Dama

Żebyście wy nie musieli #1: „Dama” (2024)

Cykl „Żebyście wy nie musieli” ma na celu zgłębianie i krytyczne analizowanie różnych aspektów kultury popularnej, głównie skupiając się na filmach, serialach, a także grach i książkach. Zadaniem cyklu jest zaoszczędzenie czasu widzów, czytelników i graczy przez przefiltrowanie szerokiej oferty mediów i wskazanie tych pozycji, które z jakichś przyczyn naszym zdaniem nie są warte ich czasu i uwagi. W ten sposób cykl staje się przewodnikiem po pułapkach popkultury, jednocześnie zachęcając do dyskusji na temat tego, co w sztuce rozrywkowej jest wartościowe.

W każdym odcinku cyklu „Żebyście wy nie musieli” prezentowane będą szczegółowe analizy wybranych dzieł kultury popularnej, które nie sprostały oczekiwaniom. Autorzy podejmą się zadania wyjaśnienia, dlaczego pomimo potencjału, dużej promocji czy też zaangażowania znanych twórców, te produkcje zawodzą. Poprzez przybliżenie widzom tych aspektów, cykl ma na celu nie tylko ochronę przed stratą czasu na przeciętne i słabe dzieła, ale również wzbogacenie doświadczenia kulturalnego odbiorców, dając im narzędzia do bardziej świadomego konsumowania kultury. Przy każdej analizie, prócz wskazywania mankamentów, zostanie również zaproponowana alternatywa – dzieła z podobnej kategorii, które są uznawane za udane i mogą dostarczyć oczekiwanej wartości artystycznej i rozrywkowej.

W pierwszej odsłonie naszego cyklu skupimy się na aktualnej nowości Netflixa  –  filmie Dama. To produkcja, w której pewna księżniczka dla dobra swoich poddanych zostaje żoną księcia sąsiedniego, pełnego bogactw królestwa. Gdy ceremonia zaślubin dobiega końca, Eloise zostaje złożona w ofierze pewnemu smokowi, a tytułowa dama rozpoczyna swoją walkę o przetrwanie…

dama

Dama – Przekalkulowane przesłanie

Netflixowa Dama w swojej próbie wejścia na grunt heroic fantasy z Millie Bobby Brown w roli głównej podejmuje się zadania przekazania współczesnego przesłania o sile i niezależności kobiet. Chociaż temat ten jest bez wątpienia godny uwagi i obecnie cieszy się zasłużonym zainteresowaniem, sposób, w jaki film próbuje go przekazać, pozostawia wiele do życzenia. Film łączy w sobie klasyczne motywy z baśni, legend i opowieści fantasy, starając się jednocześnie wpisać w dyskurs na temat niezależności kobiet. Problem w tym, że realizacja tego założenia jest zbyt nachalna i nieudolna. Przesłanie o sile kobiet jest podane w sposób tak oczywisty, że zdaje się raczej przekalkulowanym ruchem marketingowym niż faktycznym przekonaniem twórców. To, co miało być celebracją niezależności i determinacji, zbyt często sprowadza się do płaskich, nieprzekonujących postaci i sztampowych rozwiązań fabularnych, co rozwinę w kolejnym akapicie. Efektem jest film, który, zamiast inspirować i prowokować do refleksji, zdaje się przede wszystkim kalkulacją mającą na celu przyciągnięcie widza poprzez powierzchowne zaangażowanie w aktualne tematy, co pachnie mi czymś tak okropnym, jak nieuczciwe wykorzystanie ważnych społecznie kwestii dla osiągnięcia korzyści komercyjnych.

Dama – Gdy scenariusz zgrzyta bardziej niż miecz w pochwie

Film Dama, mimo że wpisuje się w gatunek heroic fantasy, pokazuje, że nawet najbardziej obiecujące założenia mogą zostać zmarnowane przez scenariusz, który nie dorównuje oczekiwaniom. Za scenariusz odpowiada Dan Mazeau, znany z takich produkcji jak Gniew Tytanów czy Szybcy i Wściekli 10, co z jednej strony mogłoby wskazywać na doświadczenie w tworzeniu dynamicznych historii przepełnionych akcją, z drugiej pokazuje, jak niewielkie mimo wszystko ma doświadczenie scenopisarskie  –  i to drugie niestety zdecydowanie wpłynęło na jakość filmu. Z przykrością stwierdzam, że w przypadku Damy jakość narracji pozostawia wiele do życzenia, szczególnie w kontekście budowania przekonującego świata fantasy. Od pierwszych minut Damy widz może odnieść wrażenie, że scenariusz został napisany w pośpiechu lub nieudolnie, co niestety rzutuje na całość produkcji. Dialogi są drewniane, a postaci zdają się poruszać według szablonów, które nie tylko są przewidywalne, ale i pozbawione głębi. Tutaj o każdej z postaci możemy powiedzieć jedną, maksymalnie dwie cechy, które je definiują i w zasadzie na tym możemy wszystko zakończyć. Heroic fantasy może i bazuje na prostych założeniach, lecz nawet w ramach tej konwencji można stworzyć wielowymiarowe postacie i skomplikowane relacje – czego dowodem są dzieła takie jak Gra o Tron czy (mimo wszystko) Wiedźmin.Damie jednak postacie są tak jednowymiarowe i tekturowe, że trudno zainwestować w nie jakiekolwiek emocje czy uwierzyć w ich motywacje.

Pomimo obietnicy przygody i odkrywania nieznanych lądów Dama serwuje nam postacie, które wydają się bardziej elementami scenografii niż pełnoprawnymi uczestnikami historii. Brak niuansów i głębi w ich kreacji sprawia, że nawet potencjalnie intrygująca postać smoka szybko traci na znaczeniu, stając się kolejnym niedopracowanym elementem produkcji. Skoro jesteśmy już przy smoku  –  początkowo wzbudza zainteresowanie jako element dodający filmowi tajemniczości, mroku i głębi. Niestety, im bliżej finału, tym bardziej ta fascynująca istota zamienia się w karykaturalną wersję samej siebie, tracąc na wiarygodności i stając się raczej źródłem frustracji niż fascynacji. Zamiast inteligentnego i majestatycznego stworzenia, otrzymujemy postać, która z każdą minutą filmu staje się coraz mniej przekonująca i głupsza, aż do punktu, gdzie trudno już ją traktować poważnie. Millie Bobby Brown, mimo swojego talentu znanego z serialu Stranger Things, nie jest w stanie uratować filmu przed konsekwencjami słabego scenariusza. Jej postać, podobnie jak inne, jest ograniczona przez płaską narrację i niewykorzystany potencjał. Problemem jest nie tylko brak głębi w kreacji postaci, ale również sposób, w jaki są one wprowadzane i rozwijane – lub raczej brak takiego rozwoju. Dama stanowi więc przykład, jak nie należy podchodzić do tworzenia filmów w gatunku heroic fantasy. Scenariusz, za który odpowiada Dan Mazeau, zamiast być fundamentem epickiej opowieści o bohaterstwie jednostki w obliczu kłamstwa, zła i niesprawiedliwości, staje się jej achillesową piętą. Nieudolnie napisane dialogi z beznadziejnymi one linerami, płytka narracja i jednowymiarowe, jakby wycięte z szablonu postaci sprawiają, że film traci na wiarygodności i nie jest w stanie zainteresować widza. W kontekście bogatej tradycji gatunku, gdzie istnieją liczne przykłady udanych realizacji (żeby nie szukać daleko  –  Willow z 1988 roku.) Dama niestety pozostaje daleko w tyle, będąc przestrogą dla przyszłych produkcji, jak ważny jest dobrze napisany scenariusz.

