Titane

Wielogłosem o…: „Titane”

Już dziś kinowa premiera niekwestionowanego hitu zeszłorocznego festiwalu w Cannes, który podzielił widownię tak znacząco, jak niegdyś zrobił to Quentin Tarantino swoim Pulp Fiction. Tym razem niemałe kontrowersje wzbudziło Titane –  najnowsze dzieło młodej i wciąż obiecującej reżyserki Julii Ducournau. O tym piekielnie odjechanym filmie rozmawiają Sylwia i Mateusz, dzieląc się wrażeniami z niedawnego seansu. Staramy się unikać spoilerów, jeśli zaś takowe się pojawią, a Wy nie widzieliście filmu – bez obaw – tekst będzie odpowiednio zamazany. Dystrybutorem filmu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

Spis treści

Wrażenia ogólne

Mateusz Cyra

Mateusz Cyra

Titane to dzieło, o którym do samego seansu wiedziałem naprawdę niewiele. Miałem w świadomości, że jest to zwycięzca Złotej Palmy w Cannes i że film wywołał spore zamieszanie w świecie kinowym. Nie chcąc sobie jednak psuć zabawy i przesiąkania opiniami innych, unikałem jak ognia wszelkich recenzji i komentarzy poświęconych dziełu Julii Ducournau. I dobrze, bo ten film to cholerny rollercoaster. Dawno już nie widziałem rzeczy tak odważnej, tak nieszablonowej i jednocześnie przy tym tak bardzo udanej. 

Sylwia Sekret

Sylwia Sekret

Titane (recenzję Magdy, w tradycyjnej formie, znajdziecie tutaj) to nie jest film, który komfortowo obejrzymy w rodzinnym gronie, podczas wspólnego obiadu, potem podyskutujemy o nim przez pięć minut, a dzień później w zasadzie o nim zapomnimy. Titane nie jest filmem do obejrzenia „na luzie”, do pośmiania się ze znajomymi, choć jest tu ewidentny romans z filmami klasy B. Nie jest też seansem, podczas którego utrzymamy niezmąconą powagę i refleksję. Czym jest zatem Titane? To opowieść, która zaczyna się jak kooperacja Stephena Kinga i Blanki Lipińskiej, których dzieło przeniesiono na wielki ekran, po czym stopniowo przechodzi najpierw w jeszcze większy absurd, a potem… w sentymentalną opowieść o poszukiwaniu tego, co czyni nas ludźmi. Tak ewoluującego filmu dawno nie widziałam.

Rys fabularny

Sylwia

Sylwia

To chyba, jak nigdy wcześniej, najtrudniejsza kategoria, w jakiej przyjdzie nam się wypowiedzieć. Bo sam, Mateusz, zaraz po filmie, czytałeś, że reżyserka, Julia Ducournau, prosi, aby tym, którzy jej dzieła jeszcze nie widzieli, zdradzać z fabuły jak najmniej. W Titane natomiast dzieje się tak wiele, tak mocno, tak szybko, tak stanowczo i tak ciasno, że naprawdę niewiele można powiedzieć, by jednocześnie nie zdradzić nic istotnego.

Główną bohaterką Titane jest Alexia, którą poznajemy jako dziewczynkę jadącą z ojcem samochodem… 

Mateusz

Mateusz

Mała Alexia w trakcie podróży wysłużonym sedanem swojego ojca bawiła się, że jest kierowcą rajdowym. Zachowanie dziecka doprowadziło sfrustrowanego ojca do tego, że stracił panowanie nad kierownicą, co z kolei przyczyniło się do tego, że Alexi po wypadku lekarze wmontowali w głowę tytanową wkładkę, ostrzegając jednocześnie, że mogą w dziecku zajść nieoczekiwane psychologicznie zmiany. Gdy poznajemy dorosłą już Alexię, po kilku minutach orientujemy się, że medycy wielce się nie pomylili. Młoda kobieta zarabia na życie, tańcząc na maskach samochodów, ubrana w skąpe, budzące żądze płci przeciwnej ubrania. Niczym dziecko badające, gdzie leżą granice otaczającego ją świata, Alexia zaczyna mordować ludzi, nie do końca zwracając uwagę na ewentualne konsekwencje swoich czynów…

ZALETY I WADY FILMU

Mateusz

Mateusz

Zacznę od wad, bo tych jest zdecydowanie mniej: Titane to taki rodzaj filmu, którego nie byłbym w stanie polecić rodzicom do obejrzenia. Na tym przykładzie chciałem zobrazować, że nie jest to obraz dla każdego, bo nagość, przemoc i bezkompromisowe obrazy grają tutaj pierwsze skrzypce. To dzieło skrojone pod doświadczonego widza, który oczekuje od kina czegoś więcej niż prostej rozrywki do niedzielnego obiadu i należy mieć tego pełną świadomość przed seansem. Reżyserka nie bez powodu zresztą została określona spadkobierczynią nurtu Francuskiej Nowej Ekstremy. Rzecz jasna nie jest to wadą jako taką, ponieważ pewnie część widzów będzie na mnie w tym momencie oburzona, że jak ja mogę mówić, że coś, co jest olbrzymią zaletą Titane, ja próbuję przekuć w wadę. Nie. Chodzi mi o to, że w oczach twórców powstaje zwykle założenie, żeby ich dzieło trafiło do możliwie najszerszego grona odbiorców, ale Titane to taki film, z którego część nieprzygotowanych widzów po prostu może wyjść i w takim ujęciu tematu jest to wada. Myślisz, że mam rację, czy przesadzam?

Sylwia

Sylwia

Oczywiście, że wielu widzów z seansu Titane wyjdzie, widząc w nim jakąś grzeszną fantazję skrzywionej psychicznie kobiety – udziwnioną i obrazoburczą. Ten film absolutnie tym nie jest, ale patrzę tutaj w stronę tych wszystkich, którzy po pierwsze jedną nogą tkwią wciąż w starym świecie, w którym zakrywanie łydek przez kobiety to najwyższy ich obowiązek, a po drugie film traktują jako odzwierciedlenie rzeczywistości jeden do jednego, a nie sztukę, a która poprzez różne środki wyrazu, w tym też hiperbole i metafory, opowiada o różnych odcieniach tej rzeczywistości. Docierając często w zakamarki, które wolimy na co dzień omijać.

Mateusz

Mateusz

Jeśli zaś chodzi o zalety – ten film to hołd złożony Davidowi Cronenbergowi oraz Claire Denis. Titane naszpikowany jest odniesieniami do twórczości tej dwójki, a przy tym dzieło, które bardzo mocno zachowuje swoją tożsamość, a może raczej powoli wyłaniającą się nam – widzom – tożsamość Julii Ducournau. Jej najnowszy film to obraz kolorowy i obrzydliwy zarazem, odrzucający i jednocześnie przyciągający do ekranu. Widz nie jest w stanie nadążyć za pomysłami Ducournau, bo gdy myślimy, że złapaliśmy konwencję – ta za chwile ulega kolejnemu przepoczwarzeniu, ale w tym wszystkim Titane zdaje się dziełem na tyle przemyślanym i zrównoważonym, że o dziwo jakoś to gra i sprawdza się bardzo dobrze.

Sylwia

Sylwia

Do ostatniej chwili filmu nie masz pojęcia, co się za chwilę wydarzy. I nie chodzi mi o to, że film ma nieprzewidywalny finał, ale o to, że przez cały seans nie wiesz, co się stanie za kilka sekund, bo już po kilku minutach seansu wiesz, że może się wydarzyć dosłownie wszystko. I to jest niewątpliwa zaleta. Siedzisz przed ekranem, przykuty do niego, i bez względu na to, czy scena, na którą akurat patrzysz, cię śmieszy, czy obrzydza, czy wywołuje inne skrajne emocje – i tak chcesz wiedzieć, co będzie następne.

Titane ma w sobie coś elektryzującego – wtedy, kiedy niebezpiecznie szarżuje w stronę kiczu i wtedy, kiedy chwyta za serce. A także wtedy, kiedy robi jedno i drugie w zasadzie jednocześnie. 

Muzyka – fenomenalnie dobrana, nadająca rytm i tempo produkcji, tworząca jej kolejną, odrębną, ale idealnie wtapiająca się w film warstwę jest kolejną zaletą tego obrazu.

Titane jest filmem szarżą. Tak, to chyba najwłaściwsze określenie – on szarżuje na widza, a kiedy już się wydaje, że go stratuje, on zabiera go ze sobą, pędząc dalej. Ten szalony pęd nie jest jednak pozbawiony celu. Pod powłoką szaleństwa, brutalności, nagości i momentami kiczu skrywa się prawdziwy dramat bohaterów – tym czarniejszy i smutniejszy, im bardziej szokujące, brutalne i absurdalne wydają się niektóre sceny. I to jest właśnie największą zaletą tego filmu.

PROBLEMATYKA

Mateusz

Mateusz

Titane wbrew pozorom (mam tu na myśli to powierzchowne epatowanie przemocą, nagością i szokowanie widza) ma bardzo wiele do zaoferowania. Bo Ducournau nie szokuje dla samego szoku. Za fasadą kolejnych wycieków oleju i stosunku z odpicowaną bryką, roznegliżowanych kobiet oraz strażaków dających upust emocji w rozbieranym pogo, rozłupanych czaszek przypadkowych ludzi, którzy znaleźli się w złym miejscu o złym czasie i wbitych spinek do włosów w kolejne części ciała w akcie zemsty za seksualne niespełnienie, czai się obraz traktujący o poszukiwaniu tożsamości, akceptacji siebie, potrzebie poczucia miłości od i wobec drugiego człowieka, zwłaszcza w kontekście rodziny i uczuć na linii ojciec-dziecko lub dziecko-ojciec.

Sylwia

Sylwia

Titane to pełna krzyku opowieść o samotności i niezrozumieniu. O poszukiwaniu drugiej osoby, o próbie poczucia czegokolwiek, czegoś, co uczyni z nas na nowo ludźmi albo przypomni, że wciąż nimi jesteśmy. Że nie jesteśmy ani gorsi, ani lepsi od innych. To także opowieść o stracie i o tym, jak ją przeżywamy – bez względu na to, czy stracimy kogoś bliskiego, czy utracimy jakąś część siebie. To podróż w poszukiwaniu ciepła i akceptacji. To opowieść o rodzinie, o bliskości, o tym, jakie spustoszenie w naszym dorosłym życiu sieją braki, których doznaliśmy jako dziecko. Dzieciństwo to bardzo ważna część tej historii, choć widzimy tylko jego ułamek.

Titane ma do zaoferowania widzowi bardzo wiele, jeśli chodzi o problematykę, refleksję i dyskusję. Pod warunkiem, że nie zapatrzymy się na przemoc, wymioty, nagość, nie widząc nic poza tym.

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Mateusz

Mateusz

Vincent to mężczyzna po przejściach. Ukazuje światu swoje twarde i niewzruszone oblicze, ponieważ w jakimś stopniu myśli, że jego pozycja zawodowa tego wymaga – jest wszak komendantem jednostki straży pożarnej i jako taki musi mieć posłuch wśród swoich chłopaków, a powszechnie wiadomo, że łzy to oznaka męskiej słabości (przynajmniej w niektórych kręgach). Wszystko jednak ulega zmianie, gdy Vincent dostaje zgłoszenie od policji, że oto znalazł się jego zaginiony przed laty syn. Pomijam już fakt, że reżyserka tak to wszystko poprowadziła, że widz nie przestaje zadawać pytań w stylu: „Czy on naprawdę w to wierzy, czy jednak woli udać, że to jego dziecko, aby odzyskać cząstkę siebie?”, albo: „Jak daleko i jak długo będzie ciągnął tę grę?”. Vincent cieszy się obecnością Adriena i pragnie uczynić wszystko, aby od nowa poczuł się komfortowo, przy jednoczesnym pokazaniu mu swoich rutyn, swojej codzienności oraz swoich zasad. Aż przychodzi nam zastanowić się, czy to aby nie Vincent potrzebuje przysłowiowego „otulenia kołderką” od swojego dziecka.

Sylwia

Sylwia

Alexia to bohaterka, o której ciężko się pisze. Jej charakter, wnętrze, doświadczenia i pojmowanie świata są tak odległe od tych spotykanych u przeciętnego człowieka, że jawi nam się niemal jako maszyna. Z drugiej strony to, jak bardzo rannym zwierzęciem jest w środku, jest niemal namacalne. Może nad wyraz, ale przez cały seans bohaterka ta mocno kojarzyła mi się z innym skrzywdzonym filmowym zwierzęciem – dziewięcioletnią Beni (również fenomenalnie zagraną przez młodziutką Norę Fingscheidt), którą poznaliśmy w dramacie Błąd systemu (recenzja tutaj). Wbrew totalnie różnym gatunkom filmowym, konwencjom i wiekowi głównych postaci, Alexia i Beni mają ze sobą ogrom wspólnego. Obie zawiedzione przez tych, którzy mieli być największym wsparciem, obie samotne, dumne i agresywne – swoim krzykiem, przemocą i buntem próbują zwrócić uwagę nie tyle na siebie, ile na swoje cierpienie i potrzebę bliskości. Alexia jawi się jak starsza siostra Beni lub jej starsza wersja, której wtedy, kiedy jeszcze był czas, nikt nie pomógł.

AKTORSTWO

Mateusz

Mateusz

Titane to film świetnie zagrany i aż się nie chce wierzyć, że tak pięknie dźwiga go na swoich barkach debiutująca w roli aktorki Agathe Rouselle. W zasadzie lepszego aktorsko debiutu nie można sobie wymarzyć – Ducornau daje swojej aktorce pełne spektrum: to rola na wskroś fizyczna – mamy tu sporo nagości, dużo odgrywania różnych stanów fizycznych, a jakby tego było mało – po pierwszych trzydziestu minutach Rouselle przechodzi pełną metamorfozę i wciela się w młodego mężczyznę. Jasne, widz wie, że jest to tylko zręczna manipulacja, fortel, mający na celu uniknięcie złapania, ale ta przemiana jest kompletna i niezwykle satysfakcjonująca. A do tego aktorka dostała kilka naprawdę mocnych wyzwań emocjonalnych, którym podołała w pełni i już teraz niezwykle ciekawi mnie jej kolejna rola, ale mam świadomość, że ciężko będzie to przebić.

Sylwia

Sylwia

Tak, Agathe Rouselle szaleje w filmie Ducornau (dosłownie i w przenośni), debiutując w sposób niemal niewiarygodny. Założę się, że dla wielu uznanych już aktorów ta rola mogłaby okazać się zbyt wymagająca i zbyt kontrowersyjna. A może właśnie debiutowanie pomogło Rouselle? Może to, że nie wcielała się wcześniej w żadne inne postaci, pozwoliło jej całkowicie oddać się postaci Alexi? Tego nie wiem, ale nie ulega wątpliwości, że aktorka dała z siebie wszystko – jej postać jest tak wiarygodna, że momentami wręcz odstręczająca. Raz jej nienawidzimy, nie widząc w niej człowieka, a skrzywioną maszynę, by innym razem płakać nad jej ranami, które czynią ją tym, czym ostatecznie jest – zlepkiem niezrozumiałych przez nią samą emocji. 

Świetnie też wypadł partnerujący jej przez sporą część filmu Vincent Lindon. On również miał niełatwe zadanie, bo musiał oddać w jednej postaci mnóstwo skrajnych emocji. Wtedy, kiedy widzimy go wśród podległych mu strażaków, jawi się jako mężczyzna gardzący emocjami – twardy, surowy, nieznoszący sprzeciwu. W scenach z Alexią jednak, wraz z upływem czasu, ujawnia się jego drugie (czy może po prostu: prawdzie?) oblicze – skrzywdzonego człowieka, który nie pogodził się ze stratą. Który próbuje zapełnić pustkę wszystkim, co wpadnie mu w ręce, ale wszystko okazuje się nie pasować do kształtu tej pustki. Lindon płynnie przechodzi swoją metamorfozę, czyniąc ją wiarygodną i ludzką. Mają też z Rouselle świetną ekranową chemię i widzowi wydaje się, że ich relacja cały czas wisi na jakimś włosku.

KWESTIE TECHNICZNE

Mateusz

Mateusz

Ten film to techniczna perełka, wypełniona często absolutnymi skrajnościami. Uwagę zwraca z pewnością przepiękny mastershot wykonany w hangarze podczas wystawy sportowych samochodów, który dla przeciwwagi uzupełniono teledyskowym montażem, ale to nie koniec technicznego arsenału Ducornau – znajdziemy w Titane równie harde, co barwne, przepełnione muzyką sceny morderstw iście w stylu Tarantino czy mroczny body-horror będący hołdem dla Cronenberga.

Sylwia

Sylwia

Titane również pod względem czysto technicznym nie pozwala się nudzić ani na moment. Wydaje się, że to wszystko, po co sięga Ducornau, czym szokuje i czym wprawia niekiedy widza w konsternację, ma być pewnym odzwierciedleniem tego, co siedzi w samej Alexi. Bo czy jej wnętrze nie przypomina właśnie krwawej dyskoteki przeplecione z horrorem klasy B i wpadającymi w ucho dźwiękami? Film technicznie utkany jest ze skrajności, podobnie jak umysł głównej bohaterki. Jednak w przeciwieństwie do niej, filmowi przynosi to sukces i wszystko z tego pozornego nieładu świetnie ze sobą współgra. Sięgając po niecodzienne środki, łącząc je w krzykliwy, brutalny patchwork, Ducornau tworzy ostatecznie krajobraz spustoszenia, emocjonalnej pustki, która pragnie być zapełniona czymkolwiek, by na koniec okazało się, że wcale nie było tam tak pusto, jak mogło się wydawać.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Mateusz

Mateusz

Titane to rzecz niezwykła, trudna i wielowarstwowa. Z pewnością do wielokrotnego oglądania, żeby odkryć smaczki, które umknęły nam podczas pierwszego seansu. Są takie filmy, które – mówiąc kolokwialnie – ryją beret. Najnowsze dzieło francuskiej reżyserki idealnie wpisuje się w tę nieformalną kategorię i z pewnością są już ludzie, dla których Titane to najlepszy film, jaki widzieli w życiu. I nie zdziwi mnie to zupełnie, ponieważ to prowokacyjne dzieło jest nie tylko bardzo intensywne, ale także piekielnie mądre. 

Sylwia

Sylwia

Titane to trudny i skomplikowany film. Staje się jeszcze trudniejszy przez formę, w jaką ubrała go reżyserka. Jest pełen sprzeczności – jaskrawy i mroczny zarazem, głośny i cichy, wypełniony krzykiem i milczeniem jednocześnie. Tak, jak piszesz – ten film nie zasługuje na to, by przygodę z nim zakończyć na jednym seansie. Wiedząc już, czym za chwilę zostaniemy zaskoczeni, możemy mocniej skupić się na esencji filmu, na jego prawdziwych smakach i zapachach. 

Gdyby istniała kategoria film familijny dla dorosłych (jakkolwiek absurdalnie to brzmi), to myślę, że Titane byłby flagowym jej przykładem. Bo, kiedy odrzemy go z tych wszystkich krwawych i nagich fałd, z erotycznego tańca i mordów, to otrzymujemy film o rodzinie, o tym, że kolejny raz okazuje się wartością nadrzędną – nie dlatego, że wiążą nas z nią więzy krwi, ale właśnie dlatego, że mamy prawo stworzyć ją z każdym i na własnych warunkach – zapełniając pustkę i powoli, stopniowo, zamieniając krzyk w zwyczajnie wypowiadane słowa.

Titane

Overview

Ocena Sylwii
8 / 10
8
Ocena Mateusza
8 / 10
8

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *