Seks. A cóż tu takiego wstydliwego, żeby nie móc o tym normalnie porozmawiać? Przecież mamy XXI wiek, a nie średniowiecze – nikt nie krępuje się ani prowadzić bogatego życia erotycznego, ani o nim dyskutować. Mówić o swoich potrzebach, zachciankach, obawach i lękach. No cóż, problem jednak w tym, że… nie do końca. Coś, co w teorii wydaje się banalne, w praktyce może okazać się przepaścią dla wielu nie do przeskoczenia. Seks jest na tyle ważny, zwłaszcza wśród młodych ludzi, że ciąży nad tą sferą życia jakaś nieokreślona presja. Nieokreślona, bo nie do końca wiemy, czy stwarzamy ją my, czy otoczenie. Podczas gdy zagraniczne seriale z nurtu young adult całkiem śmiało poczynały sobie w ostatnich latach na tym tematycznym polu, Polska nie tyle zostawała w (nomen omen) tyle, ile omijała temat dość szerokim łukiem. Wtedy jednak pojawił się pierwszy sezon Sexify. Młoda, nieograna jeszcze obsada, kilka znanych nazwisk w tle, chwytliwy na całym świecie tytuł – to wszystko plus całkiem porządny scenariusz i kilka niezłych pomysłów sprawiło, że polski serial okazał się całkiem popularny i doceniony nie tylko w naszym kraju. Czy jednak Sexify 2 ma szansę powtórzyć ten sukces? Czy okaże się jedynie sławetnym odcinaniem kuponów?
Dla tych, którzy nie zawsze potrafią dotrwać do wielkiego finiszu, wyjątkowo zdradzę – możliwe, że drugi sezon jest nawet lepszy niż pierwszy.
Kiedy ostatni raz widzieliśmy Monikę, Natalię i Paulinę, wszystko zdawało się iść po ich myśli. Monika nie potrzebowała w końcu pomocy ojca, którym jawnie pogardza, Natalia z wzajemnością się zakochała, a Paulina zakończyła związek, który nie dawał jej satysfakcji i szczęścia. Oprócz tego ich innowacyjna aplikacja Sexify już niedługo ujrzy oficjalnie światło dzienne i wszystko wskazuje na to, że będzie gigantycznym sukcesem. Młode dziewczyny mają fantastyczne biuro, zaczynają nową drogę życia, są młode, atrakcyjne, wyzwolone, samowystarczalne. Sukces i spełnienie walą do nich drzwiami i oknami. No cóż… problem jednak w tym, że… nie do końca.
Dziewczyny szykują się do wyjątkowego wydarzenia, niepowtarzalnej imprezy – launchu, który zaprezentuje światu ich produkt, w którego włożyły całe swoje serca. Któremu poświęciły mnóstwo czasu (Paulina), intelektu i pracy (Natalia), a także swojego ciała celem obserwacji i zbierania danych (Monika). Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Tak się przynajmniej wydaje. Na szczęście twórcy nie zapominają o tym, o czym nierzadko zdają się nie pamiętać scenarzyści innych seriali opowiadających o młodych ludziach. Twórcy Sexify nie zapominają, że ich bohaterki to w gruncie rzeczy… nieopierzone gówniary. Gówniary? Nieopierzone? Młode, zaradne kobiety, które wymyśliły i stworzyły aplikację mającą poprawiać satysfakcję seksualną kobiet? Czy na pewno mówimy o tych samych bohaterkach? Owszem i bardzo dobrze, że twórcy doskonale zdają sobie sprawę z tego dysonansu. Ów dysonans bowiem, owo gówniarstwo, nieopierzenie, brak doświadczenia i gdzieniegdzie zwykła lekkomyślność są nie tylko przysłowiowym gwoździem do trumny dziewczyn, ale także punktem wyjściowym dla pomysłu na fabułę dla drugiego sezonu. Sezonu, który rozkręca się powoli, ale kiedy już to zrobi, okazuje się, że ma do zaoferowania nawet więcej niż pierwszy i potrafi całkiem nieźle wciągnąć w opowiadaną historię.
Przy całej swojej lekkości polski serial sprawnie porusza się również po meandrach tych trudniejszych, a z całą pewnością poważniejszych tematów, które w dodatku dotyczą większości z nas, mimo że nie każdy się do nich przyzna. Podane jest to jednak na tyle kolorowo, smacznie, nieciężko i lekkostrawnie, że z początku można się nawet złapać na tym, że Sexify potraktujemy jako kompletnie niezobowiązujące guilty pleasure – bez wspomnianych zobowiązań i bez ambicji na bycie czymś więcej. I z jednej strony nie można oczywiście odmówić serialowi tego, że jest produktem rozrywkowym, że można się przy nim dobrze bawić, że wciąga w swój barwny świat. Jednak jest jeszcze druga strona medalu, potraktowana przez twórców bardzo delikatnie, niemal mimochodem – ta, która prędzej czy później (choćby miało się to wydarzyć pod koniec ostatniego odcinka) każe nam spojrzeć na Monikę, Paulinę i Natalię jak na bardzo młode, niedoświadczone dziewczyny, które choć inteligentne, zdolne, pełne ambicji i zapału… po prostu nie potrafią się tak od razu, na pstryknięcie palcami odnaleźć w wielkim świecie wielkich pieniędzy i przedsięwzięć. W dużej mierze męskim, dodajmy to koniecznie, świecie.
Wśród nowych bohaterów, obok Małgorzaty, pojawia się także jej asystent grany przez całkiem dobrze radzącego sobie w tej roli Dobromira Dymeckiego, którego postać wprowadza nie tylko spokój i jakąś namiastkę rozsądku, ale także przynajmniej pozory dorosłości. Co ciekawe, większość nowych postaci krąży przede wszystkim wokół Moniki i nie inaczej jest z bohaterem granym przez Nikodema Rozbickiego, który wciela się w rozchwytywanego przez fanki artystę znanego pod pseudonimem Młody Małolat. I muszę przyznać, że choć aktora kojarzę głównie z bycia celebrytą i pojawiania się na portalach plotkarskich, to tutaj jego rola nie tylko została całkiem sprawnie wpleciona w świat Sexify, ale także Rozbicki dobrze sobie z nią poradził, a postać Młodego Małolata, choć nieznacząca, to wprowadza fajną energię do serialu. Postać Małolata jest zresztą bardzo ciekawie skontrastowana z postacią graną przez Dymeckiego, co ukazuje nam Monikę w jeszcze innym, jeszcze bardziej wielowymiarowym świetle – ją i jej problemy (przede wszystkim z samą sobą).
Monika, Natalia i Paulina nie przeszły jakichś wielkich przemian, co zresztą wydaje się naturalne, biorąc pod uwagę, że nie minęło wiele czasu od momentu, kiedy widzieliśmy je po raz ostatni. Znaczące metamorfozy byłyby wręcz podejrzane i mało wiarygodne. Widać jednak i czuć, że dziewczyny powoli dojrzewają, uczą się nie tyle dorosłego życia, ile praw nim rządzących, praw, które opierają się nie tylko na tym, by wszystko osiągnąć samodzielnie, ciężką pracą i poświęceniem, ale przede wszystkim na tym, że czasami warto schować dumę do kieszeni, że zwracanie się po pomoc do bliskich osób nie jest powodem do wstydu ani dowodem na naszą porażkę. Że komunikacja jest kluczem do niejednego sukcesu, a często to właśnie o zwykłej, szczerej rozmowie całkowicie zapominamy. Aleksandra Skraba (Natalia), Maria Sobocińska (Paulina) i Sandra Drzymalska (Monika) kontynuują rozwój swoich bohaterek w sposób, który sprawia, że można albo uznać, że aktorki trzymają poziom z pierwszego sezonu, albo dodać, że obyte już nieco bardziej ze swoimi bohaterkami, dbają o nie lepiej i lepiej się w swoich rolach czują. Choć podczas recenzowania pierwszego sezonu (tekst znajdziecie TUTAJ) nie do końca przekonana byłam do roli Aleksandry Skraby (jej Natalia wydawała mi się zbyt sztuczna, zbyt mechaniczna), po obejrzeniu drugiej odsłony Sexify dochodzę do wniosku, że taka ta postać miała być i po pierwsze jest w tym dla serialu jakiś urok, a po drugie pasuje to zarówno do świata Sexify, jak i stoi w kontraście do postaci Pauliny i Moniki.
Twórcy serialu na szczęście nie obchodzą się z głównymi bohaterkami niesprawiedliwie i nie wpychają ich na siłę w jakieś przerysowane dramaty tylko po to, by urozmaicić fabułę. Owszem, dziewczyny przeżywają wzloty i upadki, mają swoje zmartwienia – czy to związane ze studiami, czy ze związkiem, czy z rodzicami, ale są to raczej wątki poboczne, dające nam ogląd na ich charaktery i zmiany, jakie w nich zachodzą, nie stanowią natomiast głównych celów, nie skupiamy się na nich tak mocno; są one raczej drogą, która ostatecznie i tak prowadzi bohaterki na główny tor fabularny – do sukcesu bądź porażki aplikacji Sexify, która może odmienić ich życia.
Ważnym motywem w tym sezonie będą mężczyźni i ich podejście do seksu i satysfakcja z niego płynąca, ponieważ dziewczyny, chwytając się brzytwy, by uratować swój projekt, postanawiają stworzyć odpowiednik Sexify, tyle że dla mężczyzn. Problem polega na tym, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że… ktoś je uprzedził. I choć brzmi to raczej jak scenariusz kolejnej części American Pie, wychodzi z tego całkiem zgrabna, nienachalna opowieść o męskim lękach, obawach i wstydach, które są na tyle problematyczne, że obawiają się oni o tym rozmawiać nawet w zaufanym gronie, co z kolei sprawia, że wydaje się, iż problem po prostu nie istnieje. O ile kobiety szukają w Sexify podpowiedzi, co zrobić, aby ich seks, ich orgazmy były lepsze, o tyle mężczyźni szukają w tego typu aplikacjach raczej aplauzu i nagrody. Po co mają coś ulepszać, skoro przecież (jakżeby inaczej!) wszystko działa, jak należy? Czy to oznacza, że wbrew pozorom temat seksu wśród mężczyzn jest tak naprawdę bardziej wstydliwy niż wśród kobiet? Na to pytanie chyba musicie sobie odpowiedzieć sami. Najlepiej po seansie drugiego sezonu Sexify.
W serialu Kaliny Alabrudzińskiej i Piotra Domalewskiego ujmujące jest to, że choć na pozór nie ma tu wstydu i tematów tabu, a pojękiwania i westchnienia są niemal ścieżką dźwiękową dla filmu, a i golizny nie brakuje, to pokazuje on, że mimo XXI wieku o wielu sprawach wciąż wstydzimy się mówić. Jednak nie dlatego, że krępuje nas sam temat – co to, to nie. O samym seksie rozmawiamy często i bardzo głośno – kto o nim nie rozmawia, będzie zapewne wyśmiany i uznany za prawiczka/ dziewicę, a więc znów wyśmiany. Krępuje nas jednak rozmowa o jakichkolwiek problemach wynikających z życia seksualnego, nawet tych teoretycznych. Zwłaszcza młodzi ludzie zdają się żyć w przekonaniu, że powinni być sprawni na sto procent, nigdy nie zawodzić – siebie ani partnerów/ partnerki, na nic się nie skarżyć. Być w pełni mężczyzną i w pełni kobietą – cokolwiek to znaczy. Tymczasem prawda jest taka, że przepełniają nas lęki o wiele aspektów związanych z seksem, większość jednak wynika z obawy przed wyśmianiem, wyszydzeniem, niesprawdzeniem się. Cholernie to smutne. Paradoksalne jest też w tym wszystkim to, że temat seksu, na który mówimy w teorii tak otwarcie i bez tabu, jest tym tabu w praktyce opatulony jak kołdrą, która ma przykryć wszystkie nasze strachy i kompleksy.
Sexify, zwłaszcza w drugim sezonie, niezwykle zwinnie balansuje na granicy bardzo delikatnie sprośnej komedii i serialu obyczajowego, który z kolei spokojnie może sprawdzić się wśród publiczności zarówno w wieku bohaterów, jak i starszej. To zaskakująco mądry serial, który ma całkiem sporo do powiedzenia zarówno o dorastaniu w świecie po prostu rówieśników, jak i w świecie seksu, w którym nie ma widełek wiekowych, ale także w rzeczywistości biznesu, w którym lata doświadczenia robią swoje, co nie znaczy, że młodość, a także niepatrzący na wiek, spryt czy zaangażowanie nie mają równie wiele do powiedzenia. Druga odsłona Sexify to również opowieść o przyjaźni, która wystawiona jest na tym większą próbę, że od razu wzrasta na polu wspólnego biznesu, co zawsze rodzi kłopoty, pretensje i wzajemne oskarżenia i żale. To jednak również na trzecim planie opowieść o relacjach w zasadzie dorosłych już dzieci z rodzicami, którzy tymi rodzicami będą już zawsze, nawet jak ich pociechy będą miały własne firmy i więcej na koncie, niż kiedykolwiek mieli oni. Sexify to w końcu – czego nietrudno się domyślić, biorąc pod uwagę wiek bohaterek – historia o szukaniu własnej drogi, swojego miejsca w tym cholernie skomplikowanym i niczego nieułatwiającym świecie. Szukaniu, które może nie przynieść żadnych skutków za pierwszym, drugim i trzecim razem. I nawet za czwartym i piątym.
Seksify nie można oczywiście odmówić również tego, że jest po prostu sprawnie zrealizowanym i bardzo dobrze zagranym serialem rozrywkowym, który umili wieczory i pozwoli na nowo spotkać się z bohaterami, których zdążyliśmy polubić. To dobra rozrywka, która w dodatku w mądry sposób opowiada o sprawach, które potrafią spędzać sen z powiek zarówno nastolatkom, jak i studentom czy ludziom dorosłym, będącym już w niejednym związku i z niejednego pieca chleb jedzącym. Zarówno aktorstwo (świetni również tacy aktorzy drugoplanowi jak Cezary Pazura czy Wojciech Solarz), jak i praca kamery czy muzyka robią w nim świetną robotę i dokładają kolejne cegiełki do sukcesu, jakim z pewnością okaże się drugi sezon. Jeśli bowiem pierwszy tak bardzo spodobał się nie tylko w Polsce, ale i na świecie, to sądzę, że drugi, w moim mniemaniu jeszcze lepszy, przynajmniej powtórzy ten sukces, a mam nadzieję wręcz na więcej. Jest w tym serialu bardzo kolorowo, ale jest to świetny kontrast dla tego, co widzimy w historiach dziewczyn – życie nie zawsze jest kolorowe, a zazwyczaj szary sufit po prostu wali nam się na głowę. I w pracy, i w szkole, i w seksie.
Serial Sexify możecie oglądać na platformie Netflix, a drugi sezon dostępny jest od dzisiaj, tj. 11.01.2023r.