Dama – Wątpliwości wokół Millie Bobby Brown

Netflixowy film Dama miał być kolejną okazją dla Millie Bobby Brown, by pokazać swoje aktorskie możliwości, tym razem w świecie heroic fantasy. Jednak produkcja ta, obok wcześniejszych ról aktorki, nasuwa pewne wątpliwości co do jej wyborów filmowych i rozwoju kariery. Choć występy w blockbusterach takich jak dwie części Godzilli były zrozumiałe ze względu na ich szerokie grono odbiorców i mniejsze wymagania aktorskie, to jednak większość fanów i krytyków oczekuje więcej po talencie, jaki Brown pokazała w Stranger Things. Enola Holmes wydaje się na razie jej najlepszym filmowym projektem, gdzie dzięki lekkiej zabawie z konwencją i przełamywaniu czwartej ściany, aktorka mogła pokazać swój urok i zdolności. To kino przygodowe, w którym czuć było jakąś świeżość i oryginalność – czego brakuje w Damie.

W kontekście Damy narasta jednak rozczarowanie. Rola w filmie pokazuje, że utalentowana nastolatka, którą poznaliśmy w dwóch pierwszych sezonach Stranger Things, może faktycznie być zagubiona w nowych wyborach aktorskich. Jej występ w Damie charakteryzuje się sztucznością, zwłaszcza w momentach, gdy próbuje wyrazić emocje, w których sam dialog to za mało. Sztuczne mrugnięcia, wymuszone uśmiechy czy nienawistne spojrzenia sprawiają wrażenie, jakby aktorka nie mogła w pełni utożsamić się z postacią, lub za wszelką cenę chciała pokazać, jak to potrafi zagrać różne rzeczy, co jest znacząco oddalone od jej wcześniejszych, bardziej przekonujących ról. Te obserwacje prowadzą do pewnych wątpliwości co do przyszłości Millie Bobby Brown jako aktorki, szczególnie w gatunkach wymagających głębszej ekspresji dramatycznej. Czy dziewczyna, która zaskarbiła sobie sympatię widzów i krytyków w Stranger Things, znajdzie drogę powrotną do ról, które pozwolą jej w pełni wykorzystać swój potencjał? Czy też jej kariera będzie kontynuowana w kierunku, który coraz bardziej oddala ją od możliwości pokazania prawdziwego talentu? Dama i kolejne wybory filmowe Millie Bobby Brown nasuwają pytania o kierunek, w jakim zmierza jej kariera. Mimo iż każdy aktor eksploruje różne role i gatunki, kluczowe staje się znalezienie balansu między komercyjnym sukcesem a artystyczną ekspresją. Dla fanów i obserwatorów pozostaje nadzieja, że Brown odnajdzie projekty, które pozwolą jej na nowo zaistnieć jako aktorka o szerokim zakresie emocjonalnym i dramatycznym, oddalając się od ról, które nie wykorzystują w pełni jej zdolności. Dama, niestety, nie jest krokiem w tym kierunku.

Zmarnowany potencjał

Wśród wielu rozczarowań, jakie niesie za sobą Netflixowa Dama, szczególnie bolesne jest marnowanie talentu aktorskiego tak charakternych postaci, jak Ray Winstone, Angela Bassett oraz Robin Wright. Ich obecność w filmie, który nie oferuje im przestrzeni do pokazania swoich umiejętności, jest nie tyle zaskakująca, ile wręcz irytująca dla widzów znających i ceniących ich wcześniejsze role. Ci aktorzy, którzy wielokrotnie udowodnili swój talent w różnorodnych produkcjach, od dramatów po intensywne role w filmach akcji, w Damie są sprowadzeni do roli tła dla głównej narracji, która nie wykorzystuje ich potencjału. To, co mogłoby być mocnym punktem filmu – występy aktorskie – staje się jednym z największych rozczarowań. Widz, mając świadomość, co ci aktorzy mogą zaoferować, odczuwa szczególne rozgoryczenie, obserwując ich w roli niemalże statystów.

Kwestie techniczne – czy tu jest lepiej?

Wykorzystanie efektów specjalnych w filmie fantasy, zwłaszcza w XXI wieku, jest standardem, pozwalającym twórcom na realizację swoich wizji. W Damie jednakże obserwujemy mieszankę – obok efektów, które pieszczą oko i imponują dopracowaniem, jak wizualizacja smoka, znajdujemy również te, które drażnią i kłują w oczy. Aktorzy, stojący na tle wygenerowanych komputerowo miast czy krajobrazów, wyglądają nienaturalnie, co prowadzi do niepożądanego kontrastu między pięknymi a niewiarygodnymi ujęciami. Z jednej strony mamy więc ciekawą pracę operatorską, serwującą ciekawe ujęcia kamery, fajnie oddany klimat jaskini z jej klaustrofobicznym nastrojem, z drugiej – przesadę w ujęciach królestw czy panoram, która rzuca się w oczy i psuje ogólne wrażenie. Jednak w tym wizualnym i narracyjnym zamieszaniu znajduje się element, który zasługuje na szczere pochwały – muzyka. Ścieżka dźwiękowa do Damy w wykonaniu Davida Fleminga to przyjemny zestaw dźwięków, który może znaleźć zastosowanie nie tylko jako tło do filmu, ale i w zupełnie innych kontekstach. Jej słuchanie w oderwaniu od obrazu, na przykład podczas sesji RPG czy jako klimatyczne tło do gier planszowych, jest czystą przyjemnością. To dowód na to, że nawet w najmniej udanych produkcjach można znaleźć elementy, które zachwycają i inspirują.

podsumowanie

Dama na Netflixie miała potencjał stać się czymś więcej niż kolejnym przeciętnym dodatkiem do gatunku heroic fantasy. Niestety, realizacja tego projektu pozostawia wiele do życzenia, a lista problemów, z jakimi się zmaga, jest długa i różnorodna – od nieudolnie przedstawionego przesłania o sile i niezależności kobiet, przez marnowanie talentu wybitnych aktorów, aż po nierówne efekty specjalne i nieprzekonującą grę Millie Bobby Brown. Wszystko to sprawia, że film ten jest raczej rozczarowujący. Zdając sobie sprawę, że wartościowa popkultura jest rzadkim dobrem, a czas, który możemy na nią poświęcić, jest ograniczony, moją misją jest odradzenie Wam spędzania tych cennych chwil na oglądaniu Damy. To produkcja, którą w najlepszym przypadku można zakwalifikować jako przeciętną, choć w moich oczach jest ona niestety tylko słaba.

Jeśli szukacie filmu, który będziecie mogli oglądać do niedzielnego kotleta lub jako tło do przysypiania po męczącym dniu, Dama może się do tego nadawać. Ale jeśli oczekujecie czegoś więcej – głębi, spójności narracyjnej, przekonujących postaci i przemyślanego wykorzystania efektów specjalnych – to niestety, ale trzeba będzie poszukać gdzie indziej. W świetle tylu niewykorzystanych możliwości i błędów, jakie ta produkcja prezentuje, trudno jest mi polecić ten film jako godną uwagi pozycję. Szkoda, bo oczekiwania były zdecydowanie większe.

 

Alternatywy godne uwagi

Skoro Dama nie spełnia oczekiwań, pragnę zaproponować kilka wybranych dzieł popkultury w podobnej stylistyce, które dla odmiany są warte Waszego czasu i uwagi.

Animacje, takie jak Mulan, Merida waleczna czy Vaiana. Filmy, takie jak Willow, Ostatni smok. Jeśli chodzi o literaturę, dobrą alternatywą będzie seria Igrzyska śmierci Suzanne Collins czy cykl Stare Królestwo autorstwa Gartha Nixa. Dodam do listy takżę grę Horizon: Zero Dawn.

 

Fot. Netflix 

 

Dama

Overview

Ocena
3 / 10
3

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Dlaczego ja nie przeczytałem tego nim nie zmarnowałem ponad 1,5 godziny życia na ten gniot?!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *