.comin

Bez litości, od samego początku – .Comin – „.Comin” [recenzja]

Pochodzący z Wałbrzycha .Comin zadebiutował w 2015 roku z EP-ką, która może otworzyć zespołowi szeroko drzwi do całkiem poważnej kariery. Niby tylko sześć utworów, ale jest konkret i moc. Płytka zatytułowana .Comin to trzydzieści minut czystej energii i agresji. W sam raz na jeden raz, chociaż krążek zaskakująco często kręci się ostatnio u mnie w odtwarzaczu.

Najprościej będzie zacząć od tego, że .Comin gra metal. Bardzo wysokooktanowy metal, który solidnie wyrywa z butów. Muzycy z nieukrywaną ironią określają swoją twórczość jako muzykę młodzieżową i coś w tym jest. .Comin trzyma rękę na pulsie i to, co panowie generują za pomocą swoich instrumentów i strun głosowych, to nowoczesny metal, z solidną domieszką metal core’u, z niewielkimi odniesieniami do nu, thrash metalu. Oczywiście całość ma bujać, więc każdemu z kawałków towarzyszy potężny groove, a odpowiednio ciężkie brzmienie z niskimi, nastrojonymi gitarami powoduje, że ciekły ołów dosłownie wypływa z głośników.

Zaczyna się niepozornie – fortepianowe akordy, jakieś smyki w tle… czy to na pewno jest właściwa płyta? Spokojnie, z całą pewnością jest, bo zaraz pojawia się gitarowy temat w połączeniu z riffem równo szatkującym powietrze. Potem następuje przyspieszenie, wchodzi wokal – krzyczany pomieszany z czystym, chociaż drugie, łagodniejsze wokalne oblicze formacji .Comin jest niestety tym słabszym, co trochę wpływa na końcową melodykę kawałków. Ale to nieliczne zarzuty w kierunku zespołu, bo Martwy doskonale wprowadza w nastrój płyty. Polskie teksty niewątpliwie ułatwiają odbiór płyty – fajnie, że ktoś w Polsce nie boi się śpiewać w języku ojczystym, mając na uwadze taką, a nie inną konwencję muzyczną.

Płytka, mimo że krótka, jest różnorodna. .Comin stara się operować dynamiką, zmianami tempa i klimatu, jak w B.Azyl. Czasami zespół stara się zagrać wręcz przebojowo, jak w Recydywiście, co trzeba uczciwie przyznać, wychodzi całkiem nieźle. Z drugiej strony zespół potrafi bezlitośnie przyłożyć słuchaczowi, a przykładem tego jest Niewolnik, który intensywnością mógłby obdzielić dziesięć innych kompozycji. Potem pojawia się spokojniejszy, epatujący mrokiem, duszną atmosferą Bez Sumienia. Brawo! Panowie z .Comin dwoją się i troją, aby na płycie ani przez chwilę nie było krzty nudy i wychodzi im to doskonale. Kompozycje są dojrzałe, przemyślane, wydaje się, że zminimalizowano rolę przypadku, co wśród debiutujących artystów wcale nie jest takie oczywiste. Trzymam za wałbrzyski skład kciuki, bo liczę, że w przyszłości panowie trochę namieszają na scenie.

Fot.: .Comin

.comin

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *