwo, że zespół poszukuje własnego brzmienia tudzież tożsamości, bo całość wydaje się eklektyczna, to jednak nie do końca jest spójna i poszczególne kawałki, mimo że same w sobie są interesujące, to nawzajem się lekko gryzą i tym samym przeciwstawiają sobie. Ciekaw jestem, jak będzie brzmiała pierwsza pełnoprawna płyta. Zwiastunem jej jest singiel City of Life, do którego powstał świetny teledysk, w którym pełno widoków z Lublina. Poprawiono brzmienie, jest więcej dołu, basowego podbicia, gitary brzmią czyściej, riff prowadzący jest w końcu zauważalny w miksie. Ale przede wszystkim jest to materiał na przebój, bo refren od pierwszego przesłuchania nie chce wyjść z głowy, a najlepsze warunki do słuchania tego kawałka to wieczorny spacer/jazda po mieście. Najlepiej po Lublinie. Polecam.

Mohipisian - City of Life (Official Video)

Warto wspomnieć jeszcze o kompozycji King of Glory nagranej na potrzeby Vintage Sessions pokazującej, że lublinianie doskonale sobie radzą także i w akustycznym graniu. EP może mi tak smaku nie narobiła na długograja, za to City of Life spowodowało, że na debiutancki album Mohipisian czekam z niecierpliwością.

Niezbędne linki:

Bandcamp: http://mohipisian.bandcamp.com

Facebook: https://www.facebook.com/mohipisian

Fot.: Wojtek Kornet

Mohipisian

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *