W poszukiwaniu utraconego – Alice Rohrwacher – „La Chimera”

 Słusznie mówi się, że nikt nie robi takich filmów, jak Alice Rohrwacher. Współczesna reżyserka, czarodziejka kina włoskiego pochodzenia zabiera nas w podróż w głąb ziemi w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu. Autorka, której znakiem rozpoznawczym jest oniryczne, poetyckie kino, i tym razem stworzyła przepiękną baśń inspirowaną klasycznym kinem Felliniego, De Siki czy Tarkowskiego, filozofią Foucaulta i literaturą. Film, który 19 stycznia wszedł do polskich kin dzięki Aurora Films, Głos Kultury miał przyjemność objąć patronatem medialnym.

La Chimera to historia, której akcja dzieje się w latach 80. XX wieku w Toskanii. Główną postacią jest Brytyjczyk Arthur – archeolog, który dołącza do grupy tumbaroli, złodziejaszków plądrujących starożytne groby w poszukiwaniu wartościowych przedmiotów. W jego rolę wciela się znany z serialu The Crown Josh O’Connor, który  przekonująco odzwierciedla postać człowieka nieumiejącego pogodzić się z rzeczywistością i wciąż poszukującego skarbu, który utracił. Jest on niejako łącznikiem między dwoma światami – żywych i tych, którzy odeszli; współczesnym Orfeuszem, będącym wciąż w drodze. La Chimera utkana jest z wielu elementów, które razem tworzą hipnotyzującą, magiczną historię, gdzie sacrum przenika się z profanum. Autorka czerpie z etruskich wierzeń, w  znakomity sposób przedstawia wspólnotę biednych mieszkańców Toskanii. Obrazuje tym samym włoską naturę ludzi, którzy złudnie wierzą w czekające ich bogactwo. Wspomnienia są nie mniej ważne niż teraźniejszość, a marzenia prowadzą wyboistą drogą donikąd.

Podobnie, jak w poprzednim dziele reżyserki Szczęśliwego Lazzara, i tu mamy postać przewodnika, herszta bandy – Arthura, który po  pobycie w więzieniu, mając zdolności wykraczające poza ludzką logikę, umie  wskazywać miejsca starożytnych grobowców. Niczym u Lazzara jest to  jego utrapienie, gdyż będący cały czas w drodze Arthur nie potrafi  znaleźć dla siebie miejsca i rozpocząć życia od nowa. Mimo to nie jest kierowany chciwością i żądzą bogactwa. Jego zdolności pozwalają mu w pewnym sensie zbliżyć się do zmarłej ukochanej – Beniaminy, by choć przez chwilę poczuć jej obecność, przypomnieć sobie jej twarz, głos, dotyk.

W tym, co minione, jest także zakotwiczona matka Beniaminy, w której postać wciela się ikona kina – Isabella Rossellini. Mieszkająca w rozpadającej się willi kobieta wciąż wierzy, że jej córka kiedyś wróci. Nadzieja na powrót Beniaminy i brak umiejętności skonfrontowania się z prawdą jest również  świadectwem zawieszenia pomiędzy tym, co było, a teraźniejszością. Niezwykle urzekającą postacią jest Italia pełniąca funkcję pomocnicy, uczennicy śpiewu, grana przez Carol Duarte, którą Arthur poznaje w domu matki swojej ukochanej. Wraz z Italią za pomocą gestów uczy się języka włoskiego, co jest niezwykle piękną sceną w filmie. Urocza i szlachetna kobieta zdaje się symbolem nowego startu i tego, co  ma do zaoferowania dla Arthura przyszłość. Odzwierciedleniem tego jest remont starego dworca kolejowego, którego Italia się podejmuje, tworząc w nowym miejscu wraz z kobietami swoją własną, siostrzaną społeczność, do której zaprasza Arthura. Niestety on wciąż nie jest gotowy na krok w przód.

La Chimera Alice Rohrwacher to ukłon w stronę przeszłości. W scenie profanacji jednego z grobowców reżyserka dobitnie uwidacznia moralny upadek człowieka, który ponad wszelką miarę wyznaje egoizm, zachłanność i bogactwo, nie zważając na destrukcyjny wpływ swoich działań, nie bacząc na świętości i wiarę w  „życie po życiu” dusz osób pochowanych w grobowcach. Nie liczą się konsekwencje i refleksja nad duszami zmarłych, którzy bez swoich kosztowności przemierzają wieczność. W dalszej części filmu, sięgając po filmowe zabiegi, jak choćby przygrywane na gitarze balladowe przyśpiewki, autorka  kreśli portret tumbaroli, dając nam do zrozumienia, że tak naprawdę są oni jedynie ziarnem piasku w morzu niesprawiedliwości i zła tego świata. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to jeden z momentów, w których autorka zainspirowana włoskim neorealizmem ukazuje los biednych, którzy imają się przeróżnych zadań niczym Złodzieje rowerów, by jakoś przetrwać swoje niedole. I gdy wątpliwe moralnie czyny zdają się szansą na bogactwo, los odwraca się od nich i poszukiwacze skarbów zostają jedynie ofiarami wyzysku paserów.

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to również w tym aspekcie mamy do czynienia z ogromną kreatywnością reżyserki. Przedstawienie dwóch światów z wykorzystaniem różnej taśmy, szerokości i faktury  kadru, a także odmiennych stylów muzycznych, doskonale podkreśla różnice pomiędzy tym, co teraźniejsze, a minionym. Dzięki oryginalnej pracy kamery, montażowi, wykorzystaniu slapsticku czy burzeniu czwartej ściany autorka zyskuje oniryczny obraz, a stosowane przez nią techniki są doskonałym sprawdzianem dla doświadczonego widza w kwestii nazwania wykorzystanych przez reżyserkę zabiegów artystycznych.

La Chimera to bez wątpienia kolejne udane dzieło znakomitej reżyserki Alice Rohrwacher, która kontynuuje tradycje włoskiego kina, nie tracąc przy tym na oryginalności i kreatywności. To jedna z niewielu współczesnych autorek, która w tak doskonały sposób potrafi przedstawiać za pomocą obrazu to, o czym opowiadają jej filmy. Mianowicie, minione (kino mistrzów) łączy się z teraźniejszością. La Chimera to opowieść, w której mistycyzm przeplata się z oniryzmem, a sen i baśniowość przenikają się ze współczesnym światem. To kino wielu symboli i znaczeń, jak choćby wielokrotnie ukazywane na ekranie ptaki, z których lotu według Etrusków można wyczytać swój los. To przede wszystkim baśń o złożoności ludzkiej natury, trzymaniu się przeszłości w obawie przed tym, co nas czeka. To także przypowieść o współczesnym człowieku, który motywowany żądzą bogactwa i zmuszony biedą, nie zważa na moralność podejmowanych działań. To w  końcu opowieść o tęsknocie, nostalgii i miłości silniejszej niż śmierć.  Po seansie La Chimery jednego jestem pewna – czekam z niecierpliwością na następny film reżyserki, pozostając w całkowitej pewności, że będzie to kolejne arcydzieło.

la chimera

Overview

Ocena
9 / 10
9

Write a Review

Opublikowane przez

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *