Heike

Niewolnictwo freelancerów – Heike Geißler – „Praca sezonowa” [recenzja]

Proza codziennego życia i rutyna dotyka każdego z nas – to jasne. Ale jest szczególny rodzaj monotonii, moim zdaniem bardzo okrutny. Jeśli chcesz zobaczyć antropologiczną transformację, wyjdź przed bramę fabryki o 14, 22 lub o 6 nad ranem. To godziny wybawienia, złote godziny. Zmierzch i początek. Trochę alfa i omega. Nogi pędzą same. Kąciki ust unoszą się mimowolnie. Panuje gwar. Słychać strzępki rozmów, takich zwykłych, najzwyczajniejszych. Czasem ktoś z tyłu pieje peany na cześć zakończenia dnia pracy. Ostatni odcinek, obrotowe drzwi i już jesteś w normalnym świecie. Niektórzy nie rozpoznają się wzajemnie, mimo że pracowali ze sobą 8 godzin. Czepek, kask i kitel w pracy robią swoje. Kradną tożsamość, haniebnie unifikują i finalnie uśmiercają indywidualność. O  tym wszystkim pisze Heike Geißler w swojej najnowszej powieści, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne, Praca sezonowa. Miesiąc w Amazonie.

Heike Geißler to niemiecka pisarka, tłumaczka, freelancerka, która z powodu małej liczby zleceń zatrudniła się w… hali wysyłkowej największego na świecie sklepu internetowego. Tym sposobem stała się pozbawioną tożsamości pracownicą sezonową. Pozostała jednak błyskotliwą obserwatorką i obrończynią swoich wewnętrznych zasad. Już w pierwszym rozdziale autorka pracę w Amazonie określa jako społeczną degradację, jednak zmuszona sytuacją finansową odważnie stawia czoło trudom monotonnej pracy. Doba pracowników sezonowych składa się z trzech punktów kulminacyjnych: świt, kiedy rozpoczynają pracę, południe, kiedy idą na przerwę, oraz wieczór, kiedy zmęczeni wracają do swoich mieszkań (ale to przecież nic nowego – Władysław Reymont pisał o tym w Ziemi obiecanej). Praca przy taśmie stanie się synonimem bezlitosnej rutyny:

Dadzą pani tę pracę, ucieszy się pani, a potem będzie zmęczona, każdego dnia będą się pani zamykały oczy, będzie brakowało siły na przyjemności albo zwyczajnie na wszystko i dowie się pani wielu rzeczy o własnym życiu, o życiu rodziców i wszystkich tych, którzy mają przełożonych.

Heike Geißler bardzo szczegółowo opisuje proces znalezienia pracy, dojazdu do niej (tramwaj numer trzy zapełniony pracownikami jadącymi na Amazonstraße) oraz wszelkie rozmowy i bardzo często absurdalne sytuacje. Możemy nawet uczestniczyć w szkoleniu, prowadzonym przez Roberta i Sandy. Autorka zabiera czytelników w niecodzienny i brutalny świat monotonii, braku wigoru, czasami wręcz dehumanizacji. Żargon pracowników stanie się jej własnym, chciałoby się powiedzieć naturalnym, językiem. Heike jest bardzo szczerą narratorką, opisującą cały bagaż doświadczeń pracy w Amazonie.

Na uwagę zasługuje nietuzinkowa forma oraz narracja. Tekst ma charakter inwokacyjny, a autorka staje się zarówno narratorką, jak i bohaterką. Istnieją dwie Heike: Heike-bohaterka, czyli Heike z przeszłości, pracownica sezonowa oraz Heike-narratorka, która zwraca się do tamtej. Heike-narratorka wydaje się dużo starsza, dojrzalsza i bogatsza w doświadczenie (na pewno pracy w Amazonie), często posługuje się ironią i sarkazmem, spogląda na tę drugą Heike z szerszej perspektywy świadomości, trochę z politowaniem, trochę ze współczuciem. Heike-bohaterka zaś, pracująca w Amazonie, jest adeptką monotonnej pracy. To bardzo ciekawe doświadczenie literackie, autorka pisze książkę do samej siebie – w  dużym uproszczeniu. Z drugiej strony ten zabieg staje się momentami skomplikowany i nużący, jedna Heike rozpływa się w drugiej i łatwo jest zgubić wątek.

Forma oscyluje pomiędzy pamiętnikiem, quasi-listami a reportażem. To nie tylko zapis indywidualnych doświadczeń autorki, ale również uniwersalne spojrzenie na rynek pracy, na osoby zmuszone do pracy przy taśmie, wreszcie na trudną sytuację zawodową freelancerów. Heike Geißler napisała nie tylko ciekawą pod względem formalnym książkę, stworzyła także literackie świadectwo kapitalistycznego Amazonu oraz ignorowania praw pracowniczych.

Fot.: Wydawnictwo Czarne

Heike

Write a Review

Opublikowane przez

Wiktoria Ziegler

Zastanawia się, pyta, poszukuje sensu.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *