Wataha

„Wataha” – sezon 2, epizod finałowy – wrażenia (ze spoilerami)

Drugi sezon polskiego serialu Wataha dobiegł końca. Był to jednak sezon niezwykle udany – zarówno trzymający w napięciu, jak i niejednokrotnie nas zaskakujący. Bohaterowie ewoluowali, scenarzyści tak zmieniali bieg zdarzeń, byśmy wielu rzeczy nie mogli sie domyślić… Słowem – sporo się działo! Zwłaszcza w odcinku finałowym, który teraz, po ochłonięciu, omawiamy. Otrzymaliśmy odpowiedzi na wiele pytań, jednak zostało jeszcze sporo wątków, które nie znalazły ostatecznie swojego wytłumaczenia. O wielu postaciach nie dowiedzieliśmy się tego, czego chcieliśmy, mnóstwo spraw ciągle jest dla nas tajemnicą. Czy jest to powód, by z wytęsknieniem i nadzieją oczekiwać 3 seoznu? Czy dziejąca się na tle malowniczych Bieszczad historia Straży Granicznej ma jeszcze w sobie tyle potencjału, by był sens ciągnąć to dalej? Czy nasi redaktorzy, którzy z żywym zainteresowaniem śledzili kolejne odcinki, czują się usatysfakcjonowani ostatnim epizodem? Sprawdźcie koniecznie, co mają do powiedzenia i co myślą o rozwiązaniach, na jakie postawili twórcy.

Sylwia Sekret: I dotarliśmy w końcu do finałowego odcinka 2 sezonu polskiego serialu Wataha. Muszę przyznać, że choć ogólne wrażenia po obejrzeniu epizodu są jak najbardziej na plus, to mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o zamknięcie historii. Z jednej strony bowiem wiele się wyjaśniło, w dodatku twórcy potrafili nas zaskoczyć czymś całkiem mocnym, natomiast z drugiej strony… czuję niedosyt, jeśli chodzi o wyjaśnienie nie tyle głównej sprawy – wysadzenia watahy przed czterema laty i zabójstwa w retortach – co wątków interesujących widza bohaterów; głównie mam na myśli Igę Dobosz, Grzywę i Rebrowa. Bez wątpienia postaci te budziły największe emocje – w zasadzie wszystkie trzy ewoluowały na przestrzeni serialu i wraz z metamorfozą, czuliśmy do nich jako widzowie co innego – a ich wątki urwały się, pozostawiając mnóstwo pytań – o wyjaśnienie, o motywy, o dalsze losy… Tak, ja zdecydowanie czuję niedosyt pod tym względem. Masz podobnie?

Mateusz Cyra: Zdecydowanie. Odcinek finałowy był świetny, ale ostatnia scena jest zaledwie dobra. Zaledwie, bo odczuwam ten sam niedosyt, co Ty. Otrzymaliśmy przyjemną w odbiorze scenę, będącą zadośćuczynieniem dla Rebrowa, ale po olbrzymiej dawce adrenaliny, jaką zaaplikowali nam twórcy w poprzeddzających to wydarzenie minutach odcinka, normalnym było oczekiwanie, że dostaniemy nieco więcej odpowiedzi. Troszkę szkoda, że twórcy postawili na pozostawienie istotnych wątków bez odpowiedzi. Nie wiem, na ile jest to zabieg celowy i po prostu tak miało być, choćby po to, żeby zostawić furtkę scenarzystom na przyszły sezon i nie wiązać pewnych wątków jednoznacznymi odpowiedziami, a na ile zabieg ten spowodowany był czymś innym. W każdym razie żałuję, bo mogło być idealnie, a tak – jest “tylko” bądź “aż” bardzo dobrze.

Sylwia: Największa zagadka, jaka zostaje rozwikłana w finałowym odcinku, to główny sprawca całego zamieszania, które ciągnie się za bohaterami od pierwszego sezonu. Iga Dobosz, odkąd tylko przyznała się do tego, że cztery lata temu zawaliła sprawę, nie mogła pozbyć się myśli, że zarówno wysadzenie siedziby watahy w powietrze, a tym samym zamordowanie sporej jej części, jak i makabryczne odkrycie w retortach, się ze sobą łączą. I oczywiście miała rację – co do tego od dawna nie mieli wątpliwości również widzowie. Jednak zawzięta pani prokurator, do której z odcinka na odcinek pałamy coraz większą sympatią, nie wiedziała, że rozwiązanie miała pod nosem, a z samym sprawcą nigdy nie była tak blisko, jak w przypadku bieszczadzkim. Muszę przyznać, że zdemaskowanie gościa z ABW mnie zaskoczyło. W zasadzie domyśliłam się, że może chodzić o niego, dopiero kiedy Alsu powiedziała Dobosz o pewnym dobrze ubranym i niewyglądającym groźnie mężczyźnie, którego przez chwilę widzieli, kiedy czekali na nielegalne przejście przez granicę. Zaraz obok Markowskiego, którego nie bylo sensu obarczać kolejną nieuzasadnioną winą, to właśnie on pasował mi do tego opisu najbardziej. Ale, nie ma co ukrywać, że do tego czasu, czyli do ostatniego odcinka, nie powiązałem tego mężczyzny ze sprawą. W tym momencie trzeba przyznać, że twórcy sprytnie umieścili go w scenariuszu tak, aby widz o nim wiedział, miał go na uwadze, ale jednocześnie, robiąc z niego kochanka Dobosz, sprawili, że wydawał się on mieć określoną, choć mało istotną rolę w serialu.

Mateusz: Dokładnie tak – postać Andrzeja Halmana wślizgnęła się w serial niepozornie i w momencie, gdy bohater ten mógłby zacząć wzbudzać czyjeś, najdrobniejsze nawet podejrzenia, scenarzyści przypisali mu łatkę przystojniaczka z niezależnych służb, który wpadł w oko Idze Dobosz. I przyznam szczerze, dałem się nabrać jak przedszkolak. Jest to w zasadzie zabieg znany i od czasu do czasu stosowany w kryminałach i nie po raz pierwszy mam z nim do czynienia w popkulturze, ale jednak tutaj twórcom należą się oklaski, bo moja czujność spała tak smacznie, jak bieszczadzkie niedźwiedzie podczas kręcenia scen zimą.

Sylwia: Ostatni odcinek trzymał bardzo mocno w napięciu – tego z pewnością nie można mu odmówić. Końcowe sceny były brutalne poprzez przeistoczenie się miłego, pomocnego pracownika ABW w groźnego mordercę. Otrzymaliśmy sporą dawkę agresji od postaci, po której się tego nie spodziewaliśmy (a przynajmniej niektórzy z nas). Do tej pory te cechy – agresję i brutalność – widzieliśmy w osobie Grzywy, Cinka czy mało przyjemnych typów, po których się ich po prostu spodziewaliśmy – byliśmy na nie przygotowani, dlatego nie robiło to na nas aż takiego wrażenia. Kiedy jednak uwolniła się ona z bohatera, który wydawał nam się niegroźny – powiało grozą. Wyścig z czasem, który obserwujemy, kiedy Rebrow i pólprzytomny Grzywa jadą samochodem, wiedząc już, że Dobosz i Alsu z Halidem są w niebezpieczeństwie, a także próba uwolnienia się pani prokurator i Ukrainki sprawiły, że widz śledził wydarzenia na ekranie z zapartym tchem.

Mateusz: To prawda, finałowe sekwencje bardzo się twórcom udały i nie ma tu mowy o wywołaniu mieszanych, bądź negatywnych odczuć względem tego, co widzieliśmy na ekranie. Tutaj po prostu wszystko zagrało i miało to logiczny sens – przynajmniej ja nie potrafię się doszukać jakiejś nieścisłości. Podobało mi się, że Alsu i jej syn faktycznie byli kluczowi dla drugiego sezonu i ich pojawienie się w życiu Rebrowa – mimo iż było dość przypadkowe – doprowadziło finalnie do rozstrzygnięcia wątków z obu sezonów. Natomiast Halman to bohater, który faktycznie mógł w jakimś stopniu przyjść na myśl jako jeden ze złoczyńców, bo przecież przewijał się niemal w każdym odcinku, ale twórcy tak sprytnie go przemycili, że na tle Cinka, Kality, Cienia, Wiśniaka, Grzywy, przemytników i  narodowców on po prostu nie pasował do tej układanki, tym bardziej dla laika, który nie zna korelacji między służbami.

Sylwia: Zanim przejdę do omówienia tych wątków, które wywołały u mnie uczucie niedosytu, chciałabym powiedzieć jeszcze o tym, do którego miałam nadzieję, że nie dojdzie, a który jednak wisiał w powietrzu od dłuższego czasu – mianowicie chodzi mi o romans Rebrowa z Alsu. W końcu dochodzi do tego, że lądują w swoich objęciach, tymczasem ja do ostatniej chwili ufałam, że scenarzyści nie popadną w ten banał. Owszem, nie bez powodu zapewne Alsu ma podobny typ urody do zmarłej w pierwszy sezonie Ewy, ukochanej Rebrowa, ale, kurcze… nadal uważam, że serial mógł się obyć bez tego wątku. No chyba że scenarzyści mają w związku z nimi jakieś szalone plany dotyczące trzeciego sezonu. Co Ty o tym myślisz?

Mateusz: Przyznaję, że również minie ten wątek się niezbyt podobał. W ogóle ostatnio jestem wyczulony na takie zabiegi i romantyczne relacje bohaterów, którzy naprawdę mogliby się obejść bez rzucania się sobie w ramiona. Twórcy Watahy przeciągali ten wątek do ostatniego odcinka i niestety na końcu spieprzyli sprawę. Ja rozumiem, że w dzisiejszych czasach często wyznacznikiem dobrej produkcji jest pojawiająca się od czasu do czasu nagość, scena seksu bądź wątek relacji mocno intymnej między bohaterami i również Wataha musiała w pewien sposób wpisać się w ten trend. Tyle tylko, że o ile wykorzystanie tego przy wątku Igi Dobosz i Andrzeja Halmana było genialnym posunięciem, o tyle w przypadku Rebrowa i Alsu było to zwyczajnie niepotrzebne, a ja miałem w głowie tylko to, że Rebrow jest przecież tak brudny i śmierdzący, że na pewno oboje mieli z tego aktu wielką frajdę. Wydaje mi się, że wątek Ukrainki i jej syna został definitywnie zamknięty i jeśli wróci w sezonie trzecim (a nie ulega wątpliwości, że liczymy na jego powstanie), to tylko jako dobre wspomnienie.

Sylwia: Tymczasem… wiele mamy niedopowiedzeń, które aż się proszą o wytłumaczenie. Pierwsza sprawa – Grzywa. Na tę chwilę można powiedzieć śmiało, że nie wiemy o nim nic. W pierwszym sezonie uważaliśmy go najpierw za przyjaciela Wiktora. Później pokazał swoją okrutną twarz; niby wiele rzeczy robił po to, by chronić żonę i dziecko, ale nie do końca wierzyłam w takie wytłumaczenie. Połasił się na pieniądze, ot co – tyle miałam o nim do powiedzenia. W drugim sezonie jawi nam się jako okrutny morderca na usługach Cienia, który nie ma litości nawet dla wieloletnich przyjaciół czy kolegów z pracy. W finałowym odcinku następuje zwrot o 180 stopni – nagle Grzywa pomaga Rebrowowi, wyjaśnia, że to Andrzej Halman jest prawdziwym zagrożeniem, w dodatku ratuje Wiktorowi życie, choć… kilka epizodów wcześniej omal mu go nie odebrał. Co więc kierowało Grzywaczewskim? Jaka była jego motywacja? Co chciał osiągnąć 4 lata temu, a do czego pragnął doprowadzić teraz? Z jednej strony przeprowadza nielegalnych imigrantów wraz z towarem, a także postrzelił przyjaciela i pracownicę Straży Granicznej, z drugiej strony – nagle zaczyna pomagać Rebrowowi. Pytań jest więcej, a odpowiedzi nie dostajemy żadnej – były strażnik graniczny wydaje ostatnie tchnienie w samochodzie, podczas gdy Wiktor ratuje Alsu, Halida i Dobosz.

Mateusz: Grzywa jest chyba najbardziej enigmatycznym spośród wszystkich bohaterów Watahy. Pod koniec drugiego sezonu niby była scena, w której ogląda on aktualne zdjęcie swojej żony i dziecka, a Cień rzucił mu mimochodem jakieś pokrzepiające zdanie na ich temat, ale nadal nie czuję, aby był to rzeczywisty motyw jego działań. Nawet jeśli – to z pewnością nie jedyny. W ogóle – bohater ten został w taki sposób zaprezentowany, że jakoś nie potrafię uwierzyć w jego tragizm i heroizm. Nie traktuję tego oczywiście jako wadę serialu, bo w moim mniemaniu Grzywa miał być taki… niedookreślony. A widz miał sam wydać wyrok w jego kwestii. Ja go (może krzywdząco) widzę jako pionka, który miał o sobie zbyt wysokie mniemanie i wszedł w przerastający go układ, co skończyło się dla niego tragicznie.

Sylwia: Podobnie sprawa wygląda z panią prokurator i z samym Rebrowem, choć tu pytań jest nieco mniej. Czy Iga Dobosz doprowadziła sprawę do końca? Czy odpowie za zabójstwo pracownika ABW? Czy zostaną jej postawione zarzuty za źle prowadzone śledztwo? I wreszcie nasz dzielny leśny wyrzutek – wiemy, że został oczyszczony z zarzutów i przywrócony do służby. Jednak na jakiej podstawie? Najpoważniejszym zarzutem wobec niego było zabójstwo Natalii Tatarkiewicz, a przecież Halman się do niego nie przyznał. I nie zrobi tego, po tym, jak Dobosz wpakowała mu kilka kulek. Wątpię, by w jego domu znalezione zostały dowody na to, że to on zabił Natalię. Wątpię też, by Rebrowa oczyszczono z zarzutów tak szybko. Chyba że scena z wręczeniem mu dokumentu świadczącego o oczyszczeniu z zarzutów w domyśle działa się dużo później, jednak nadal nie wiemy, jakie dowody obciążające kogoś innego, jego samego uczyniły niewinnym.

Mateusz: Nie jestem w stu procentach pewny, ale wydaje mi się, że w którymś momencie zostało wprost powiedziane, że Natalię Tatarkiewicz zabił Grzywa, po czym podłożył dowody, żeby wszystko wskazywało na Rebrowa i chyba było to wyjaśnione nawet w pierwszym sezonie i była to wiedza bardziej dla widza niż dla wszystkich bohaterów serialu. I tu może tkwić rozwiązanie sprawy Rebrowa – skoro znaleziono teraz zwłoki Grzywy, a pani prokurator potwierdziła, że to on i że w toku śledztwa go poszukiwała i raz go nawet widziała, to wszelkie zbrodnie przypisano właśnie jemu, co pozwoliło na oczyszczenie z zarzutów Wiktora Rebrowa. Ja przynajmniej tak to widzę, no bo nie wydaje mi się, że prokuratura zignorowałaby świeże zwłoki Grzywaczewskiego, tym bardziej że ekshumacja wykazała, że Dobosz ma rację co do Grzywy i w tym momencie to on stał się jednym z podejrzanych, a zarówno Markowski jak i Dobosz mieli jakieś materiały obciążające dawnego przyjaciela Rebrowa.

Sylwia: Nawet jeśli, to sam trup dowodem nie jest – nie bez powodu nawet, gdy ekshumacja wykazała, że Grzywa żyje, a Dobosz go podejrzewała, Rebrow nadal był poszukiwany. Aby oczyścić go z zarzutów potrzebne by były mocne dowody obciążające kogoś innego lub przyznanie się do winy. Nie było ani jednego, ani drugiego. I tego mi bardzo zabrakło. Sam trup Grzywy nie jest żadnym dowodem, chyba że skubany miał przy sobie list, w którym do wszystkiego się przyznał – co jest bardzo mało prawdopodobne. Pozostaje także sam Andrzej Halman z ABW. Wiemy, że to on stał za tym wszystkim, wiemy, że okazał się ostatnim draniem pozbawionym uczuć, ale… to wszystko są ogólniki. Na pewno nie stał za tym tylko on jeden. Poza tym jakie były jego motywy? Po co to robił? Kto mu pomagał?

Te wszystkie pytania pozostają bez odpowiedzi i właśnie one sprawiają, że uczucie niedosytu jest spore. Ten głód wiedzy na temeat tych spraw świadczy jednocześnie o tym, że serial naprawdę potrafił zainteresować widza – nie tylko rozwiązaniem zagadki, ale również psychologicznym aspektem postaci. To dobrze. Szkoda jednak, że tak mało zostało nam wyjaśnione.

Mateusz: To fakt. Osoby odpowiedzialne za przemyt, handel ludźmi, przerzut – jak się okazało – powojennych radzieckich substancji radioaktywnych w dalszym ciągu pozostają raczej w cieniu [nomen omen – przyp. red.] tej historii. Przynajmniej ci, których nie wykończyła Dobosz oraz w pierwszym sezonie Grzywa. To z pewnością grupa potężniejsza, niż się nam wydaje i prawdopodobnie ich działania przestępcze mogą być podstawą dla sezonu trzeciego. Oby.

Sylwia: I ta oto Wataha dobiegła końca. To był naprawdę udany serial, który trzymał w napięciu i niejednokrotnie kazał się zastanawiać nad czynami bohaterów. Kolejne epizody zaskakiwały i sprawiały frajdę widzowi. Nie ma co ukrywać również, że był to sezon chyba pod każdym względem lepszy od poprzedniego – więcej się działo, było poważniej, bardziej brutalnie, ale także lepiej pod względem technicznym. Twórcy na razie milczą w sprawie ewentualnej kontynuacji produkcji – nie potwierdzają, ale także nie zaprzeczają. Gdyby wątki – Grzywy, Rebrowa i Dobosz zostały domknięte, a motywy postępowania Halmana wyjaśnione choć połowicznie, uznałabym serial za zamknięty, a kontynuację za coś, co mogłoby niepotrzebnie obniżyć jego ocenę. Na ten moment jednak czuję tak spory niedosyt, że nie mam nic przeciwko temu, by powstał trzeci sezon. Tym bardziej że Wataha to polska produkcja stojąca na bardzo wysokim poziomie – zarówno jeśli chodzi o fabułę, rozwiązania techniczne, jak i aktorstwo. O mały włos i bym zapomniała – ogromnym plusem jest także genialna ścieżka dźwiękowa; jeszcze lepsza niż w pierwszym sezonie!

Mateusz: Drugi sezon Watahy okazał się wielkim sukcesem i myślę, że tylko kwestią czasu jest jego kontynuacja. Nie zabija się przecież kury znoszącej złote jaja. Wiadomo, taka kura kiedyś w końcu zginie śmiercią naturalną, ale w przypadku Watahy upłynie jeszcze wiele czasu, zanim wyczerpie się potencjał tkwiący w Bieszczadach, Straży Granicznej oraz w bohaterach, którzy wciąż mogą opowiedzieć nam ciekawe historie. Ja uważam nawet, że potencjału jest tyle, że spokojnie mogłyby powstać spin-offy, np. o tym, jak radzi sobie Kalita i jak w ogóle rozwinął się jego nielegalny interes, dla którego przykrywką jest tartak. Poza tym – sam Łuczak mógłby spokojnie przyciągnąć przed ekrany mnóstwo widzów, nawet gdyby miał prowadzić program kulinarny Dzikie Bieszczady. Iga Dobosz na przestrzeni dwóch sezonów ewoluowała tak bardzo, że spokojnie można by zrobić z niej główną bohaterkę nowego serialu, w którym śledzilibysmy jej zmagania nad przydzielanymi jej sprawami, tym bardziej że wiemy już, że jej zwierzchnik też ma swoje za uszami. Wreszcie sam Rebrow wcale się nie skończył i jest to na tyle charyzmatyczna jednostka, że spokojnie mógłby udźwignąć na swoich barkach kolejny sezon. Jak widzicie – ten potencjał jest tak duży, że grzechem byłoby go nie wykorzystać.

Sylwia: Ja bym się nie zdziwiła, gdyby powstał spin-off ukazujący, jak Grzywa stał sie tym, kim się stał… i za co tak naprawdę jest odpowiedzialny. A wszystko działoby się równolegle do wydarzeń ukazanych w Watasze. Spekulacji jest wiele… no cóż, pozostaje jedynie czekać.

Serial Wataha możecie oglądać na kanałach HBo oraz w serwisie HBO GO

Wataha

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *