Adam i Ewa 2.0 – Studio 4°C – „Phoenix: Eden17”

Phoenix: Eden 17 jest bardzo króciutką serią. Buszując po bibliotece Disney+, szukałam czegoś dość krótkiego, abym mogła to obejrzeć między obowiązkiem X a obowiązkiem Y. Phoenix: Eden17 okazał się tu wręcz idealny, a cztery odcinki trwające niecałe pół godziny odnalazły swoje miejsce w dość napiętym grafiku. Jednak odpalając to konkretne anime, nie spodziewałam się tak wiele motywów uderzających w całkiem wrażliwe ludzkie struny. Ta dystopijna wizja naszej planety może i nie była zbyt długa, to jednak zmuszała do myślenia przez następne godziny, a nawet dni. 

Para kochanków (Romi i George) ucieka z Ziemi w poszukiwaniu lepszego życia na innej planecie, którą okazuje się tytułowy Eden17. Kilka lat później na świat przychodzi ich syn Cain, lecz niestety George ginie jeszcze przed jego narodzinami. W obawie o to, że pewnego dnia Cain zostanie całkowicie sam, Romi postanawia przeczekać w komorze hibernacyjnej trzynaście lat, jednak na skutek błędu kobieta nie budzi się trzynaście, lecz tysiąc trzysta lat później. Po wybudzeniu Eden17 zamienił się w tętniącą życiem krainę zamieszkałą przez cywilizację zrodzoną z potomków Caina i tajemniczej (kosmicznej) formy życia.

Eden17 ucieleśniał niemal utopijną wizję biblijnego Edenu, gdzie roślinność obfitowała w najpyszniejsze owoce, najczystszą wodę i najbardziej przyjazną „odmianę ludzkości”. Nowa planeta dała ludzkości możliwość odkupienia swoich win, które ostatecznie doprowadziły do zniszczenia Ziemi. Ich pierwszy dom stał się niemal wrogą krainą, podczas gdy Eden17 dał bohaterom możliwość niepopełnienia ponownie tych błędów. Chociaż Phoenix: Eden17 pokazał, że jednak nie wszyscy z nas uczą się na błędach.

Czy każda cywilizacja jest skazana na zagładę? To jedna z pierwszych myśli, jaka przychodzi do głowy po obejrzeniu zaledwie czterech odcinków Phoenix: Eden17. I chociaż wizja przedstawiona w tej krótkiej animacji może wydawać się ekstremalna czy przerysowana, to na postawione pytanie odpowiada twierdząco. Zarówno Ziemia, jak i tytułowy Eden były krainami kwitnącymi, czystymi i przyjaznymi, otwartymi na cywilizacje gotowe do „Współpracy”. Jednak gdy na scenę wkroczyła chciwość, dom zamienił się w brud i zgliszcza. Wody wysychały, zwierzęta umierały, roślinność nie dawała plonów, a powietrze stawało się trujące. To zmusiło ludzkość do emigracji na obce planety, z nadzieją na odnalezienie miejsca, w którym stworzyliby swój nowy (zdatny do życia) Eden.

Phoenix: Eden 17 jest tytułem dość specyficznym. Masa różnych wątków upchana w zaledwie czterech odcinkach sprawia, że po tych kilku epizodach czułam się, jakbym obejrzała co najmniej ze trzy sezony. Produkcja zaczęła się niemal jak futurystyczna reinterpretacja historii Adama i Ewy, by nagle przeobrazić się w opowieść o ludzkiej chciwości, naiwności, próbie uniknięcia katastrofalnych konsekwencji, tęsknocie za domem, nadziei, człowieczeństwu i walce między naturą a technologią. Jest to zaledwie kilka motywów poruszonych w Phoenix: Eden 17, a każdy potencjalny widz, który natknąłby się na te specyficzne cztery epizody, z pewnością dojrzałby coś innego, co mnie samej mogło umknąć. Przygody Romi tworzą dość pesymistyczny obraz przyszłości ludzkości, skazując nas niemal na wyginięcie spowodowane chciwością, toksyczną dominacją i chęcią posiadania więcej i więcej. Niemniej jednak w gąszczu tego dystopijnego obrazu finałowy odcinek dostarcza dozy nadziei na przebudzenie się. Każdy koniec może być początkiem czegoś nowego.

 

Serial Phoenix: Eden17 możecie oglądać na platformie Disney +

phoenix: eden17

 

Write a Review

Opublikowane przez

Natalia Trzeja

Piszę, więc jestem. I straszę w horrorach. Bu.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *