Najsmutniejszy krajobraz – Hermann, Greg – ” Comanche – 5 – Mroczna pustynia” [recenzja]

Red Dust to mężczyzna – a ogólnie rzecz ujmując, postać – szalenie charakterystyczna. Jego dziarska postawa, zadziorny uśmiech, czasami niebezpieczne spojrzenie, muskularne ciało i oczywiście płomienna, ruda czupryna sprawiają, że nie tylko nigdy nie pomylimy go z nikim innym, ale także poznamy samego Reda zawsze i wszędzie. A przynajmniej tak myślałam do tej pory, czyli do czasu, aż sięgnęłam po piąty tom cyklu Comanche, a więc po komiks Mroczna pustynia. Patrząc na pierwszą planszę, zastanawiałam się, kimże jest ubrany w więzienny strój i skuty osobnik, przyodziany w słomkowy kapelusz, do którego strażnicy zwracają się per: numer 717. I jakie było moje zdziwienie, kiedy ściągnął on kapelusz, ujrzałam łysą głowę i mój umysł nadal nie podsuwał mi żadnych skojarzeń, a okazało się, że to właśnie Dust we własnej osobie!

Kiedy minął pierwszy szok na widok łysej głowy rudzielca, przypomniałam sobie, że przecież w poprzedniej części, Czerwone niebo nad Laramie, Red Dust udał się w podróż śladami rzezimieszka, Dobbsa, między innymi po to, by pomścić śmierć “Kaznodziei”, ale również dlatego, aby zapobiec wielu przykrym i bezsensownym śmierciom spowodowanym wybuchowym temperamentem Dobbsa, jego głupotą i brakiem sumienia. Kiedy Dust pokonuje w końcu bandytę, miejscowy szeryf, chcąc nie chcąc, musi aresztować naszego kowboja, by w świetle prawa wszystko się zgadzało. A teraz, rozpoczynając lekturę Mrocznej pustyni, widzimy Reda, który nie jest do siebie podobny wizualnie, a wkrótce okaże się również, że życie zmusiło go, by przytemperował własną osobowość i nieco zmienił charakter. W szoku jest zresztą nie tylko czytelnik, ale także przyjaciele Dusta, mieszkańcy Rancza Trzy szóstki. Kiedy mężczyzna, po wielomiesięcznym pobycie, który spędził na więziennych pracach, ogłasza im, że nie może i nie zamierza nosić przy sobie broni, a także nie planuje wplątywać się w żadne afery, a wyłącznie doglądać rancza w pokojowym obchodzie… nikt do końca nie jest przekonany, że mówi on poważnie. A jednak! W barze, w którym czeka na Comanche, załatwiającą swoje sprawy, nie tyka nawet kropli alkoholu. Czy więc będziemy mieli do czynienia z nudnym, rozwleczonym komiksem, opowiadającym o przemianie głównego bohatera? Na całe szczęście nie! Scenarzysta Greg znalazł sposób na to, by w zasadzie nie łamiąc woli Reda, znów wplątać go w krwawą jatkę, w której wykaże się męstwem.

Jeśli szajka Dobbsów wydawała się komukolwiek zagrożeniem, to Mroczna pustynia pokaże mu, że się mylił. Tym razem w okolicy zjawiają się przedstawiciele prawdziwego niebezpieczeństwa. Oto przybył Shotgun Marlowe wraz ze swoją bandą, a oni nie “cackają” się z ludźmi. Ich znakiem rozpoznawczym i ostrzeżeniem przed tym, by nie włazić im w drogę i nie zaleźć za skrórę są porzucone ciała, którym strzelono w głowy z bardzo bliskiej odległości, co zostawia po sobie dość niecodzienny i makabryczny widok. Jako że wszyscy boją się (nie bez powodu zresztą) tych morderców, szeryf nie znajduje wielu chętnych, którzy pomogliby mu ochronić okolicę przed ich okrucieństwem. Wtedy ten, który już nigdy miał nie chwycić za broń, ten, którego wyśmiewano ostatnio, że złagodniał i przestał być godny podziwu, musi znów stanąć w obronie uciśnionych. Nie zrobi tego jednak ani chętnie, ani dobrowolnie, chociażby z tego względu, że każdy jego najdrobniejszy wyskok czy wzięcie spluwy do ręki poskutkować ma ponownym skuciem w kajdany. Jednak tym razem o pomoc poprosi go sam szeryf, który zdaje sobie sprawę z odwagi, zręczności i doświadczenia Reda Dusta. Mało w okolicy mężczyzn takich jak on, którzy bez lęku staną do walki z mordercą, mając przy tym jakiekolwiek szansę na zwycięstwo.

Jak łatwo się więc domyślić, znając jako tako fabułę komiksu, jest on wyjątkowo dynamiczny, a niemal zaraz po przewróceniu pierwszej strony, czytelnik ląduje na ostatniej. Dodatkowo, większość akcji dzieje się w ulewnym deszczu, co dodaje dziełu klimatu i w jakiś sposób również powagi. Na niemal każdej strone, w obrębie każdego – mniejszego czy większego – kadru czuć płynącą po bohaterach wraz z kroplami deszczu rezygnację, desperację, smutek, aż w końcu oczyszczenie – symboliczne katharsis, kiedy krople deszczu obmywają z win (również tych, które świat dawno im wybaczył lub uznał za uzasadnione, lecz oni nie potrafili sami sobie dać rozgrzeszenia). Lecz ściana wody, przez którą przedzierają się Comanche, Red Dust, szeryf i reszta postaci wprowadza do komiksu również (co prawda w niewielkim stopniu, ale jednak) szczyptę klimatu noir (który przejawiać się może także w braku jasnego podziału na dobro i zło), co w połączeniu z westernowskim tematem przewodnim tworzy dość niecodzienne kombinację.

Zarówno Hermann, jak i Greg – a więc kolejno: rysownik i scenarzysta – utrzymują wciąż ten sam poziom, który zaprezentowali już w pierwszym tomie cyklu. Nie ma mowy o spadku formy czy braku pomysłów. Gdyby ktoś się uparł, może oczywiście powiedzieć, że to kolejna pogoń za kolejnymi bandytami, ale czyż nie o tym właśnie opowiadają westerny? Nie wolno nam zapominać także, że wciąż toczy się w tle krwawych wydarzeń życie na ranczu Trzy Szóstki, ranczu, które pod nieobecność Reda Dusta ewoluowało, urosło i nabrało bardziej nowoczesnego wyglądu. Owszem, Mroczna Pustynia niewiele nam oferuje w zakresie prywatnego i emocjonalnego życia postaci takich jak Ten Gallons, Rozczochrany Clem, Toby, Ksieżycowa Plama czy Comanche, ale te wątki stale się przecież rozwijają – powoli, lecz systematycznie, nie wątpię więc, że kolejne części nie zawiodą czytelników pod tym kątem. Mroczna pustynia to komiks, który skupia się na dynamicznej akcji, rozwijającej się w rytm wojny z Shotgunem Marlowem, ale również przedstawia nam rozterki wewnętrzne Dusta, które zapoczątkowało tak naprawdę nie więzenie, ale już spotkanie z „Kaznodzieją”.

O rysunkach autorstwa Hermanna niewiele mogę powiedzieć więcej ponad to, co powtarzałam już wielokrotnie, recenzując poprzednie tomy. Artysta bardzo sprawnie i bezbłędnie oddaje poprzez rysunki mimikę bohaterów, co wpływa w ogromnym stopniu na emocje, jakie wywołuje lektura komiksu, a także pozwala, by między nami a bohaterami wywiązała się nić empatii. Kolejny raz świetnie zaprezentowany został ruch, co przy tak dynamicznym scenariuszu jest niezmiernie ważne. Mam wrażenie, że każdy kolejny tom daje Hermannowi pole do popisu przy coraz to mroczniejszych kadrach, wypłenionych nie tylko deszczem, ale także ciemnymi, przyprawiającymi o dreszcze barwami. Kolejny raz również scenarzysta, Greg, pozostawia nas z na koniec lektury z pewną myślą przewodnią, mottem przyświecającym całemu tomowi. Niezwykle cenię sobie ten zabieg w całej serii, bo dodaje temu komiksowemu dziełu głębi i czyni z niego lekturę o wiele bardziej wartościową, nieskupiającą się wyłącznie na akcji i rozrywce, ale także na czymś poważniejszym i bardziej uniwersalnym. Tytułowa mroczna pustynia rozciąga się niczym najsmutniejszy krajobraz w każdym z nas, a niektórzy – tak jak Dust czy Comanche – wcześniej niż inni muszą zwiedzać jej rozległe tereny. Na szczęście ten krajobraz nie jest wieczny, a dopóki nie jesteśmy skazani na samotność – na pustyni w mig mogą zaczną rosnąć drzewa, przywracając życie i odpędzając mrok.

Fot.: Wydawnictwo Komiksowe

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *