O Katarzynie Nosowskiej napisano i powiedziano już chyba wszystko. Ikona polskiego rocka, niezwykła tekściarka, wyjątkowa wokalistka. Teraz można do tego dorzucić jeszcze jedno – pisarka. Tak, wiem, że Kaśka miała okazję pisać teksty dla różnych gazet, jednak wydanie książki to coś zupełnie innego. Jako że jestem ogromną fanką jej twórczości od ponad 10 lat, jej utwory towarzyszyły mi w bardzo różnych momentach życiowych, a ponadto bardzo cenię jej osobowość i wrażliwość, naprawdę czekałam na tę książkę. Wpadła w moje ręce tuż po premierze i już po dwóch dniach od rozpoczęcia lektury przewracałam ostatnią jej stronę. Natłok spraw sprawił jednak, że dopiero teraz mam czas podzielić się z Wami moimi wrażeniami. Jak w moich oczach wypadła kolorowa książeczka zatytułowana A ja żem jej powiedziała…? Zapraszam do lektury.
Trzeba Nosowskiej przyznać, że potrafi mnie zaskakiwać. Pierwszy raz zaskoczyła mnie, kiedy odsłuchiwałam płytę Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! Mając w głowie (i sercu) bardzo rockowe kawałki zespołu, do tego albumu podeszłam z ogromną rezerwą, niemal od razu go przekreślając. Minęło trochę czasu i do płyty się przekonałam, do tej pory zresztą często do niej wracam. Kolejnym zaskoczeniem była następna płyta zespołu – Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan i podobnie było to zaskoczenie dość niemiłe. Odwrotnie jednak jak w przypadku MURP, ten krążek do tej pory omijam szerokim łukiem, wracając czasami do dwóch utworów. No i ostatnim, zdecydowanie największym i zdecydowanie pozytywnym dla mnie zaskoczeniem było pojawienie się Kaśki na Instagramie. Do tej pory, jeśli chodzi o social media, to raczej nie była zbyt widoczna, a tu proszę bardzo, co jakiś czas na oficjalny profil wrzuca krótkie, przezabawne filmiki, w których przybierając śmieszną gębę, na różne tematy mówi krótko i jakże trafnie, zaczynając zdania od „A ja żem jej powiedziała, Kaśka…”.
Podobnie jest w książce. Każdy z rozdziałów zaczyna się od tych słów, po którym mamy krótkie wprowadzenie do treści właściwej. Uważni obserwatorzy instagrama Nosowskiej z pewnością zauważą, że już gdzieś to słyszeli. No i w porządku. Dzięki temu, że autorka ma tu do czynienia z innym medium, mogła rozwinąć te krótkie wypowiedzi. I po tym, jak je rozwija, widać najbardziej jedno – to, że ma ogromny dystans do siebie. Jak chociażby w rozdziale (choć rozdział to za dużo powiedziane, książka bowiem podzielona jest na krótkie, osobne historie o przeróżnych dziedzinach życia) o fitnessie. Nosowska idealnie opisuje tu nie tylko swoje podejście do tego tematu, ale pewnie też wielu z nas. Któż bowiem nie obiecywał sobie, kupując karnet na siłownię, że teraz zacznie prowadzić zdrowy tryb życia i zmieni się całkowicie? Podejrzewam, że wielu z nas. A ilu to się udało? Podejrzewam, że niewielu. Autorka pisze tu o sobie, że jest teoretykiem wysiłku. Ma mnóstwo filmów instruktażowych, odzieży sportowej, sprzętu, ale cóż, motywacji na zrobienie z tego użytku już nie wystarcza. Nie jest to jednak dla niej powód do płaczu czy samobiczowania. Po prostu tak jest.
O czym jeszcze pisze Nosowska? O showbiznesie, relacjach damsko-męskich, próbie zmiany swojego podejścia do życia, o przyjaźni, intuicji, tuszy. O wszystkim pisze z właściwą sobie dojrzałością, jak już wcześniej wspomniałam, dystansem, poczuciem humoru i szczerością. I choć nie do końca przekonuje mnie podejście autorki do pewnych spraw, to przy czytaniu większości z rozdziałów uśmiechałam się lub przyznawałam w duchu rację. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i szybko, choć był jeden moment, w którym pomyślałam: „oho, Kasia odpłynęła”. Mam na myśli rozdział rozpoczynający się od słów „A ja żem jej powiedziała, Kaśka… Jedz co tam uważasz, potem łykniesz tabletkę na zgagę, wzdęcie, trawienie, zakwaszenie, a na koniec taką, żeby zapomnieć, że żarłaś”. Opowiadanie o wnętrznościach człowieka jak o zanieczyszczonych miejscach, walczących ze sobą państwach czy autorytarnych władcach wydaje mi się nieco przesadzone i mocno na siłę. Poza tym jest całkiem ok.
A ja żem jej powiedziała… to zbiór bardzo życiowych opowieści, a raczej obserwacji autorki na różne tematy. Jeśli szukacie czegoś dobrego i luźnego do poczytania „przy okazji” – w autobusie, poczekalni, na przystanku, to będzie to odpowiednia pozycja. I niekoniecznie trzeba być fanem Nosowskiej, żeby ją docenić.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.