Dzień bobry – Adam Robiński – „Pałace na wodzie”

Bobry żyją w całej Polsce. Nie ma takiego cieku wodnego, w którym by nie mieszkały. Nie ma więc większego problemu, by zobaczyć je „na żywo”. Co więcej – są bardzo wdzięcznym obiektem obserwacji. Pierwsze, zaplanowane spotkanie autora z rodziną bobrów (nie licząc tych częstych nad brzegiem Wisły w Warszawie) miało miejsce na bagnie Całowanie koło Góry Kalwarii, gdzie wybrał się wraz z aktywistami Stowarzyszenia Nasz Bóbr. Te liczne obserwacje sprawiły, że polubił je do tego stopnia, iż postanowił nie tylko poświęcić im książkę, ale także ją im zadedykować. Dedykację tę powtórzył za Barrym Lopezem: Choć nie będziecie miały z tej książki wiele pożytku, to dobrze się czułem w waszym towarzystwie. I nie zamierzam z niego rezygnować

Zainteresowanie bobrami przyszło do autora znienacka w okresie pandemii, która nie pozwoliła na wyjazdy zagraniczne, a tym samym na powstanie innej zaplanowanej już książki. Początkowo gryzonie w ogóle nie miały być bohaterami publikacji. Przyroda, las i bobry miały być swoistą odskocznią w tym trudnym, pandemicznym czasie. Ale im dłużej Adam Robiński zgłębiał ten temat, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jest on ważny i trzeba o tym powiedzieć głośno. I tak powstał pierwszy, krótki reportaż, a zaraz potem zabrał się za pracę nad książką Pałace na wodzie

Czemu zatem bobry, a nie jakieś inne zwierzęta, stały się głównymi bohaterami? Bo autor nic o nich nie wiedział. Jedyne, co go z nimi łączyło, to zasłyszany komunikat informujący, że Wojewoda Mazowiecki zezwala na odstrzał bobra. To wydało mu się okrutne, ale uznał, że nie ma prawa się wypowiadać w tej sprawie, bo nic o tych gryzoniach nie wie. A to skłoniło go do nadrobienia zaległości. Po licznych jego obserwacjach i wielu rozmowach przeprowadzonych z ekspertami zachwyca go w nich to, jak bardzo są podobne do człowieka. I to zarówno w ich trybie życia, w tworzonych przez nich kulturach społecznych, jak i w tym, jak funkcjonują (a owo funkcjonowanie jest zbieżne z kalendarzem). To podobieństwo widać także w „związkach”, które zawierają bobry. Są one bardzo konserwatywne, łączą się na całe życie, albo dopóki ich śmierć nie rozłączy. 

Bóbr jest gryzoniem wodno-lądowym, z dużym naciskiem na wodę. Ta jest mu wręcz niezbędna i daje mu poczucie bezpieczeństwa. Jednak bobry nie zawsze mogły spokojnie egzystować. Przez długi czas były obiektem polowań, co doprowadziło niemal do wyginięcia gatunku. Zachowały się nawet ślady w źródłach historycznych, w których opisywano dokładnie, gdzie należało strzelać, by skutecznie zabić gryzonia. Celować należało nie w korpus czy pysk, lecz w nieduży obszar między okiem a uchem, wyznaczony przez prostokąt o wymiarach jeden centymetr na trzy. Analiza źródeł historycznych wskazuje, że ewolucja broni służącej do polowania na bobry postępowała od kopii i włóczni przez łuk i kuszę aż po broń palną i sidła. A wszystko po to, by z ich futer wyrabiać eleganckie i odporne na niepogodę kapelusze, modne męskie cylindry, a nawet leki. Kastoreum, a więc zebrana w workach strojowych leżących przy odbycie substancja zapachowa, znajdowała zastosowanie w tradycyjnej medycynie, a później także w przemyśle perfumeryjnym.

Mimo to bobry walczyły o przetrwanie i im się to udało. W dodatku zyskały ambasadora w postaci Adama Robińskiego, który nietypowo, ale z niezwykłą szczegółowością i oddaniem opisuje ich historię, upodobania i codzienność. Dotyka też trudnych tematów jak polowania czy wyłapywania. Przedstawia działalność człowieka, który od samego początku chciał na bobrach skorzystać i robił to skutecznie. Pałace na wodzie to historia o tym, jak ciężkie było i jest przetrwanie bobrów, które mogłyby się okazać wspaniałymi i, co ważne, pożytecznymi sąsiadami. Przyznam, że nie sądziłam, że bobry mogą być tak interesujące. Pałace na Wodzie to pod wieloma względami ważna, interesująca i potrzebna publikacja. 

Fot.: Wydawnictwo Czarne

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *