Skażeni zabijaniem – Mohammad Rasoulof – „Zło nie istnieje” [WIOSNA FILMÓW – RECENZJA]

W tym roku wyjątkowo, ze względu na oczywiste powody, festiwal Wiosna Filmów, który zwykle ma swoje kolejne edycje w kwietniu, odbywa się na przełomie maja i czerwca w internecie. Organizatorzy wykorzystali w tym celu nową platformę dystrybucji filmów, będącą owocem współpracy szeregu kin studyjnych i lokalnych w całej Polsce, jaką jest inicjatywa MOJEeKINO. Impreza ta jest zatem w tych okolicznościach ze względu na właściwe sobie rozmiary (formuła prezentacji kilkudziesięciu obrazów w terminie od 29 maja do 7 czerwca) swoistą próbą owego nowego kanału VOD w kontekście tego, na ile stanie się uzupełnieniem oferty tradycyjnych kin. Głos Kultury objął Wiosnę Filmów swoim patronatem medialnym. Na otwarcie zaprezentowano nagrodzony nie tak dawno Złotym Niedźwiedziem irański film Mohammada Rasoulofa. Tego typu wybór jest zresztą symptomatyczny dla festiwalu, ponieważ także w ubiegłym roku dziełem inicjującym przegląd był właśnie tytuł zagrodzony głównym laurem na Berlinale.

Rasoulof jest twórcą znanym już polskim widzom, a jego poprzednie zaangażowane politycznie filmy, tj. Rękopisy nie płonąUczciwy człowiek, były pokazywane w polskich kinach. Oczywiście nie mniej istotny, niż sama materia jego najnowszego obrazu, jest kontekst, jaki towarzyszył przyznaniu statuetki i los reżysera w ojczystym Iranie. Otóż nie mógł on pojawić się w Berlinie, by odebrać nagrodę, a to ze względu na ciążący na nim wyrok jednego roku pozbawienia wolności za szerzenie propagandy przeciwko reżimowi. Po uwolnieniu Olega Sencowa pozostaje najbardziej znanym filmowcem – więźniem sumienia. To artysta najbardziej aktywny politycznie spośród wszystkich irańskich reżyserów, a przez wagę podejmowanej przez siebie problematyki najbardziej niebezpieczny dla reżimu. Powoduje to też, że jego filmy powstają w najbardziej konspiracyjnych warunkach.

Tytuł Zło nie istnieje wszystko właściwie wyjaśnia, ponieważ ukazuje, jak zwykli ludzie uwikłani są w systemowe mechanizmy mające rozproszony i anonimowy wymiar. Tak też jest z karą śmierci, gdyż owe zjawisko jest naczelnym motywem tej długiej opowieści składającej się z czterech właściwie zupełnie odrębnych nowel połączonych wyłącznie jednym motywem. W tym ujęciu formalnie jest to zupełnie inny film reżysera wobec poprzednich jednolitych fabularnie obrazów. Rasouolof nie ucieka jednak w publicystykę, snując swego rodzaju przypowieści. Mają one zresztą diametralnie odmienne tempo, dynamikę, a wręcz przyjętą konwencję. Kluczowa jest pierwsza historia stanowiąca pewnego rodzaju prolog do kolejnych opowieści. Przypomina ona wręcz arthousowe kino europejskie, gdzie przez pół godziny prezentuje się mało znaczące banalne czynności składające się na portret przeciętnej rodziny z klasy średniej. Kamera cyzeluje choćby precyzyjne farbowanie włosów, zakupy w supermarkecie czy też sprzątanie mieszkania. Jest w tym jakaś potworna technologiczna, ale też i banalna metodyka. Przez dłuższą część filmu nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Może to powodować znużenie zniecierpliwionego widza, co zdaje się jest z góry przyjętą taktyką twórczą reżysera. Jedynie zajęcie zarobkowe głowy rodziny pozostaje tajemnicą, która ujawni się w ostatnim ujęciu nadając reszcie obrazu właściwy ciężar. Nadto w kontekście wcześniejszych scen, ów akord definiuje całą nowelę w wymiarze okrutnie ironicznej makabreski. Zdecydowanie ta odsłona filmu jest jego najmocniejszym punktem i mogłaby funkcjonować jako odrębny krótki metraż. Zdradzanie finału byłoby spoilerowaniem.

Kolejne historie, bardziej konwencjonalne formalnie, przyobleczone w konkretne ramy gatunkowe. Mamy więc do czynienia z kinem akcji, który w momencie, w którym z offu wybrzmiewa tradycyjna pieśń włoskich antyfaszystów Bella Ciao, skręca nagle w kierunku wolnościowego manifestu politycznego. W dalszej kolejności oglądamy melodramat oraz dramat obyczajowy. W każdym z tych przypadków twórca świadomie rozciąga przyjętą uprzednio strukturę, by opowiedzieć o tym, jak instytucja kary śmierci wpływa lub wpłynęła na jednostkowe życiorysy. Inaczej jednak niż Kieślowski w Krótkim filmie o zabijaniu, Rasoulof problem ten ukazuje nie z perspektywy skazańca lub jego obrońcy, bo ci są tu właściwie niewidoczni, ale mając na uwadze optykę tych, którzy wprzęgnięci w nieludzki system, stają się trybikiem w sekwencji niehumanitarnego technologicznego ciągu zabijania. Irańczyk stworzył swój, także czasowo, najbardziej zaawansowany projekt, który choć miejscami nierówny, na długo pozostaje w pamięci.

Fot.: Wiosna Filmów;

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *