Miasta leżą krzyżem… – Ur Jorge – „Przejścia” [recenzja]

Przejścia bydgoskiego zespołu Ur Jorge to zaskakująco dojrzały materiał zachwycający swoją subtelnością, delikatnością, ciepłem oraz całą feerią muzycznych barw.

Z drugiej strony, powyższe stwierdzenie nie powinno ani trochę dziwić, bo zespół tworzą doświadczeni muzycy jak chociażby perkusista Marcin Karnowski grający w 3moonboys, Variete, Brda i George Dorn Screams. W ostatniej kapeli oczywiście występuje basistka Ur Jorge – Magda Powalisz, która wspomagała wokalnie głównego gardłowego zespołu i autora tekstów, Remigiusza Ławniczaka, dla którego Przejścia to absolutny debiut fonograficzny.

Trudno będzie uniknąć nawiązań do macierzystych grup Marcina Karnowskiego i Magdy Powalisz. Na szczęście Ur Jorge to unikatowa mieszanka trzech osobowości, muzycznej wrażliwości i stylu gry na instrumentach. Na Przejściach znalazło się dziewięć kompozycji zamkniętych w idealnych czterdziestu minutach, które pozwalają odpłynąć w rozmyśleniach, bowiem to „muzyka drogi”, jak sami muzycy ją określają, jednak zdecydowanie nie należy tego określenia traktować zbyt dosłownie.

Ur Jorge, w największym skrócie, wydaje się być zespołem trafiającym w punkt; to mieszanka delikatnego rocka i jazzu. Dźwięki są łagodne, zwiewne, smutne, pozostawiające dużo przestrzeni, bowiem minimalizm jest na Przejściach postawiony nad instrumentalną ekwlibrystykę. Kompozycja, melodia i tekst są ponad umiejętnościami, bowiem sami muzycy nie muszą nikomu nic już udowadniać.

I tak ta płyta płynie. W otwierających Przejściach słyszymy z początku łkającą gitarę i głos Remigiusza Ławniczka. Z czasem pojawią się kolejne instrumenty – melodyjny bas, dodający kompozycji głębi i delikatne muśnięcia perkusji Marcina Karnowskiego. Żwawsze rytmy, jakby lekko plemienne, pojawią się pod koniec. I to będzie jeden z nielicznych, dynamicznych momentów płyty.

Berlin spowoduje, że usłyszymy ostrzejsze dźwięki przesterowanej gitary, jak i jej solo. Rojsty (1939) E70 to już dzieła od początku do końca w pełni zespołowe. Pierwszy z nich może zaskoczyć tempem. E70 pokazuje, jak wspaniale zespół się ze sobą zgrał i jak idealnie pasują kolejne elementy muzycznej układanki. 71 z pięknym motywem głównym gitary przenosi słuchacza w krainę spokoju i łagodności. Podobnie dzieje się na początku Thalatta! Thalatta!, tam jednak pod koniec pojawia się mocna, lekko psychodeliczna partia gitary. W słyszymy sporo elektroniki, natomiast pokręcone w swojej rytmice, bardziej jazzowe niż rockowe utwóry Muzyka przejścia Podszepty po raz kolejny udowadniają klasę i umiejętności muzyków Ur Jorge.

No i teksty, które nie wiem, czy nie są bardziej istotne od samej muzyki. Napisane przez Remigiusza Ławniczaka stanowią nie lada orzech do zgryzienia. Są pełne subtelnych metafor, intrygujących porównań i alegorii. Muzycy Ur Jorge są intelektualistami i to czuć w tekstach; to nie są proste rockowe piosenki, lecz teksty godne miana poezji. Inspiracją dla płyty są obrzędy przejścia opisane przez holenderskiego etnografa Arnolda van Gennepa. W wielkim skrócie polega to na tym, że podczas odpowiedniego obrzędu człowiek oddaje starą i zyskuje nową właściwość, gdy następuje przełomowy moment w życiu. Intrygujące prawda? Ale to nie wszystko, bo na przykład Podszepty, jak wspominali muzycy w wywiadzie dla portalu hejtu.pl, są nawiązaniem do wizji świętej i doktora kościoła katolickiego, czyli Hildegardy z Bingen. Natomiast Rojsty (1939) to wstrząsająca opowieść o losach mieszkańców Kresów Wschodnich masowo wywożonych przez Rosjan na Sybir w czasie II Wojny Światowej: Miasta leżą krzyżem, na drodze do domu/Święty Krzysztof prowadzi nas przez rzeki/Idzie burza zza Ostrej Bramy/W piwnicach wycierają dusze do kości.

Ja jestem zachwycony i choć może ktoś uznać, że przesadzam, to jednak podchodząc do tej płyty, spodziewałem się jedynie dobrej, ciekawej muzyki, bo znałem możliwości ich twórców, a otrzymałem miniarcydzieło, które z każdym przesłuchaniem, z każdym wgryzieniem się w teksty, odkrywa w sobie coś nowego. A przede wszystkim jest to zestaw bardzo dobrych piosenek, niekoniecznie będących idealnym materiałem do nucenia ich sobie przy goleniu, jednak na pewno pozostawiają one w duszy słuchacza niewątpliwe piętno.

Fot.: Ur Jorge.

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *