w głębi lasu

Wielogłosem o…: „W głębi lasu”

Dziś na Netflixie premiera polskiego serialu W głębi lasu na podstawie powieści Harlana Cobena pod tym samym tytułem. To druga polska produkcja streamingowego giganta i możemy z dumą powiedzieć, że to, co niekoniecznie udaje się za pierwszym razem, za drugim wychodzi świetnie. Adaptacja dreszczowca amerykańskiego pisarza, który ma z Netflixem umowę na 14 ekranizacji jego książek, to dzieło, które z powodzeniem może podbijać międzynarodowy rynek serialowy. W ramach gatunku jest jedną z lepiej poprowadzonych i zrealizowanych produkcji i twórcom serialu należą się za to ogromne brawa. 

My widzieliśmy serial przed oficjalną premierą, embargo na recenzję już zeszło, dlatego możemy podzielić się z Wami naszymi przemyśleniami na gorąco po seansie. Sylwia i Mateusz są zgodni – mamy do czynienia z produktem wysokiej jakości, który przytłacza pięknem realizacji i trzyma w napięciu tak, że od serialu nie można się oderwać. Zdajemy sobie sprawę, że część z Was albo właśnie ogląda, albo dopiero zamierza to zrobić, dlatego też nasz tekst jest wolny od spoilerów – możecie go czytać bez obaw. Zapraszamy do lektury, a później do oglądania

WRAŻENIA OGÓLNE

Sylwia Sekret: Jesteśmy dość świeżo po seansie serialu The Stranger i w związku z tym muszę przyznać, że nieco obawiałam się polskiej produkcji będącej ekranizacją prozy Cobena. W ogóle ciekawa sprawa, bo kiedyś, dawno, dawno temu, czytałam tę powieść, ale kompletnie nic z niej nie pamiętałam – a serial wbrew moim podejrzeniom, wcale mi tej pamięci nie odświeżył. W każdym razie – W głębi lasu pozytywnie mnie zaskoczyło i na pewno nie przynosi wstydu polskiemu podwórku serialowemu – co to, to nie. 

Mateusz Cyra: Ja w swojej opinii pójdę o krok dalej – uważam, że W głębi lasu to jeden z najlepszych polskich seriali i bardzo liczę na to, że zasięg marki, jaką jest Netflix, oraz samo nazwisko Cobena sprawią, że po serial sięgnie mnóstwo ludzi, bo najzwyczajniej w świecie warto. To produkcja o potencjale międzynarodowym i nie zdziwi mnie wcale, gdy znajdzie się ten serial na listach najlepszych produkcji 2020 roku. 

RYS FABULARNY

Sylwia: W 1994 roku grupa młodzieży wraz z dyrektorem i innymi opiekunami spędzała wakacje na koloniach w lesie. Pewnej nocy Paweł, jeden z młodszych opiekunów, i Laura, córka dyrektora, opuścili obóz, łamiąc tym samym  zakaz, i udali się w głąb lasu. Niedługo potem ich uszu dobiegł histeryczny kobiecy krzyk. Przerażeni chłopak i dziewczyna uciekają, a następnego dnia rano okazuje się, że czworo nastolatków z obozu zniknęło. Wkrótce ciała dwojga z nich zostają odnalezione w lesie… 

Mateusz: … czego skutki sięgają do roku 2019. Dorosły Paweł jest prokuratorem z sukcesami na koncie. W środowisku ma opinię człowieka nieugiętego, dla którego sprawiedliwość jest rzeczą ważniejszą niż układy i znajomości. Jego umysł wciąż zaprzątają nierozwiązane dla niego tajemnice z pamiętnego lata 1994 roku, w którym stracił wszystko, co kocha, jednak swoją uwagę skupia na wychowaniu ukochanej córki. Demony przeszłości wracają do niego w momencie, gdy policjanci wzywają go jako świadka do rozpoznania zwłok pewnej osoby… Laura z kolei ma spokojne i raczej poukładane życie u boku rektora uczelni, na której sama także prowadzi zajęcia. Jej spokój ducha mąci Paweł, który postanawia raz na zawsze rozwiązać zagadkę sprzed lat. 

WADY I ZALETY SERIALU

Sylwia: Przede wszystkim należy wspomnieć, że serial ustrzegł się przed błędem, jaki popełniono przy tworzeniu The Stranger W głębi lasu wolne jest od głupotek, absurdów, dziur logicznych i wątków, które są tak naprawdę tylko zapychaczami. Co prawda nie wszystko zostało wyjaśnione i do jednej czy dwóch kwestii bym się nieśmiało przyczepiła, ale jest to naprawdę niewielkie ale. Polski serial może pochwalić się natomiast bardzo zgrabnie poprowadzoną akcją i napięciem utrzymywanym na wysokim poziomie. Twórcy z wyczuciem żonglują teraźniejszością i retrospekcjami. Bardzo podobały mi się zdjęcia, ale o nich opowiem później. Klimat jest mroczny, wszędzie czuć wiszącą w powietrzu tajemnicę. Bohaterowie nie są nijacy i można w nich uwierzyć. Co tu dużo mówić – zalet jest naprawdę sporo. Dialogi są dobre, aktorstwo w większość również, wątki poprowadzone z sensem, do tego technicznie bez zarzutu. Co byś dodał? 

Mateusz: Pierwszorzędna realizacja i poziom techniczny serialu to jedno. Drugie natomiast to naprawdę fenomenalny casting i osoby, które się zajmowały doborem aktorów do poszczególnych ról, wykonały swoją pracę na medal. Podobnie rzecz ma się z doborem lokalizacji do kręcenia zdjęć oraz odwzorowaniem epoki i realiów Polski z połowy lat 90. XX wieku. Do tego dochodzi scenariusz, który potrafił utrzymać człowieka w niewiedzy w zasadzie do samej końcówki finałowego epizodu, co jest nie lada gratką. Oczywiście rozwiązanie głównej tajemnicy mogło przewinąć się w rozważaniach niejednego widza, ale z pewnością nikt nie mógł wziąć go za pewnik, bazując na tym, co zaserwowali nam twórcy. Stworzyć tak dobrze przemyślany dreszczowiec, który rzeczywiście jest w stanie zaskoczyć, to dziś prawdziwa rzadkość. Podobała mi się także fajnie złapana przez twórców melancholia za prostą młodością, w której często najważniejszymi na świecie rzeczami było piwo w dłoni, poczucie przynależności do grupy, wygłupy w wodzie i radość z przebywania na świeżym powietrzu w samym środku lata. 

Sylwia: Tak, to prawda! Klimat tego letniego obozu, młodości, wolności, poczucia młodego człowieka, że może wszystko, że świat stoi przed nim otworem, bo jest lato, ma wokół siebie znajomych, a w tle gra muzyka – zostało świetnie oddane! Aż zatęskniło się za takimi beztroskimi letnimi dniami, kiedy w głowie były pierwsze miłości i zakazane łyki alkoholu. Jeśli chodzi natomiast o minusy, to ja z kolei muszę wymienić casting, ale tylko w przypadku głównego bohatera, prokuratura Pawła Kopińskiego. Nie twierdzę, że wcielający się w niego Grzegorz Damięcki zagrał źle, bo zagrał dobrze, ale moim zdaniem kompletnie do tej roli nie pasował. Zdaję sobie sprawę, że trudno dobrać aktorów tak, by choć trochę odpowiadali swoim młodszym wersjom, ale miałam ogromny problem z tym, by oglądając W głębi lasu, cały czas pamiętać, że młody Paweł i pan prokurator to ta sama osoba. Nie mogłam też powstrzymać się od skojarzenia, że idealnie pasowałby na starszego Pawła Andrzej Chyra.

Mateusz: A ja się z Tobą nie mogę zgodzić, tym bardziej że przed chwilą wspominałem, że casting to jedna z największych zalet W głębi lasu. Mnie tam Damięcki pasował w tej roli i cieszy mnie również to, że w głównej roli został obsadzony ktoś mniej oczywisty, niż byśmy sobie tego życzyli. 

Sylwia: I takie Twoje pełne prawo, jednak – żebyśmy się dobrze zrozumieli – wymieniłam Chyrę nie dlatego, że jest bardziej znanym aktorem, lecz dlatego, że od razu skojarzyłam go jako starszą wersję głównego bohatera. Poza tym mam jeszcze tylko jedno ale. Zabrakło mi wyjaśnienia dwóch wątków. I o ile jeden jestem w stanie zrozumieć, że być może miał on pozostać do interpretacji widza, o tyle co do tego drugiego już nie jestem o tym przekonana. A szkoda…

Mateusz: No tak, niewyjaśnione wątki to jest ta kwestia, która sprawia, że moja ostateczna ocena została obniżona o jedną gwiazdkę. To w zasadzie jedyny poważny zarzut, jaki mam do tej historii, do tej produkcji. 

OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI

Sylwia: Paweł to wrażliwy chłopak, który wyrasta na równie wrażliwego mężczyznę. Przerażające wydarzenie z dzieciństwa miało ogromny wpływ na to, jakim człowiekiem się stał. Niestety dorosłe życie równie nie oszczędziło mu traum. Jednak Kopiński potrafi się podnosić i nie popada w depresję, tym bardziej że wie, że ma dla kogo się starać. W pracy jest konsekwentny i ambitny. Cieszę się, że mimo nieszczęść, jakie go spotkały, twórcy nie zrobili z niego ofiary losu, lecz człowieka, który próbuje sobie jakoś radzić i mierzyć z losem. Paweł to również przykład na to, że złe wychowanie i trudne dzieciństwo można przekuć w coś odwrotnego i wcale nie trzeba tłumaczyć tym swoich porażek i niepowodzeń. 

Mateusz: Laura z kolei jawi mi się jako bohaterka, która zupełnie inaczej poradziła sobie z ogromną traumą, jaka spotkała ją i jej ojca po tragicznych wydarzeniach z lata ‘94. Wszechobecna niechęć i dyskryminacja sprawiły, że z pogodnej dziewczyny stała się wycofaną kobietą, której wyraz twarzy najczęściej obrazuje jakiś niewypowiedziany i nie do końca sprecyzowany smutek. Jej dorosłe życie jest i stabilne i bezpieczne, co sugerują zarówno szczęśliwy związek ze starszym mężczyzną, jak i praca, jednak ponowne pojawienie się w jej życiu Pawła wprowadza ją w stan niepokoju i jakiejś wewnętrznej walki. 

Sylwia: Skorzystam z okazji, jaką daje ta kategoria i wspomnę szybko o dwóch postaciach, które twórcy sprytnie i bardzo fajnie umieścili w tej historii jako przeciwieństwa. Mam na myśli dwóch komisarzy – Lubelskiego (Ferency) i Jorka (Jakubik). Serial świetnie pokazuje dwa oblicza prowadzenia śledztwa, a dzięki umieszczeniu Jorka w teraźniejszości, umiejętnie staje w opozycji do tak często wykorzystywanego motywu detektywa, który gnębi głównego bohatera i zamiast używać mózgu, robi wszystko, by rozwiązać sprawę na siłę i po łebkach. Te dwie postaci stanowią dla siebie świetny kontrast, który każe także zadać sobie pytanie, co by było, gdyby wtedy, przed laty, sprawą zajął się ktoś taki jak Jork, a nie jak Lubelski.

AKTORSTWO

Sylwia: Mam problem z odtwórcą głównej roli, jak już zresztą wspomniałam wcześniej. Przede wszystkim Grzegorz Damięcki nie pasuje mi wizualnie do tej roli, zwłaszcza kiedy zostawimy go z młodym Pawłem. Towarzyszył mi ogromny dysonans podczas oglądania, bo trudno mi było brać młodego i starszego Pawła za tę samą postać w opowiadanej historii. O ile nie miałam tego problemu z Laurą i myślę, że Agnieszka Grochowska została dobrana do tej roli świetnie, o tyle na miejscu Damięckiego jednak widziałabym kogoś innego. W kontekście problematyki serialu przeszkadzała mi też pewna specyfika aktora, która sprawia, że w większości scen wygląda on, jakby się uśmiechał, nawet jeśli było to kompletnie nie na miejscu. Nie winię tu aktora, który z pewnością robił, co mógł, i zagrał dobrze, a jedynie decyzję co do obsadzania go w roli Kopińskiego. 

Mateusz: Znowu będę bronił Damięckiego. Aktor naprawdę wczuł się w swojego bohatera i trudno oskarżyć go o jakąkolwiek negatywną rzecz odnośnie do sztuki aktorskiej. Rozumiem natomiast, o co Ci chodzi z tym uśmiechem, bo gdy mi o tym pierwszy raz powiedziałaś, to w moim umyśle otworzyły się jakieś drzwi, których już nie będę w stanie zamknąć i faktycznie – w wielu ujęciach często poważne oblicze Damięckiego wygląda tak, jakby się lekko uśmiechał. 

Sylwia: Ależ nie musisz go bronić, bo ja go wcale nie winię ani nie umniejszam jego roli. Po prostu mi nie pasował, ale jest to już mój osobisty ból ;). Co do reszty obsady… Bardzo podobał mi się Hubert Miłkowski w roli młodego Pawła. Spośród nastoletniej obsady w pamięć zapadł mi także odtwórca roli Artura, czyli Adam Wietrzyński. Natomiast Wiktoria Filus (rola młodej Laury) miała w mojej ocenie momenty, kiedy grała bardzo dobrze, ale zdarzały się również te słabsze, w których wybrzmiewały lekko nuty sztuczności, jakby na moment zabrakło naturalności. Świetnie spisali się aktorzy trzecioplanowi, tacy jak Arkadiusz Jakubik, Adam Ferency, Jacek Koman. Na szczególne wyróżnienie zasługują na tym trzecim planie, moim zdaniem, szczególnie – Dorota Kolak (która, choć pojawia się na bardzo krótko, to po prostu robi robotę, jak zawsze – zachwycałam się nią również w Zjednoczonych Stanach Miłości), Przemysław Bluszcz (tata Artura) i Izabela Dąbrowska (mama Artura).

A kogo Ty byś wyróżnił? Jest jakiś aktor, który Twoim zdaniem nie sprostał?

Mateusz: Nie powiedziałbym, że jest ktoś, kto „nie sprostał”. Mam największy problem z Agnieszką Grochowską. Uważam, że została ona dobrze dopasowana do roli, ale nie jestem pewny, czy do końca odpowiada mi taki dość wycofany sposób, w jaki poprowadziła swoją bohaterkę. Oczywiście można mówić, że dorosła Laura miała taka być – w końcu to kobieta, która już za młodu doświadczyła piekła i pewnie odbija się to na jej dorosłym życiu, zwłaszcza gdy po dwudziestu pięciu latach demony przeszłości wracają. 

Pozostała obsada moim zdaniem wypada bardzo dobrze. Jedni zapadają w pamięci bardziej, inni mniej, ale każdy z aktorów pozostawia po sobie coś więcej niż własne nazwisko na napisach końcowych. Do listy nazwisk dodałbym także Cezarego Pazurę, który bardzo fajnie wypadł w swojej roli, oraz Sandrę Drzymalską, która dostała malutki epizodzik, ale pokazała w nim, że ma niezwykły talent do ról dramatycznych i warto na nią stawiać. 

KWESTIE TECHNICZNE

Sylwia: Pod tym względem W głębi lasu nie ma się absolutnie czego wstydzić. Zdjęcia są świetne, charakterystyczne i budują szczególny klimat. Podobnie główny motyw muzyczny, wykorzystany w minimalistycznej czołówce, a który przewija się przez cały serial. Cieszę się także, że nie zdecydowano się na to, by wydarzenia z przeszłości nadmiernie wyeksponować – na przykład jakimś kontrastującym, sztucznie wyglądającym światłem. Tak zrobili chociażby twórcy Virgin River i wygląda to niestety bardzo źle. 

Mateusz: Wreszcie powstała polska produkcja, w której widz jest w stanie zrozumieć wszystkie wypowiadane przez aktorów słowa! To oczywiście z mojej strony pewne uproszczenie, bo takich produkcji mamy już na szczęście kilka, ale na naszym podwórku dobre i należyte udźwiękowienie w filmach i serialach wcale nie jest czymś oczywistym. 

W głębi lasu rewelacyjnie oddaje lata 90. XX wieku w Polsce. W mieszkaniach królują staromodne, jednolite meblościanki, na bazarach sprzedawcy używają znajomej dla oczu wagi, pokoje nastolatków upstrzone są plakatami kapel królujących w tamtym czasie, po ulicach jeżdżą Polonezy i gdzieniegdzie czuć jeszcze ducha PRL-u, który zniknął ustrojowo, ale pozostawił po sobie ślad w budownictwie i na ulicach. 

Zgadzam się także co do muzyki – bardzo cieszy użycie w poszczególnych scenach piosenek na licencji – dla wielu z nas będzie to sentymentalna podróż w przeszłość (wszyscy słuchaliśmy Elektrycznych Gitar, T.Love czy Wilków), ale w skali światowej będzie to coś świeżego, kompletnie nieznanego, ale z pewnością godnego uwagi. Jednak bardzo dobra jest także sama muzyka skomponowana na potrzeby serialu przez Łukasza Targosza. W dźwiękach dominują motywy gitarowe, co jest miłą odmianą dla najczęściej spotykanych dźwięków w podobnych produkcjach. 

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Sylwia: W głębi lasu to serial, który nie powinien rozczarować fanów kryminałów, w których pierwsze skrzypce gra tajemnica z przeszłości. Zawiedzeni nie powinni czuć się także ci, którzy z uwagą i przyspieszonym biciem serca, a także narodową dumą śledzą poczynania polskich twórców filmowych, które mogą odbić się echem na całym świecie. Polska produkcja stoi bowiem na bardzo wysokim poziomie i jest jednym z lepszych seriali zrealizowanych przez naszych rodaków. Twórcom udało się wszystko idealnie wyważyć, nie popadając w przesadę w żadnym w zasadzie aspekcie. Nie jesteśmy wodzeni za nos nadmierną ilością ostatecznie zbędnych wątków (jak to miało miejsce przy The Stranger), a finał nie pozostawia po sobie jakiegoś niedosytu. Wątpię też, by serial szybko wyparował z pamięci (a trochę tak stało się z Safe). Jest tu mrok i zagadka, jest świetnie oddany klimat lat 90., jest sprytnie spleciona teraźniejszość ze wspomnieniami, wiarygodnie poprowadzeni bohaterowie. To wszystko składa się na bardzo wysoką ocenę i sprawia, że W głębi lasu jest godne zarówno obejrzenia, jak i polecenia.

Muszę jednak dodać, że o ile zaraz po seansie ostatniego odcinka byłam w zasadzie pewna, że serial jest zamknięty, a historia zakończona i w sumie wyjaśniona, o tyle im dłużej o tym myślę, tym więcej widzę powodów, dla których drugi sezon byłby mile widziany. I nie chodzi tylko o zwykłą chęć obejrzenia kolejnej odsłony polskiej produkcji. Jednak wraz z upływem czasu coraz więcej wątków zaczyna jawić mi się jako pozostawione w niedopowiedzeniu celowo. Zatem  – kto wie? Może doczekamy się drugiego sezonu W głębi lasu

Mateusz: Ja jednak myślę, że jest to zamknięta produkcja. Cieszy fakt, że całość zamknięto w sześciu epizodach. To długość idealna. Nie pozostajemy z niedosytem, że to „już”, tym bardziej że na przestrzeni tych sześciu odcinków dzieje się mnóstwo rzeczy, a kolejne epizody tylko niepotrzebnie wydłużyłyby ten serial. W głębi lasu to naprawdę przemyślana produkcja, w której dla mnie jedynym zgrzytem jest fakt, że pewne wątki pozostawiono po drodze samym sobie i nie doczekały się konkretnego wyjaśnienia. To jednak drobna rysa na serialu, który jest niemalże idealny. Z przyjemnością do niego wrócę za rok, może dwa lata i mam szczere nadzieje, że Polska ekspansja wartościowych produkcji na Netflixie dopiero się rozpoczyna. 

Fot.: Netflix

w głębi lasu

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *